nie mów do mnie sally.txt

(10 KB) Pobierz
Opowiadanie napisane jako challenge. Komedia o za�o�eniu Hogwartu. Zako�czona.
.
.
.
Tekst pojedynkowy, Toroj
�Nie m�w do mnie Sally!�
Salazar d�sa� si�. Nie by�o to w sumie nic nowego. Salazar d�sa� si� z cz�stotliwo�ci� trzech i p� d�sa na tydzie�. Z racji przebywania pod jednym dachem z dwiema damami, Godryk przywyk� do d�sania (w cyklu dwudziestoo�miodniowym), ale d�sy Sally�ego jako� trudniej by�o mu znie��.
Z tym, �e te dzisiejsze by�y, na Merlina... mimo wszystko jako� uzasadnione. Dlatego te� Godryk Gryffindor, nie zwa�aj�c na to, i� bruka sw� dum�, tkwi� pod drzwiami apartamentu Salazara Slytherina. Obok niego tkwi�a w milczeniu Rowena Ravenclaw, na razie nie brukaj�c sobie niczego. Helga �Shatzchen� Hufflepuff le�a�a w ��ku, gdy� jeszcze nie zd��y�a doj�� do siebie.
- Saaal...
Cisza.
- Sally...
- Nie m�w do mnie Sally! � zawy� Slytherin zza drzwi.
Godryk poruszy� brwiami. Prowokacja by�a o tyle udana, �e Sally przynajmniej si� odezwa�. Gryffindor pstrykn�� palcami i obok pojawi� si� skrzat domowy z g�o�nym PUK, dzier��cy talerz z kilkoma kurzymi udkami, duszonymi w kaparach. Jak to zwykle skrzaty, ten r�wnie� nie mia� na sobie kompletnie nic. Rowena poblad�a i zakry�a twarz szerokim, niebieskim r�kawem.
- Godryku, tyle razy ci� prosi�am!
- Ale� moja droga, je�li je poubieram, p�jd� sobie w pi...
- GODRYK!
- ...sobie p�jd�. A wiesz jak trudno o wykwalifikowan� s�u�b� domow�. Zanie� to panu Salazarowi � poleci� Godryk skrzatowi. Ten znikn�� z kolejnym �puk�, a Ravenclaw mog�a zdj�� r�kaw z g�owy.
- Wymy�l co�, przecie� nie mog� chodzi� g o � e! � wyszepta�a rozpaczliwie.
Dwie sekundy p�niej drzwi otworzy�y si� gwa�townie, z pokoju Sally�ego wylecia� talerz i z rozmachem r�bn�� w przeciwleg�� �cian�, bryzgaj�c sosem.
- Jestem nieprzekupny! � wrzasn�� Sal Slytherin.
Drzwi zamkn�y si�.
- A w ka�dym razie nie za tak nisk� cen�! Godryku Gryffindor, jak mo�esz mnie tak obra�a�, do cholery? � zapieni� si� ju� zza warstwy d�bowych dech i zn�w zapad�a cisza.
Cisza przed�u�a�a si�. Wreszcie Godryk westchn��:
- Chcia�bym, �eby on mia� sk�onno�ci do m�czyzn...
Rowena wytrzeszczy�a oczy z przera�eniem, bledn�c tak, �e przy swej niebieskiej sukni zrobi�a si� wr�cz sina.
- God... � j�kn�a s�abo.
- B�g tu nie ma nic do rzeczy � odpar� jej towarzysz gorzko. � Wyobra� sobie, �e on si� �eni i przekazuje sw� wspania��, arystokratyczn� krew dalej. I mamy tu pe�no p�taj�cych si� pod nogami ma�ych Slytherin�w, kubek w kubek podobnych do Sala. Przera�aj�ca perspektywa. O nie, nie chc� mie� do czynienia z �adnymi Dziedzicami Slytherina i ich fochami.
Wzi�� Ravenclaw pod �okie�.
- Chod�, Ro. P�jdziemy �agodzi� sytuacj� u Schatzchen. Ona przynajmniej nie rzuca talerzami.
Helga le�a�a na wznak w swym �o�u i wpatrywa�a si� w baldachim haftowany w weso�o igraj�ce borsuczki. Od czasu do czasu poci�ga�a nosem.
To nie by�a JEJ wina!
No, mo�e troch�...
Ale to jeszcze nie znaczy, �e ten... ten blond makak m�g� nazwa� j�... zborsuczon�... wieprzowin�!
Helga zatr�bi�a rozg�o�nie w chusteczk�, a jej borsuk Ciapu� podni�s� pasiasty �ebek ze swego koszyczka i obdarzy� pani� spojrzeniem pe�nym przywi�zania.
- Tak, Ciapeczku, tylko ty mnie rozumiesz. ON nie powinien wchodzi� do mojej �azienki bez pukania... No dobrze, to jest j e g o �azienka, ale pozwoli� nam z niej korzysta�. I powinien puka�, spodziewaj�c si�, �e w �rodku mo�e przebywa� dama w dezabilu. I w maseczce kosmetycznej. A ju� na pewno nie powinien spada� mi na g�ow� ca�ym ci�arem. M�g� mnie ZABI�! I to on z a c z � �. Tak wi�c to w zasadzie jest JEGO wina!
Poniek�d mia�a racj�, gdy� Sally Slytherin rzeczywi�ciei zacz��/i. Zacz�� od tego, �e przy �niadaniu mimochodem zauwa�y�, �e s�o�ce niezbyt dobrze dzia�a na cer�, wysusza sk�r� i niezwykle szybko robi� si� od niego zmarszczki. Helga, kt�ra w ci�gu sekundy poj�a, �e to do niej pije ten o�lizg�y wielbiciel leliji moczarowej, zachowa�a kamienn� twarz (od mimiki robi� si� zmarszczki), ale postanowi�a ten dzie� po�wi�ci� na zabiegi kosmetyczne i w og�le stwierdzi�a, �e czas pomy�le� troch� o sobie i poczu� si� kobieco.
W tym celu nape�ni�a wann� zdrowotnym b�otkiem borowinowym, obstawi�a doko�a armi� kosmetyk�w (cz�ciowo po�yczonych od Ro Ravenclaw) i zacz�a sobie konserwowa� urod� na ca�ego. Dzia�ania radykalne czasem by�y niezb�dne � tak jak na przyk�ad podczas przycinania oczoro�li.
Nie mog�a przecie� przewidzie�, �e ten czy�cioch Sal zechce si� k�pa� o jedenastej rano! I �e wejdzie bez pukania do �azienki jak do swojej... dobra, by�a jego... �e nie zwr�ci uwagi na zas�oni�te okna (s�o�ce wysusza sk�r� et cetera), w p�mroku w og�le niczego nie zauwa�y i wskoczy do wanny ze �piewem na ustach, Heldze NA G�OW�!
W wyniku czego dozna�a URAZU. Wielokrotnego.
Nie do��, �e spad� na ni� ci�ar stu czterdziestu funt�w, na dodatek by� to ci�ar m�ski i nagi. Mog�a tego nie prze�y�. Nazwanie Salazara ��lepym patafianem� by�o usprawiedliwione. A w ka�dym razie bardziej ni� nazwanie jej �podst�pn� krow��. A epitet �mandryl bagienny� to i tak �agodnie powiedziane jako odpowied� na �niewy�yta borsuczyca�. Ostatecznie pojedynek wygra�a Helga, rzucaj�c Salazarowi w twarz: Mikrozwis! � na co ju� ca�kiem wyszed� z siebie i wybieg� cwa�em z �azienki, powiewaj�c po�ami ub�oconego szlafroka i wrzeszcz�c, �e ma ju� tego absolutnie do��! Zdenerwowana Helga co prawda pr�bowa�a u�y� s�owa iNecrosis/i, ale jej si� j�zyk nieszcz�liwie zapl�ta�. Koniec ko�c�w rezultat by� taki, �e Sally zabarykadowa� si� w swojej kwaterze w suterenie i w ramach protestu odm�wi� przyjmowania posi�k�w.
Jednym s�owem: TRAGEDIA.
- To wszystko dlatego, �e budowa posuwa si� zbyt powoli i dos�ownie siedzimy sobie na g�owie � stwierdzi� pos�pnie Godryk, dziobi�c widelcem egzotyczn� sa�atk� z ziemniak�w. Rowena pr�bowa�a wszystkim poprawi� humory za pomoc� potrawy z Indyj Zachodnich, ale to jako� nie pomaga�o. � Jest za ciasno nam czworgu, a co dopiero my�le� o za�o�eniu szko�y! Uczniowie musz� gdzie� spa�, je��...
- My� si�... � wtr�ci� zjadliwie Salazar, kt�ry postanowi� wszystkim przebaczy� i wyszed� z sypialni.
- Ot� to � powiedzia�a szybko Rowena. � Jest za ciasno, musimy do ko�ca lata postawi� drug� wie��, inaczej si� tu wszyscy pozabijamy.
- Zw�aszcza, �e niekt�rzy hoduj� tu r�wnie� zwierz�ta � doda� Salazar, dziel�c niech�tne spojrzenie mi�dzy ukochanego Ciapusia Helgi a Godrykowego gryfa, kt�ry w�a�nie wsadza� �eb przez okno, z nadziej� na jaki� smaczny k�sek. � Niebezpieczne zwierz�ta � doda�.
- Sally, m�g�by� ju� od�a�owa� t� �ab�! � zawo�a�a Rowena ze skruch�. � Nie mog�am przewidzie�, �e ci ucieknie i m�j Puchatek j� zje. Jest przecie� tyle innych �ab...
- Persefona by�a jedyna na �wiecie � odpar� Slytherin sztywno. � I nie nazywaj mnie Sally.
Ukradkiem pomaca� si� po kieszeni.
- Dwie Wie�e... to nawet �adna nazwa dla szko�y, prawda? � ci�gn��.
- Mnie si� jako� �le kojarzy � mrukn�� Godryk i prze�kn�� ziemniaczka. � �rodk�w nam starczy, magii te�, dlaczego nie i�� na opcj� maksymaln� i nie wybudowa� czterech? Ka�dy mia�by swoj�. Troch� dobud�wek i b�dzie mo�na tu urz�dzi� nawet uniwersytet, jak ten w Padwie.
- �wietny pomys�. Ka�dy mia�by swoj� �azienk� i Helga babra�aby b�otem w�asn� wann�.
- My�la�em, �e jeste� przyzwyczajony do b�ota w tym swoim Devonshire, Sal.
- Moczary nie oznaczaj� tylko b � o t a , drogi Godryku. Moczary to woda. Zmienna, pi�kna, czysta woda, wspania�a, bujna ro�linno��, ptactwo wodne, zwierzyna... Wi�cej tam �ycia ni� na tych nieszcz�snych wrzosowiskach. Chwilami jest mi ci� autentycznie �al, Godryku, �e mieszkasz na tym pustkowiu.
- Ty te� tu teraz mieszkasz, Sal. Poza tym, na tym pustkowiu �wietnie si� maj� kr�liki, lisy, soko�y, nie m�wi�c ju� o pszczo�ach... Helgo?
Helga, od jakiego� czasu niespokojnie rozgl�daj�ca si� po posadzce w okolicach swoich n�g, raptem wrzasn�a przera�liwie i wskoczy�a na krzes�o.
- Helgo! Schatzchen! � krzykn�a zszokowana takim zachowaniem Rowena.
- Marylin! � wrzasn�� Salazar.
- Helga! � poprawi� go Godryk.
- Marylin! � zawy� jego kolega, rzucaj�c si� dla odmiany na kolana.
Helga Hufflepuff tymczasem przeskoczy�a na st�, podkasuj�c sp�dnic� oraz halki, i prezentuj�c po�czochy w czarno-��te pr��ki. Jej piski osi�gn�y cz�stotliwo�� zbli�on� do g�osu nietoperza. Panowie jednak nie zwracali �adnej uwagi na nieprzystojne widoki.
- Sally!
- Marylin!
- Sal!
- Marylin, kochana, wracaj!
W ko�cu spod sto�u wynurzy� si� rozczochrany Sal, piastuj�cy w d�oniach co� wij�cego si�, cienkiego jak sznur�wka. Histeria Helgi wzros�a, a kobieta wykona�a na stole co� w rodzaju przyspieszonego szkockiego ta�ca. Na posadzk� polecia�y porcelanowym deszczem talerze i p�miski. Ciapu� by� w straszliwej rozterce, czy i�� swojej pani na pomoc, czy mo�e korzysta� z okazji i wyliza� skorupy.
- W�����...! � wyrz�zi�a Helga, �api�c si� za gors i staj�c na palcach. � W��! �mija! Paskudztwo! Zabijcie to! Ratunku!
- O nie! � zaprotestowa� Salazar, tul�c w�yka czule do �ona. � Po pierwsze, to nie �mija tylko bazyliszek. Po drugie, to dziewczynka i ma na imi� Marylin Desdemona. Po trzecie, spr�buj tylko zrobi� jej krzywd�, a poznasz smak mej zemsty, ty z�a kobieto!
- Dziewczynka... Marylin... � powt�rzy� Godryk z os�upieniem, gapi�c si� na ruchliw� sznur�wk�.
- Mnie te� wolno mie� ZWIERZ�TKO � oznajmi� Salazar z godno�ci� i wymaszerowa� z jadalni, dumnie zadzieraj�c g�ow�.
Wbrew obawom Godryka i Roweny, incydent z bazyliszkiem (czy te� raczej bazyliszyc�), nie zaowocowa� eskalacj� dzia�a� wojennych. Schatzchen i Sally omijali si� starannie. Helga zajmowa�a si� swoimi ukochanymi pszczo�ami i projektowa�a ochronk� dla maluch�w w pobliskiej wsi, natomiast Sal pracowa� chyba nad jakim� tajnym projektem, gdy� wok� wie�y przybywa�o kup �wie�ej ziemi. Na pytanie Godryka, drogi Sally odpar�, �e nikogo nie powinno obchodzi�, co on robi w czasie wolnym w swoim w�asnym domu.
- Tak w�a�nie, prawda Marylin? � zagai� Salazar, winduj�c za pomoc� iLeviosa/i z tunelu tysi�czny ju� chyba k...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin