STANISŁAW JACHOWICZ
Puk, puk, ptaszek do okienka:
„Niech tam otworzy panienka;
Bo to teraz straszna zima,
Nigdzie i ziareneczka nie ma”.
I ptaszynie otworzyli,
Ogrzali i nakarmili,
A ptaszyna, wdzięczna za to,
Śpiewała im całe lato.
Nadęta siedząc szyszka na wyniosłej sośnie,
drwiła raz sobie z grzyba, że tak nisko rośnie.
Wiatr wionął, szyszka spadła i rzekła w pokorze:
„Czym kto wyżej wzniesiony, łatwiej upaść może”.
Gdy nas losu igrzysko zrobiło wielkimi,
nie gardźmy biednym grzybom rosnącym przy ziemi.
Zuzia i pokrzywka
Mama: „Naści, Zuziu, pokrzywkę. – Kiedy parzy, mamo!
- Niegrzecznym – rzecze mama – dzieje się tak samo.
Każdy ich unika, jak ty tego ziela;
Bądź łagodną, uprzejmą, znajdziesz przyjaciela”.
Pan kotek był chory
i leżał w łóżeczku.
I przyszedł kot doktor.
- Jak się masz koteczku?
- Źle bardzo - i łapkę
wyciąga do niego.
Wziął za puls pan doktor
poważnie chorego
i dziwy mu prawi:
- Zanadto się jadło,
co gorsza nie myszki
lecz szynki i sadło;
Źle bardzo! Gorączka!
Źle bardzo, koteczku!
Oj długa ty, długo
poleżysz w łóżeczku.
I nic jeść nie będziesz,
kleiczek i basta.
Broń Boże kiełbaski,
słoninki lub ciasta!
- A myszki nie można? -
zapyta koteczek -
lub ptaszka małego
choć parę udeczek?
- Broń Boże! Pijawki
i dieta ścisła!
Od tego pomyślność
w leczeniu zawisła.
I leżał koteczek;
Kiełbaski i kiszki
nietknięte; z daleka
pachniały mu myszki.
Patrzcie, jak złe łakomstwo!
Kotek przebrał miarę,
musiał więc nieboraczek
srogą ponieść karę!
Tak się i z wami
Dziateczki, stać może:
OD ŁAKOMSTAW
STRZEŻ WAS BOŻE!
“Nie rusz, Andziu, tego kwiatka,
róża kole” rzekła matka.
Andzia mamy nie słuchała,
ukuła się i płakała.
„Zaszyj dziurkę, póki mała” –
mama Zosię przestrzegała.
Ale Zosia niezbyt skora,
odwlekała do wieczora.
Z dziurki dziura się zrobiła.
A choć Zosia i zaszyła,
popsuła się suknia cała.
Źle, że matki nie słuchała.
Raz swawolny Tadeuszek
nawsadzał w flaszeczkę muszek;
A nie chcąc ich morzyć głodem,
ponawrzucał chleba z miodem.
Widząc to ojciec przyniósł mu piernika
i nic nie mówiąc, drzwi na klucz zamyka.
Zaczął się prosić, płakać Tadeuszek,
a ojciec na to: „Nie więź biednych muszek”.
Siedział dzień cały. To go nauczyło:
NIE CZYŃ DRUGIEMU, CO TOBIE NIEMIŁO!
Staś
Staś na sukni zrobił plamę,
płacze i przeprasza mamę.
Korzystając z chwili, mama
rzecze: na sukni wypierze się plama,
ale strzeż się moje dziecię,
brzydkim czynem splamić życie.
Bo ci Stasiu, mówię szczerze,
ta się plama nie wypierze.
Często bywamy winni złemu sami.
„Nie gryź, chłopcze –rzekł ojciec – orzechów zębami”.
Chłopczyk na to: „Nie szkodzi”.
A teraz bez zębów chodzi.
- Henrysiu! Naści pierniczek – rzekł przyjaciel domu -
- Ej, pan chyba żartuje – odpowie Henryczek -
Mam zjeść sam, to dziękuję, schowaj pan pierniczek.
„Kochany koteczku! Godzien jesteś burki,
że mnie zadrapałeś ostrymi pazurki.
To bardzo niepięknie kaleczyć drugiego.
Popraw się, koteczku, nie rób więcej tego!”
Na to kotek odpowie: „Ułóżmy się z sobą –
Obchodź się ze mną grzecznie, to ja będę z tobą”.
„Co to za brzydki robak szkaradny,
ta gąsienica obrzydła!” –
rzecze raz motylek ładny.
Ta mu na to odpowie:
„A dawno masz skrzydła?”
i udawał junaka.
Wąsy podniósł do góry,
wzrok nasrożył ponury.
A wtem jakoś z niechcąca
wietrzyk z krzaczka
liść trąca ...
Patrzą ... nie ma zająca!
„Czemu się często myjesz?” – pytano raz kota.
„Bo czystość – odpowiedział – jest to piękna cnota”.
Mył się prawie co godzina.
Chętnie mu do pokoju wchodzić pozwalano,
powszechnie go kochano,
doznawał wszelkich pieszczotek:
A czemu? Bo czysty był kotek.
Mała dziecina łakoma i chciwa,
jak to często w świecie bywa,
nigdy na tym nie przestała
co mama dała.
Były dwa jabłka, trzeciego żądała;
Były trzy gruszki, za czwartą spogląda;
Dano cukierków, to zawsze zamało;
Dano pierniczek, dziecię ciastka chciało.
Raz mu w dzbanuszek wsypano orzechy.
Ach co to było uciechy!
Dziecina rączkę w wązką szyję wkłada,
i wszystkieby zabrać rada.
Ale niestety! Wyciągnąć nie może.
Dziecię w płacz. W takim razie i płacz nie pomoże.
Szarpie. Wszystko napróżno: i orzeszków nie ma,
i dzbanuszek rączkę trzyma.
Ktoś się wreszcie zlitował, i dał rady zdrowe:
„Nie bądź, kochanku, chciwym, weź tylko połowę;
Wyjmiesz rączkę, orzeszki wybierzesz potrosze.
A pomnij w dalszym wieku tak czerpać rozkosze”.
Toczył się krążek, dzieci łapały.
Na to Jaś mały:
„Patrzcie, nóg nie ma, a pędem leci!”
W śmiech dzieci.
„Nie śmiejcie się – rzekł ojciec – to pociechę sprawia,
że i nad małż rzeczą Jaś się zastanawia.
Takie uwagi ludziom otwierają oczy;
Może krążek to sprawił, że dziś wóz się toczy”.
bciepielewska