DARK SECRET - Rozdział 2.doc

(137 KB) Pobierz
Rozdział 2

Tłumaczenie: franekM

 

 

 

 

 

 

 

 

 

DARK SECRET

 

Dark Series Book 15

 

By

 

CHRISTINE FEEHAN

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozdział 2

 

 

Ginny zapukała do drzwi sypialni Colby kilka minut po jak usłyszała, że prysznic został zakręcony. Colby poświęciła tyle czasu bydłu i w ogrodzie i przy sianie na polu, że Ginny bała się że może zapomniał o spotkaniu z Joclyn Everett.

 

Colby owinięta w ręcznik, suszyła swoje długie włosy i uśmiechnęła się Ginny, gdy zajrzała przez drzwi. "Masz wszystko przygotowane do wyścigu beczek?

 

Niecierpliwie Ginny weszła do małej sypialni, siadając sobie na łóżku. "Czy prześlesz moją opłatę za wstęp do Redbluff Rodeo?" zapytała z nadzieją.

 

"Powiedziałam ci, gdy będziesz mieć dwanaście lat będziesz mogła trochę podróżować. Lokalnego rodeo wystarczy do tego czasu."

 

"Jest jedenastoletnia dziewczyna, która bierze udział w wyścigu beczek" zaprotestowała Ginny. "Ona zdobędzie tyle pieniędzy na naukę w collegu." Przewertowała magazyn i przeczytała szybko artykuł z niego, by udowodnić jej punkt widzenia.

 

"Odłóż to, sikorko, jestem zmęczona i się śpieszę. Jak to będę jeśli bardzo się spóźnię, na spotkanie z panią Everett. Co o tym sądzisz? Czy mamy przyjąć jej córkę? "

 

"Nie miałbym nic przeciwko, gdyby była miła, przyznała Ginny "Byłoby fajnie mieć przyjaciółkę.  Może czasami będę mogła pójść do jej domu. Paul powiedział mi, że Pani Everett jest tak naprawdę tylko partnerem biznesowym rodziny De La Cruz, nie są tak naprawdę bliskimi znajomymi, czy czymś takim. Może gdybym zaprzyjaźniła się z córką pani Everett i pan De La Cruz chętnie robiłby interesy z nim, zacząłby być dla ciebie milszy ".

 

Colby nie chciała, aby Rafael De La Cruz był dla niej miły. Nie chciała go przy sobie. "Nie licz na to, kochanie". Colby uśmiechnął łobuzersko. "Mam takie silne przekonanie, że bracia De La Cruz raczej zrezygnują z ich więzi biznesowych z Everettin w chwilę po tym jak będą dla mnie mili. Oni nie lubią niezależnych kobiet." To było dziwne, że Colby myślała o Nicolasie jako o zimnym, najzimniejszy człowiek, jakiegokolwiek spotkała, ale widziała Rafaela wręcz przeciwnie, jako kipiący kocioł niebezpiecznych emocji, intensywnego i mrocznego erotyznego. Rafael De La Cruz był naprawdę zmysłowym człowiekiem, i przerażał ją piekielnie. Jeśli nie zobaczy go nigdy więcej, byłoby to zbyt szybko.

 

Ginny skrzywiła się ponuro. "Nigdy nie jesteś poważna, Colby," skarżyła się.

 

"Nie powiedziałabym tego." Colby wyciągnęła długi rękaw bawełnianej koszuli by przykryć jej białe plamy zniekształcające jej opaloną skórę.

 

"Czy zauważyłaś, jak przystojny jest Rafael? Jest atrakcyjnym mężczyzną" Ginny zauważyła uroczyście. "Jego brat też jest przystojniak. I śmierdzą bogactwem, Colby. Tracisz wielką szansę."

 

Prychając nieelegancko, Colby tupała nogą w jej wznoszone buty. "Czy zauważyłaś, typ kobiet, które kręcą się wokół tych ludzi?" Wyrzucając biodra do przodu, ramiona do tyłu, zatrzepotała rzęsami. "Kochanie," ona mruczała, doskonale naśladując głos Louise ", jesteś po prostu takkkk silny! Moje małe stare serce tylko trzepocze, gdy kładę na tobie oczy ". Dramatycznie ściskając serce, Colby padła na swoje łóżku.

 

Ginny, chichocząc, zrezygnowała z jej swatania. "Dobrze, dobrze", przekonywała. "Ale to nie byłoby źle mieć siostrzeńca lub bratanka do zabawy. Będę starszą panią do czasu, aż Paul się zwiąże.

 

"Więc jestem ofiarą. Nie, dziękuję, młoda damo." Colby zmarszczyła nos. "Jestem całkowicie zadowolona będąc starą panną. Musisz z stąd wyjść albo nigdy nie dotrę tam na czas." Spojrzała w dół na swój zegarek. "Jest już po czasie."

 

Ginny chwyciła ją za rękę, jej oczy były poważne. "Naprawdę chciałabym mieć przyjaciółkę, Colby. Jestem tak samotna w czasie lata. Jesteśmy tak daleko od wszystkich ..." Ona prychnęła, nienawidząc narzekać, gdy Colby tak ciężko pracowała.

 

Colby dała jej szybkie przytulenie. "Wiem, kochanie. Paul i ja jesteśmy bardzo zajęci, zapominamy, że tu jesteś sam zajmując się całym gotowaniem i sprzątaniem. Zobaczę co mogę zrobić."

 

"Dzięki". Ginny przytuliła ją mocno. "Świetnie dzisiaj wyglądasz. Joe tam będzie?" W jej głosie była nadzieja.

 

"Joe? Joe Vargas? Ginny, nie waż się próbować swatać mnie z tym biedny człowiekiem. On byłby zgubiony." Śmiejąc się, Colby złapała swoją torebkę i pobiegła do pickupa.

 

Paul był tam, otwierając zardzewiałe, poobijane drzwi. "Prowadź ostrożnie, Colby, opony są kompletnie łyse, ostrzegł. "Stracone. Całkowicie zniszczony."

 

"Wszystko jest", skomentowała gdy znowu i znowu próbowała nakłonić samochód do ruszenia. Kiedy w końcu się obrócił oboje wydali okrzyk radości. "Dobra, stara ciężarówka, nadal ciągnie." Ona poklepała deskę rozdzielczą z uznaniem i machając do Paula i Ginny, wystartowała w chmurze pyłu. Tryskając zdrowiem z każdym wysoką koleiną i dziurą, sprężyny protestowały, nastawiła radio i szczęśliwie śpiewała przez całą drogę do miasta.

 

Znalazła miejsce parkingowe w części parkingu i zsunęła się z poobijany kabiny. Było blisko dziewiątej. Szanse były dobre, aby Joclyn Everett pomyślała, że została wstawiona. Colby była po prostu zbyt zmęczona, by się tym przejmować. Z westchnieniem i pośpieszną modlitwą by De La Cruza nie było w barze z jego groupies, Colby pchnęła drzwi. To nie było trudne by dostrzec Joclyn pomimo tłumu. Jej prosta biała sukienka krzyczała pieniędzmi, jej makijaż i włosy były doskonałe. W grupie pasterzy ona sterczała jak bolący kciuk i wyglądała wyraźnie nieswojo. Colby byłą sobie w stanie wyobrazić jak były to dla niej trudne chwile, docinając, wyśmiewając, mówiąc zjadliwe uwagi, które może tylko mówić jedna kobieta do drugiej. Colby mogła im zapobiec tylko w jedyny sposób, wiedziała jak. "Joclyn!" Machała przez całą salę. "Miałam nadzieję, że będziesz czekać na mnie. Joe, zejdź mi z drogi, dobrze?" dodała gdy wysoki brunet ogarnął ją w uścisku.

 

"Ach, Colby, kiedy wyjdziesz za mnie?" skarżył się, całując ją mocno gdy trzymał ją z nogami wiszącymi kilka centymetrów od podłogi.

 

Ona uderzyła go dobrodusznie. "W tym samym czasie w którym mam zamiar przeciągnąć tu kaznodzieję i będziesz kierować się do góry." Gdy postawił ją na podłodze, otarła usta wierzchem dłoni. "I przestań mnie całować w miejscach publicznych."

 

"Chcesz iść gdzieś gdzie jest więcej prywatności?" zaproponował, unosząc brwi.

 

Wszyscy w barze śmiali się z wybryku Joe i witaligdy przepychała się przechodząc przez tłum torując sobie drogę przez masę ludzi. "Przykro mi, że jestem tak późno." Colby rzuciła się na krzesło.

 

"Bałam się, że nie przyjdziesz po tym jak Louise przyznała, że była niegrzeczna" Joclyn odważyła się, wyglądając bardziej nieprzyjemnie niż kiedykolwiek.

 

"Colby!" Kolejny człowiek ściągnął czapkę, dy rzucił się na krześle obok niej. "Jesteś trudną kobietą do wyśledzenia."

 

"Cześć, Lance. To jest Joclyn Everett, żona Seana. Joclyn, Lance Ryker. Lance, jesteśmy w środku rozmowy biznesowe, lub" Colby skorygowała ze smutnym uśmiechem, "na początku".

 

"Kupiłem Diablo - I wreszcie dobiłem transakcję. Obiecałaś mi, że pomożesz mi go wyszkolić. Jego słowa zwaliły się. "zrobiłem tą transakcję na podstawie tej obietnicy."

 

"Kiedy tutaj będzie?" Colby zapytała z małym uśmiechem przeproszenia do Joclyn.

 

"Miesiąc. Będę chciał żebyś zabrała go na swojego ranczo".

 

"Oczywiście, zadzwoń. Paul, ustali termin, więc jeśli nie będę blisko zostaw wiadomość mu lub Ginny."

 

"Dzięki, Colby." Lance pochylił się żeby ją pocałować w policzek przed kiwnięciem Joclyn gdy odszedł.

 

"Znasz każdego" skomentowała Joclyn.

 

"To małe miasteczko i ta grupa to wszystko ranczerzy. Wychowałam się w większości z nimi," wyjaśniła Colby, uśmiechając się z wdzięcznością do kelnerki, która położyła wysoką szklankę przed nią.

 

Joclyn zaśmiała się cicho. "Zamówiłam piwo, bo byłam pewna, że zachcesz pić piwo, ale widzę, że to kolejny błąd."

 

"Seven-Up. Czasami jestem naprawdę odważna i pozwalam im umieścić w nim sok pomarańczowy". Colby roześmiała się. "Oni wszyscy zawsze sprzeczają się ze mną na ten temat."

 

Ciemne oczy Joclyn stały się nagle poważne. "Wiem, że czułaś się, obrażona na Rafaela że prosić abyś uczyła moją córkę jazdy. I wtedy okazało się, że to nie Rafael, był tym który cię zapytał, tylko Louise w jej zwykły ujmujący sposób. Proszę nie przepraszaj - rozumiem. Pracujesz bardzo ciężko, i możesz być bardzo dumna, z tego co robisz. Rafael nie chciał cię zapytać. Powiedział, że będziesz zbyt zajęta ".

 

"Bardziej prawdopodobne że przyprawi mnie o  kilka załamań starając się zamęczyć mnie abym poczuła męskiego buta" powiedziała Colby. "On jest męskim szowinistą".

 

Joclyn nie przeszkadzała sobie zaprzeczając temu. Było coś bardzo zimno w braciach De La Cruz, co jej przeszkadzało...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin