Mój diabeł stróż-powieść dokumentalna.pdf
(
1345 KB
)
Pobierz
21492502 UNPDF
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
Anita Janowska
...mój diabeł stróż
Listy Andrzeja Czajkowskiego
i Haliny Sander
1
Wydawnictwo „Tower Press”
Gdańsk 2001
2
Zamiast wstępu do wydania drugiego:
rozmowa Davida Ferré –
amerykańskiego biografa Andrzeja Czajkowskiego –
z Haliną Sander
D.F. Przeczytałem angielską wersję twojej korespondencji z Andrzejem:
...mój diabeł stróż –
skąd ten sataniczny tytuł?
H.S. Z listu Andrzeja. Pisał do mnie: „Jak wiesz, Rimbaud to... mój diabeł stróż”.
D.F. Dlaczego Rimbaud?
H.S. Bo był artystą, geniuszem, homoseksualistą; miał niezrównoważony charakter, cierpiał
na depresję... Słowem – ten tytuł to klucz do zrozumienia losu Andrzeja.
D.F. A jednak w pierwszym wydaniu książki kamuflowałaś sprawę homoseksualizmu.
H.S. To prawda: zamiast męskich imion, w listach figurowały bezpłciowe literki. Kto chciał,
wyobrażał sobie w ich miejsce kobiety, kto wolał – mężczyzn.
D.F. Absurd, pruderia, hipokryzja. Przecież to książka psychologiczna, a nie podręcznik
budowy mostów! Złożyłaś hołd wszystkim obskurantom, przekonanym, że
homoseksualizm to wybór. G r z e s z n y wybór.
H.S. Nikomu hołdu nie składałam, myślałam tylko: „mądry zrozumie, głupi nie musi
wiedzieć”. O co jeszcze masz pretensję?
D.F. O to, że wasza korespondencja dzieje się p o z a historią. Nawet w Stanach głośno było
o polskim październiku ’56, haniebnym marcu ’68, o „Solidarności”, stanie wojennym,
a w książce tylko nieśmiałe wzmianki. Nic was to nie obchodziło?
H.S. Oczywiście, że obchodziło, ale gdybyśmy pisali o polityce, miałabym na głowie
facetów z Urzędu Bezpieczeństwa. Krótko mówiąc: Andrzej był „uciekinierem” z
Polski. Każdy uciekinier był potencjalnym szpiegiem. Listy Andrzeja często
przychodziły w foliowych koszulkach z nadrukiem
przesyłka nadeszła z zagranicy w
stanie uszkodzonym.
Czasem pisywaliśmy do siebie szyfrem, zwłaszcza w roku ’68. Ale
tego ani cenzor, ani czytelnik nie mógłby zrozumieć. Dlatego nie ma tych listów w
książce.
D.F. Rozumiem. A więc zmieńmy temat. Opowiedz, jak poznałaś Andrzeja. Skąd wzięła się
ta niezwykła przyjaźń, która graniczyła z miłością, czy udawała miłość. Jak to się
zaczęło?
H.S. Wszystko, co działo się między nami, było albo zabawne, albo smutne. A zaczęło się
zabawnie – na balu kostiumowym w warszawskim konserwatorium. Byłam bez
przebrania, w długiej czarnej sukni, on – w czarnym garniturze. Ktoś nas sobie
przedstawił: „To jest Halina, nasza nowa studentka, a to Andrzej Czajkowski”. Był już
wtedy sławny. Mówiono, że wrócił z Francji ze złotym medalem paryskiego
konserwatorium, że ma dopiero siedemnaście lat, że za dwa lata, w ’55 roku, zagra na
konkursie chopinowskim itd. Przyglądałam mu się onieśmielona, a on lustrował mnie w
dziwny sposób, jak krawiec, który „na oko” ocenia wymiary klientki. Nieoczekiwanie
chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Wylądowaliśmy w klasie lekcyjnej. Stał tam
3
fortepian. Z przerażeniem pomyślałam: „Boże, on mi teraz każe grać”. Ale nie, Andrzej
powiedział: „Rozbierz się”. Osłupiałam. Powtórzył: „Rozbierz się”. A widząc, że dalej
nie rozumiem, dodał głosem cierpliwego belfra: „To jest bal kostiumowy. Możemy
zamienić ubrania”. No i przebraliśmy się. Fortepian służył za parawan. Pasowało mu
wszystko, nawet moje sandałki. W jedwabnej sukni, długich kolczykach, czerwonej
apaszce na głowie i w barwnym makijażu przypominał operową Carmen. Był
prześliczny! Weszliśmy na salę i wtedy... Ale nie zrozumiesz komizmu sytuacji, bo to
były jeszcze lata stalinowskie w Polsce... A Andrzeja zaprosił do tańca, wziął w
ramiona, całował po rękach... pierwszy sekretarz warszawskiego oddziału naszej
komunistycznej robotniczej partii! Myślał, że Andrzej jest studentką, piękną
śpiewaczką. Koledzy chichotali. Andrzej bawił się cudownie.
D.F. I już wtedy się w nim zakochałaś?
H.S. Chyba tak, bo nie mogłam się doczekać następnego spotkania. A następne spotkanie...
Tak, to było w trolejbusie, takim cichym elektrycznym autobusie. Jechaliśmy na
wykłady. Tłok był straszny i nagle słyszę z drugiego krańca wozu: „Halinko, to ty?!
Gdzie się podziewałaś? Myślałem już, że umarłaś!” Ludzie w trolejbusie patrzą
zaciekawieni, uśmiechają się, szepcą. A jemu jeszcze mało, chce ich wprawić w
osłupienie, krzyczy: „Halinko! Czy chcesz mieć dużo dzieci?” Czerwienię się i milczę.
Ludzie wokoło coraz bardziej rozbawieni, coraz głośniej chichoczą. Wysiadam w
popłochu. Na ulicy on bierze mnie pod rękę i z powagą powtarza: „Ja serio pytam: czy
chcesz mieć dużo dzieci”? Czuję się jak rak w ukropie, z trudem wyduszam: „Chyba
tak...” A on głosem smutnym: „Ach, jaka szkoda. Bo widzisz... Chciałem się z tobą
ożenić, ale skoro tak, to nie mogę. Będę kompozytorem, wielkim kompozytorem. W
moim domu musi być spokój, cisza. Żadnych dzieci!” Puścił moją rękę i pobiegł na
wykład Byłam wściekła na siebie. Mogłam przecież powiedzieć: „Chcę mieć jedno
dziecko” albo: „Możemy zamieszkać osobno”. Ale jeśli to były kpiny? Tylko kpiny O...
wtedy należało mu przypomnieć o dzieciach Bacha. Miał ich ponad dwadzieścioro!
D.F. Jak doszło do tego, że zamieszkałaś z Andrzejem?
H.S. Po konkursie chopinowskim (wtedy babcia Andrzeja już nie żyła) on poczuł się bardzo
samotny. Lubił być ze mną, wolał niż z innymi przyjaciółmi. Chyba już wtedy wiedział,
że go kocham i nigdy kochać nie przestanę
D.F. Chyba tworzysz mity! Przecież nie zdecydowałaś się na p r ó b ę związku z nim. Gdy
chciał cię mieć w Paryżu, gdy chciał mieć z tobą dzieci, tyś nieoczekiwanie wyszła za
mąż.
H.S. To było najlepsze, co mogłam zrobić i dla niego, i dla siebie. Przecież on by mnie
znienawidził! Poczucie winy przemieniłoby się w niechęć i agresję. Myślę, że
uratowałam z tej naszej dziwnej historii wszystko co dało się uratować.
D.F. Powiedz jeszcze na koniec, czy nowa wersja książki będzie wersją skróconą
H.S. Tak, ale też i uzupełnioną.
D.F. O listy bardziej osobiste?
H.S. Tak. Po przeczytaniu twojej książki
The Other Tchaikowsky
przypomiało mi się, co
mówił sam Andrzej: „Pisać trzeba prawdę, z odwagą, nie cofać się przed niczym – jak
Proust”.
D.F. Wiem, że
...mój diabeł stróż
miał dobre recenzje. Jaka recenzja ucieszyła cię
najbardziej?
H.S. Recenzja z „Gazety Wyborczej”. Pisarka polska, Anna Bojarska, pięknym poetycznym
stylem zaganiała wszystkich do czytania
Diabła
. Ale chyba nie mniej niż recenzje,
cieszyły mnie listy od czytelników. Zwłaszcza jeden z nich, od ucznia szkoły
hotelarskiej, Sławka Klekowskiego z Radomska; gdy pisał swój list, miał
dziewiętnaście lat. Wyznał że w pewnej chwili chciał odłożyć książkę, bo pokochał
4
Plik z chomika:
weronka1903
Inne pliki z tego folderu:
Mój diabeł stróż-powieść dokumentalna.pdf
(1345 KB)
images.jpg
(1 KB)
Niebieskie migdały.pdf
(436 KB)
twoj-zwiazek.pdf.zip
(2489 KB)
Adler Elizabeth - Dom Duchów.txt
(904 KB)
Inne foldery tego chomika:
(1)
♫♪Audiobooki
ebooki
e-booki
EKONOMIA
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin