Habermas zauważa.docx

(13 KB) Pobierz

Habermas zauważa, że dotychczasowe dyskusje nad inżynierią genetyczną były redukowane „do moralnego statusu przedosobowego życia ludzkiego” tymczasem należy przyjąć perspektywę przyszłości, w której „praktyki dziś sporne okażą się może pionierami eugeniki liberalnej regulowanej przez rynek” (s. 7). Dowodzi, że wielkim pragnieniem ludzi jest chęć posiadania zdrowego potomstwa i nic ich nie powstrzyma przed próbą zapewnienia sobie takiego komfortu. Na takie oczekiwania nakłada się chęć jak najdłuższego życia, co zaowocuje przyzwoleniem na manipulacje genetyczne, które zostaną uznane za mniejsze zło od dyskomfortu związanego z posiadaniem niepełnosprawnych dzieci. Jak ostrzega, ludzkie pragnienia i oczekiwania splatają się tu z technicznymi możliwościami inżynierii genetycznej, zatem sama świadomość możliwości wystarczy, aby złamać nawet najbardziej niewzruszone reguły etyczne.

Osią wywodu Habermasa jest teza, iż dziś zaczyna się zacierać granica pomiędzy naturą a jej organicznym wyposażeniem, które sami sobie przyznajemy. Taka sytuacja sprawia, że podmioty mogą ingerować w „organiczny substrat własnej podmiotowości”. Habermas twierdzi, że możliwe są dwa rozwiązania: autonomiczne, gdy nasza decyzja jest pochodną normatywnego składnika naszej woli, bądź arbitralne, gdy decyzję za nas podejmie rynek. Autor dowodzi, że potencjalność człowieczeństwa polega na nieprzewidywalności tego, kim stanie się zarodek ludzki w przyszłości oraz na nierozporządzalności rezultatem aktu zapłodnienia.

Habermas wprowadza pojęcie „biopolityka” (s. 57) oraz rozróżnienie pomiędzy eugeniką autorytarną a liberalną. Ta pierwsza miałaby zmieniać organizmy żywe wedle jednego wzorca, druga zaś pozwala na wiele opcji przeprowadzania takich zmian. Życie ludzkie w takim kontekście staje się wartościowe bądź bezwartościowe. Postuluje zatem, aby na nowo zsakralizować naturę człowieka, aby uczynić z niej obszar chroniony (zaczarowany). Sugeruje wprowadzenie ochrony prawnej „biologicznych podstaw osobowej tożsamości”, co miałoby się wyrażać w „prawie do genetycznego dziedzictwa, niedostępnego dla sztucznej inteligencji” (s. 34).

W Przyszłości natury ludzkiej Habermas zauważa, że mówiąc o zagadnieniach etycznych, argumentów należy szukać na płaszczyźnie tego, co wspólne dla całego gatunku ludzkiego. Poszukując wartości uniwersalnej, możliwej do uznania przez każdego człowieka, niezależnie od wyznania, kultury czy przekonań, przywołuje rozróżnienie wprowadzone przez Kierkegaarda, który warunek wolności ludzkiej egzystencji ujmuje jako „możliwość bycia sobą”.

Dla zobrazowania procesu oraz warunków, w których człowiek może „stać się sobą”, Kierkegaard wprowadza rozróżnienie egzystencji estetycznej i egzystencji etycznej. Człowiek, który przeżywa swoją egzystencję estetycznie, jest całkowicie zdeterminowany przez świat zewnętrzny. Przypomina impresjonistyczny obraz, na który składają się jedynie doznania i wrażenia. Dopiero poprzez „akt rozpaczy”, której człowiek oddaje się, gdy odkrywa, że nie ma w nim nic swojego, jego jaźń (ujęta przez Kierkegaarda jako coś, co stanowi o tożsamości osoby) otrzymuje szansę rozwiązania relacji z tym, co zewnętrzne, co go zniewala.

Czym jest owa rozpacz? Nie jest ona potocznie rozumianym żalem. To próba, którą podejmuje człowiek pragnący odnaleźć w sobie coś własnego, trwałego i niezależnego od innych. Gdy to nastąpi, jego „ja” staje się czystą wolnością, ponieważ odnajduje fundament, na którym człowiek może wybrać i zbudować „sam siebie”. Tylko osoba, która rozpoczęła egzystencję etyczną, czyli uznała siebie za niezależnego twórcę własnego życia, może wziąć na siebie odpowiedzialność – za istnienie swoje oraz innych.

W jaki sposób powyższa koncepcja wiąże się z odpowiedzią na pytanie postawione wcześniej – o ludzką wolność i prawo do ingerencji w istnienie drugiego człowieka? Odwołajmy się ponownie do Habermasa. Filozof ów rozważa, na czym zasadza się różnica pomiędzy eugeniką negatywną a eugeniką pozytywną, czyli liberalną. Zazwyczaj bez sprzeciwu zgadzamy się na terapeutyczne ingerencje eugeniki negatywnej, która wspomaga medycynę konwencjonalną w usuwaniu ciężkich upośledzeń i oszczędza cierpień skazujących jednostkę na ból i izolację społeczną.

Jednak postulaty wysuwane przez eugeników liberalnych, by pozostawić całkowitą dowolność modyfikowania ludzkiego genomu, budzą niepokój, który Habermas określa jako strach przed „hodowlą ludzi”. Tu nasuwa się kolejne pytanie: czy granica między ingerencją terapeutyczną a ulepszającą da się jednoznacznie nakreślić? Habermas zauważa, że wraz z rozwojem nauki można spodziewać się, iż ingerencja w genom stanie się dopuszczalna w wypadku coraz to nowych schorzeń wrodzonych. Czyż słaba pamięć lub dysleksja nie są wystarczającą podstawą do terapeutycznej ingerencji genetycznej?

Wobec niemożliwości jednoznacznego rozróżnienia działania terapeutycznego i ulepszającego, zwolennicy eugeniki liberalnej argumentują, że taka granica po prostu nie istnieje. Trudno się z tym zgodzić. Tym, co je różni, jest intencja osoby dokonującej zmian na ludzkim genomie. Niezależnie od statusu osobowego, jaki przyznamy zarodkowi – czy uznamy go za człowieka, czy tylko za zlepek komórek – lekarz, który podejmuje się zabiegu leczniczego, ma na celu zapobieganie cierpieniu.

Ma więc podstawy, by zakładać zgodę potencjalnego jeszcze człowieka, który wkrótce będzie w pełni uformowaną istotą, odczuwającą wszelkie konsekwencje dokonanej ingerencji. Dokonujący zabiegu zakłada więc symetrię stosunków między sobą a pacjentem. Traktuje zarodek ludzki jak osobę, którą chroni przed cierpieniem.

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin