o uzależnieniach.doc

(65 KB) Pobierz
O uzależnieniach

O uzależnieniach

Uzależnienia bywają różnego rodzaju. Najczęściej słyszy się o uzależnieniu od alkoholu, narkotyków, nikotyny. Są one nieobojętne dla zdrowia, a dwa pierwsze w krótszych lub dłuższych okresach powodują degradację psychiczną. Na własne niejako życzenie człowiek niweczy swą godność, ulegając ich działaniu. Pożałowania godna jest sytuacja rodzin alkoholików, skazanych na odruchy agresji ojca i męża, często upijającego się kosztem utrzymania najbliższych.

Narkotyzująca się młodzież ginie niejednokrotnie przedwcześnie w wyniku przedawkowania, a będąc „na głodzie„, dla zdobycia upragnionej dawki zdolna jest do popełnienia przestępstwa. Jest to szczególny dramat dla rodziny narkomana. Te patologiczne zjawiska upowszechniają się niebezpiecznie i przeciwdziałanie im jest tylko częściowo skuteczne. Stają się one coraz poważniejszym problemem społecznym.

Nie są to jednak jedyne uzależniania, w które popada człowiek. Ostatnio coraz częściej mówi się o uzależnieniu od telewizji, która na wiele godzin dziennie przykuwa jej fanów, w tym młodych ludzi, tracących czas na wpatrywanie się w szklany ekran, ze szkodą dla pożyteczniejszych zajęć. Szczególnym uzależnieniem jest też łakomstwo, powodujące nadmierne jedzenie, a w rezultacie niezdrową otyłość.

Bywają także „pozytywne„ uzależnienia. Należy do nich pracowitość, chociaż jej wynaturzeniem jest pracoholizm, czyli zapamiętałe oddawanie się zajęciom zarobkowym, kosztem wypoczynku, niezbędnego do prawidłowego funkcjonowania sfery psychofizycznej. Cierpią z tego powodu rodziny pracoholików. Dzieci odczuwają boleśnie niedostatek obecności rodziców, poświęcających im zbyt mało czasu. Żona pracoholika również może czuć się zaniedbywana, co staje się nierzadko przyczyną rozkładu pożycia małżeńskiego.

Umiejętność roztropnego kierowania swymi poczynaniami wymaga zarówno niezbędnej wyobraźni, jak i przewidywania skutków określonych zachowań, a także pewnej dyscypliny woli. Czynnik ten powinien być elementem wychowania dzieci w dobrze zorganizowanej rodzinie. Tego nie uczyni szkoła nastawiona na inne cele.

Korzystnie mogą oddziaływać również grupy młodzieżowe, znajdujące się pod opieką mądrych wychowawców lub duszpasterzy. Podobną rolę spełniał kiedyś skauting, a u nas harcerstwo („harcerz nie pije, nie pali, jest uczynny i życzliwy dla innych„). Nie można też pomijać ruchów religijnych w rodzaju sodalicji mariańskich, iuventus chrystiana, focolari, jeżeli obok formowania religijnego starają się kształtować też osobowość młodego człowieka.

Nasilające się obecnie różne nowinki liberalne, których cechą bywa pobłażanie ludzkiej słabości, lekceważenie tradycyjnych zasad moralnych, przyzwolenie na sprzeczne z uwarunkowaniami społecznymi zachowania, zagrażają w znacznym stopniu prawidłowej kondycji człowieka, jego duchowości. Bez pełnego człowieczeństwa nie uda się zlikwidować różnorakich anomalii życia społecznego i uczynić człowieka szczęśliwszym. Doświadczenia ludobójstwa na tle rasowym lub religijnym powinny stać się nieustającą przestrogą.

Sław Domski

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZR/nalogi/ouzaleznieniach.html

 

Alkohol we krwi

Alkohol we krwi

Skutki i objawy

0,3-0,5 promila

upośledzenie koordynacji wzrokowo-ruchowej, zaburzenia równowagi

0,5-0,7 promila

zaburzenia sprawności ruchowej, pobudliwość, gadatliwość, błędna ocena własnych możliwości

0,7-2,0 promile

zaburzenia równowagi, opóźnienie czasu reakcji, drażliwość, wzrost ciśnienia krwi

2,0-3,0 promile

zaburzenia mowy, przewracanie się, wzmożona senność, obniżenie zdolności do kontroli własnych zachowań

Alkohol jest rozkładany w organizmie przez wątrobę. Szybkość rozkładu wynosi: 10-12 g na godzinę u mężczyzny, 8-10 g na godzinę u kobiety. Oznacza to, że wątroba „spala" w ciągu godziny około jednej porcji alkoholu.

Copyright by Moja Rodzina, nr 3/1999

Ciężar krzywdy

Zastanawiające, jak często osoby, których o nic szczególnego nie podejrzewamy, okazują się ciężko życiowo doświadczone. Często zresztą one same nie zdają sobie z tego sprawy, gdyż rzecz wymaga głębokiej diagnozy psychologicznej, a dotyczy na przykład okresu dzieciństwa czy młodości. Nie możemy więc pojąć, co nimi powoduje w dorosłym życiu, dlaczego dokonują takiego, a nie innego wyboru. I nagle następuje olśnienie. Ależ tak, są to dzieci, które emocjonalnie odrzuciła matka, albo - powiedzmy - molestowane seksualnie, albo na przykład takie, które miały ojca alkoholika.

Refleksja ta nasunęła mi się podczas lektury niewielkiej, lecz kapitalnej w istocie książki Jerzego Mellibrudy, zatytułowanej „Pułapka nie wybaczonej krzywdy". Świetny temat, można powiedzieć „leżący na ulicy", a nie wyeksploatowany. Jakoś niewielu mądrych psychologów wpadło na pomysł, aby sprawie poświęcić więcej uwagi. Myślę, że wolno mi tutaj wyjawić fakt, że autor książki, nie tylko psycholog, ale również znany z wielu wystąpień propagator walki z piciem, miał właśnie ojca alkoholika. Ten przykry fakt w okresie dzieciństwa zrodził w nim poczucie głębokiej krzywdy, z którym borykał się przez długie lata. l dlatego właśnie powstała wzmiankowana książka, skądinąd pożyteczny poradnik dla tych, których los dotknął podobną przypadłością, ale także lektura bardzo interesująca dla czytelników pragnących głębiej zrozumieć zachowania bliźnich. W każdym z nas może bowiem tkwić jakaś psychiczna zadra powodująca, że nasze postawy nie zawsze dają się w prosty sposób wytłumaczyć.

Wokół poczucia krzywdy - pisze Jerzy Mellibruda - może ukształtować się specyficzna formacja psychiczna, bolesna pułapka zamykająca człowieka na wiele lat (...). Często samo wspomnienie faktu doświadczenia krzywdy w przeszłości ulega zatarciu i dopiero w szczególnych okolicznościach ludzie zaczynają przypominać sobie sytuacje i przeżycia, które zostawiły ślady w ich psychice.

Autor książki powiada dalej, że zdolność do przeżywania uczuć jest jednym z warunków zdrowia psychicznego. W sytuacji krzywdy życie uczuciowe człowieka zostaje zdominowane przez cierpienie i napięcie trudne do zniesienia; pojawia się potrzeba jakiejś formy obrony i poradzenia sobie z bólem.

Są jednak krzywdy trudne do wybaczenia. Stanowią je akty przemocy związane z gwałtem, napadami lub brutalnie wymierzanymi karami. Innym źródłem doświadczeń budujących podstawy do niewybaczonej krzywdy jest życie w opresji, czyli pod naciskiem okoliczności zagrażających bezpieczeństwu osobistemu i uniemożliwiających zaspokojenie ważnych potrzeb. Najtrudniejsze do rozpoznania są tutaj krzywdzące okoliczności występujące w sytuacjach nienaruszających prawa i obyczajów. Należą do nich zdarzenia powstające w autorytarnych systemach wychowawczych, w których pryncypialna surowość postępowania i dyscyplina maskują okrutne i uszkadzające psychicznie formy oddziaływań wychowawczych.

Jedną z podstawowych konsekwencji niewybaczonej krzywdy jest zjawisko, które można nazwać ugrzęźnięciem w przeszłości. Dla wielu osób - pisze Mellibruda - oznacza to mocne przywiązanie się do przeżyć, postaw i poglądów, które pochodzą z wcześniejszych okresów życia, bliskich sytuacji krzywdy. Może się to na przykład przeradzać w skłonności do tego, by czuć się osobą słabą i bezbronną w obliczu bieżących trudności, mimo że cechy obecnej sytuacji i poziom osobistych kompetencji nie dają do tego podstawy.

Trzeba nauczyć się wybaczać. Trudno jednak przebaczać silniejszemu, trudno przebaczać bez możliwości ukarania. Przebaczenie może być także pojmowane jako prezent dla winowajcy. Może również oznaczać trud rozstania się z przeszłością...

Jak zatem odnaleźć drogę do uwolnienia? Mellibruda pisze następująco: Głębokie i nie zakończone ucieczką spotkanie z ogniskiem cierpienia, zapalonym przed laty w sytuacji skrzywdzenia, odgrywa centralną rolę w procesie rozsupływania emocjonalnych węzłów i prostowania labiryntów psychicznych, które miały chronić przed dostępem do bolesnych śladów przeszłości. Przedtem jeszcze należy zmierzyć się z lękiem. Przejście przez etap lęku i cierpienia może przynieść wzrost zaufania do siebie i odwagi. Z kolei pozostaje spotkanie z gniewem. Wyłania się on jako naturalna reakcja wewnętrznego sprzeciwu wobec cierpienia i zagrożenia.

Autor książki wymienia jeszcze kolejne etapy. Zalicza się do nich na przykład wyjście naprzeciw smutkowi i bezsilności. Szczególnie trudnym zadaniem do zrealizowania - dowodzi Mellibruda - jest ponowne spotkanie się z problemem bezsilności, który kiedyś stał się bolesnym elementem poczucia krzywdy. Mogę poddać się nieodwracalności faktu śmierci ojca, od którego nigdy nie doczekałem się wyrazów miłości i uznania, ale nie powinienem nadal dręczyć się myślami, w których obwiniam się za to, że nie spełniłem jego oczekiwań i nie jestem tak doskonały, by zasłużyć sobie na jego miłość.

To takiej właśnie mądrości, pomocnej w odróżnianiu nagich, choć bolesnych faktów z przeszłości od wytworów naszej wyobraźni i cudzych sądów na temat naszego życia, musimy poszukiwać na drodze do uwolnienia „z pułapki niewybaczonej krzywdy”.

Dla mnie dość ważną kwestią, jaką odnalazłem w tej książce, były uwagi na temat psychicznych wędrówek w czasie. O tym, że w naszych postawach, działaniach często zwracamy się ku przeszłości, już wiemy. Równie często, jak się okazuje, znajdujemy się w przyszłości, drążąc różne jej aspekty, wyobrażając sobie siebie za lat kilkanaście czy kilkadziesiąt. Każdy z nas przeżywa takie chwile wędrowania w czasie - pisze Mellibruda - ale dla niektórych powroty do teraźniejszości są rzadkie i mato znaczące w ogólnym bilansie codziennego życia. Ważnym więc zadaniem jest uczenie się przede wszystkim odnajdywania poczucia tego, co się dzieje Tu i Teraz, we własnym życiu i w sytuacjach, w których żyją inni ludzie. Czasem może to oznaczać po prostu zapytanie samego siebie: w jakim czasie jestem w tej chwili? Co dzieje się w moim życiu właśnie teraz, nie wczoraj, nie jutro, tylko dzisiaj w ciągu tej właśnie godziny - co teraz czuję, czego teraz pragnę, o czym teraz właśnie myślę, co właśnie teraz widzę?

Namacalna i konkretna realność egzystencji przejawia się właśnie w bieżącej chwili, bo tylko wtedy doświadczamy jej bezpośrednio — nie przez wspomnienia o tym, co się wydarzyło, lub wyobrażenia o tym, co może zaraz się zdarzyć.

Ta świadomość to już element budowania nowego porządku, a nie spotkania z nieprzyjemnymi zdarzeniami z przeszłości. Kolejnym etapem na tej drodze jest „poszukiwanie lepszego miejsca w świecie". Niemniej na tej drodze również mogą piętrzyć się trudności. Bo, powiedzmy, wiele osób ma dość niewyraźnie zakreślone zarysy własnego terytorium psychicznego. Własna tożsamość wydaje się im samym zamglona lub nawet tajemnicza. Pytania - kim jestem, jaki jestem, jakie są moje pragnienia i potrzeby, co jest moje własne - nie znajdują wyczerpujących odpowiedzi. Niejasne - podkreśla autor książki -lub nietrafne są także ich odpowiedzi na pytania, jakie są oczekiwania innych ludzi, jakie są ich potrzeby, jaki jest ich stosunek do mnie, jak mnie oceniają. U takich osób - twierdzi Mellibruda - poszukiwanie wyjścia z pułapki powinno obejmować próby nauczenia się dostrzegania swoich autentycznych potrzeb i pragnień oraz budowania lub odbudowywania granic własnego terytorium. W szczególności zaś konieczne jest odkrycie prawa do posiadania własnych pragnień i do decydowania o tym, czy będzie się spełniać oczekiwania i pragnienia innych ludzi, z którymi się człowiek kontaktuje.

Drugi rodzaj kłopotów w tej materii polega na niemal odwrotnym układzie relacji osoby z jej otoczeniem. U niektórych ludzi pod wpływem skrzywdzenia i strat, które temu towarzyszyły, kształtuje się roszczeniowe nastawienie wobec świata. Powoduje to, że człowiek ma obniżoną zdolność do rozróżniania własnych potrzeb i pragnień od powinności i obowiązków innych ludzi. Nie może więc tego zrozumieć i pogodzić się z faktem, że inni nie zawsze są gotowi i chętni do spełniania jego oczekiwań i próśb. Człowiek taki musi koniecznie pogodzić się z faktem, że świat nie jest zobowiązany do automatycznego wypłacania emocjonalnych i rzeczowych odszkodowań za krzywdy, których ktoś kiedyś doznał.

Bywają także przypadki, gdy człowiek zbyt szczelnie zamknie granice, które nie ochroniły go przed krzywdzącą inwazją w przeszłości. Niektóre osoby te negatywne emocje kierują, paradoksalnie, przeciwko sobie. To wszystko, co powinno być odrzucone, a może nawet skierowane przeciwko krzywdzicielowi - pisze Mellibruda -osoba skrzywdzona - zamknięta w granicach, które pośpiesznie umacnia, by zapobiec następnej inwazji - zwraca ku sobie. Zaczyna więc dręczyć samą siebie przez negatywne myślenie o sobie i o swojej przyszłości.

Bywa również czasem tak, że człowiek zamyka się w swym wewnętrznym, warownym zamku i choć nie jest dręczony ani przez innych, ani przez samego siebie, pozostaje bezpiecznym więźniem, przeżywającym ze smutkiem i żalem osamotnienie i skrzywdzenie.

Oczywiście niezależnie od tego, który z opisanych tutaj przypadków nas dotyczy, uwalniając się z pułapki niewybaczonej krzywdy dzięki porządkowaniu swych kontaktów z innymi ludźmi, szukamy dla siebie miejsca, w którym współżycie z nimi nie będzie wymagało ani rezygnacji czy negowania siebie, ani wykorzystywania czy gnębienia innych. Pozostanie nam jednak na koniec uporządkowanie wartości. O co chodzi? Odwołajmy się jeszcze raz bezpośrednio do autora książki. Psychologiczną podstawą umiejętności dokonywania wyborów i kierowania się wartościami osobistymi jest opisywane poprzednio wyodrębnienie się z otoczenia i uzyskanie autonomii osobistej. Dopiero wtedy człowiek może czuć się odpowiedzialny za swe postępowanie i decyzje oraz zdolny do stawania się autorem własnych czynów.

Uwalnianie się z pułapki niewybaczonej krzywdy, którego symbolicznym wyrazem jest przebaczenie - o czym pisze na koniec Jerzy Mellibruda - może zmienić przebaczającego. Oznacza wyłącznie jego przemianę i jemu przynosi pożytek. Jeżeli się powiedzie, jest darem od siebie dla siebie.

Cezary Prasek

Jerzy Mellibruda: Pułapka nie wybaczonej krzywdy. Instytut Psychologii Zdrowia. Polskie Towarzystwo Psychologiczne

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Droga do wolności

List trzeźwego alkoholika

Mam na imię Tadeusz. Jestem człowiekiem, który był uzależniony od alkoholu. Alkohol został z mojego życia i życia mojej rodziny wyeliminowany, ale jestem świadomy, że jeśli sięgnę po niego, moje życie ponownie stanie się koszmarem, jaki przeżywałem ja i moja rodzina. Takiego człowieka nazywa się alkoholikiem. Wiem, jak trudno utożsamiać się z tym słowem.

Kiedy piłem, trzeźwość kojarzyła mi się ze stwierdzeniem: "nie jestem pijany, to znaczy jestem trzeźwy". Na trzeźwość patrzyłem przez pryzmat alkoholu i pijących go ludzi. Teraz wiem, że był to błąd, który popełnia wielu ludzi. Prawdziwa trzeźwość to przyjęcie pewnej postawy wobec swojego życia. W moim nowym życiu znaczy to, że ogólnie znane powiedzenie "Dziękuję, nie piję" ma głębszy wymiar, znaczy coś więcej. Nie mogę sięgać po alkohol, ponieważ utraciłem kontrolę nad korzystaniem z niego. Uczę się rozpoznawać błędne drogi mojego myślenia, często jeszcze myślenia alkoholowego, aby nie zatracić obrazu samego siebie i rzeczywistości. Jest to odkłamanie życia, które było związane z alkoholem. Uczę się w trzeźwym życiu oddzielić prawdę od kłamstwa, dobro od zła i nazywać te rzeczy po imieniu. Kiedy piłem, bardzo broniłem kłamstwa, a złe postępowanie uważałem za dobre. Poprzez modlitwę i pracę nad sobą odzyskuję kontakt ze swoimi uczuciami i sferą duchową. Uczę się przyżywać uczucia, nie tłumiąc ich i nie znieczulając alkoholem, i wyrażać je w taki sposób, aby nie krzywdzić innych. Sferę duchową uczę się napełniać dobrocią i życzliwością, którą mogę okazać drugiemu człowiekowi. Mam ukształtowaną hierarchię wartości duchowych. Na pierwszym miejscu jest wiara w Boga. Moje trzeźwe życie powierzyłem Bogu. Uczę się być uczciwy wobec Boga, siebie i rodziny. Pokonując trudności, poznaję wartość modlitwy, działania Pana Boga i efekt pracy nad sobą. W nowym życiu odzyskuję świadomość bycia dzieckiem Bożym, poczucie wartości i swoją godność. Nazywam to przebudzeniem duchowym. Uzależnienie zniewala człowieka, pozbawia możliwości podejmowania mądrych decyzji. Człowiekowi uzależnionemu trudno jest dostrzec rzeczywistość i zrozumieć, czym jest wolność, oparta na prawdzie Bożej. To, od czego jest uzależniony staje się najważniejsze i jest na pierwszym miejscu. Życie zostaje podporządkowane uzależnieniu. Dzieląc się moimi przemyśleniami, coraz bardziej rozumiem, czym jest trzeźwość. Jest ona owocem mądrości, która jest darem Ducha Świętego. Człowiek trzeźwy, to człowiek kierujący się rozumem i uczciwy. To człowiek, który dostrzega obok siebie innych ludzi. Trzeźwość to rozwój duchowy, trzeźwość to życie w prawdzie. Trzeźwość to droga poznawania wolności Bożej. Chciałbym, aby moje refleksje na temat trzeźwości trafiły nie tylko do ludzi uzależnionych, lecz do wszystkich - do ojców, mężów, działaczy społecznych czy politycznych. Często w życiu musimy podejmować trudne decyzje. Aby te decyzje wypływały z mądrości i były sprawiedliwe, właśnie w tych momentach najbardziej potrzebujemy darów Ducha Świętego. Każda władza pochodzi najpierw od Boga, a w następnej kolejności od ludzi. Dlatego powinna służyć ludziom. Dziękuję Panu Bogu za dar trzeźwego życia wymodlony przez Kościół, moich nieżyjących rodziców i rodzinę. Dziękuję za to, że spotykam na swojej drodze kapłanów, psychologów, terapeutów i wielu przyjaciół. Oni pomagają mi w kształtowaniu trzeźwego życia. "Musimy być trzeźwi, musimy chodzić na obydwu nogach, aby naród przeprowadzić bezpiecznie" - nauczał kardynał Stefan Wyszyński.

Tadeusz - alkoholik niepijący Tychy      Copyright by Gość Niedzielny, nr 31/2000

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin