Dr Feliks Koneczny Dzieje �l�zka Uniwersytet Jagiello�ski Krak�w Luty 1896 roku. I. Wst�p i og�lne pouczenie W Imi� Bo�e zabieram si� do pracy, a�eby braciom �l�zakom opisa� przesz�o�� ich ziemi, ciesz�c si�, �e ksi��ka ta przejdzie przez tysi�ce r�k uczciwych. Wysy�am j� do pracowitego kraju, gdzie nikt nie wstydzi si� ci�kiej pracy w pocie czo�a, gdzie lud niema zwyczaju marnowa� dnia, a co kto posiada, to ma z krwawicy swego znoju i rozumnie a oszcz�dnie tego u�ywa. To �l�zk, kochany przez Polak�w, szanowany przez uczciwych Niemc�w, to lud �l�zki, kt�ry ju� dawno podajemy za wz�r ludowi ca�ej Polski, aby sobie zt�d bra� przyk�ad, jak w�asn� prac� i zas�ug� mo�na sw�j los i kraju polepszy�. Wiemy my dobrze, �e polski �l�zk, to jakby wielkie mrowisko pracowitego ludu; przecie� w tym kraju niema ani jednego k�cika, kt�ryby nie by� sowicie zroszony poczciwym potem i to nie raz, ale setki i tysi�ce razy, od tylu ju� wiek�w! Ale nie tylko potem, jeszcze czem� innem ta ziemia zroszona i to obficie, nieraz a� nadto obficie; krwi� swych rodak�w, serdeczn� krwi� przodk�w, kt�rzy sporo jej tu przelali w obronie wiary i mowy ojczystej, dobrowolnie, a drugie tyle wytoczy�y im r�ne zawieruchy wojenne, kt�re bez ich woli i bez winy, przelecia�y ponad krajem, jak najgorszy wicher i niejedn� zrobi�y ruin�, kt�r� potem usilna praca naprawia� musia�a. P�on�� nieraz t�p kraj �un� po�ar�w, a rzeki jego mia�y ju� nieraz czerwon� od krwi wod�! Tak to ka�da ziemia, gdy na niej przez d�ugie czasy nar�d siedzi, ma swoje historyczne wspomnienia, r�ne, radosne i bolesne, bo jak cz�owiek, tak te� kraj ca�y, przechodzi przez zmienn� dol� i niedol�. Opisa� te dobre i z�e losy, pociechy pracy i dopuszczenia Bo�e, jest zadaniem historyi kraju. Czem bardziej ludno�� pewnej ziemi garn�a si� do pracy, czem lepiej spe�nia�a swoje obowi�zki wzgl�dem Boga, ojczyzny, rodziny i bli�niego, tem chwalebniejsze ma taka ziemia wspomnienia historyczne. Spisa� history�, to tak, jak zrobi� rachunek sumienia z ca�ego �ycia, od samego pocz�tku, ale rachunek sumienia za ca�y kraj, za wszystkie czasy i wszystkich ludzi, kt�rzy tu �yli, a kt�rych my jeste�my synami i dziedzicami. Nie powstydzimy si� ojc�w naszych, zobaczymy, �e dzielni to byli ludzie! W g�r� podni�s�szy g�ow�, �mia�o, g�o�no i hardo przyznamy si�, �e�my ko�� z ich ko�ci i krew z ich krwi i pragniemy by� godnymi ich nast�pcami. Wiemy, �e ka�de przecie� pokolenie d�wiga� musi jaki� ci�ar nieszcz��; ale kiedy poznamy, jak przodkom naszym bywa�o nieraz o du�o gorzej, a jednak r�k nie opu�cili, natenczas tem bardziej pokochamy ojczyzn� i jej history� i tylko chcie� b�dziemy, �eby�my w przeciwno�ciach umieli bra� sobie przyk�ad ze s�awnych ojc�w naszych. Daj nam Bo�e w nieszcz�ciach tyle si�, co im i tyle wiary, nadziei i mi�o�ci - bo tylko w ten spos�b b�dziemy godni by� ich dziedzicami, my, kt�rzy dostali�my po nich spu�cizn� ich potu i krwi. Pomnijmy te�, �e pierwszym naszym obowi�zkiem jest zostawi� te� po sobie jaki dorobek naszym nast�pcom, potomnemu pokoleniu, a�eby kiedy� nie narzekano na nas, �e�my polskie ojczyste dziedzictwo na �l�zku opu�cili, �e�my nie zachowali skarb�w po ojcach, skarb�w duchowych wiary i j�zyka ojczystego. Zaszczepi�a bo�a wola ten polski szczep na naszym kochanym �l�zku, a wi�c trzeba go piel�gnowa�; dzisiaj ten szczep w naszym r�ku, jutro dzieci nasze strzedz go b�d� i pilnowa�, a�eby wzrasta�. Staramy si� robi� dobrze, jak umiemy, a postaramy si�, aby dzieci nasze umia�y t� polsk� robot� jeszcze lepiej od nas. P�ki si� da pracowa� ko�o tego szczepu, wida� taka wola Opatrzno�ci, �eby si� pracowa�o, a oczywi�cie rze�ko i sumiennie; jak b�dzie za du�o, sam Pan B�g ju� to sprawi, �eby znowu by�o mniej. Ale my nie mo�emy wiedzie�, kiedy roboty tej koniec, bo to nie nale�y do ludzkiego przejrzenia; my tylko mamy robi� i robi� wszystko, co w naszej mocy, a�eby zosta�o drzewo polsko-�l�zkie, nad kt�rem nas B�g zrobi� ogrodnikami. A poczem b�dzie pozna�, �e�my byli ogrodnikami zdatnymi a pracowitymi? Tylko po tem, �e drzewo b�dzie coraz wy�sze i coraz bujniejsze! Je�eli za naszych czas�w opadnie mu kt�ra ga���, b�dzie to znak naszego niedbalstwa, nasza wina przed sumieniem a ha�ba przed history�. Chcemy wi�c pozna�, jak tu przed nami pracowali i bronili polsko�ci, chcemy si� dowiedzie�, jakiemi to cnotami sprawili, �e, chocia� seciny by�o przeszk�d i czasy jak najgorsze, jednak polsko�� tutaj nie zgin�a i zosta�o tu jeszcze dla nas ziemi i chleba. Otwieramy ksi�g� dziej�w, bo�my ciekawi, dla kogo te� najpierw Opatrzno�� chleb z tej ziemi przeznaczy�a? Bo nam m�wi� cz�sto po niemiecku, �e my tutaj przyb��dy i tylko z �aski cierpieni na komornem. Przepraszamy pan�w Niemc�w, �e te� i my czyta� umiemy i zajrzymy sobie sami do historyi. Dawno to ju� trzeba by�o zrobi�, ale lepiej cho� p�no, ni� nigdy; mo�emy si� zreszt� jeszcze poprawi� i dogoni� tych, kt�rzy si� po niemiecku historyi �l�zkiej uczyli, a z bo�� pomoc�, mo�e ich te� jeszcze nawet przegonimy. Nie brakuje nam do tego szczerej ch�ci, a zreszt�, ta historya �l�zkiej ziemi taka jest ciekawa, �e pouczy� si� o niej, to mi�y i �atwy obowi�zek, to tylko p� pracy g�ow�, a drugie p� przyjemnej zabawy. Zabawi� si� starzy, a m�odych tak zawczasu do tej zabawy w czytaniu zaprawi�, �e za lat kilka nie b�dzie ju� na �l�zku ani jednego takiego Polaka, kt�ryby si� Niemca dopiero potrzebowa� pyta� o history� swego kraju. Z przejrzenia bo�ego dzieli si� rodzaj ludzki na rasy i szczepy, a szczepy na narody. Chi�czyk jest ��ty, Indyanin ameryka�ski ma sk�r� koloru brudnej miedzi, a Murzyn ca�y czarny, bo ka�dy z nich do innej nale�y rasy. Ale i w�r�d tej samej rasy jakie� r�nice! Jakto �atwo pozna� �yda; chocia� tak�e bia�y, a przecie� inaczej wygl�da; chocia� on tej samej rasy, ale innego szczepu; jego szczep semicki, a nasz aryjski. Za czas�w Starego jeszcze Testamentu, praojcowie nasi, Aryowie, siedzieli w Azyi. Oni pierwsi zaj�li si� rolnictwem, oni pierwsi oswoili sobie po�yteczne zwierz�ta i zrobili z nich domowe, a co najwa�niejsza, oni pierwsi zaprowadzili u siebie porz�dek rodzinny, wsp�lne �ycie rodzic�w z dzie�mi i osobny dla ka�dej rodziny maj�tek, czyli prawo w�asno�ci do tego, co w�asn� prac� rodzina sobie zyska. Nie si�a cia�a, bo s� rasy i szczepy silniejsze, ale si�a moralna da�a im przewag� nad innemi: poszanowanie w�asno�ci i cze�� czysto�ci rodzinnego ogniska; si�a moralna wyrobi�a w nich te przymioty, kt�remi najbardziej wzrasta cz�owiek, wzmacniaj�c sobie charakter i rozum. Rozumniejsi od innych, zdobyli sobie po wiekach panowanie �wiata, rozr�s�szy si� w liczne narody. Cz�� Ary�w przesiedli�a si� do Europy i tu dziel� si� oni dzisiaj na trzy dzia�y; Roman�w, German�w i S�owian. Roma�skie narody s� te, kt�re podbite przez staro�ytny nar�d Rzymian, nale�a�y d�ugo do ich pa�stwa, od nich nauczy�y si� zak�ada� miasta, a je�yki swoje pomiesza�y z ich j�zykiem �aci�skim. S� to W�osi, Francuzi, Hiszpanie, Portugalczycy i Wo�osi czyli Rumunowie. Inne zn�w narody, m�wi�ce j�zykami podobnemi troch� do niemieckiego, nazywaj� si� germa�skiemi, a s� to: Anglicy, Niemcy, Hollendrzy, Du�czycy, Szwedzi i Norwejczycy. Nazwy Roman�w i German�w wzi�te s� z j�zyka �aci�skiego; oni sami nie maj� dla siebie nazwy w swoich j�zykach. Jedni tylko S�owianie sami siebie tak nazwali i posiadaj� w�asne wsp�lne nazwisko, z w�asnego zaczerpni�te j�zyka, a nie z �aci�skiego s�ownika. Do tych S�owian i my nale�ymy. S�owo znaczy tyle, co mowa, bo mowa ze s��w si� sk�ada; podobne do siebie s�owia�skie j�zyki by�y dla naszych przodk�w ich wsp�lnem s�owem; ot� wszystkich, kt�rzy rozumieli to s�owo, z kt�rymi mo�na si� by�o dogada� rodzimem s�owem, nazywano pomi�dzy sob� od s�owa S�owianami. Z tego samego powodu t��maczy si� te�, dlaczego s�siad�w swoich nazwali praojcowie nasi Niemcami. Oto bo oni nie znaj�c j�zyka s�owia�skiego, nie mogli si� rozm�wi� z naszymi przodkami i byli dla nich, jakoby niemowy, niemi; dlatego cudzoziemca Niemcem nazwano. Do dzi� dnia lud polski w niekt�rych stronach ka�dego cudzoziemca nazywa Niemcem, chocia�by on ze zupe�nie innego by� narodu; np. mo�na czasem jeszcze s�ysze�, �e w Berlinie s� szwabskie Niemcy, a w Pary�u francuzkie Niemcy. Jestto zupe�nie �le i b��dnie, bo Francuz nie jest Niemcem, a nie wszyscy znowu Niemcy s� Szwabami, (bo tylko cz�� Niemc�w tak si� nazywa) ale to wys�owienie poucza nas, co pierwotnie oznacza�o w S�owia�szczy�nie to s�owo: Niemiec, a mianowicie ka�dego cz�owieka, kt�ry by� niemy na s�owia�sk� mow�, t j. nierozumia� jej. S�owia�skie narody s�: Polacy, �u�yczanie, Czesi, Rusini, S�owacy, S�owie�cy, Kroaci, Serbowie i Bu�garowie, tudzie� p� na p� Moskale czyli Rosyanie, kt�rzy powstali ze zmieszania krwi ruskiej z tatarsk�. Moskale s� narodem bardzo m�odym; w tych czasach, kiedy si� poczyna historya polska, czeska lub ruska, nie by�o jeszcze ani s�ychu o istnieniu Moskali czyli Rosyan; do historyi za� europejskiej nale�� oni niespe�na dopiero od 200 lat. - S�owianie zajmowali pierwotnie tj. za najstarszych poga�skich jeszcze czas�w, o du�o wi�cej ziemi, ni� dzisiaj. Wszystko ko�o rzeki �aby (Elbe) by�o krain� s�owia�sk�. Ludy te s�owia�skie wygin�y w walkach z Niemcami, bo Niemcy zwykli byli po ka�dem prawie zwyci�stwie urz�dza� rzezie miejscowej ludno�ci, co zreszt� sami niemieccy kronikarze opisuj� bez wstydu. Ta pierwotna S�owia�szczyzna dzieli�a si� na cz�ci jeszcze o du�o wi�cej, ni� dzisiaj. Zamiast narod�w znaczniejszych, kt�re s� dzisiaj, by�y tylko drobne ludki, a ka�dy z nich �y� sobie osobno. Nad ka�d� prawie wi�ksz� rzek� siedzia� inny ludek, maj�cy osobnych naczelnik�w i odr�bne cz�sto interesy, nie bardzo si� stykaj�c z s�siadami. Na wy�ywienie cz�...
madzia.1majka2