Dowcipy cz.3
· Żydzi są nękani przez wszystkie okoliczne narody, muszą więc mieć dobre uzbrojenie. Stworzyli więc samolot, który o dwie generacje wyprzedza wszelkie dotychczasowe. Niestety, ma jedną wadę — kiedy leci za szybko odpadają mu skrzydła. Inżynierowie nie mogą nic na to poradzić. Pozostaje im spytać rabina:— Rebe, tyś jest naszą ostatnią nadzieją... (i tłumaczą mu o co chodzi).Rebe powiada:— Ja nie uczony w samolotach... Talmud to moja rzecz... Może Bóg mnie natchnie... Przyjdźcie za tydzień.Po tygodniu przychodzą inżynierowie:— No i co, Rebe! Co żeś wymyśliłeś?— Może mnie Bóg natchnął, może sam wymyśliłem... — powiada Rebe. Trzeba tam, gdzie odpadają skrzydła nawiercić wiele małych dziurek...— Rebe! To osłabi całą konstrukcję!— Nic więcej wam nie pomogę...Inżynierowie zaryzykowali i... samolot cudo! Lata jak chce! Rewelacja! Wracają do rabina i mówią:— Rebe, jak na to wpadłeś, ty jesteś geniusz!— Bóg mnie może nie natchnął, ale siedziałem w kiblu i srałem... I patrzę, a ten papier toaletowy, to nigdy nie odrywa się tam, gdzie są dziurki!
· Po odebraniu telefonu policjant zaczyna walić pałką w magnetofon. Jaki dostał rozkaz?"Przesłuchać kasetę".
· Idzie turysta przez góry i widzi bacę siedzącego na gałęzi na drzewie i piłującego tą gałąź między sobą a drzewem. Przerażony woła do bacy:— Baco jak przepiłujesz tą gałąź to spadniesz i połamiesz sobie kości! Przestań natychmiast.Baca mu odpowiada.— Panocku, ja potrzebuję drewna na opał.Turysta widząc że baca nie zmieni zdania idzie dalej w góry. Za chwilę słychać ogromny trzask i baca spada na ziemię razem z przepiłowaną gałęzią. Po kilku minutach obolały baca podnosi się z ziemi i mówi do siebie.— Prorok jakiś czy co?
· Facet jedzie na wakacje autostradą i skręca w jakąś boczną, słabo oświetloną drogę. Leje deszcz, słabo widać aż tu nagle przed nim wyskakuje jakiś facet. Kierowca stara się zahamować ale jest ślisko więc go przejeżdża. Przerażony i roztrzęsiony powoli otwiera drzwi i woła do faceta który leży na drodze:— Panie! Żyje pan jeszcze?Na to facet podnosi powoli głowę i odpowiada:— A co, cofać pan się będzie?
· Idzie policjant koło jakiegoś bloku aż tu słyszy przez otwarte okno:— Policjant, ty chamie, ty idioto, itp.!Wściekły wchodzi mieszkania i wrzeszczy na właściciela:— Panie ja pana wsadzę do najgorszego pudła za takie rzeczy! To jest obraza władz!Wystraszony właściciel tłumaczy się.— Bardzo przepraszam ale to moja papuga. Dopiero co ją kupiłem. Naprawdę pana przepraszam.Po wyjściu policjanta właściciel wymawia to ptakowi:— Papużka, nie wolno ci obrażać władz. Jak się będziesz tak zachowywać to mnie wsadza do pudła!Papuga mu odpowiada:— No już dobrze, przepraszam cię.Minęło kilka dni i znowu przechodzi tędy policjant i znów w tym samym miejscu słyszy:— Policjant! Ty chamie...Porządnie rozwścieczony wpada do tego mieszkania i krzyczy na właściciela:— Panie, ja pana ostrzegałem! Ja na pana naślę UOP! Pan jest skończony!Przerażony właściciel błaga:— Panie policjancie, to już się nigdy nie powtórzy! Przysięgam! To wina mojej papugi, Ona jest tak źle wychowana...Jakoś policjant mu odpuścił to jeszcze ten raz i zaraz po jego wyjściu właściciel krzyczy na papugę:— Słuchaj papuga! O mało mnie nie wsadził do pudła przez ciebie! Chciał nasłać na mnie UOP! Nie wolno ci się tak więcej zachowywać w stosunku do niego!Papuga na to:— Naprawdę bardzo cię przepraszam i to się więcej nie powtórzy. Zrozum jak on idzie to jakoś nie mogę się powstrzymać aby mu tego nie powiedzieć.Minęło znowu trochę czasu i znów idzie tą drogą ten sam policjant. Nauczony poprzednimi spotkaniami przechodzi bardzo powoli i uważnie koło tego okna. Nagle słyszy:— Te policjant!— No co — odpowiada policjant.— Ty dobrze wiesz co — mówi papużka.
