zachowania dziedziczne.txt

(35 KB) Pobierz
Pewnego s�onecznego letniego dnia, w bogato urz�dzonej willi, przy ogromnym d�bowym stole, kolacj� jad�o dw�ch arystokrat�w. Starszy z m�czyzn mia� prawie bia�e w�osy, si�gaj�ce po�owy plec�w. Ubrany by� w eleganck� czarn� szat�. Z jego oblicza bi�a powaga i majestat, a w spojrzeniu czai�o si� co� z�owrogiego, co� co nie pozwala�o sprzeciwia� si� jego woli i sprawia�o, �e najznamienitsze osobisto�ci czu�y si� nieistotne i siedzia�y jak myszy pod miot��, gdy kot harcuje nieopodal. I tak te� czu� si� drugi z m�czyzn. By� znacznie ni�szy. Mia� b��kitne oczy, kt�re przywodzi�y na my�l bezchmurne zimowe niebo. By�o co� w jego wygl�dzie, co powodowa�o niesamowite podobie�stwo do starszego m�czyzny, a mianowicie w�osy. Mia�y ten sam odcie� blondu, zbli�ony do bia�ego koloru. By�y jednak znacznie kr�tsze i g�adko zaczesane do ty�u.
Jedli w milczeniu. Pomieszczenie wype�nia�a cisza, przerywana jedynie odg�osami srebrnych sztu�c�w uderzaj�cych o porcelanowe naczynia. Kiedy sko�czyli, starszy z m�czyzn odezwa� si�:
- Przyjd� wieczorem do mojego gabinetu, Draco.
- Tak, ojcze. - odpowiedzia� z obaw� i jednocze�nie ciekawo�ci�.
Id�c do swojego pokoju, zastanawia� si�, o co mog�o chodzi�. Od powrotu z Hogwartu min�� zaledwie tydzie� i nie przypomina� sobie, aby zrobi� co�, co w mniemaniu ojca, zas�u�y�oby na kar�. Przynajmniej mia� tak� nadziej�. A� za dobrze pami�ta� dzie�, w kt�rym ojciec postanowi� ukara� go za noszenie mugolskich ciuch�w. O ironio, z�oi� mu sk�r� najzwyklejszym mugolskim, sk�rzanym paskiem. By� niezwykle cienki i bole�nie wrzyna� si� w nag� sk�r�. Po tym napadzie w�ciek�o�ci, a raczej �lekcji jak by� prawdziwym Malfoy'em�, mia� �lady na ca�ym ciele. I jakby tej nauczki by�o ma�o, dosta� szlaban na tydzie�. I �eby przypadkiem nie pr�bowa� uciec z w�asnego pokoju, kt�ry na ten czas sta� si� jego wi�zieniem, zabrano mu r�d�k�. Ale je�li nie o to chodzi�o, to czego m�g� si� spodziewa�? Ojciec na pewno nie wzywa� go po to, aby okaza� swoje zadowolenie wzgl�dem jego wynik�w w nauce. Nie chodzi�o o to, �e by�y one ma�o satysfakcjonuj�ce czy kiepskie. Wr�cz przeciwnie. Ju� Draco si� o to postara�. Zakuwa� du�o, nawet po nocach, przesiadywa� w bibliotece wi�cej ni� na prawdziwego Malfoy'a przysta�o. Ale op�aca�o si�. Prawie wszystkie SUMy zaliczy� na �powy�ej oczekiwa�, a eliksiry nawet na �wybitny�. Tak, ojciec musia� by� z tego zadowolony. Ale wiedzia� te�, �e nie otrzyma wi�kszej pochwa�y z jego ust ni� zwyk�e �dobrze Ci posz�o, Draco�, o nagrodzie ju� nie wspominaj�c.
Wchodz�c do swojego pokoju, wci�� zastanawia� si� co za rewelacje czekaj� go jeszcze tego dnia. I jako� nie znajdowa� �adnej, cho� prawdopodobnej odpowiedzi. Podszed� do stolika, na kt�rym sta�a klatka z sow�. Ta zahuka�a, widz�c swojego w�a�ciciela. Ch�opak otworzy� drzwiczki i bior�c ptaka na r�k�, zbli�y� si� do okna. Otworzy� je szeroko i zwr�ci� si� do sowy.
- Smacznego.
Ta przygl�da�a mu si� przez chwil�, po czym odlecia�a na nocne �owy w stron� zachodz�cego s�o�ca. Blondyn patrzy� za oddalaj�cym si� ptakiem, a� jako ledwie widoczny punkt znikn�� zupe�nie na horyzoncie. Jednak nie ruszy� si� nawet na krok. Delektowa� si� powiewami ch�odnego wiatru, przynosz�cego ulg� po niezwykle upalnym dniu. Kiedy zmrok zapad� zupe�nie, zamkn�� okno i z lekkim niepokojem wyszed� na korytarz, kieruj�c swoje kroki do gabinetu ojca.
Zapuka� i po us�yszeniu �wej��!�, otworzy� drzwi. Zasta� ojca siedz�cego za masywnym biurkiem. Ch�opak nie�mia�o podszed� bli�ej, jednak nie odwa�y� si� usi���, bez wyra�nego pozwolenia. Starszy Malfoy ponownie przebieg� wzrokiem zapisany pergamin i od�o�y� go na blat. Dopiero potem spojrza� na syna i nieznacznym gestem wskaza� mu fotel na przeciwko siebie. Przygl�da� mu si� uwa�nie, rejestruj�c zmiany jakie zasz�y w jego wygl�dzie przez ostatni rok. Ur�s�, a rysy jego twarzy wyostrzy�y si�. Ca�a jego sylwetka zm�nia�a, ju� nie przypomina� dziecka, lecz m�odego m�czyzn�. W dodatku, musia� to przyzna�, cholernie przystojnego. �Tak, to idealny moment.� - pomy�la�, gratuluj�c sobie w duchu podj�tej decyzji.
Z kolei kr�tkow�osy im d�u�ej siedzia� w milczeniu, tym bardziej si� denerwowa�. Ojciec lustrowa� go bardzo uwa�nie. Pod tym intensywnym spojrzeniem, zacz�� si� poci�. Przez chwil� z�apa� kontakt wzrokowy z ojcem. Nie wytrzyma� d�ugo tego spojrzenia, gdy� wystraszy� si� tego co w nim zobaczy�. Zimna kalkulacja, zadowolenie i nieznany mu dot�d b�ysk. Nie wiedzia� jeszcze, co on oznacza i tym bardziej by� dla niego niepokoj�cy. W ko�cu tortura, spowodowana przed�u�aj�cym si� oczekiwaniem, zosta�a przerwana.
- Pewnie zastanawiasz si�, po co ci� wezwa�em. - odezwa� si� pan domu. - Ot� mam ci do przekazania pewn� wiadomo��. Jednak najpierw musimy wyja�ni� sobie kilka podstawowych spraw. - odchyli� si� do ty�u, opieraj�c si� na wysokim krze�le. Spl�t� palce w charakterystycznym dla siebie w�adczym ge�cie. - Jak dobrze wiesz, pochodzimy z jednego ze starszych rod�w czarodziejskich czystej krwi. Nasi przodkowie byli znani w�r�d spo�eczno�ci czarodziejskiej w ca�ym kraju, a tak�e poza nim. Nazwisko Malfoy zobowi�zuje. Musimy dba� o honor i dobry wizerunek. Malfoy'owie nie daj� sob� pomiata�. Podporz�dkowuj� si� woli innych, tylko wtedy, kiedy jest to absolutnie konieczne. Poza tymi wyj�tkowymi sytuacjami, to my jeste�my g�r�, to my rozkazujemy, ��damy, wymagamy. Nie ma dla nas rzeczy niemo�liwych. Nie okazujemy s�abo�ci, zak�opotania, za�enowania. Ukrywamy wszystkie uczucia pod mask� oboj�tno�ci i wy�szo�ci, ukazuj�c je tylko tym, kt�rzy na prawd� na to zas�u�yli. - Draco s�ysza� podobne rzeczy ju� wielokrotnie. Od najm�odszych lat ojciec wpaja� mu �warto�ci� rodzinne. Jednak wci�� nie wiedzia� do czego to zmierza. - Powinni�my w ka�dej dziedzinie �ycia, podkre�lam w ka�dej, by� niezast�pieni i nie pozwoli� nikomu dominowa� nad nami. Poniewa� szko�a nie zapewnia m�odym czarodziejom dostatecznej edukacji we wszystkich dziedzinach, postanowi�em zadba� o to, aby� uzupe�ni� barki w najbli�szym czasie.
�Czy ja dobrze zrozumia�em??� - zastanawia� si� gor�czkowo niebieskooki. �Mam si� uczy� przez wakacje? Bo stary Dumbledore pozbawi� nas mo�liwo�ci studiowania jakiego� niezwykle wa�nego, wed�ug ojca, przedmiotu?�. Im d�u�ej nad tym my�la�, tym wi�ksza wzbiera�a w nim z�o��. �Nie ma to jak zbyt ambitni rodzice.� - pomy�la�, jednak stara� si� nie pokaza� po sobie wzburzenia.
- Wydaje mi si� � kontynuowa� Lucjusz � �e jeste� w odpowiednim wieku, aby rozpocz�� lekcje w tej dziedzinie. Lekcje wychowania seksualnego. - przerwa� na chwile, aby zaobserwowa� reakcj� syna. Przypuszcza�, �e b�dzie zaskoczony, ale spodziewa� si� po nim bardziej inteligentnego wyrazu twarzy.
W tym momencie blondynowi opad�a szcz�ka. I pewnie, gdyby tylko by�o to mo�liwe, znalaz�aby si� w okolicach piwnicy. Wpatrywa� si� szeroko otwartymi oczami w zupe�nie powa�n� i opanowan� twarz starszego m�czyzny. Sam jednak nie potrafi� w �aden spos�b ukry� zdziwienia.
- A.. ale... - tylko tyle uda�o mu si� w ko�cu wyduka�.
- Nie przyjmuj� w tej sprawie sprzeciwu. Jak ju� m�wi�em, uwa�am, �e to odpowiedni moment. I zapewne za jaki� czas, b�dziesz mia� okazj� wykorzysta� zdobyt� wiedz�. W ko�cu to zupe�nie zrozumia�e w okresie dojrzewania. - zerkn�� w stron� pergaminu le��cego na biurku. - Mia�e� dzisiaj pozna� swego nauczyciela, jednak wa�ne sprawy go zatrzyma�y i spotkacie si� jutro. - Draco zd��y� si� ju� opami�ta� i przynajmniej zamkn�� usta. Lucjusz spojrza� prosto w oczy syna i doda� stanowczo � Pami�taj, �e nazwisko Malfoy zobowi�zuje i nie przynie� mi wstydu.
- Tak, ojcze. - odpowiedzia� troch� niepewnie ch�opak.
- To wszystko, mo�esz wraca� do siebie. - M�odszy tylko skin�� g�ow� i po�piesznie wyszed� na korytarz.

***

P�n� noc� le�a� w ��ku, wpatrzony nieobecnym wzrokiem w sufit. Mimo, �e by� zm�czony rewelacjami jakie zaserwowa� mu ojciec, nie m�g� przesta� o nich my�le�. W rezultacie czego, nie m�g� zasn��. W takich chwilach przeklina� swoj� sk�onno�� do bezsenno�ci.
�Czy to aby normalne?� - zastanawia� si�. �Rodzic, kt�ry namawia swoje dziecko do seksu? No dobra, mo�e nie do ko�ca o to mu chodzi�o. Ale ch�� edukowania syna w sprawach seksualnych to niespotykana rzadko��. To zakrawa o pewien stopie� niepoczytalno�ci umys�owej, a ju� na pewno jasno wskazuje na brak umiej�tno�ci wychowawczych. To nienormalne!� - Krzycza� do siebie w my�lach. �Z drugiej jednak strony, poznanie pewnych spraw w teorii, mo�e by� interesuj�ce i okaza� si� przydatne. Tak, chyba warto skorzysta� z tej okazji. Zreszt� przecie� nie mam wyj�cia. To nie by�a propozycja do rozpatrzenia. To by� wyra�ny rozkaz g�owy rodziny. Bez szansy sprzeciwu. Pod gro�b� surowej kary za pr�b� sprzeciwu. Do prawdy, Lucjuszu, masz tupet. I ogromn� w�adz� nad lud�mi�.
Mia� racj�. Lucjusz Malfoy mia� w�adz� o jakiej marzyli niejedni. I nie by�a to kwestia pe�nionej funkcji, zaszczyt�w jakie mu si� nale�a�y, czy te� wysoko postawionych przyjaci�. To by�a kwestia osobowo�ci. I mimo, �e Draco nieraz go nienawidzi�, zawsze go podziwia�.
Na tego typu podobnych rozmy�laniach min�a mu niemal ca�a noc. Zapad� w p�ytki sen, kiedy niebo powoli si� rozja�nia�o. Ale ani razu nie zada� sobie pytania KTO b�dzie jego nauczycielem.

***

�niadanie zjad� sam. Jak si� okaza�o, ojciec mia� niecierpi�c� zw�oki spraw� do za�atwienia z samego rana. Ale te nagl�ce sprawy, zazwyczaj oznacza�y ca�odniow� nieobecno��. Jakie wi�c by�o jego zdziwienie, gdy wczesnym popo�udniem pojawi� si� w jego pokoju Zgredek.
- Pan �yczy sobie, aby panicz zszed� do salonu. - oznajmi� piskliwym g�osem i znikn�� od razu.
Ch�opak by� pewny, �e ojciec przyprowadzi� ze sob� jego korepetytora. Obudzi�o si� w nim nieznane uczucie nerwowego oczekiwania. Czym pr�dzej zszed� na d� i wkroczy� do salonu pewnym krokiem (przynajmniej mia� nadziej�, �e na taki wygl�da�). Rozczarowa� si�, jak ma�e dziecko, kt�re nie dosta�o upragnionej zabawki, gdy przed kominkiem zasta� dwie, dobrze sobie znane postacie.
- Ojcze � skin�� g�ow� w ge�cie...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin