BONUS.doc

(63 KB) Pobierz

Oto bonus.
Ostrzegam, osoby niepełnoletnie proszę nie czytać, chyba że się ma pisemne pozwolenie rodzica Twisted EvilTwisted EvilTwisted Evil

NIE BETOWANE ExclamationExclamationExclamation

Sorki za błędy...



BONUS

O romantycznej kolacji przy świecach nie mogło być mowy.
Ledwo zmuszaliśmy się do przełknięcia normalnego ludzkiego jedzenia w szkolnej stołówce podczas lunchu. Najgorsze świństwo jakie mogło istnieć, i które (w obrzydliwy sposób) trzeba było później zwracać.
Gdyby to było możliwe, pewnie na samą myśl poczułabym ciarki na całej skórze.
Dlatego naszą rocznicę spędzaliśmy inaczej niż inne małżeństwa. Może z paroma wyjątkami...
Dzisiejszego wieczoru, trzynastego sierpnia, obchodziliśmy naszą pierwszą setną rocznicę. I z tej okazji postanowiliśmy nieco odświeżyć nasz związek...

Nasza kochana Alice miała rację, co niezwykle często się zdarza. Jednak ja z tego powodu musiałam przyznać się do błędu i pochylić głowę w kierunku mojej siostry.
Od kilkunastu lat z prawdziwym rozmarzeniem i błogością na twarzy wspominałam owe popołudnie, gdy stałam się panią Cullen. Gdy uczyniłam mojego ukochanego jednym z najszczęśliwszych osób na tym globie. Gdy jako zdenerwowana ludzka istota kroczyłam wytrwale w białej sukni, by przed kapłanem odmówić przysięgę małżeńską. Owy strach, trema, brak wiary we własne siły i przede wszystkim szkodliwy ubytek na tle równowagi, był teraz dla mnie czymś śmiesznym, niemal absurdalnie abstrakcyjnym.
Mieliśmy z Edwardem osiem ślubów na swoim koncie, i tych z rodzajów romantycznie skromnych i tych olśniewająco hucznych, jednak wspólnie uważaliśmy, że uroczystość jaka miała miejsce w domu Cullenów w Forks, z udziałem moich ukochanych rodziców i przyjaciół, była wydarzeniem, które przyćmiewało swym blaskiem wszystkie inne. Bądź co bądź, było to jedno z ostatnich szczęśliwych ludzkich wspomnień, które nie zblakło mimo upływu wieku.
Przez ten czas mieszkaliśmy w wielu miejscach, jednak ani mijające lata, ani zmieniające się nazwy geograficzne nie miały dla mnie znaczenia. Ważne, że nadal mogłam przebywać ze swoją rodziną, choć przyznaje, iż zdarzały się nieliczne sytuacje, gdy rozstawaliśmy się na kilka miesięcy lub lat, w celu odbycia licznych podróży mające romantyczne podłoże...
Do wielu z nich głównie namawiał mnie Edward...
Jednak pomysł na jaki wpadłam kilka tygodni temu, był niewątpliwe przejawem wdzięczności dla Alice i dowodem wiecznej miłości, która ni o jotę nie uległa zmniejszeniu w stosunku do Edwarda.
Mianowicie poprosiłam moją ukochaną siostrę oraz Rosalie i Esme, by pomogły mi w zorganizowaniu ceremonii ślubnej, takiej samej jaką mieliśmy z Edwardem przed stoma laty.
Nie muszę chyba wspominać jak wniebowzięte były moim pomysłem. W szczególności Alice, która zdążyła mnie przeciągnąć na swoją stronę mroku jeśli chodzi o kwestię ubrań i wszelkiego rodzaju zakupów. Już nie kręciłam nosem widząc obcisłe suknie i drogie samochody.
Przygotowania do uroczystości odbyły się w tajemnicy przed naszymi mężczyznami, oczywiście domyślałam się, że Edward jak nic wyczytałby z myśli dziewczyn co planuję, więc zapobiegawczo wysłałam do w okolice Trondhaim. Właśnie w pobliskiej wiosce położonej niedaleko owej norweskiej miejscowości, miała się odbyć uroczystość. Wspólnie z Rosalie znalazłyśmy dom i ogród łudząco podobny do tego jaki zostawiliśmy w Forks. Alice miała nie lada problem próbując znaleźć sukienkę, jaką miałam na sobie w tym okresie, ale dla tego upartego chochlika nie było rzeczy niemożliwej do zorganizowania. W szczególności jeśli chodziło o modę.
Esme zajęła się sprawami organizacyjnymi. Nie mieliśmy zamiaru zapraszać żadnych ludzkich przyjaciół, więc jedynymi gośćmi mieli być członkowie klanu z Denali oraz Peter i Charlotte.
Muszę powiedzieć, że wszystko szło zgodnie z naszym planem, choć niecierpliwość Edwarda i jego poszanowanie mojej decyzji, było praktycznie na wyczerpaniu. Pozwoliłam mu do nas dołączyć dopiero na dzień przed uroczystością. Chciałam, by niespodzianka jaką przygotowałam wspólnie z rodziną, przypadła mu do gustu, więc musiałam się upewnić, że wszystko jest zapięte na ostatni guzik, nim zaproszę mojego ukochanego.
Oczywiście, nie spotkałam się z Edwardem osobiście, choć przyznam, że miałam ochotę wybiec mu czym prędzej na spotkanie i całować go do utraty tchu, jednak dałam się przekonać Alcie do nocy panieńskiej i kawalerskiej.
Edwardem zajęła się męska część rodzinki z Emmettem na czele, który zaznaczył, że w tym roku nie żaden nie wymiga się przed pójściem do baru ze striptizem.
Gdy zostałyśmy same w domu Alcie przyniosła kieliszki i nie oznakowaną zielonkawą butelkę zapełnioną ciemnym płynem. Moje zmysły wyczuły świeżą krew młodej sarny, jeszcze zanim drogocenny nektar został rozlany do kryształów. Rozkoszując się słodkawym bukietem gawędziłyśmy wesoło o miłosnych uniesieniach jakie miałyśmy u boku naszych mężów, czemu towarzyszyły częste salwy niekontrolowanego śmiechu. Och, z pewnością gdybym była człowiekiem, nie mogłabym znieść nawet jednej minuty takiego tematu, a tak przegadałyśmy niemal całą noc. Gdy nastał świt i lada chwila mogłyśmy się spodziewać przyjazdu gości, moje siostry i matka zaskoczyły mnie wyciągając nagle prezenty. Z wdzięcznością je przyjęłam i z ciekawością rozwiązywałam wstążkę każdej paczuszki. Od Alice dostałam zestaw koronkowej jedwabnej bielizny, co skwitowała swoim wszystkowiedzącym uśmieszkiem. Rose podarowała mi czerwoną podwiązkę, zamszowe szpilki na dziesięciocentymetrowym obcasie i tajemniczy słoiczek z ciekłą czerwoną substancją, natomiast Esme przeszła samą siebie sprawując mi czarną jedwabną suknię. Widocznie Alice uznała, że każda z tych rzeczy będzie mi niezbędna podczas podróży poślubnej.
Goście zjawili się w chwili, gdy Alice układała mi włosy, a Rose dbała o makijaż*. Esme sprawowała się świetnie w roli gospodyni zajmując gości.
Wreszcie upragniony samochód stanął na podjeździe...
Teraz całe oczekiwanie miało znaleźć moment kulminacyjny.
Alice, jako że jedyna umiała zamknąć przed Edwardem swój umysł, poszła zająć się moim przyszłym <ponownie> mężem.
W niecałą godzinę później kroczyłam z Carlisle u boku w stronę mojego lubego Edwarda...
http://www.byckobieta.pl/img_txt/4277/4.jpg
lub
http://suknie-slubne.forall.pl/wp-content/uploads/2007/06/porownanie_sukni_slubnych.jpg


Ach, Wyspa Esme...
Naprawdę jestem jest niezmiernie wdzięczna, za użyczenie nam jej po raz kolejny.
Gdy po szybkim ślubie wsiedliśmy z <przeszczęśliwym> Edwardem do naszego prywatnego samolotu. Oczywiście, Edward był naszym pilotem...
Kilka lat temu Esme kazała zbudować pas startowy na swojej wyspie, dzięki czemu mieliśmy bezpośrednie i niezależne połączenie.
Jeśli Edward nadal był w szoku z powodu przebiegu naszej setnej rocznicy, to starał się tego nadmiernie nie okazywać.
Wystarczyło, że zobaczył mnie schodzącą w białej sukni, a na jego twarzy zagościło nieopisane szczęście, niemal euforia. Zupełnie jakbym się cofnęła w czasie...
Czyjeś ręce oplotły mnie w pasie, przyciągając do umięśnionego torsu.
Edward oparł brodę na mojej głowie i razem podziwialiśmy ostatnie promienie zachodzącego słońca.
Odwróciłam się powoli do swojego męża i pogłaskałam go z delikatnie po iskrzącej się twarzy. Nadal jego widok wprawiał mnie w nieopisany zachwyt...
Edward położył swoją dużą dłoń na mojej i z wyrazem błogości na twarzy przymknął powieki. Uśmiechnęłam się delikatnie, kładąc głowę na jego piersi.
Nie słyszałam nic. Cisza.
Jednak wiedziała, że gdyby jego serce żyło, biłoby tylko dla mnie.
- Bello, nadal nie mogę uwierzyć, że wpadłaś na tak szalony i niezwykle romantyczny pomysł, jak ślub w rocznicę- zamruczał mój ukochany tuląc mnie delikatnie do siebie.
- Może dlatego, że uwielbiam cię zaskakiwać?- odparłam pytaniem odchylając głowę i spoglądając w jego złote oczy.
Edward delikatnie podtarł kciukiem moje wargi, które rozchyliły się w zapraszającym geście.
Na naszych twarzach zagościł uśmiech zdradzający, że myślimy o tym samym.
Nasza noc poślubna...
Z westchnieniem oderwałam się od Edwarda i udałam się do pokoju kręcąc przy tym zachęcająco biodrami.
Podczas wielu lat egzystencji Alice i Rosalie były świetnymi nauczycielkami jeśli chodzi o wykłady na temat uwodzenia.
Gdy miałam zaraz wyjść z salonu, obejrzałam się za siebie, energicznie potrząsając włosami.
Mój ukochany kroczył za mną z łobuzerskim uśmiechem i rękami w kieszeniach.
Przyspieszyłam kroku i w wampirzym tempie dopadłam do walizek jakie zabraliśmy ze sobą. Choć muszę przyznać, że jak ostatnim razem przyjechaliśmy na wyspę, przez cały tydzień nie kłopotaliśmy się czymś tak trywialnym jak ubranie.
Odszukałam zestaw jakie moje przyjaciółki wybrały mi na tę niezwykłą noc i pospiesznie zamknęłam się w łazience, słysząc zbliżające się kroki Edwarda.
- Kochanie, poczekaj chwilę. To nie koniec niespodzianek na dziś...- szepnęła uwodzicielsko, choć wiedziałam, że mnie usłyszy.
Rozpakowałam wszystkie trzy paczki i zgrabnie ułożyłam je w kolejności jak miałam je na siebie przywdziać.
Zrzuciłam z siebie delikatną niebieską sukienkę na ramiączkach oraz bieliznę. Powoli rozkoszując się niebywałą gładkością ubrałam frywolną bieliznę, a na to spuściłam lejącą się do podłogi satynową suknię. Buty na wysokim obcasie z pewnością ułatwią mi dojście do ust mojego ukochanego. Założyłam mieniącą się diamentami biżuterię i delikatnie ułożyłam włosy.
Po ślubnej fryzurze nie pozostał ślad, jednak moje włosy nadal spiralami opadały na plecy.
I oczywiście nadal byłam piękna.
W dłonie ujęłam słoiczek pełen czerwonej smacznej krwi i po chwili wahania odkręciłam pokrywkę, a przyjemna woń rozeszła się po łazience. Umoczyłam w jedwabistej konsystencji serdeczny palec i rozsmarowałam za uchem, tam gdzie zazwyczaj kobiety spryskują się perfumami.
Tak wyszykowana stanęłam w drzwiach do sypialni...
http://www.biancaneve.com.pl/graphics/102_mid.jpg
Edward już na mnie czekał. Siedział w fotelu pod oknem, a głowę podpierała lewa ręka. Jedyne co mogłam pomyśleć w tym momencie to... Majestatyczne...
Biała koszule z trzema rozpiętymi guzikami u góry i czarne spodnie od garnituru.
Zagryzając wargi zbliżyłam się do wierzy. Włączyłam wcześniej uszykowaną płytę. Pierwszy utwór jaki dla mnie skomponował, i który dostałam w prezencie od niego i Alice na osiemnaste urodziny.
Z głośników popłynęła delikatna muzyka, idealnie komponująca się z szumem morza dochodzącym do naszej sypialni. http://pl.youtube.com/watch?v=72HsHfhxiUg&feature=related
Edward uśmiechnął się do mnie i powoli wstał z fotela nie wydając przy tym najmniejszego dźwięku. Kroczył powoli, a jego pełne gracji ruchy tylko wzmagały u mnie kiełkujące pożądanie.
Delikatnie ujął mnie za rękę prosząc o pozwolenie. Tylko westchnęłam i pozwoliłam mu się prowadzić w rytm naszej piosenki.
Obracaliśmy się powoli zasłuchani w melodię i nasze spokojne oddechy. Szum fal za oknem i smuga srebrzystej poświaty księżyca, wpłynęły tworząc romantyczną aurę.
Edward zanurzył głowę w moich włosach i zaciągnął się powoli. Słodki zapach jego skóry doprowadzał mnie niemal do szaleństwa.
Wargi mojego ukochanego delikatnie przejechały po mojej szyi, aż dotarły do wgłębienia za uchem.
- Kochanie, robisz to specjalnie?- zaśmiał się zachrypniętym głosem. Jego ręce zacisnęły się mocniej wokół mojej talii- Zupełnie nie potrzebnie. Doprowadzasz mnie do szaleństwa bez użycia krwi pumy.
Nic nie odpowiedziałam tylko otuliłam swoimi ramionami jego szyję. Tam, gdzie przed chwilą były jego usta składające sugestywne pocałunki, teraz pojawił się język delikatnie zlizujący krew.
Moje ciało zadrżało w oczekiwaniu, ale i domagało się większych pieszczot.
Masowałam kark Edwarda jedną ręką, natomiast drugą zsunęłam na jego pierś i przesuwałam paznokciami na granicy koszuli i odsłoniętego ciała.
Kochałam jego atletyczną budowę, zarys mocnych stalowych mięśni i delikatność skóry, który działał dla mnie jak najlepszy afrodyzjak.
Gdy skończył zlizywać krew z pod prawego ucha, przeniósł się pod lewe, gdzie prze dłuższą chwilę pieścił mnie zębami i językiem.
Jęknęłam mimowolnie.
Chyba wystarczająco długo odmawiałam sobie przyjemności przed ślubem, stwierdziłam gdy moje białe palce zaczęły odpinać koszulę Edwarda, co spotkało się z aprobatą z jego strony.
Nasze usta odnalazły się w tym samym momencie i zaraz ruszyły swoim dobrze znanym rytmem. Wargi pieściły wargi, bawiąc się, skubiąc i poznając. Po chwili język Edwarda otworzył moje usta. Z naszych ciał uleciało westchnienie.
Poczułam jak ręka mojego ukochanego przesuwa się ku zapięciu sukni. Rozpinając zamek, palec środkowy gładził satynową seksowną koszulkę jaką miałam na sobie.
Czując dotyk jedwabiu, Edward jękną przeciągle i mocniej wpił się w moje wargi. Nasz pocałunek miał w sobie ogień, który tylko zagasić mogło połączenie się w szaleńczym uścisku miłości.
Suknia opadła na moje stop.
W jednej chwili znalazłam się na łóżku przygnieciona ciałem Edwarda lecz nadal całowana wyjątkowo namiętnie.
O nie, kochanie. Dziś nie pójdzie ci ze mną tak łatwo...
Zdołałam go przewrócić na plecy i szybciej niż mógłby zareagować, wyplątałam się z jego objęć stając w nogach łoża.
Uśmiechnął się do mnie przekornie.
- Kochanie, co ty kombinujesz...
Uśmiechnęłam się zalotnie i sięgnęłam po słoiczek z krwią.
Trzymając go w jednej ręce postawiłam nogę na ramie łóżka i schyliłam się zmysłowym ruchem odpinając sprzączkę szpilek.
Czując na sobie palący wzrok Edwarda postąpiłam ponownie z drugą nogą i w następnej sekundzie z gracją wskoczyłam na materac.
Podeszłam do ukochanego powoli, kołysząc biodrami. Stojąc nad ciałem mojego lubego przejechałam palcami stopy od rozpięcia w koszuli, przez nieziemsko umięśniony brzuch, po granicę spodni.
Zatrzymałam się tam i kolejnym ruchem odpięłam pas od pończoch. Ręka Edwarda wyskoczyła w górę, a diabelnie przyjemne i zwinne palce ściągnęły czarną siateczkę w dół wywołując u mnie kolejną falę dreszczy. Gdy ujął moją lewą nogę, ściągnął zębami czerwoną podwiązkę, cały czas patrząc mi w oczy. Wprawnym ruchem pozbył się kokardki i ściągając pończochę przejechał wargami przez całą długość mojej nogi.
Jęknęłam zagryzając usta...
Nie pozwoliłam mu na dalsze posunięcie, które z pewnością by kontynuował. Pchnęłam go na poduszki i usiadłam okrakiem, przygważdżając Edwarda do materaca.
Chwyciłam za poły koszuli i brutalnie za nią pociągnęłam. Rozdarte części koszuli rzuciłam na boki. Cały czas uśmiechając się przebiegle, odkręciłam wieczko słoiczka.
Z dużej wysokości wylałam część na klatkę piersiową Edwarda, a resztę odstawiłam na bok. Kto wie do czego jeszcze mogła się przydać...
Zniżyłam głowę i zaczęłam zlizywać czubkiem języka krew z okolic jego szyi. Słyszałam jak wzdycha i pomrukuje z zadowoleniem, co tylko podbudowało moją pewność siebie. Schodząc niżej, moje pocałunki stawały się bardziej zmysłowe. Przez chwilę manewrowałam wokół sutków, by zsunąć się do pępka. Tam mój język wtargnął do wnętrza i manewrując zawzięcie doprowadzał do spazmów Edwarda.
Zatrzymałam się na granicy paska od spodni, który nawiasem mówiąc cholernie mnie denerwował.
Już chciałam za niego chwycić, jednak Edward chwycił mnie za ramiona i przeturlał się, tak że teraz ja byłam pod nim.
Całując mnie oczyszczał twarz, którą pobrudziłam wędrując po jego torsie. Gdy uniósł głowę w jego oczach pojawiły się psotne iskierki, a na usta wpełzł łobuzerski uśmiech. Chwycił za sznurek, zapięcie z przodu jedwabnej koszuli i powoli zaczął rozsupływać wstążkę. Poły koszulki opadły na boki odsłaniając moje piersi i płaski idealny brzuch. Edward uśmiechnął się ponownie na ten widok i sięgnął po otwarty słoiczek.
Na moje ciało spłynęła gęsta niemal czarna ciecz, a ja swoimi zmysłami nadal mogłam wyczuć jej znikome ciepło. Edward odrzucił puste naczynie za siebie, jednak nawet dźwięk roztrzaskującego się szkła nie pozwolił na zakłócenie naszej chwili.
Siedząc na mnie, mój mąż zastosował te same tortury. Z pasją całował mnie po wgłębieniu szyi, językiem przejechał po obojczykach. Jego głowa zeszła niżej i teraz wprawnym ruchem zlizywał krew z moich piersi, poczym wziął napięty sutek w usta i zaczął niecierpliwie ssać. Objęłam ramionami szyje Edwarda, a moje ciało wygięło się w łuk. Przerwał tylko dlatego, by przenieść się na drugą stroną. Pożądanie zawładnęło mną całkowicie i po chwili zaczęłam się wić i jęczeć z rozkoszy pod napiętym ciałem mojego męża.
Gdy skończył z brzuchem byłam na granicy utraty zmysłów. Ściągając ostatnie części naszej garderoby, modliłam się by spełnienie przyszło szybko, bo moje martwe serce pęknie z nadmiaru emocji.
Edward pocałował mnie w lekko w intymnym miejscu, do którego tylko on miał dostęp. Delikatnie pieścił je wargami, zupełnie nie zważając na moje błagania. Wdarł się językiem do wnętrza...
- Edward... błagam...- jęknęłam ochrypłym głosem. Gdybym mogła zapewne płakałabym ze szczęścia.
Ukochany uniósł się na rękach i pocałował mnie w usta. Jego pocałunki miały słodki smak krwi, jednak były niezmiennie pociągające.
Wszedł we mnie płynnym ruchem, co przywitałam z głośnym westchnieniem rozkoszy.
Edward zadała coraz mocniejsze, szybsze i głębsze pchnięcia, a ja poruszałam się wraz z nim w dobrze znanym rytmie.
Łącząc się w pocałunku, pochwycił mnie mocniej w ramiona.
Oplotłam jego biodra nogami, a w uszach słyszałam mieszaninę barwnych dźwięków. Nasze przyśpieszone, mocne oddechy, skrzypienie łóżka, szum fal, naszą piosenkę...
Ostatnie pchnięcie jakie mi zadał połączyło nas w ciemności...






*moja wersja, moje zasady ^ ^


devildevildevil 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin