First men in the Moon DVDrip 1964.txt

(43 KB) Pobierz
00:00:00:www.napiprojekt.pl - nowa jako�� napis�w.|Napisy zosta�y specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu.
00:00:22:PIERWSZY CZ�OWIEK NA KSIʯYCU
00:00:29:W ROLACH G��WNYCH
00:00:44:W POZOSTA�YCH ROLACH
00:01:04:ZDJ�CIA
00:01:09:MUZYKA
00:01:29:SCENARIUSZ
00:01:42:RE�YSERIA
00:03:37:- No i dotarli�my, Nevsky.|- Widz�, pu�kowniku.
00:03:42:Do za�ogi. Przes�a� czas|i miejsce l�dowania do g��wnego statku.
00:03:47:Sp�jrzmy na dane o tutejszym �rodowisku.
00:03:54:/"Only Child" do "UN One".
00:03:56:/L�dowanie po 7 godzinach, 2 minutach|/i 9 sekundach czasu gwiezdnego.
00:04:00:/Szeroko�� geograficzna 3-7 stopni, 8 minut...
00:04:04:- Jak jest na zewn�trz, Stuart?|- W�a�nie nadchodz� dane.
00:04:07:/"UN One" do "Only Child" na kanale H.F.
00:04:12:/Jak nas s�yszycie?
00:04:15:- Tu Rice. S�yszycie mnie?|/- G�o�no i wyra�nie.
00:04:18:/- Jak tam l�dowanie?|- Jeste�my w jednym kawa�ku.
00:04:22:Tutejsze �rodowisko jest do�� przyjazne.|Wysy�amy grup� zwiadowcz�, pu�kowniku.
00:04:25:Sier�ant Martin wchodzi w�a�nie|do w�azu. Daj� Nevsky'ego.
00:04:33:- Gotowy?|- Tak, sir.
00:04:37:/Zrozumia�em, "Only Child".|/Miejsce l�dowania potwierdzone.
00:04:41:/- S�yszymy was g�o�no i wyra�nie.|- Zamkn�� w�az.
00:04:44:/Wasze systemy wygl�daj� dobrze.
00:04:48:/A jak jest na zewn�trz?
00:04:55:Odka�anie.
00:05:06:To jest to, Rice.
00:05:08:- Wielkie wydarzenie.|- Otworzy� zewn�trzn� �luz�.
00:05:44:Sier�ant Andrew Martin,|farmer z Indiany...
00:05:49:jest pierwszym cz�owiekiem,|kt�ry postawi� stop� na ksi�ycu.
00:06:04:Zewsz�d nadchodz� gratulacje.
00:07:01:Martin! Stuart!
00:07:22:Ja tu tego nie po�o�y�em.
00:07:25:Pu�kowniku, znale�li�my co�.|Lepiej �eby pan to zobaczy�.
00:07:31:Jest jeszcze co�.
00:07:35:"Zdobyto dla Jej Wysoko�ci|Kr�lowej Wiktorii...
00:07:38:"w roku pa�skim, 1899."
00:07:42:- Jak my to wyt�umaczymy?|- Na Kremlu nigdy w to nie uwierz�.
00:07:47:Wygl�da jak jaki� nakaz.|Wystawiony na "Katherine Callender".
00:07:51:Nigdy w to nie uwierz�.|Nigdy.
00:07:54:Dymchurch.
00:07:55:Lepiej szybko przeskanujmy to na Ziemi�,|bo jeszcze rozpadnie si� nam tutaj na kawa�ki.
00:07:59:Jak ja im to powiem?|Kr�lowa Wiktoria.
00:08:03:Pomy�l�, �e zwariowa�em.
00:08:08:Rice do g��wnego statku.
00:08:10:/Rice do g��wnego statku.|/Pilnie prosimy...
00:08:13:/�eby Zesp� Dochodzeniowy|/Agencji Kosmicznej...
00:08:17:/uda� si� natychmiast|/do Dymchurch w Anglii.
00:08:30:/Sier�ant Martin jest pierwszym cz�owiekiem...
00:08:33:Zobaczysz �e nigdy nie by�o|�adnej Katherine Callender.
00:08:37:Idzie pan, doktorze Tok?
00:08:40:Nie zapominaj,|�e Anglia to kraj dziwak�w.
00:08:42:/..na ksi�ycu, po raz pierwszy.
00:08:45:Mam tak� nadziej�.
00:08:52:Dr. Tok z Agencji Kosmicznej?|Jestem z Express'u. Prosz� mi powiedzie�...
00:08:58:1899?
00:09:02:To nawet wcze�niej ni� ja tu przyby�em.|Wszystkie akta trzymamy tam.
00:09:07:Katherine Callender, m�wicie?|Czy to data urodzin, �lubu...
00:09:12:czy �mierci?
00:09:14:Chcemy si� tylko dowiedzie�|czy tutaj mieszka�a.
00:09:17:Prosz� za mn�.
00:09:19:- Pewnie jaki� dziwak podrobi� te dane.|- Po co?
00:09:21:�eby przyt�umi� nieco nasze osi�gni�cie.
00:09:26:Zacznijmy od urodzin.
00:09:31:Och, Panie, b�ogos�aw m� dusz�,|to s� daty �mierci.
00:09:35:Albo lepiej zacznijmy od �lub�w.|Zawsze mnie wzruszaj�.
00:09:39:Naprawd�, nawet teraz.
00:09:42:A mnie nigdy.|Co za strata.
00:09:45:Ju� patrz�, C-A...
00:09:47:Callaghan, Calder...
00:09:51:Mia�o by� "Callender"?
00:09:53:- Tak, Katherine Callender.|- Nie ma danych...
00:09:57:o �adnej Katherine Callender|w�r�d urodzin.
00:10:01:- A nie m�wi�em? Ona nigdy nie istnia�a.|- Jej adres to Cherry Cottage.
00:10:04:Bedford, Bedford...|Teraz sobie przypominam.
00:10:08:Udziela�em jej �lubu.|Pochodzi z Bostonu w Massachusetts.
00:10:10:- Wi�c jest jaka� Katherine Callender?|- Ju� nie, niestety. Zmar�a jakie� 10 lat temu.
00:10:15:- A czy pan Bedford �yje?|- Gdyby by�o inaczej, by�by w tej ksi�dze.
00:10:19:Tutaj. Czy ma to|co� wsp�lnego z wypraw� na ksi�yc...
00:10:22:Moment!|Co pan m�wi�?
00:10:24:Pan Bedford jest od dawna|w prywatnej klinice.
00:10:28:Gdzie ona si� znajduje?
00:10:30:Za Dymchurch, nazywa si� The Limes.|Wzd�u� Folkstone Road.
00:10:39:Poinformowa� klinik�,|�e do nich jedziecie?
00:10:44:- Pozw�lcie chocia� zrobi� kilka zdj��.|- Och, dajcie spok�j.
00:10:48:- Nie wiem. Jedziemy na Folkstone Road.|- The Limes, prywatna klinika.
00:10:53:Agencja Kosmiczna?
00:10:59:C�, mam nadziej�,|�e nie zmarnujecie tu waszego czasu.
00:11:02:Widzicie, ju� wcze�niej mieli�my problemy|z obsesjami pana Bedford'a.
00:11:07:Ale je�li chcecie,|zaprowadz� was do jego pokoju.
00:11:11:Obsesjami?
00:11:12:Wysy�anie list�w za granic�.|Do Rosyjskiej Agencji Kosmicznej...
00:11:16:a tak�e do Narodowego Ministerstwa Aeronautyki|i Przestrzeni Kosmicznej, w sprawie Ksi�yca.
00:11:21:Gdy zobaczy�am wasze papiery,|zdziwi�am si�.
00:11:24:- Jakiego rodzaju listy?|- Ostrze�enia. Bezsensowne ostrze�enia.
00:11:28:- Czy on wie o ostatniej wyprawie?|- Nie pozwalamy mu ogl�da� telewizji.
00:11:32:To go niepotrzebnie pobudza.
00:11:35:- Czy naprawd� musicie si� z nim zobaczy�?|- To jest konieczne.
00:11:38:Tylko przedstawiciele agencji.
00:11:40:Nie, dziennikarzom wst�p wzbroniony.
00:11:44:Panie Bedford.
00:11:48:Go�cie do pana.
00:11:53:Pan Arnold Bedford?
00:11:55:Jestem Richard Challis|z Agencji Kosmicznej.
00:11:58:A to Margaret Hoy,|pan Glushkov i Dr. Tok.
00:12:01:Prosz�, niech pan nie wstaje.|Mam nadziej�, �e nie b�dzie mia� pan nic przeciwko...
00:12:06:- ..�e zadam mu kilka pyta�...|- Przy�pieszmy to nieco.
00:12:09:Czy widzia� pan to wcze�niej?
00:12:16:Moje okulary.
00:12:28:Jak wy...
00:12:30:Jak znale�li�cie...
00:12:40:- Znale�li�cie to na ksi�ycu, prawda?|- Tak.
00:12:45:Czyli by�a ekspedycja?
00:12:48:- Jest w tej chwili.|- Teraz?
00:12:50:S� w wielkim niebezpiecze�stwie.
00:12:52:- Ja wiem. Musz� ich powstrzyma�.|- Prosz�. Siostro?
00:12:55:- Musicie i��.|- Powstrzymajcie ich. Oni musz� wiedzie�.
00:12:58:Grozi im wielkie niebezpiecze�stwo.
00:13:02:Czy pan na powa�nie m�wi nam,|�e by� na ksi�ycu i wr�ci�?
00:13:09:1899.
00:13:12:Och, to by�o tak dawno...
00:13:15:Dzi�kuj�.
00:13:16:By�em...
00:13:17:By�em zaanga�owany|w bardzo nieudane przedsi�wzi�cie.
00:13:22:�eby by� szczerym, moi wierzyciele|bardzo na mnie naciskali.
00:13:24:Widzicie, zawsze wierzy�em,|�e mog� napisa� scenariusz do przedstawienia.
00:13:28:Dobre przedstawienie|to ogromne finansowe korzy�ci.
00:13:32:Zacz��em si� wi�c rozgl�da� za jakim�|odosobnionym miejscem, gdzie m�g�bym w spokoju pisa�.
00:13:36:Koniec ko�c�w, wynaj��em domek|niedaleko Dymchurch.
00:13:39:Pami�tam, �e znajdowa� si�|nad starym, porzuconym kana�em.
00:14:07:- Dzisiaj tylko jeden, panie Bedford.|- Dzi�kuj� bardzo.
00:14:25:- Witam.|- Diabelski wynalazek!
00:14:35:Cze��.
00:14:38:- Witaj, kochanie.|- Kate.
00:14:40:- Wszystko w porz�dku u twoich krewnych w Londynie?|- Jak najbardziej.
00:14:44:My�l�, �e jestem w Worthing|na pr�bie przedstawienia.
00:14:47:Cherry Cottage.
00:14:49:Arnold, tu jest �licznie.|Jest nawet prawdziwa wi�nia.
00:14:52:Droga do mojego zamku.|Chod�.
00:14:55:Uwa�aj na stopie�.
00:14:56:- W porz�dku?|- Dzi�kuj�.
00:14:58:Tu jest pi�knie.
00:15:01:Ostro�nie.
00:15:03:- Jak na poczt�wce.|- W�a�nie teraz jest tu naj�adniej w ca�ym roku.
00:15:07:Jak tam praca?
00:15:08:- �wietnie.|- Dobrze.
00:15:14:Arnold...
00:15:18:tu jest uroczo.
00:15:24:- Idealne miejsce, �eby� m�g� pisa� swoj� sztuk�.|- Wygodnie i cicho.
00:15:30:Akt 1, scena 1.|Tylko tyle napisa�e�?
00:15:34:Wiesz przecie�|jak trudno jest zacz��.
00:15:36:Tak, kochanie, wiem.
00:15:38:Najwa�niejsza rzecz to mie� pomys�.
00:15:42:Potem to ju� tylko kwestia zbytniego|nie lenienia si�.
00:15:44:Mam wydawc� w Londynie,|kt�ry ju� teraz chcia�by dosta� r�kopis.
00:15:47:To pewnie co� od niego.|Wybacz, kochanie.
00:15:56:"Zaleg�o�ci w czynszu, 20 funt�w."
00:16:00:C�, b�dzie musia� by� cierpliwy.
00:16:01:Tu jest doskonale. W�a�nie tak|wyobra�a�am sobie stary angielski domek.
00:16:06:Naprawd� nale�y do ciebie?
00:16:08:Tak. Moja ciotka zmar�a tutaj.|By�em jej ulubie�cem.
00:16:12:- Zostawi�a mi to.|- Co wi�c nas powstrzymuje?
00:16:15:Mo�emy pobra� si� ju� teraz.
00:16:18:Chodzi o tego wydawc�...
00:16:21:czy mo�e spodoba�o ci si�|bycie kawalerem?
00:16:23:Nie, Kate, jestem zniecierpliwiony|tak samo jak ty ale...
00:16:26:Jest co�, o czym powinna� wiedzie�.
00:16:32:Widzisz...
00:16:35:wszystkie moje pieni�dze|zainwestowa�em w produkcj� but�w dla armii.
00:16:38:Jak tylko znajd� na nie kupca,|pieni�dze wr�c�.
00:16:41:Ale na razie, obawiam si�, �e b�d� musia�|sprzeda� Cherry Cottage, �eby sp�aci� wierzycieli.
00:16:45:Och, nie, Arnold.
00:16:47:Co� wymy�limy.|A teraz, p�jd� si� nieco od�wie�y�.
00:16:51:Schody s� tutaj, moja droga.
00:16:56:- Sama sobie nie�le z tym poradz�, kochany.|- Och, oczywi�cie.
00:17:21:Dziwne.
00:17:23:To jest bardzo dziwne.
00:17:37:Przepraszam, przepraszam.
00:17:38:Jad�c do wioski, zauwa�y�em unosz�cy si� dym.|Pomy�la�em, �e mo�e to miejsce jest opuszczone ale...
00:17:43:Ju� wyja�niam,|ju� wyja�niam.
00:17:46:Nazywam si� Joseph Cavor.|Jak si� pani miewa?
00:17:49:Pomog�.
00:17:50:- Witam.|- Witam. Mieszkam po drugiej stronie pola.
00:17:54:- Jestem Kate.|- Witam.
00:17:57:Prosz� si� nie obrazi�, �e zapytam...|Czy to pani jest w�a�cicielk� tego domku?
00:18:01:Nie, pan Bedford pojecha� do wioski.
00:18:03:- Pan Bedford? A, tak.|- Nie wejdzie pan?
00:18:07:- To bardzo mi�o z pani strony. Dzi�kuj�.|- Niebawem powinien wr�ci�.
00:18:12:- Mam nadziej�, �e nie przeszkadzam.|- Nie, ani troch�.
00:18:15:Mi�e miejsce. Znam je|od ma�ego. Za pani�.
00:18:20:- Prosz� usi���, panie Cavor.|- Dzi�kuj�.
00:18:24:- Przynios� herbaty.|- By�oby mi�o.
00:18:27:Widzi pani, jestem naukowcem.
00:18:30:Ko�cz� w�a�nie przygotowywa� pokaz|bardzo w...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin