DARK SERET - Rozdział 18.doc

(113 KB) Pobierz
Rozdział 18

Tłumaczy: franekM

 

 

 

 

 

 

 

DARK SECRET

 

Dark Series Book 15

 

By

 

CHRISTINE FEEHAN

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozdział 18

 

 

Paul zwinął się na łóżku, skropiony rzęsiście pot, z prześcieradłem skręconym wokół jego ciała. "Nie zrobię tego. Colby! Colby!" Wołał swoją siostrę i przyłożył obie ręce płasko do swoich uszu. "Nie zrobię tego. Nie możesz mnie zmusić. "

 

Ginny usiadła, oglądając dziwną sypialnię. Dzieliła pokój z jej przyjaciółką Tanya. Mogła usłyszeć pomruk swojego brata i czasami wołającego Colby. Natychmiast wstała i szybko spojrzawszy na śpiącą Tanyę, pośpiesznie wyszła z pokoju i zaszła w dół do holu, gdzie spal jej brat. Juan i Julio już nie spali i wychodzili ze swoich pokoi.

 

Julio podał jej swoja rękę z ciepłym uśmiechem. Ginny zawahała się przez moment zanim umieściła swoją rękę w jego dłoni. "Myślę że Paul ma koszmary," szepnęła.

 

"Ma je często?" zapytał Julio szybko spoglądając na swojego brata.

 

Potrząsnęła swoją głową. "Nie Paul." Zapukała i otworzyła drzwi. Paul klęczał na łóżku, jego oczy były dzikie, jego klatka piersiowa goła. Tylko okrywały go spodnie od piżamy. Prześcieradło było splątane na podłodze, rozdarte w kilku miejscach. Ginny mogła zobaczyć, że skóra Paula jest pokrywana potem. Miał nóż uniesiony nad swoim nadgarstkiem. Miał kilka małych cięć na ramieniu i z każdego ciekła krew.

 

Potrząsnął mocno swoją głową, w oczach zbierały mu się łzy. "Wyjdź. Wyjdź, Ginny. Pośpiesz się. "

 

Julio przyciągnął Ginny do siebie i pociągnął za siebie nawet wtedy, gdy podał swoją rękę Paulowi. "Nie możesz robić tej rzeczy, Paul. Daj mi nóż. Walcz z tym. Walcz z tym co każe ci zrobić wampir. "

 

Paul wyglądał na bezsilnego, jak kilkuletnie dziecko szukające zrozumienia w dorosłej osoby. "Walczę, od wielu godzin. Nie wytrzymam już dłużej. Nie mogę. Gdzie jest Colby? Musisz jej powiedzieć, że próbowałem z tym walczyć. "

 

"Posłuchać mnie, Paul." Julio zniżył swój głos, utrzymując uwagę chłopca skoncentrowaną na sobie, tak by Juan mógł rozpocząć manewrować by przejść drogę wzdłuż krawędzi ściany w kierunku ich bratanka. "To jest wampir. On próbuje wykorzystać cię do sprawienia bólu Colby. Nie chcesz by sprawił ból twojej siostrze, prawda? Jeśli uda mu się odebrać ci życie, ona nigdy nie będzie taka sama. On wie, że Colby cię kocha."

 

Łzy spływały po twarzy chłopca. "On szepcze mi przez cały czas. Próbowałem, ale najwyraźniej nie potrafi się powstrzymać."

 

Ginny wydała jeden dźwięk udręki, zwracając uwagę Paula. Potrząsnął swoją głową. "Proszę, Ginny. Proszę wyjdź stąd. Nie chcę byś widziała mnie w tym stanie. Nie możesz patrzyć."

 

Paul poczuł jeszcze raz wmieszanie się wampira. Tuż zanim kreatura zaczęła nad nim pracować. Wyglądał na dalekiego i słabego, chwilami tracąc kontakt. Paul miał wrażenie, że jest w jakiś sposób ranny, ale potem wznowiłby swój atak, szepcząc polecenia, domaganie się ich wykonania. Domagając się by Paul kaleczył się w kółko, nalegając by odebrał sobie jego własne życie. Paul walczył zaciekle przeciwko poleceniom, ale wampir wycieńczył go. Gdzie był Nicolas? Gdzie był Rafael? Obydwaj obiecali mu pomóc.

 

Wampir chwycił go mocno w swoją niewolę. Zebrał swoją siłę i podjął jedną intensywną próbę zmuszenia chłopca do zastosowania się. Oczy Paula otworzyły się, patrząc w dal, gdy  poczuł jak nieumarły rusza się w nim. Przez jeden koszmarny moment zdawał sobie sprawę z obecności kreatury w swojej głowie, patrzącej jego oczami w absolutnej wesołości. Poczuł straszne ugryzienie w jego ciało. To bolało, piekielny ból, który przeszył jego ciało. Czas się zatrzymał. W tym jednym biciu serca, pięciu odrębnych ludzi połączyło się razem. Nicolas i Rafael wzięli krew Paula i byli nagle poinformowani, wyjęci z ich snu, dzieląc jego głowę z wampirem. Mogli wszyscy siebie widzieć; czuć siebie. To było otrzeźwiające i straszne, wampir był podniecony, jego nikczemny śmiech rozbrzmiewał echem w umyśle Paula.

 

Dzięki Rafaelowi, Colby dołączyła do nich. Paul był świadom jej świadomości, podniósł się krzyk bólu. Straszny moment, gdy był świadomy Colby, pochowanej pod ziemią, próbującej wydrapać swoją drogę w górę przez glebę próbując dojść do powierzchni i dotrzeć do niego. Przez to bicie serca byli wszyscy razem,  a wampir odrzucił do tyłu swoją głowę i śmiał się w absolutnej wesołości.

 

Juan zanurkował po Paula, zaskakując go na łóżku, walcząc by złapać nóż, który trzymał. Paul zamrugał szybko, by oczyścić jego rozmazujący się wzrok i spróbować skupić się na tym co się naprawdę zdarzyło. Myśl o Colby pogrzebanej żywcem  wpędziła go w chorobę. Jego nadgarstek piekł, a jego wujowie związywali go, więc nie mógł się skaleczyć, podczas gdy pracowali nad zapobieganiem upływowi krwi. Paul mógł usłyszeć płacz Ginny, ale nie mógł się ruszyć, nie mógł wydobyć swojego głosu, mógł tylko leżeć spokojnie gdy jego serce waliło a straszny strach zaczynał zalewać jego mózg. Wampir nie został zniszczony.

 

Colby. Rafael złapał ją i przytrzymał przy sobie, gdy dziko walczyła, drąc przez glebę swoimi nagimi i rękami, by dotrzeć się do swojego brata. Włożył ją do kamiennego snu. Nic nie powinno jej przeszkodzić. Nic nie powinno przebić zabezpieczeń by ją obudzić, mimo to jak oszalała próbowała dotrzeć się do Paula.

 

To jest jej krew Dragonseeker, wyjaśnił spokojnie Nicolas. Ona jest o wiele bardziej silna niż którykolwiek z nas zdawał sobie sprawę.

 

To była prawda. Rafael wiedział, że jej rodowód dostarcza moc do jej siły woli, a także zwiększa niesamowity seksualny głód, którego nie mogła pokonać, gdy była w pobliży jej życiowego partnera. Rodowód był zarówno jej siłą jak i jej upadkiem. Jej ból i udręka szarpały nim. Querida. Przygładził jej włosy, odciągnąć jej ręce od gleby. Paul nie umrze. Nie możesz wyjść z tego miejsca uzdrawiania. Wciąż mógł czuć ogień w jej ciele, jej organy wciąż przechodziły zmianę kształtów.

 

Odejdź ode mnie! Co zrobiłeś? O, Bóg, Paula cierpi. Muszę do niego iść. Pomóż mi się stąd wydostać.

 

Nicolas i ja pójdziemy do niego. Juan i Julio go mają i Sean tam jest. Nie możesz jeszcze opuścić ziemi. Nie jesteś wyleczona i światło cię zniszczyłoby. Rafael próbował ją uspokoić, oczyszczającą bryzę zdrowia psychicznego w koszmarze w którym znalazła się Colby. Jego ręce były łagodne, gdy próbował ją hamować.

 

Nie przestała się rzucać z pazurami na glebę. Rafael był zmuszony do unieruchomienia razem jej nadgarstków. Zamierzała się narazić. Colby, pequena, uspokój się. Nicolas wstaje. Zatrzymamy go. Nie możesz tego robić bez uszkodzenia swojego ciała. Próbował być rozsądny, ale łamała mu serce. Nie był człowiekiem zaznajomionym ze swoją łagodną, czułą stroną i jego zaciekła, ochronna natura wymagała by wymusił posłuszeństwo.

 

Niech cię cholera, nie troszczę się o siebie. Muszę się do niego dojść. On cierpi. Na litość boską, Rafael, on próbował się zabić. On jest tylko chłopcem.

 

Jej udręka grzebała go, rozszarpując na strzępy jego serce. Upewnię się, że jest bezpieczny. Śpij, Colby. Pchnął mocne polecenie.

 

Nie uległa, jej wzrastająca krew Dragonseeker chroniła ją. Iść do diabla, Rafael. On jest moim bratem. Jeśli nie wydostaniesz mnie stąd, sama się wydostanę.

 

Był ogromnie silny i w żaden sposób nie mogła  walczyć z nim fizycznie i wygrać. Nie możesz, meu amor. Śpij już. Tym razem wydał polecenie, nie pozwalając jej krew albo woli przeciwstawić się mu.

 

Nigdy ci tego nie zapomnę. Uległa jego przymusowi, niechętnie przygasając do snu ich ludzi, ale nie wcześniej niż poczuł rozdźwięku między nimi. To ziejąca szeroka, wielka rozpadlina, nad którą nigdy może nie być przerzucony most. I nie mógł jej obwiniać. Przez moment, leżał przy niej, trzymając ją w swoich ramionach, jego serce bilo w strachu o nią, o ich przyszłości. Była stal w Colbym. Ona może nigdy nie móc stawić mu fizycznego oporu, jeśli jednak skłoni swój umysł do powstrzymania się z czuciem czegokolwiek do niego…

 

Rafael jęknął. Nie mógł jej obwiniać. Zmienił ją bez jej pozwolenia, zmusił ją do jego trybu życia, i podczas gdy była pod ziemią, wampir zaatakował jej brata. Pogłaskał jej jedwabiste włosy, przyciskając swoje wargi do jej skroni. Nie przeżył bym bez ciebie, meu amor. Wiem, że jesteś moim sercem i duszą. Znajdź sposób by pokochać mnie pomimo tego wszystkiego. Gdy w pojedynkę myślał o niej, gdy węzeł miłości w jego gardle był tak duży że nie mógł połknąć na myśl o jej odwadze i jej sile, gdy pragnął być z nią, tak podniecony na samą myśli, że go kocha, potrzebuje go, myślały o wszystkich rodzajach poetyckich rzeczy, które by jej powiedział. Jednak gdy stanęła na przeciw niego, jej zielone oczy płonęły nieposłuszeństwem a jej usta i ciało były grzeszne kuszące, straci cały zdrowy rozsądek i zdecydował się na dominację. Jak mieli zamiar przez to przejść?

 

Rafael przedarł się przez glebę, wczesne poranne światło szkodzące jego skórze i oczom, ale z pewnością było do zniesienia. Przemienił się w powietrzu, przybierając jego ulubiony kształt harpii, i zaczął przemierzać jego drogę w kierunku rancza Seana Everetta. Jednocześnie poczuł powstanie Nicolasa, i wiedział, że też zmierza na ranczo.

 

Powinienem wziąć pod uwagę, że Kirja może odpłacać chłopcu. Był głęboki żal w Rafaelu. Wiedziałem, że jest ranny i pomyślałem, że pójdzie do ziemi, by odzyskać siły, nie używając jego ostatnich, pozostałych siły dla zemsty.

 

On będzie teraz w złym stanie. Jeśli będziemy mogli znaleźć jego miejsce spoczynku, może będziemy w stanie go zabić, zanim odzyska swoją siłę, zaryzykował Nicolas.

 

Rafael wypełnił umysł Nicolasa pasmem przekleństw. Masz jakikolwiek pomysł co zrobiłem? Ona mi nie wybaczy.

 

Ona jest twoją życiową partnerką. Wieczność to kawał czasu nawet dla Dragonseeker by powstrzymać gniew. Wiesz mniej więcej gdzie wampir skonstruował swoje legowisko?

 

Może, powiedział zapobiegliwie Rafael.

 

Dom na ranczo płonął w świetle. Opadał nisko, do frontowego podwórza, zmieniając się w parę, by łatwo mógł wejść do domu i pojawić się jakby wychodził ze swojej przydzielonej mu sypialni. Nicolas spotkał go w przedpokoju i pośpieszyli do pokoju Paula.

 

Sean Everett stanął, z ponurą twarzą, jego ramię otaczało Joclyn, podczas gdy Julio pocieszał Ginny, która najwyraźniej odmawiała wyjścia.

 

"Wybaczać mi, Paul," przywitał się Nicolas. "Spałem mocno, gdy powinienem stać na straży."

 

"Myśleliśmy, że jesteś bezpieczny" powiedział Rafael. Zamknął na moment swoje oczy, wiedząc, że nie miał wyboru. Colby kochała tego chłopca. Przez wzgląd na nią, przez wzgląd na chłopca, musiał zostać odesłany tam gdzie wampir nie mógł go dotknąć, nie powinni ustawać w ich wysiłkach zniszczenia nieumarłego. Colby nigdy by mu nie wybaczyła. Strach zaczął osiadać w dole jego żołądka.

 

Paul podniósł swoją głowę. Jego twarz była bardzo blada, cienie znaczyły jego oczy, gdy spojrzał na dwóch Karpatian. "Oparłem się mu, przez długi czas."

 

"Wiem. Jestem z ciebie dumny." Rafael sięgnął i rozmyślnie, otoczył dokoła nierówne rozdarcie w nadgarstku, jego dłoń przykryła otwartą ranę. "Mam pewne umiejętność w leczeniu. Pozwól mi."

 

Juan trzymał swoją rękę na ramieniu Paula na znak solidarności. "Walczył zaciekle, Don Rafael, Don Nicolas, i tym razem mogliśmy go powstrzymać. Ale co z następnym razem?" Spojrzał na nich. "Będzie następny raz."

 

Nicolas kiwnął głową. "Musimy postawić odległość między Paulem a naszym wrogiem." Popatrzał prosto na Rafaela, odczytując strach tego co to zrobi Colby. Kiwnięcie głowy Rafaela było niemal niezauważalne.

 

"Czy ktoś chciałby powiedzieć mi co się dzieje?" powiedział Sean. "Juan i Julio zabronili mi zadzwonić po lekarza. Właściwie, Paul powinien pojechać do szpitala, gdzie może otrzymywać konsultację psychiatryczną, jak również opiekę lekarską. "

 

Nicolas potrząsnął swoją głową. "Nasz stary wróg znalazł nas i próbuje użyć Paula do zemsty. Paul został zahipnotyzowany by wykonywać jego polecenia. "Uśmiechnął się do nastolatka. "Paul jest znacznie silniejszy niż którykolwiek z nas sądził. Jestem z ciebie dumny. "

 

 

"Powinniśmy zadzwonić do Bena" nalegał Sean.

 

Nicolas obrócił swoją głowę patrzeć prosto w oczy Seana. "Lepiej, jeśli załatwiamy to sami. To był tylko wypadek. Chłopiec był nieostrożny bawiąc się swoim nożem i nie chcemy by był pożywką dla plotek w małej miejscowości. "

 

Sean kiwnął głową. "Zgadzam się, że lepiej nie rozpowiadać niczego."

 

"Gdybyśmy mieli zabrać Colby, Paula, i Ginny do Brazylii, Sean, ty i twoi ludzie moglibyście zająć się jej ranczem? Bylibyśmy skłonni do zapłacenia ci za opiekę nad właściwością Paula i Ginny do czasu gdy osiągną pełnoletniość. Gdyby żaden z nich nie chciało go i będą chcieli pozostać z nami w Brazylii, sprzedalibyśmy ci ranczo, gdybyś życzył sobie je odkupić" zaoferował Rafael.

 

"Colby się wkurzy," szepnął Paul.

 

"Colby zabroniła ci użycia tego słowa" powiedziała Ginny, wystawiając swoją głowę zza Julio. Jej oczy były bardzo duże, gdy patrzała na swojego brata. "Co robi ci Rafael?"

 

Ręka Rafaela pozostała zawinięta wokół nadgarstka Paula. Groźne rozcięcie wydawało się przygasnąć pod przykrywającą dłonią Rafaela.

 

"Czy to boli?" nie ustawała Ginny.

 

"Już nie. Rafaela sprawił że czuć się lepiej."

 

"Co powiesz, Sean? Czy ty i twoja załoga możecie zajmować się dodatkową powierzchnią i ciężarem prac? " zapytał Rafael. Wiedział co Colby pomyślałaby i wiedział co ryzykował przez odesłanie dzieci, ale nie było innego wyjścia. Chciał wywrócić coś do góry nogami, chciał zniszczyć wszystko wokół niego. Chciał zabronić swojemu bratu wysłania Paula i Ginny, ale wiedział, że ona kocha tę dwójkę dzieci. Dzięki niej, nauczył się je kochać i bardziej niż jego własne szczęście, musiał stawiać Colby na pierwszym miejscu. A to oznaczało wysyłanie Paula daleko, by go chronić. Teraz, dziś w nocy. Jak najszybciej.

 

"Rozmawiamy o dużych pieniądzach, Sean. Będziesz musieć płacić swoich ludzi" Nicolas dodał jako dalszą pokusę, rzucanie ostrożnie okiem na swojego brata, odczytując jego udręczone myśli i czując, jak w pokoju wzrosło napięcie.

 

"A co z Colby?" zapytał Sean. "Ostatnim razem słyszałem, że była zdecydowana sama prowadzić ranczo."

 

"Rafael i Colby zdecydowali się na …?" Nicolas rzucił okiem na Juana. "Casam-se," dopowiedział Juan. "Oni biorą ślub." "Naturalnie Colby i dzieci natychmiast wrócą do Brazylii. Juan i Julio zorganizują statek do przewiezienia ich rzeczy i zajmą się sprawami koni."

 

"I Kingiem," powiedziała Ginny. "Nie pojadę bez Kinga." Szarpnęła zza swojego wuja. "I nie pojadę bez Colby." Zabrzmiała uparcie, jak niewielka replika jswojej siostry.

 

Rafael uniósł brew. "Nigdy nie porzuciłbym Colby, młodsza siostro. Nie bój się o to. "

 

"Jesteś pewny że Colby się zgodzi?" zapytał jeszcze raz Sean, wstrząsnąć tym że faktycznie mogła odejść z rancza na którym spędziła swoje całe życie.

 

Nicolas obrócił swoją głowę i kolejny raz złapał spojrzenie mężczyzny. "Colby chce odejść z nami, bardziej niż czegokolwiek innego. Ona jest z Rafaelem i chce stworzyć z nim swój dom. Naturalnie zabierze dzieci z sobą. "

 

"Naturalnie," zgodził się Sean. "Jeśli naprawdę składasz mi ofertę Nicolas, wiesz, że zawsze chcę prowadzić interesy z twoją rodziną. Mogłem wykorzystać dodatkową powierzchnię i na pewno mam dość ludzi by zarządzać obiema powierzchniami."

 

"Colby nigdy się nie zgodzi" szepnął Rafaelowi Paul. "Wiesz że nie. Ona będzie wściekła. "

 

"Pozwól mi się tym zająć, Paul. Teraz najważniejszą rzeczą jest wyciągnięcie cię z pod wpływu wampira, tak by nie mógł cię krzywdzić gdy będziemy go poszukiwać. Poproszą  Juana by pomógł ci się pakować i ty i Ginny wyjedziecie dziś rano. Mamy prywatny odrzutowiec i polecicie nim do naszego domu, daleko od tego miejsca. Zabiorę Colby jak najszybciej." Rzucił okiem na Ginny." I oczywiście, pies też musi polecieć."

 

"Ale czy nie potrzebujemy paszportów? Nie mam paszportów. Nigdy nigdzie nie podróżowałem." Wbrew sobie, Paul był poekscytowany perspektywą znalezienia się w prywatnym odrzutowcu, zwidzenia innego kraju, budzeniem się rano i nie być zmuszonym pracować od wschodu do zachodu słońca. Poczuł się trochę winny, ale był chętny spróbowania tego choć raz w swoim życiu.

 

"Nie idę bez Colby i ty także, Paul," oświadczyła Ginny, piorunując wzrokiem mężczyzn w pokoju.

 

Rafael wyciągnął rękę do dziewczynki. "Jesteś całkiem jak twoja siostra, Ginny. Ona przyjdzie. Ona jest ze mną i musieć towarzyszyć mi do naszego domu. Jest tam zadaszona  arena dla koni i basen kąpielowy."

 

"Lubię swój ogród."

 

"Mamy cudowny ogród i będziesz mogła przebywać ze swoimi wujami i twoją całą rodziną. Oni wszyscy są pełni niepokoju by spotkać całą waszą trójkę. Twój pies zostanie przywitany i możesz mieć tyle koni ile zechcesz."

 

Paul nagle szarpnął swoją rękę, próbując uwolnić się od uchwytu Rafaela. Nie wydawał się zauważyć kiedy Rafael rozluźnić swój uścisk i skupił  całkowicie swoją uwagę na chłopcu. Paul pozostał bardzo spokojny, jego oczy stały się zaszklone. Jego ciało zaczęło drżeć, a rysy  jego twarzy pozostał oddalone, jakby był daleko od nich.

 

Nicolas przysunął się do łóżka. Rafael trzymał połączenie fizyczne z Paulem. Rany które zadał samemu sobie były całkowicie wyleczone, obydwaj Karpatianie weszli w umysł chłopca, czując jego uczuci i odczytując jego myśli.

 

"Co się dzieje, Don Rafael?" zapytał Julio.

 

"Wyprowadź stąd dziecko. Sean, i połóż ją spać." Polecił Nicolas, jego głos potężną bronią.

 

Sean Everett posłusznie, zabrał swoją żonę i Ginny z sobą. Bracia Chevez otoczyli bliżej ich bratanka. "Czy wampir zabiera go znowu?"

 

Rafael podniósł swoją rękę w ciszy, jego rysy stały się ponure. "Wampir jest w ruchu. Właściwie  powinien być w ziemi. On jest bardzo ranny, a świt jest dla nami. Zakrył słońce gęstymi chmurami, ale nie powinien móc podróżować, gdy wzeszło słońce. Naprawdę stał się  dużo bardziej potężny niż większa część z jego rodzaju. Paul go tropi."

 

"Dobry chłopiec," zamruczał Juan.

 

"On rusza się pod ziemią, nie powyżej" powiedział Nicolas.

 

"Dlaczego jest w ruchu?" Rafael dumał głośno. Naprężenie zaczynało tworzyć się w jego klatce piersiowej. Rzucił okiem na Nicolas, by zobaczyć czy dzielił nagły strach. Nicolas spotkał jego spojrzenie mroczne z powagi. "Colby." Rafael stanął nagle, jego rysy stały się dzikie. "On poszukuje Colby." Serce Rafaela zaczęło uderzać. Strach zacisnął jego gardło. Przerażenie prowadziło walkę z jego wściekłością.

 

"On wie gdzie ona leży" powiedział Paul. Patrzał prosto przed siebie, jego oczy były nieskupione, ale słowa wypowiedział wyraźnie. "On pokonuje swoją drogę do niej i chce bym wiedział, że zabije mnie po tym jak zabija ją. Później zabije Ginny."

 

"On nie będzie mieć szansy" zapewnił go Nicolas. "Zabezpieczenia będą trzymać?"

 

"On jest wiekowy. My wymyśliliśmy zabezpieczenia." Ręce Rafaela zadrżały. Swędziły go by wyrwać serce wampira. Ziemia pofałdowała się złowrogo. Na zewnątrz budynku, błyskawica zapaliła niebo a grzmot zatrząsł domem.

 

"On być może, nie porusza się szybko i światło go zwalnia."

 

"Nic nie powstrzyma Kirja." Rafael już rozpuszczał się w parę, płynąc z pokoju w kierunku wczesnego nieba o poranku. Gdy już coś zadecyduje.

 

Na zewnątrz niebo sczerniało, pasując do jego wzburzonej wściekłości. Colby! Obudź się! Wydał poleceniu ze straszliwą siłą, z siłą potężnych starożytnych.

 

Poczuł jej natychmiastową odpowiedź. Strach uderzył w nią, w niego przez nią. Strach, że została pogrzebana żywcem. Chwycił ją z bezwzględną siłą, uspokajając jej umysł. Kirja cię poszukuje. Jak on to rob w świetle słonecznym, nie wiem, ale jest po godzinie, w której powinien czuć się ciężki jak ołów. Nie jesteś już człowiekiem. Musisz odrzucić cały ludzki strach i musisz wiedzieć, że możesz to zrobić. Jesteś Karpatianką.

 

Jej reakcją było trzymanie oczu mocno zamkniętych, ale kłąb gniewu dryfowały w niej. Gdzie jest mój brat i do cholery wydostań mnie z ziemi.

 

Rafael poczuł znajome zaciśniecie swoich wnętrznościach, muskanie ognia przez jego żyły. Colby łatwo wpada w złość i to zawsze go fascynowało, zawsze go podniecało. I wiedział, że będzie tego potrzebowała - tego żelaznego charakteru i determinacji, gniew, który popchnie ja, gdy inni by się poddali. Paul jest bezpieczny i Nicolas ochroni dzieci.

 

Czuję teraz wampira. On przekopuje się przez glebę, jak kret. Ziemia krzyczy. Wyciągnij mnie stąd.

 

Tak wczesne poranne światło to było zbyt wiele dla Kirja, ale dlaczego nie był ociężały jak ołów jak powinien być? Rafael pruł przez niebo, z największą prędkością w swojej głowie. twoje ciało jeszcze nie jest gotowe by wyjść z ziemi. Potrzebujesz leczniczej gleby, querida. Czy wciąż możesz czuć, jak ogień szaleje w twoich organach?

 

To zbyt niebezpieczne.

 

On jest blisko. Czuje złość, agresję, broń nienawiści i zemsty tak złą, że Colby zadrżała ze strachu. Rafael, pośpiesz się. Było w niej uczucie pilnej potrzeby. Poczuła, jak coś przesuwało się wokół niej. Masa pluskiew, uciekających przed wrogością wampira, próbując mu uciec. Owady, są wszędzie.

 

Rafael mógł słyszeć histerię w jej głosie. To jest tak podobne do ciebie, poskramiasz narowistego konia występującego na rodeo, ale boisz się kilku pluskiew. Próbował być kojący i uspokajający, gdy chciał wydrzeć serce jego wrogowi, za wystawienie jej na takie  przerażenie. Zmusił swój umysł od odsunięcia się z dala od jej strachu i starał się wyczuć jak faktycznie blisko niej znajduje się Kirja. Przemieszczanie się owadów oznaczało, że zbliża się do miejsca jej spoczynku. Zabezpieczenia zwolnią go, ale Rafael wątpił czy mógł dojść do niej zanim Kirja mieć rozplątać klęcia ją chroniące.

 

Niech cię cholera za to. W jej głosie był szloch, który szarpał jego serce. Czuję się jakbym była w trumnie. Jeśli nie wydostaniesz mnie stąd, zwariuję.

 

Rafael zaczął rzucić bariery na drodze Kirja. Solidną ścianę skały granitowej, niemożliwą do przebicia się. Będzie zmuszony do objechania jej i musiał stać się słabszy. Cokolwiek znalazł co pozwoliło mu kontynuowanie poruszania się po nastaniu świtu, mogło nie trwać długo. Karpaccy ludzie słyszeliby o takim wyczynie i zabraliby się do przeciwdziałania temu.

 

Proszę, Rafael. Proszę wydostań mnie stąd. Przepraszam, jeśli coś zrobiłam, przepraszam.

 

Płakała teraz, rzucając się z pazurami na glebę. Mógł poczuć jej walące serce, przyspieszające do czasu, gdy obawiał się, że wybuchnie. Jej apele tylko przysłużyły do doprowadzenia go do szału. Chciał płakać z nią.

 

Colby! Przestań. Przestań płakać. Możesz to zrobić. Musisz to zrobić. Nie mogę wyciągnąć cię z ziemi. Potrzebuję cię świadomej, tak bym mógł wykorzystywać cię do walki z nim jeśli zajdzie taka potrzeba. Masz moc. Zrobisz to. Przestań płakać i weź się w garść. Jego głos był bezlitosnym poleceniem. Udzielił ostrzeżenia, rozmyślnie surowym tonem, a nie uspokajając ją. Przeciwstawiała się dokładnie w sposób, którego oczekiwał z jej strony. Poczuł falę gniewu na siebie.

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin