artykul_Mróz.doc

(113 KB) Pobierz

Mróz - jak bezpiecznie spacerować z dzieckiem?

 

Dziecko z jesiennymi słotami rozstaje się na ogół osłabione, zakatarzone, podatne na kolejną infekcję. Na szczęście nadchodzą mroźne dni, a z nimi szansa na wzmocnienie organizmu przed wiosennym atakiem wirusów.
http://bi.gazeta.pl/im/6/7266/z7266316N.jpg

Wbrew potocznej opinii, to nie w najmroźniejsze miesiące w roku, ale podczas poprzedzającej je jesieni i wiosną następuje szczyt zachorowań. Duże wahania temperatury, wiatr, wysoka wilgotność powietrza to idealne warunki do szerzenia się chrobotwórczych drobnoustrojów. Młody organizm jest wobec nich bezradny, dopóki się z nimi nie zmierzy i nie wytworzy odpowiednich przeciwciał. Im jest bardziej osłabiony, tym ma mniejsze szanse na to, żeby wygrać już w pierwszym starciu. Zwykle dziecko musi kilka razy przechorować takie spotkanie, nim katar zostanie tylko katarem, a nie rozwinie się błyskawicznie w zapalenie gardła, ucha czy oskrzeli. Hartowanie pomoże, ale nie od razu. To proces, który wymaga przede wszystkim konsekwencji i wykorzystywania okazji, jakie natura nam dała.
 


http://bi.gazeta.pl/im/7/7266/z7266317N.jpg


http://bi.gazeta.pl/im/4/7266/z7266314N.jpg
Im zimniej, tym lepiej?

Mroźna zima to prawdziwe błogosławieństwo - jest szansa, że wiosną pojawi się mniej wirusów i bakterii. Ale i kłopot - jeśli termometr wskazuje poniżej -10°C, codzienny spacer z dzieckiem jest niewskazany, a przecież trzeba z nim wyjść, choćby po to, by zaprowadzić je do przedszkola. Jeśli malec opuszcza ciepły dom czy nagrzane wnętrze samochodu, to chłód powietrza odczuwa podwójnie. Szczypie buzia, a ciało w grubej kurtce szybko się poci, bo organizm stara się jak najszybciej oddać ciepło, by wyrównać różnicę temperatur. Po pół godzinie wychłodzony malec zaczyna się trząść z zimna. Kilka takich poranków i choroba gotowa. Co zatem robić? Wyjść, ale rozsądnie. Przede wszystkim, jeśli na dworze jest mróz, nie podkręcajmy kaloryferów - wysoka temperatura w mieszkaniu nie służy ani dziecku, ani nam. Starajmy się, aby nie przekraczała 20-21°C. W nocy może być nawet niższa, warto wyrobić sobie nawyk przykręcania termostatów i wietrzenia sypialni przed snem. Orzeźwiające, lekko mroźne powietrze zapewni dziecku głęboki, regenerujący siły sen. Okno warto otwierać także rano i przed wyjściem na dwór (co najmniej na 20 minut wcześniej) - unikniemy w ten sposób szoku termicznego. Kiedy wybieramy się na dwór, musimy przede wszystkim zadbać, by dziecku nie zmarzły stopy, ręce ani głowa. Oprócz czapki, ciepłych skarpet i rękawiczek nie zapominajmy o kremie ochronnym - niewielką warstwę nakładamy na odsłonięte części ciała na 20 minut przed planowanym wyjściem, by kosmetyk zdążył się wchłonąć.

 

Śnieżki, sanki, łyżwy

Małe dziecko powinno przebywać na dworze codziennie, nawet jeśli jest chłodno, pada deszcz lub śnieg. Jedynym przeciwwskazaniem jest duży mróz lub silny, mroźny wiatr. Nie nastawiajmy się na spacerowanie, ale na aktywną zabawę. Pozwólmy dziecku na lepienie śnieżek (warto mieć w zapasie drugą parę rękawiczek), towarzyszmy w zjeździe z górki na pazurki na sankach, zmobilizujmy się, żeby przynajmniej dwa razy w tygodniu odwiedzić pobliskie lodowisko pod chmurką. Lekko mroźne powietrze w połączeniu z ruchem pobudzają krążenie dotlenionej krwi, a to znacznie podnosi sprawność układu odpornościowego.

Tylko niemowlę, które jeszcze nie chodzi, powinno być ubrane cieplej od rodziców. Starsze dzieci należy ubierać lżej. Najlepiej na cebulkę, żeby w razie potrzeby móc zdjąć jedną czy dwie warstwy. W czasie zabaw na śniegu dobrze sprawdzają się ubrania, które utrzymują ciepło, ale jednocześnie odprowadzają pot i pozwalają skórze oddychać (można je kupić w sklepach turystycznych i sportowych). Co jakiś czas warto sprawdzić, czy dziecku nie jest za gorąco - dotknąć jego karku. I pamiętać o dosmarowywaniu kremem ochronnym buzi, szczególnie w wietrzne dni.

 

Zimne nogi

Najczęściej dzieci przeziębiają się, gdy przemoczą nogi. One i głowa to najbardziej "newralgiczne" części ciała. Trudno hartować głowę (ją należy raczej chronić, zwłaszcza uszy), ale stopy możemy przyzwyczaić do zmian temperatury.

Czasem zróbmy dziecku naprzemienny prysznic - najpierw ciepła woda (nie gorąca!), a potem letnia. Różnica w ciepłocie wody musi być tylko kilkustopniowa - nie więcej niż 5-8 stopni. To wystarczy, żeby pobudzić krążenie, nie wywołując nieprzyjemnego szoku. Albo posadźmy malca na krześle i zaproponujmy, by przez 10 minut potrzymał stopy w misce z letnią wodą. W tym czasie może oglądać bajkę, rozmawiać, przeglądać książeczkę. Po takiej kąpieli stopy nacieramy szorstkim ręcznikiem, wkładamy dziecku ciepłe skarpety i pozwalamy dokazywać na podłodze.

Zdrowie z talerza


C:\Users\Aga\Desktop\PRZEDSZKOLE\obrazki\piramida_pokarmowa.jpg
Większą korzyść niż podawanie preparatów witaminowych przyniosą regularne i urozmaicone posiłki. Niezależnie od tego, czy dziecko jest przeziębione, czy zdrowe, powinno jeść dużo warzyw, które są najbardziej wartościowym źródłem witamin i mikroelementów. W zimie, gdy wybór świeżych warzyw jest ograniczony, możemy ratować się mrożonkami. Trzeba tylko pamiętać, że warzywa mrożone gotuje się krócej niż świeże. Jednak podstawą powinny być (często niedoceniane) warzywa dostępne przez cały rok. Zwykła marchew działa przeciwbakteryjne, kapusta przeciwzapalnie, kiszona kapusta oraz takie ogórki uodparniająco (zawierają probiotyczne bakterie, podobnie jak nabiał). Jabłka, które dziecko może jeść codziennie (w ciągu dnia powinno dostawać dwa razy owoce) działają antywirusowo i w pewnym stopniu chronią przed przeziębieniami.

Szczególne znaczenie przypisuje się witaminie C, która ułatwia wchłanianie żelaza, poprawia apetyt. Organizm ludzki nie potrafi jej magazynować, więc trzeba dziecku zapewnić ją w codziennej diecie. Najlepszym źródłem witaminy C są warzywa: świeże pomidory, papryka czerwona i zielona, biała kapusta, kalafior, natka pietruszki, szczypiorek, szpinak, brokuły, brukselka, i owoce: cytrusy, kiwi, czarne i czerwone porzeczki, jagody, truskawki. Zadbajmy, by w diecie dziecka nadal było sporo mleka - maluchom, które nie są już karmione piersią, podawajmy mleko modyfikowane, wzbogacone probiotykami lub prebiotykami. Przedszkolakom możemy już serwować niemodyfikowane mleko krowie (UHT lub pasteryzowane). Odporność dziecka podniesie częste picie mleka ukwaszonego (znów te dobre bakterie!), czyli naturalnego kefiru, jogurtu i maślanki.

Potrójna ochrona

W zapobieganiu chorobom szczególne znaczenie mają miód, czosnek i cebula. Miód jest bardzo odżywczy. Zawiera cukry proste, witaminy B i C, magnez, wapń, sód, mangan i potas. Współczesne badania potwierdziły, że ma on właściwości antyseptyczne. Miód może mieć jeszcze dodatkowe zalety, które zależą od tego, z jakich kwiatów pszczoły zbierały nektar, np. miód lipowy ma działanie napotne. Pamiętajmy jednak, że miód może uczulać i u alergików stosujmy go po ukończeniu roku i ostrożnie. Czosnek i cebula ułatwiają walkę z przeziębieniami, grypą, infekcjami oskrzeli i płuc. Rozgnieciony ząbek czosnku wydziela allicynę, która ma działanie zbliżone do antybiotyku. Czosnek i cebulę najlepiej jeść na surowo. Dzieci wprawdzie za nimi nie przepadają, ale jeśli będziemy je regularnie dodawać np. do surówek, stopniowo przyzwyczają się do ich wyrazistego smaku. Można też zrobić masełko czosnkowe (masło trzeba utrzeć z rozgniecionym ząbkiem czosnku) i smarować nim kanapki dla malucha.
 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin