09.htm

(23 KB) Pobierz

 

 

Anne McCaffrey       Jeźdźcy Smoków

    . 9 .    

Honor wszystkim jest dla smoka,

W myśli, słowie i szaleństwie.

Światy giną i powstają

Od tych zmagań w smoczym męstwie.


 

   O co chodzi? Czyżby F'lar postępował wbrew tradycji? - podpytywała Lessa F'nora, który próbował wytłumaczyć nieobecność dowódcy skrzydła.

   Lessa nie chciała już dłużej trzymać języka za zębami w obecności F'nora. Brunatny jeździec zorientował się, że przytyki Lessy nie były wymierzone w niego. Był zresztą równie opanowany jak jego przyrodni brat.

   Jednakże dzisiaj pozwolił Lessie na naigrawanie się ze swego dowódcy.

   - Śledzi K'neta - odparł bez ogródek F'nor, a jego ciemne oczy wyrażały zmartwienie. Odgarnął bujne włosy z czoła. To był jeszcze jeden nawyk przejęty od F'lara. Naprawdę żałowała, że nie było przy niej F'lara.

   - Doprawdy? Zrobiłby lepiej, gdyby go naśladował warknęła.

   Oczy F'nora błysnęły gniewem.

   W porządku, pomyślała Lessa. Dobiorę się także do niego.

   - Władczyni Weyr, nie zdajesz sobie sprawy, że K'net nazbyt swobodnie traktuje twoje polecenia. Drobne kradzieże w granicach rozsądku nie wzbudziłyby protestu, ale K'net jest zbyt młody, aby zachował ostrożność.

   - Moje polecenia? - zdziwiła się niewinnie Lessa. Z pewnością F'nor i F'lar nie mieli żadnych dowodów, aby móc się awanturować. Mogła być spokojna. - Ma po prostu już dość tchórzliwego chowania głowy w piasek.

   F'nor zacisnął tylko mocniej zęby. Stanął w rozkroku i zacisnął dłonie na swym skórzanym pasie jeźdźca, aż zbielały mu kostki. Odwzajemnił jej zimne spojrzenie.

   Lessa zaraz potem pożałowała, że zraziła do siebie F'nora. Lubiła go przecież. Często zabawiał ją żartami, kiedy nie miała humoru. Próbował oderwać ją od ponurych rozmyślań. A miała wiele powodów do zmartwień.

   Od czasu nieudanego buntu D'nola bojowy duch uleciał z jeźdźców smoków, widać to było nawet po bestiach. Brak należytego wyżywienia nie był wytłumaczeniem apatii ludzi i zwierząt. Lessa dziwiła się, że R'gul nie odczuwa skruchy z powodu skutków, jakie wywołała jego tchórzliwa decyzja.

   - Ramoth nie śpi - powiedziała spokojnie do F'nora - tak więc nie potrzebujesz mi nadskakiwać.

   F'nor nic nie odparł. Lessa poczuła się zbita z tropu jego przedłużającym się milczeniem. Zarumieniła się i otarła nerwowo ręce o uda, jakby chciała w ten sposób wymazać swoje pochopne słowa. Miotała się po swojej sypialni, zerkając niekiedy do weyr Ramoth. Była z pewnością większa od każdego ze spiżowych smoków.

   Ach, gdyby tylko się przebudziła, pomyślała Lessa. Kiedy ona nie śpi, wszystko jest w porządku. Przynajmniej na tyle, na ile to możliwe. Ale ją trudniej obudzić niż skałę.

   - Więc... - zaczęła, starając się nie zdradzić swego zdenerwowania. - W końcu F'lar coś robi, nawet jeśli jest to odcinanie naszego jedynego źródła zaopatrzenia.

   - Lytol przysłał dzisiejszego ranka wiadomość - powiedział lakonicznie F'nor.

   Nie gniewał się już wprawdzie na Lessę, ale dezaprobata dla jej zachowania pozostała.

   Lessa spojrzała na niego pytająco.

   - Lordowie Telgar i Fort obradowali wspólnie z lordem Keroon - kontynuował F'nor. - Zdecydowali, że to Weyr jest winny ponoszonych strat. - Dlaczego - znowu zaczynał się złościć skoro już wybrałaś K'neta, nie kontrolujesz go bardziej? On jest jeszcze niedoświadczony. C'gan, T'sum, ja, bylibyśmy...

   - Ty? Ty nie kichniesz nawet bez pozwolenia F'lara - odcięła się.

   F'nor zaśmiał się.

   - F'lar w istocie obdarzył cię większym zaufaniem niż sobie zasłużyłaś - odparował pogardliwie. - Czy nie zdajesz sobie sprawy, dlaczego on musi czekać?

   - Nie - krzyknęła do niego Lessa. - Nie zdaję sobie sprawy. Czy to jest coś, czego muszę się domyślać jak smoki? Na skorupę Pierwszego Jaja! F'norze, nikt mi niczego nie wyjaśnia!

   - Ale musisz wiedzieć, że on ma powody, aby czekać. Mam po prostu nadzieję, że tak musi być i nie jest jeszcze za późno. Ponieważ ja sądzę, że tak jest.

   Było za późno już wtedy, gdy powstrzymał mnie od poparcia T'bora, pomyślała Lessa, a głośno dodała:

   - Było już za późno, gdy R'gul okazał się zbyt tchórzliwy, aby poczuć wstyd z powodu...

   Twarz F'nora pobladła z gniewu.

   - Aby wypatrzeć ten moment przemijania, potrzeba więcej odwagi niż ty kiedykolwiek będziesz miała.

   - Dlaczego?

   F'nor zrobił pół kroku w przód tak gwałtownie, że Lessa przygotowała się na cios. Jeździec panował jednak nad sobą.

   - To nie jest błąd R'gula - wycedził w końcu. Jego twarz postarzała się, a oczy wyrażały troskę i ból. - Naprawdę ciężko jest patrzeć i widzieć, że to ty musisz czekać.

   - Dlaczego? - Lessa niemalże zapiszczała. F'nor był już spokojny.

   - Powinnaś wiedzieć, że przepraszanie nie leży w zwyczaju F'lara - powiedział spokojnym tonem.

   Lessa chciała już złośliwie dodać, że może poczekać z oświeceniem jeszcze kilka Obrotów, ale ugryzła się w język.

   - R'gul jest władcą Weyr, bo nie ma innego kandydata. Przypuszczam, że byłby nawet dobrym władcą, ale spoczął na laurach podczas tej długiej przerwy. Kroniki ostrzegają przed niebezpieczeństwami...

   - Kroniki? Niebezpieczeństwa? Co rozumiesz przez przerwę? - Przerwa pojawia się, gdy Czerwona Gwiazda nie przechodzi wystarczająco blisko, aby przerzucić Nici. Kroniki mówią, że do momentu powrotu Czerwonej Gwiazdy mija około dwustu Obrotów. F'lar obliczył, że od chwili ostatniego opadnięcia Nici upłynęło blisko dwa razy tyle czasu.

   Lessa lękliwie popatrzyła ku wschodowi. F'nor poważnie skinął głową.

   - Tak. Przez czterysta lat zapomnieliśmy o strachu i przezorności. R'gul jest dobrym wojownikiem i dobrym dowódcą skrzydła, ale zanim przyzna, że niebezpieczeństwo rzeczywiście istnieje, musi je najpierw zobaczyć, ba, dotknąć i powąchać. Och, nauczył się wprawdzie praw i wszystkich tradycji, ale nigdy nie zrozumiał ich do końca. Nie doszedł do nich w taki sposób jak F'lar, ani też jak ja - dodał prowokacyjnie, widząc wyraz twarzy Lessy. Wycelował w nią oskarżycielsko palec. - Ani w taki sposób jak ty, tylko że ty nie wiesz dlaczego.

   Odruchowo cofnęła się, ale nie przed nim, lecz przed zagrożeniem, o którym wiedziała, że z pewnością istnieje.

   - Kiedy Mnementh naznaczył F'lara, F'lon zaczął przygotowywać go do przejęcia władzy. A potem F'lon dał się zabić w tej głupiej bijatyce - na twarzy F'nora mignął wyraz czegoś pośredniego między gniewem, żalem, a irytacją. Lessa zdała sobie sprawę, że mówi przecież o swoim ojcu. - F'lar był wówczas zbyt młody, aby przejąć władzę. R'gul poleciał na Hathu w locie godowym z Nemorth. Nam pozostalo jedynie czekać. Ale R'gul nie potrafił ukoić żalu Jory po stracie F'lona. Jora szybko pogrążyła się w apatii, a on sam błędnie realizował plan F'lona. Postanowił przetrwać resztę przerwy w izolacji od posiadłości.

   W konsekwencji - F'nor wzruszył ramionami - Weyr przez cały czas tracił prestiż.

   - Czas, czas, czas - szydziła Lessa. - Zawsze jest niewłaściwy czas. Kiedy jest czas "teraz"?

   - Posłuchaj mnie! - krótki rozkaz F'nora przerwał jej tyradę nie gorzej, niż gdyby rzucił ją o ziemię. Nie spodziewała się po F'norze takiej gwałtowności. Spojrzała na niego z większym szacunkiem. - Ramoth osiągnęła dojrzałość i jest gotowa do swego pierwszego lotu godowego. Gdy poleci, wszystkie spiżowe smoki wzniosą się, aby ją złapać. Pamiętaj, że nie zawsze najsilniejszy dostaje królową. Czasami zdobywa ją ten, którego chcą wszyscy w Weyr.

   Cedził słowa wolno i wyraźnie.

   - W taki właśnie sposób R'gul na swym smoku poleciał z Nemorth. Starsi jeźdźcy chcieli R'gula. Nie mogliby ścierpieć dziewiętnastolatka panującego nad nimi jako władca Weyr, nawet jeśli byłby to syn F'lona. Więc Hath złapał Nemorth. A oni dostali R'gula. Dostali to, czego chcieli. I patrz, co mają! - Pogardliwym gestem wskazał.

   - Za późno, za późno - jęknęła Lessa.

   - Być może stało się tak dlatego, że kazałaś K'netowi rabować - zapewnił ją cynicznie F'nor. - Nie potrzebowałaś go, wiesz o tym. Nasze skrzydło spokojnie by sobie ze wszystkim poradziło. Zaprzestaliśmy jednak naszych działań. Lordowie stają się przez to wystarczająco nieroztropni, pragnąc się zemścić.

   - Pomyśl, Lesso z Pernu - F'nor skłonił się jej z cierpkim uśmiechem - jaka będzie reakcja R'gula. Nie możesz przestać myśleć o tym, prawda? Pomyśl, co on zrobi, gdy dobrze uzbrojeni lordowie przybędą domagać się zadośćuczynienia?

   Lessa zamknęła z przerażenia oczy. Aż nadto wyraźnie potrafiła sobie wyobrazić to przybycie. Złapała poręcz i bez sił opadła na tron. Wiedziała, że się przeliczyła. Była zbyt zadufana w sobie, gdyż udało się jej doprowadzić do śmierci pysznego Faxa, a teraz mogła zrujnować Weyr!

   Nagle, od strony skalnego przejścia, usłyszała okropny zgiełk. Echo odbiło również ryk smoków. Usłyszała wołające do siebie z podnieceniem smoki.

   Zerwała się gwałtownie z tronu. Czyżby F'lar nie zdołał przeszkodzić K'netowi? A może lordowie złapali niedoświadczonego K'neta? Razem z F'norem rzuciła się do weyr królowej.

   Do komnaty nic wszedł ani F'lar, ani K'net, ani żaden rozzłoszczony lord tylko R'gul. Jego poważna zwykle twarz była wykrzywiona, a oczy rozszerzone z podniecenia. Taki sam niepokój przekazał jej z zewnątrz Hath. R'gul rzucił szybkie spojrzenie na Ramoth, ktcira oczywiście drzemała. Potem spojrzał zimno na Lessę. Do weyr wpadł pędem D'nol, pospiesznie zapinając mundur. Tuż za nim przybyli S'lan, S'lel i T'bor. Wszyscy skupili się luźnym półkolem wokół Lessy.

   R'gul postąpił naprzód, ramiona miał rozpostarte, jakby chciał Lessę objąć. Zanim władczyni Weyr zdołała dać krok w tył, F'nor zręcznie przysunął się do jej boku, a R'gul, rozzłoszczony, opuścił ramiona.

   - Hath wykrwawia swoją zdobycz? - zapytał złowieszczo brunatny jeździec.

   - Binth i Orth także - wygadał się T'bor. Jemu też udzieliło się podniecenie jak wszystkim spiżowym jeźdźcom.

   Ramoth poruszyła się niespokojnie. Wszyscy zamilkli, aby przyjrzeć się jej uważnie.

   - Wykrwawiają swą zdobycz? - wykrzyknęła zdumiona Lessa. Instynktownie rozumiała, że jest to ważne.

   - Zawołajcie K'neta i F'lara - polecił kategorycznym tonem F'nor, brunatny jeździec był zdecydowanie nawet za bardzo kategoryczny.

   R'gul zaśmiał się nieprzyjemnie. - Nikt nie wie dokąd polecieli.

   D'nol chciał zaprotestować, ale R'gul przerwał mu gwałtownym gestem.

   - Nie ośmieliłbyś się R'gulu - zasyczał F'nor.

   Za to Lessa się ośmieli. Próbowała nawiązać kontakt z Mnementhem i Piyanthem. Nic uzyskała jednak odpowiedzi. Miejsce, w którym pozostawał Mnementh było dla niej zupełnie nieznane.

   - Ona obudzi się - powiedział R'gul przewiercając wzrokiem Lessę - obudzi się i będzie poirytowana. Musisz tylko pozwolić Ramoth wykrwawić swą zdobycz. Ostrzegam cię, że nie będzie tego chciała. Jeżeli nie powstrzymasz jej, będzie się obżerać i nie będzie mogła latać.

   - Wzniesie się jednak do lotu godowego - warknął F'nor głosem graniczącym z desperacką furią.

   - Wzniesie się do lotu godowego z którymkolwiek ze spiżowych smoków potrafiącym ją złapać - kontynuował R'gul i było widać, że taka sytuacja odpowiadałaby mu.

   On także wykorzystuje nieobecność F'lara - zdała sobie sprawę Lessa.

   - Im dłuższa walka tym lepszy wylęg, a ona nic może przecież wysoko polecieć, jeśli jest opchana żarciem. Nie może się obżerać. Należy jej tylko pozwolić wykrwawić swą zdobycz. Rozumiesz?

   - Tak R'gulu - powiedziała Lessa - rozumiem. Przynajmniej raz naprawdę cię rozumiem, aż nadto dobrze. Nie ma F'lara i K'neta - jej głos stał się piskliwy. - Ale Ramoth nigdy nie poleci z Hathem, choćbym miała zabrać ją w pomiędzy.

   Zobaczyła, jak wyraz triumfu zniknął z twarzy R'gula. Spojrzał z przestrachem na Lessę. Po chwili uśmiechnął się szyderczo. Czyżby sądził, że bleffuje?

   - Dzień dobry- uprzejmie powiedział od wejścia F'lar. U jego boku szeroko uśmiechał się K'net. - Mnementh poinformował mnie, że spiżowe smoki wykrwawiają swoją zdobycz. Jak to miło z waszej strony, że zawołaliście nas na to widowisko.

   Lessa ucieszyła się, że przybył wreszcie z odsieczą. Widok spokojnego, wyniosłego jeźdźca podniósł ją na duchu. Spojrzenie R'gula błyskawicznie przemknęło po spiżowych jeźdźcach, aby wyśledzić, kto przywołał tych dwóch. Lessa wiedziała, że R'gul nienawidzi F'lara w takim samym stopniu jak się go lęka. Czuła, że F'lar się zmienił. F'lar skończył z czekaniem!

   Nagle Ramoth podniosła się, całkowicie przebudzona. Jej umysł był w takim stanie, że Lessa zdała sobie sprawę, iż F'lar i K'net przybyli w samą porę. Męczarnie głodowe Ramoth były tak wielkie, że Lessa podbiegła do królowej, aby ją uspokoić. Ale Ramoth nie była w nastroju.

   Z nieoczekiwaną zwinnością podniosła się i powędrowała ku występowi skalnemu. Lessa pobiegła za Ramoth, a za nią ruszyli jeźdźcy smoków. Ramoth w podnieceniu zagwizdała na spiżowe smoki, które unosiły się niedaleko występu skalnego. Szybko rozproszyły się, usuwając się jej z drogi. Ich jeźdźcy pognali ku szerokim schodom, wiodącym z weyr do krateru.

   W oszołomieniu Lessa poczuła, że F'nor umieszcza ją na karku Cantha i popędza swego smoka szybko za innymi w kierunku pastwisk. Zdumiona patrzyła, jak Ramoth bez wysiłku i z wdziękiem szybuje ponad zatrwożonym, spanikowanym stadem. Upolowała kozła, łapiąc go za kark. Była zbyt zgłodniała, aby unieść go ku górze.

   - Kontroluj ją - sapnął F'nor i postawił Lessę bezceremonialnie na ziemi.

   Ramoth zaryczała. Nic chciała się podporządkować nakazowi władczyni Weyr. Zaszeleściła ze -złością skrzydłami. Wyciągnęła szyję ku niebu na całą długość, zapiszczała. Smoki, które szybowały wokół Ramoth rozpostarły skrzydła w potężnym zrywie i straszliwie zaryczały.

   Lessa musiała teraz przywołać całą siłę woli. Trójkształtna głowa Ramoth uderzała nerwowo tam i z powrotem; w jej oczach było widać dziki bunt. Niebezpiecznie było zaufać smoczycy. To był groźny demon.

   Lessa skrzyżowała swą wolę z wolą Ramoth. Bez cienia słabości, bez śladu lęku czy myśli o porażce. Zmusiła Ramoth do posłuszeństwa. Złota królowa pochyliła głowę ku zdobyczy, jej język chłostał bezwładne ciało, wielkie szczęki rozwarły się. Głowa Ramoth kołysała się ponad dymiącymi wnętrznościami, które wypruła pazurami. Ostatecznie smoczyca skapitulowała i przywarła zębami do grubego gardła kozła. Wyssała do końca krew z padliny.

   - Powstrzymaj ją - mruknął F'nor. Lessa zupełnie o nim zapomniała. Ramoth rycząc wzniosła się i z niewiarygodną szybkością upolowała następnego kwiczącego kozła. Po raz drugi spróbowała pożreć wnętrzności swojej zdobyczy. Ponownie Lessa posłużyła się swoim autorytetem i zwyciężyła. Ramoth niechętnie ograniczyła się znów do wychłeptania krwi.

   Również za trzecim razem posłuchała polecenia Lessy. Smoczyca zaczęła zdawać sobie sprawę, że potrafi opanować swoje obżarstwo. Zrozumiała, że musi polecieć szybko i daleko, daleko od Weyr, daleko od tych słabowitych, pozbawionych skrzydeł ludzi. Musi sprowokować do lotu godowego spiżowe smoki.

   Instynkt smoka był ograniczony do "tu-i-teraz". Smok nie potrafił przewidywać. Przewidywać potrafili ludzie, którzy żyli pospołu ze smokami. Lessa przyłapała się na tym, że z radości aż podśpiewuje.

   Ramoth bez wahania upolowała czwartego kozła. Aż syczała z pożądania, gdy wysysała krew z gardła zwierzęcia.

   Wokół krateru zaległa pełna napięcia cisza. Było słychać jedynie mlaskanie Ramoth i zawodzenie wiatru.

   Skóra Ramoth zaczęła się jarzyć. Królowa uniosła zakrwawioną głowę, poruszając językiem w prawo i w lewo, aby oblizać pysk. Wyprostowała się, a spiżowe smoki zamruczały z podniecenia.

   Nagłym ruchem Ramoth wygięła w łuk swój wielki grzbiet. Rozpostarła szeroko skrzydła i jak strzała wzbiła się w niebo. Za nią w mgnieniu oka, skierowało się siedem spiżowych smoków. Ich potężne skrzydła wzbiły tumany piasku, który uderzał w twarze obserwujących Weyrnian.

   Lessa poczuła, że serce podchodzi jej do gardła. Czuła, jakby wznosiła się wraz z Ramoth.

   - Pozostań z nią - szepnął natarczywie F'nor. - Pozostań z nią. Nie może się teraz wyrwać spod twojej kontroli.

   Odwrócił się i wmieszał w tłum Weyrnian, którzy spoglądali za znikającymi smokami.

   Umysł Lessy znajdował się w stanie jakiegoś dziwnego zawieszenia. Zdawała sobie jedynie sprawę, że tkwi nadal na ziemi, choć prawie wszystkie jej zmysły poleciały w górę, wraz z Ramoth. Również ona - już jako "Ramoth-Lessa" - czuła się tak ożywiona, że jej skrzydła trzepotały bez wielkiego wysiłku, wzbijała się wciąż ku górze.

   Wyczuła goniące j...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin