WytrwałośćSzarość dni, które mnie mijają, wciąż mnie przytłaczająPozostałem w cieniu, bo wciąż życie nieustannie ze mnie się wytaczaPoddałem się już nie walczę, bo sił tak potrzebnych ciągle mi brakujeDobiegają do mnie głosy żebym walczył, ale jak? Nie bardzo pojmujęTrzeba być atletą żeby przetrwać narastające, co dnia wiatry nicościSamemu to nie możliwe, bo przedemna zbudowany z ludzkiej podłościTeraz lecę niesiony wiatrem ku przeznaczeniu, jakiemu. To już nie jest ważneOprzeć się tym wiatrom, to nie jest dla mnie, bo to nie realne, wręcz nazbyt odważneWszystkie cechy walki po drodze zatraciłem bezpowrotnie, teraz wiatrem niesiony
bezwładnieZakończę podroż w najciemniejszym zakątku. Tam gdzie cel mój i gdzie przyszłość
zapadnie
adam_gdynia