· Do gabinetu ginekologicznego wchodzi młoda kobieta, w środku zastała dwóch mężczyzn w białych fartuchach.— Ja na badania!— Niech się pani rozbierze.Najpierw jeden z mężczyzn ją przebadał, a potem drugi.— I co? W porządku? — pyta pacjentka.— Nic złego nie zauważyliśmy, ale niech pani lepiej poczeka na lekarza, bo my tu tylko okna malujemy!
· Do ruszającego z przystanku autobusu podbiega mężczyzna, krzycząc:— Ludzie, zatrzymajcie ten autobus, bo się spóźnię do pracy!— Panie kierowco — wołają pasażerowie — niech pan stanie! Jeszcze ktoś chce wsiąść! Kierowca zatrzymuje autobus, mężczyzna zadowolony wsiada i mówi z ulgą:— No, nie spóźniłem się do pracy... Bilety do kontroli proszę!
· Stoi sobie pijaczyna pod ścianą kasy biletowej PKP. Podchodzi do kasy student i mówi:— Połówkę do Radomia.A pijaczek na to:— A ja ćwiartkę na miejscu.
· Na lekcji nauczycielka pyta się dzieci kim chciałyby zostać w przyszłości. Padają różne zawody: stolarz, lekarz, rzeźbiarz, nauczyciel, itp. Gdy padło na Jasia, powiedział tak:— Chciałbym zostać specjalistą od dewiacji seksualnych.Pani trochę się speszyła, ale chwilę potem mówi do Jasia:— No to w takim razie powiedz nam Jasiu co to znaczy.Jasio zastanawia się, myśli głęboko i zaraz potem mówi:— Ja to pani wytłumaczę na przykładzie: Tam oto na przystanku PKS stoją trzy kobiety i jedzą lody: jedna gryzie, druga ssie, trzecia liże loda. Niech pani powie, która z nich jest mężatką?Pani po głębszym zastanowieniu powiedziała, że ta która ssie. Na to Jasio:— Nieprawda, bo ta, która gryzie, bo ma obrączkę. A to o czym pani mówi to są właśnie dewiacje seksualne.
· W świąteczny wieczór żona bezskutecznie oczekuje na męża, który najwidoczniej zasiedział się z kolegami na tradycyjnym "śledziku". Wreszcie słychać znajomy zgrzyt klucza w drzwiach:— O mój Boże! — załamuje ręce małżonka. — Ty znowu wracasz z knajpy! O tej porze?!..— Wybacz, moja droga — odburkuje mąż. — Ale już zamykali i dłużej nie mogłem zostać.
· Do kawiarni na Starym Mieście wpada odrobinę podchmielony facet, zamawia buteleczkę szampana i wrzeszczy na całe gardło:— Szczęśliwego Nowego Roku!— Zwariował pan? — ucisza go barman.— Teraz, w połowie lutego składa pan wszystkim życzenia noworoczne?— O rany! — mówi w zadumie facet. — A to się moja żona wścieknie. Jeszcze nigdy nie wracałem tak późno z przyjęcia Sylwestrowego.
· Wpada facet do domu i woła rozradowany do żony:— Kochanie, patrz mam szóstkę w totku!— Niemożliwe, pokaż.— No, patrz. Będzie z kilka miliardów. Pakuj się!— Już. Jedziemy gdzieś?— Nie. Spierdalaj.
· Siedzi dwóch pijaczków w knajpie. Piją ostro. Około północy:— Wiesz stary, muszę już iść.— A daleko masz?— Nie, na Matejki, tu zaraz obok.— Tak? Ja też mieszkam na Matejki. Dwanaście.— Co ty!? To jesteśmy sąsiadami. Ja pod dwójka na parterze.— Zaraz... To JA mieszkam pod dwójka!— Chwila... JACUŚ!? — TATA?
· Święci Piotr i Paweł grają sobie w golfa. Paweł trafia do dołka za pierwszym razem. Piotr tak samo. Potem jeszcze raz. W końcu św. Paweł pyta się:— Słuchaj stary, czy my robimy cuda czy gramy na poważnie?
· Psychiatra do pacjenta zatwardziałego kryminalisty:— Opowiem panu początek historii a pan ją dokończy:— Dziad i baba posadzili rzepkę...?— A Rzepka odsiedział swoje i załatwił i dziada i babę.
· Leci Owsiak Samolotem. Wtem silniki przestają chodzić, samolot spada, a w samolocie tylko jeden spadochron! Owsiak zabiera spadochron i już ma skakać, ale w ostatniej chwili krzyczy do pozostałych pasażerów:— Sie ma!A oni wołają!— A my!?— Róbta co chceta!
· Bogaty biznesmen dzwoni z biura do swojej posiadłości. Telefon odbiera kamerdyner.— Czy w domu wszystko w porządku? — pyta biznesmen.— Nie. Pańska żona przyjmuje teraz w swojej sypialni kochanka.— Natychmiast ich zastrzel!Po chwili kamerdyner wraca.— Już to zrobiłem — mówił do słuchawki.— Doskonale, a teraz ich ciała zrzuć ze skały za domem.— O czym pan mówi, przy naszym domu nie ma żadnych skał...— Czy to numer 834-12-11?— Nie, pomyłka.
· W głębinach jednego z jezior w Alabamie znaleziono ciało Murzyna oplecione łańcuchami. Miejscowy dziennikarz pyta szeryfa:— Co pan myśli o tej sprawie?— Myślę, że to typowe dla czarnuchów z naszej okolicy. Chciał przepłynąć jezioro, ukradłszy więcej łańcuchów niż mógł unieść.
· — Jaka jest różnica między bogatym a biednym mieszkańcem Florydy?— Biedny sam myje swojego Cadillaca.
· Pewien facet długo i żarliwie modlił się: "Panie Boże! Ześlij mi wygraną w totka! Panie Boże". Aż wreszcie jego modły odniosły skutek. Facet usłyszał z góry głos mówiący: "Daj mi szansę! Kup los!"
· Pewien facet kupił sobie koguta. Przynosi go do domu i wrzuca do kurnika. Po tygodniu kury nie nadążają z produkcją jajek a od kurczaków facet dostaje żółtaczki. Postanawia więc koguta uspokoi i wrzuca go do stajni. Po miesiącu zaczynają latać pegazy, wszystkie klacze mają brzuchy i w ogóle. Facet postanawia pozbyć się koguta i wyrzuca go na pustyni. Wracając do domu mówi:— Cholera, mogłem sobie z niego chociaż rosół ugotować. No i wraca po koguta na pustynię. Patrzy, a kogut leży sztywno jak kłoda na grzbiecie i ma język wywalony z dzioba. Facet pochyla się nad nim, żeby go zabrać, a kogut:— Spierdalaj, bo mi sępy płoszysz!
· Trzech facetów spało w hotelu w jednym pokoju na złączonych ze sobą łóżkach. Rankiem budzi się ten z lewej strony i czuje ból między nogami, silny ból. Niedługo potem budzi się ten z prawej i czuje to samo. Jakiś czas później obudził się człowiek śpiący po środku i mówi:— Słuchajcie! Ale miałem sen! śniło mi się, że byłem w górach i jeździłem na nartach. Nagle zobaczyłem że spada prosto na mnie lawina. No to złapałem za kijki i szybko odpychając się udało mi się uciec!
· Przychodzi Atarowiec do spowiedzi i mówi:— Tępiłem Comodorowców, torturowałem, zabijałem...— Ty tu przyszedłeś spowiadać czy chwalić?
· Diabeł zwabił na skraj przepaści Anglika, Francuza, Niemca i Polaka. Podchodzi do Anglika i mówi:— Skacz!— Nie skoczę.— Gentleman skoczyłby.Anglik skoczył. Diabeł podchodzi do Francuza i mówi:— Skacz!— Nie skoczę.— Gentleman skoczyłby.— Nie skoczę.— Ale teraz jest taka moda.— A jak taka moda to skaczę.Francuz skoczył. Diabeł podchodzi do Niemca i mówi:— Skacz!— Nie skoczę.— Gentleman skoczyłby.— Nie skoczę.— Ale teraz jest taka moda.— Nie skoczę.— To rozkaz!— A jak rozkaz to skaczę.Niemiec skoczył. Diabeł podchodzi do Polaka i mówi:— Skacz!— Nie skoczę.— Gentleman skoczyłby.— Nie skoczę.— Ale teraz jest taka moda.— Nie skoczę.— To rozkaz!— W dupie mam takie rozkazy.— To co nie skoczysz?— Co ja nie skoczę?! I skoczył.
· Mądry programista słyszy Tao i postępuje za nim.Średni programista słyszy Tao i szuka go.Głupi programista słyszy Tao i śmieje się z niego.
· Pewien programista służył na dworze dygnitarza Wu. Dygnitarz zapytał programistę:— Co jest łatwiej zaprojektować: pakiet finansowy czy system operacyjny?— System operacyjny — odpowiedział programista.Dygnitarz zakrzyknął z niedowierzaniem.— Z pewnością pakiet finansowy jest trywialny w porównaniu ze złożonością systemu operacyjnego — powiedział.— Nieprawda — powiedział programista. — Kiedy projektuje się pakiet finansowy, programista działa jako mediator pomiędzy ludźmi o różnych poglądach na temat: jak to powinno działać, jak powinny wyglądać wydruki i jak powinno to odzwierciedlać system podatkowy. System operacyjny, przeciwnie, nie jest ograniczony przez okoliczności zewnętrzne. Projektując system operacyjny programista poszukuje najprostszej harmonii między maszyną i ideą. Oto dlaczego łatwiej zaprojektować system operacyjny.
· Spotyka się dwóch znajomych:— Gdzie pracujesz? — pyta się jeden z nich.— Nigdzie.— A co robisz?— Nic.— No to masz fajne zajęcie.— Tak, fajne to ono jest, tylko że konkurencja ogromna.
· Łysy stanął przed lustrem i mówi z dumą do swego odbicia:— Świetnie się trzymam, sześćdziesiątka na karku i ani jednego siwego włosa na głowie.
· — Mamusiu — daj cycusia — prosi mały Murzynek.— Masz, ale daleko nie odchodź.
· Lech Wałęsa przelatuje samolotem nad Niemcami.— Pod nami Baden-Baden — informuje go stewardesa.— Słyszę, nie trzeba mi dwa razy powtarzać.
· Nurek pracuje na dnie morza. Nagle w słuchawkach słyszy głos kapitana:— Natychmiast z powrotem na pokład!— Co się stało?— Statek tonie!
· — Tatusiu, dlaczego my tak późno przyszliśmy do tego sklepu na zakupy?— Nie gadaj tyle, piłuj kłódkę...
· Rozprawa w sądzie.— Dlaczego strzelając do drzemiącego strażnika, użył oskarżony pistoletu z tłumikiem?— Bo nie chciałem go obudzić proszę wysokiego sądu.
· Dwaj robotnicy na budowie rzucają monetę.— Jak wypadnie reszka, gramy w karty — mówi jeden.— Jak wypadnie orzeł, idziemy na piwo — dodaje drugi.— A jak stanie na sztorc?— Trudno, pech to pech, wtedy zabieramy się do roboty...
· Mąż z dalekiej i męczącej delegacji (po powrocie do domu):— Witaj żono...— Witaj... zmęczony?— Głodny.— Poczekaj otworzę Ci-puszkę.— Cipuszka później najpierw jeść!
· Siedzi Baca na skale i liczy: 121, 121, 121... Przechodzi turysta i pyta się:— Co tak liczycie Baco?Baca strąca turystę ze skały i liczy dalej: 122, 122, 122...
· Zapytano (tu wstaw narodowość) o stosunek do służby wojskowej (kościoła) przewodniej roli (niepotrzebne skreślić).— Małżeński — odpowiedział.— Jak to "małżeński"?— Ano tak, jak w małżeństwie: stosunek jest, tylko przyjemności już nie ma.
· Dwie sąsiadki rozmawiają o kłopotach życia codziennego:— Mam rentę, a mąż chudziutką emeryturę.— Jezus Maria! — woła druga przerażona — to z czego wy żyjecie?— Na szczęście syn jest bezrobotny...
· Przychodzi komputer do lekarza:— Co z panem?— A-miga mi tu coś.
· Po uczcie w Kanie Galilejskiej budzą się biesiadnicy skacowani. Ktoś wykombinował żeby iść po wodę na kaca. Podrywa się Jezus.— To ja pójdę...A biesiadnicy na to:— Nieee, tylko nie on, nieee!
· Na redę w Hamburgu podpływa statek handlowy. Na pokładzie kręci się jakiś facet z cuma. Zobaczył na brzegu drugiego faceta, więc wrzeszczy:— Giermaniec, dieeeeerży liiiiiinu!Facet na brzegu nic. Ruski wrzeszczy jeszcze raz.— Dieeeeeerży liiiiiiiiinu!Facet na brzegu nic. W końcu wnerwiony Rusek krzyczy.— Eeeeeeee, tyyyyyy, Giermaniec! Sprechen Sie Deutsch?Facet z brzegu na to:— Ja, naturlich.— No to dierży linu.
· Mała Zosia mówi do mamy:— Pójdę do kiosku kupić zeszyt...— Ani mi się waż — zakazuje matka. Leje deszcz, pogoda taka, że psa szkoda wypędzić z domu, tatuś pójdzie kupi ci zeszyt.
· — Synku, dlaczego płaczesz? Chciałeś okręcik? Dostałeś okręcik. Czego jeszcze chcesz?— Morza!
· Pewien Amerykanin miał dziewczynę imieniem Wendy. W dowód miłości wytatuował sobie jej imię na fiucie z tym, że pełne imię było widoczne jedynie w stanie erekcji, a tak normalnie to tylko była widoczna pierwsza i ostatnia litera: "W" i "Y". Pewnego dnia pojechał na Jamajkę. W którymś momencie zachciało mu się siusiu. W szalecie, przy pisuarze spostrzegł, że Murzyn, który sikał obok niego, też ma wytatuowane litery "W" i "Y". Spytał go:— Hej koleś, to i Twoja dziewczyna ma na imię Wendy?Murzyn na to:— Nie. Ja mam wytatuowane: "Welcome to Jamaica! Have a nice day".
...
koraaa