Sandemo Margit-Saga o Królestwie Światła 8-Wyprawa.pdf

(1026 KB) Pobierz
Sandemo Margit-Saga o Krolestwie Swiatla 8-Wyprawa
MARGIT SANDEMO - WYPRAWA
Margit Sandemo
WYPRAWA
Saga o Królestwie Światła 08
Z norweskiego przełożyła
IWONA ZIMNICKA
POL-NORDICA
Otwock 1998
Po unieszkodliwieniu wiedźmy Griseldy wyrusza w Ciemność wielka ekspedycja, której celem jest ocalenie
olbrzymich jeleni. Podczas wyprawy okazuje się, że wielu jej młodych uczestników cierpi z powodu nieszczęśliwej
miłości. W Królestwie Ciemności czają się złe istoty, o których nikt dotychczas nie słyszał. Nawet pomocnicy Móriego i
Ludzi Lodu mają problemy z ich pokonaniem.
RODZINA CZARNOKSIĘŻNIKA
LUDZIE LODU
INNI
Ram, Lemur, najwyższy dowódca Strażników
Inni Strażnicy: Rok, Tell, Kiro, Goram
Talornin, potężny Obcy
Oriana
1 / 66
509718507.002.png
MARGIT SANDEMO - WYPRAWA
Thomas
Helge, Wareg
Ponadto w Królestwie Światła mieszkają ludzie wywodzący się z rozmaitych epok, tajemniczy Obcy, Lemurowie,
Madragowie, duchy Móriego, duchy przodków Ludzi Lodu, elfy wraz z innymi duszkami przyrody, istoty zamieszkujące
Starą Twierdzę oraz wiele różnych zwierząt.
Poza tym w południowej części Królestwa Światła żyją Atlantydzi. Istnieją też nieznane plemiona w Królestwie
Ciemności oraz to, co kryje się w Górach Czarnych, źródło pełnego skargi zawodzenia.
Wnętrze Ziemi
(jedna połowa)
STRESZCZENIE
Królestwo Światła znajduje się we wnętrzu Ziemi. Oświetla je Święte Słońce, lecz za jego granicami rozciąga się
nieznana, przerażająca Ciemność.
Ludzie Lodu i rodzina Czarnoksiężnika przebywają teraz w Królestwie Światła. Głównymi bohaterami opowieści są
reprezentanci młodszego pokolenia:
Jori, syn Taran, chłopak o brązowych, kręconych włosach, który odziedziczył po ojcu łagodne spojrzenie, a po matce
katastrofalny brak odpowiedzialności. Wzrostem i urodą nie dorównuje przyjaciołom, lecz te braki kompensuje
szaleństwem i śmiałością.
Jaskari, syn Villemanna, grupowy siłacz, długowłosy blondyn o bardzo niebieskich oczach i muskułach, które grożą
rozerwaniem koszuli i spodni. Kocha zwierzęta i Elenę.
Armas, w połowie Obcy, wysoki, inteligentny, o jedwabistych włosach i przenikliwym spojrzeniu. Obdarzony
nadzwyczajnymi zdolnościami i wychowany znacznie surowiej niż pozostali.
Elena, córka Danielle, o beznadziejnej, jak sama twierdzi, figurze. Spokojna i sympatyczna, lecz wewnętrznie
niepewna, za wszelką cenę pragnie być taka jak wszyscy. Ma długą grzywę drobno wijących się loczków. Kocha
Jaskariego, który nie wierzy w jej miłość.
Berengaria, córka Rafaela, o cztery lata młodsza od pozostałych. Romantyczka o smukłych członkach, wijących się
2 / 66
509718507.003.png
MARGIT SANDEMO - WYPRAWA
włosach i błyszczących ciemnych oczach. Jej charakter to wachlarz wszelkich ludzkich cnót i słabości. Bystra, wesoła,
skłonna do uśmiechu, ma swoje humory. Rodzice bardzo się o nią niepokoją.
Oko Nocy, młody Indianin o długich, gładkich, granatowoczarnych włosach, szlachetnym profilu i oczach ciemnych
jak noc. O rok starszy od czworga opisanych na początku. Uwielbiany przez Berengarię.
Tsi-Tsungga, zwany Tsi, istota natury ze Starej Twierdzy. Niezwykle przystojny młodzieniec o szerokich ramionach,
cętkowanym zielonobrunatnym ciele, szybki i zwinny, wprost tchnie zmysłowością.
Siska, mała księżniczka zbiegła z Królestwa Ciemności. Ma wielkie, skośne, lodowato szare oczy, pełne usta i bujne
włosy, czarne, gładkie, lśniące niczym jedwab. Dystansuje się od młodego Tsi i jego pupila Czika, olbrzymiej wiewiórki.
Indra, gnuśna i powolna, obdarzona wielkim poczuciem humoru, z przesadą podkreśla swoje wygodnictwo. Ma
wspaniałą cerę i elegancko wygięte brwi. W tym samym wieku co czworo pierwszych. Kocha Rama, lecz ich związek jest
niemożliwy.
Miranda, jej o dwa lata młodsza siostra. Rudowłosa i piegowata. Wzięła na swe barki odpowiedzialność za cały
świat, postanowiła go ulepszyć. Zagorzała obrończyni środowiska, o nieco chłopięcych ruchach. Nieugięta, jeśli chodzi o
niesienie pomocy cierpiącym ludziom i zwierzętom. Znalazła miłość swego życia w osobie Gondagila.
Alice, zwana Sassą, najmłodsza, przybyła do Królestwa Światła wraz z dziadkami. Jako dziecko uległa strasznym
poparzeniom. Marco usunął jej wszystkie blizny, lecz dziewczynka wciąż pozostaje nieśmiała. Ma kota o imieniu Hubert
Ambrozja.
Dolg, nazywany niekiedy Dolgo. Ponieważ dwieście pięćdziesiąt lat spędził w królestwie elfów, wciąż ma
dwadzieścia trzy lata, posiadł jednak niezwykłą mądrość i doświadczenie. Nie jest stworzony do miłości fizycznej. Jego
najlepszymi przyjaciółmi są pies Nero i odrobinę natrętna maleńka panienka z rodu elfów, Fivrelde. Dolg współpracuje z
Markiem.
Marco, książę Czarnych Sal, niezwykle potężny i baśniowo piękny, lecz on także nie może poznać miłości. Ani on,
ani Dolg nie należą do grupy młodych przyjaciół, są jednak dla nich ogromnie ważni. Marco, podobnie jak Indra, Miranda i
Sassa, pochodzi z Ludzi Lodu.
Gondagil, Wareg z ludu Timona, zamieszkującego Dolinę Mgieł w Królestwie Ciemności. Wysoki, jasnowłosy i
silny. Przebywa obecnie w Królestwie Światła, tęskni jednak za przyniesieniem światła ludziom ze swojego plemienia.
Jego wielką miłością jest Miranda.
OMÓWIENIE TOMU „WIEDŹMA”
Do Królestwa Światła przybywa nadzwyczaj niebezpieczna, żyjąca od kilku tysięcy lat, czarownica Griselda. Ściga
Thomasa Llewellyna za to, że odrzucił ją i zdradził w świecie na powierzchni Ziemi. Wszystkie kobiety, które w jej
mniemaniu zarzucają na niego sieci, muszą umrzeć. Wiedźma kieruje swą zemstę na Indrę, Orianę i Berengarię, ale jej
ofiarami padają również Elena i Jaskari.
Spora grupa z Królestwa Światła postanawia podjąć próbę ocalenia stada olbrzymich jeleni megacerosów, żyjących
w Ciemności. Griselda podstępnie przyłącza się do ekspedycji. Jednak uczestnicy wyprawy przed przedostaniem się za mur
odkrywają, kto im towarzyszy. Jaskari opętany szaloną wściekłością miażdży wiedźmę gąsienicami olbrzymiego pojazdu o
nazwie Juggernaut.
Marco jest bardzo poruszony, zdaje bowiem sobie sprawę, że Griselda ukryła gdzieś swoją „duszę”, i jeśli nie uda
się im jej odnaleźć, czarownica wkrótce powróci.
Na razie jednak muszą odłożyć sprawę wiedźmy na bok, czeka ich bowiem wyprawa w Ciemność. Ram i Gondagil
lecą przodem, by nawiązać kontakt z człowiekiem, który zna liczbę olbrzymich jeleni i miejsca, gdzie przebywają.
Pozostali uczestnicy wyprawy ruszą za nimi. Muszą przedrzeć się przez tereny potworów; przed krwiożerczymi bestiami
chronić ich będzie Juggernaut, który również przetransportuje jelenie do Królestwa Światła.
1
„TO BOLI, KIEDY PĘKA PĄK” 1
Siska znów poczuła niepokój w ciele, ów niewytłumaczalny niepokój, który pojawił się w niej podczas tej wyprawy.
Odeszła od innych, dotarła do lasu i stanęła oparta plecami o srebrzyste drzewo.
Niewidzącym wzrokiem wpatrywała się w rozemocjonowaną grupę tłoczącą się wokół Jaskariego. Chłopak
zmiażdżył pojazdem czarownicę Griseldę. Siska widziała, jak Dolg wyjmuje swój wspaniały połyskujący czerwony
farangil, zdawała sobie sprawę, że za pomocą kuli Dolg unicestwi szczątki wiedźmy, lecz świadomie nie dopuszczała do
siebie tej myśli.
Juggernaut stał na środku przepięknej ukwieconej łąki, straszliwy, brzydki kolos zakłócał rajski spokój okolicy,
burzył to, co miękkie, piękne i łagodne, tak jakby do Królestwa Światła zawitała wojna. Właściwie Juggernauta nie
zbudowano z przeznaczeniem do udziału w wojennych wyprawach, lecz Jaskari posłużył się nim jako śmiercionośną
bronią, co sprawiło, że kolos zdawał się jeszcze bardziej przerażający. Był mroczny, ciężki, budził grozę.
Siska widziała, jak Ram i Gondagil idą w stronę gondoli, widziała, że Indra długo patrzy za nimi, a ten szalony
dzikus Tsi przechwala się czymś przed towarzyszami.
Nagle cała wielka grupa przestała ją obchodzić, dość miała kłopotów z samą sobą.
Siska rozumiała, że dorasta. Przybyła do Królestwa Światła jako czternastolatka, lecz z tym wiekiem dawno już się
pożegnała.
Berengaria dojrzała znacznie szybciej niż ona, ale też i była od niej o rok starsza. Mówiła o płomieniach, jakie
zaczynały trawić jej ciało, o przecudnych snach i o tym, jak intrygujące zaczęło jej się wydawać życie.
Siska niczego podobnego wcześniej nigdy nie doznała, a i teraz, podczas tej wyprawy w Ciemność, uczucia, jakie ją
ogarnęły, przypominały raczej wściekłość i bezsiłę.
Ciemność... Jej rodzinne strony. Co prawda na razie nie przeszli jeszcze poza mur, wszystko się opóźniało, a ona
czuła się rozdarta. Pragnęła wycofać się z ekspedycji, wrócić do domu i schować w swoim pokoju, w którym mogłaby
zostać całkiem sama.
1 Fragment wiersza Karin Boye „No pewno, że to boli” w przekładzie Ł. Winiarskiego w: Liryka szwedzka,
Londyn 1975.
3 / 66
509718507.004.png
MARGIT SANDEMO - WYPRAWA
Mimo wszystko jednak nie przyłączyła się do licznej grupy tych, którzy zdecydowali się na powrót w zamieszkane
okolice. Coś ją przed tym powstrzymało. Samoudręczenie, powtarzała sobie.
„Czy mężczyźni wcale na ciebie nie działają?” - spytała kiedyś Berengaria.
Nie, Siska nie odczuwała ich mocy. Domyślała się, dlaczego tak jest, i ta świadomość napawała ją wielkim bólem.
A przecież ona tego nie chciała. Nie chciała czuć, że stoi z boku i że jest głupia. Wiedziała jednak, że coś w niej
pękło wtedy, gdy mieszkańcy wioski w Ciemności tak otwarcie okazali swoje pożądanie jej, młodej, stanowczo za młodej
na to dziewczynie. Obserwowała ich wówczas rozebranych do naga, widziała niepohamowaną żądzę, która budziła w niej
jedynie lęk i obrzydzenie. Tamten mężczyzna - miał zdaje się na imię Les, och, jakże to już dawno temu! - ten, który ścigał
ją po lesie w jednym tylko celu: zhańbić, a potem zabić... Ten, który gonił ją z wielkim wyprężonym członkiem, ileż on i
wszyscy pozostali w niej zniszczyli! On przede wszystkim się do tego przyczynił, lecz winę za to, co się stało, ponosili
także inni rośli, silni myśliwi, przytłaczający swą męskością, a nawet pomarszczone stare dziady, które i tak miały tę
obrzydliwą rzecz powiększoną i wydłużoną. I chłopcy, niewiele starsi niż ona sama, ich ręce również wyciągały się do niej,
ogarnięte żądzą niszczenia i zabijania. Uległe masowej psychozie.
Zdołała wymknąć się im wszystkim, nawet Lesowi, ale jaką cenę musiała za to zapłacić!
Zadrżała zdjęta nagłym dreszczem, który przebiegł przez jej ciało, gdy popatrzyła na gromadkę zebraną na łące.
Nienawidziła tego nowego uczucia, które w tak niewyjaśniony sposób pojawiło się dzisiaj, zdawała sobie bowiem sprawę,
że nie zniesie bliskości mężczyzny. Jori przed tygodniem uściskał ją na żarty, a ona odruchowo mu się wyrwała, ze złości
pobladła na twarzy jak kreda. Jori oczywiście poczuł się urażony, musiała go potem przepraszać. Niczego jednak nie
wyjaśniała, a on później nie próbował się nawet do niej zbliżyć.
Jori, stary dobry przyjaciel.
Dzisiaj działo się jeszcze gorzej. Nigdy dotąd nie była aż do tego stopnia świadoma swojego ciała, nie mogła znieść,
by ktokolwiek jej dotykał.
A przecież otaczają ją sami przyjaciele.
No, może Tsi się do nich nie zalicza, on jest zbyt zwierzęcy, w dodatku ta jego oswojona wiewiórka! Tsi me jest
człowiekiem, a przecież należy wystrzegać się wszystkiego, co inne, bo mogą się za tym ukrywać złe duchy; to, co nie jest
ludzkie, jest chore. Zaprzyjaźnianie się ze zwierzętami jest nienaturalne, niebezpieczne, tego nauczyły ją stare kobiety w
wiosce.
A Tsi nie jest ani człowiekiem, ani zwierzęciem. Na pewno jest niezwykle groźną istotą, zresztą czy przez cały czas
nie stara się do niej przymilać, mamić ją pięknymi słówkami i drobnymi przysługami? To podejrzane i straszne.
Ach, Siska tak bardzo chciałaby być jak inne dziewczęta! Jak jej najbliższe przyjaciółki, Berengaria i Sassa. Miała
jednak świadomość, że jest innej krwi, że pochodzi z Ciemności, jest obcym przybyszem, któremu pozwolono wejść do
świata ludzi. Wniosła ze sobą pokaźny bagaż przesądów i prymitywnych uprzedzeń, pogańskich rytuałów i pierwotnego
strachu, lecz także znajomość przyrody i umiejętność leczenia. Talornin, Marco i dwaj czarnoksiężnicy z Islandii bardzo
chwalili jej wiedzę, ale na jej stosunkach z przyjaciółmi zaciążyły przede wszystkim prymitywne uprzedzenia i przesądy,
które zbyt mocno wbito jej do głowy.
Dlaczego dzisiaj wszystko stało się takie inne?
Nie zauważyła nawet, jak po policzkach pociekły jej łzy. Łzy gniewu i bezsilności, lecz także samotności
rozdzierającej serce.
Być może powinna była pozostać w Ciemności, być może powinna nie zważając na nic wrócić do swojej wioski, bo
tam jest jej miejsce.
Nie, Siska nie potrafiła sobie nawet tego wyobrazić. I to nie tylko dlatego, że prawdopodobnie już w chwili powrotu
z wściekłością rozszarpano by ją na strzępy. Przede wszystkim czuła, że o wiele więcej łączy ją z mieszkańcami Królestwa
Światła, nie chciała wracać do świata mroku, przemocy, podstępów i ciągłej walki o każdy kęs pożywienia, do świata
zazdrości i wypaczonych myśli.
Dlaczego więc, na miłość boską, nalegała na udział w ekspedycji do Królestwa Ciemności? Dlaczego nie
wykorzystała szansy na powrót do domu Nataniela i Ellen, kiedy taka okazja się nadarzyła? Teraz już wszyscy, którzy
chcieli, zawrócili.
Pogłaskała połyskujący szarawym blaskiem pień srebrzystego drzewa. Wszystko tu takie piękne, nie chciała
opuszczać Królestwa Światła.
Ale ona różniła się od pozostałych, była bezdomna, oderwana od swoich korzeni.
Księżniczka. Bogini-dziewica. Córka wodza prymitywnego leśnego plemienia. Starała się sprostać wymaganiom
stawianym w Królestwie Światła, pomagała jej w tym nauka, jaką odebrała od starych kobiet. Przekazały jej całą swoją
wiedzę i dzięki temu wybrano ją do Najwyższej Rady Królestwa Światła, oznaczało to, że w najwyższym stopniu ją
zaakceptowano.
A mimo to czuła, że nie należy do nich.
Ciężko westchnęła i ruszyła z powrotem, kierując się w stronę gromadki na łące. Przyjaciele uśmiechnęli się do niej
przelotnie i ona odpowiedziała drżącym uśmiechem.
Wszystko było jak przedtem.
A jednak coś się zmieniło.
2
ZWIADOWCY
W jasnym blasku słońca Ram i Gondagil wznieśli się nad łąką. W ostatniej chwili młody Tsi-Tsungga zawołał do
nich:
- Trochę trudno nią sterować przy skrętach w lewo! Miał na myśli swój drogocenny skarb, gondolę, którą
wypożyczył przyjaciołom.
Potem odwrócił się do pozostałych na łące.
- Ona jest moja, jedyna, której mogę używać, rozumiecie?
Z uśmiechem pokiwali głowami. Tsi był taki dumny ze swojej gondoli.
Ram i Gondagil wznieśli się na wysokość, od której mogło się zakręcić w głowie, i skierowali ku wentylom w
murze; to one właśnie miały ich wyprowadzić poza Królestwo Światła. Istoty w dole zmniejszały się coraz bardziej, aż
4 / 66
509718507.005.png
MARGIT SANDEMO - WYPRAWA
wreszcie wyglądały jak mrówki poruszające się po zielonej plamie na srebrnym talerzyku. To była łąka w Srebrzystym
Lesie.
- Chyba dobrze, że Marco mimo wszystko pozwolił Jaskariemu i Elenie na udział w wyprawie - stwierdził Gondagil
w zamyśleniu, gdy z szumem wzbijali się wyżej ku coraz silniejszemu blaskowi słońca. - Będą mogli czym innym zająć
myśli.
Ram popatrzył na wysokiego jasnowłosego wikinga, czy też raczej na Warega, którym był Gondagil. Waregami
nazywano szwedzkich wikingów, którzy przed tysiącem lat wyprawiali się na wschód. Gondagil był ich godnym
potomkiem.
- To prawda - przyznał Ram. - Przykro myśleć, że Jaskari miałby się zadręczać. W dodatku Griselda może
powrócić...
- A wtedy oni zostaliby w Królestwie Światła bez żadnej ochrony, bo my przecież będziemy w Ciemności.
Najgorszy jednak chyba jest teraz psychiczny stan Jaskariego.
Ram uśmiechnął się.
- Wyprawa w Ciemność na pewno zdoła oderwać go od tamtego koszmaru. Czy to mogą być wentyle?
Gondagil popatrzył w górę, musiał osłonić oczy przed intensywnym blaskiem.
- Tak, to właśnie one. Tutaj światło Świętego Słońca zaczyna być naprawdę dokuczliwe. Pamiętam, gdy tu
przybyłem, całkiem mnie oślepiło.
- Wcale mnie to nie dziwi, po tylu latach spędzonych w Ciemności... Ale spójrz, jakie małe te wentyle - zauważył
Ram. - Naprawdę zdołamy się przez nie wydostać?
- Tsi pożyczył nam przecież swoją małą gondolę, a skoro jemu się udało, uda się i nam. Trzeba będzie pewnie
schylić głowę.
- I bardzo starannie wykierować, tu może chodzić o milimetry.
Gondagil roześmiał się.
- Najcenniejszy skarb Tsi. On kocha tę gondolę, ochrzcił ją „Siska”. Słyszałeś, jak dziewczyna prychała ze złością,
wołając, że nie chce być sterowana przy skręcaniu w lewo?
- Nie powinna się złościć, a raczej uznać to za komplement - uśmiechnął się Ram.
- Siska nie znosi Tsi-Tsunggi.
- To może zbyt ostre słowa, ona się go po prostu boi. Jest taki inny od nas, a ją nauczono zachowywać dystans
wobec wszystkiego, co nie jest podobne do jej współplemieńców. Siska nie lubi też zwierząt, a wiesz przecież, że Tsi nie
rozstaje się z tą swoją wiewiórką, Czikiem. Siska twierdzi, że przyjaźń człowieka i zwierzęcia jest nienaturalna, na
Madragów ledwie śmie podnieść oczy.
- Szkoda - stwierdził Gondagil. - Bo to przecież taka miła dziewczynka.
- Oczywiście.
- Ciekawe, jakie ma zdanie, jeśli chodzi o olbrzymie jelenie?
- Po części właśnie z tego powodu została wybrana do udziału w ekspedycji, no i jeszcze dlatego, że zna Ciemność.
Ram usiłował stwierdzić, którym wentylem najłatwiej będzie im przelecieć, a Gondagil w rym czasie obserwował go
ukradkiem. Patrzył na dumnie wzniesioną głowę Lemura, kruczoczarne włosy, szczególny profil, niezwykle szlachetny,
choć trudno byłoby go nazwać w pełni ludzkim, na całkiem czarne wielkie oczy w kształcie migdałów. Wiedział, że Siska
sceptycznie odnosi się również do Lemurów, nazywa ich dość niezasłużenie rasą bastardów, a przecież trudno o
szlachetniejszy lud.
Gondagil rzekł powoli:
- Chciałbym, abyś wiedział, Ramie, że Miranda, Gabriel i ja z radością przyjmiemy cię do rodziny. Bardzo
chciałbym mieć cię za szwagra.
- Dziękuję - odparł Ram, surowością tonu maskując radość. - Ale sprawy nie wyglądają najlepiej. Nie pojmuję tej
niechęci Talornina do Indry.
- Wydaje mi się, że Marco ma jakieś rozwiązanie - ostrożnie powiedział Gondagil. - Napomknął coś o tym...
Ram pytająco zerknął na niego z ukosa, prędko jednak musiał się skupić na kierowaniu pojazdem. Nie miał czasu na
dalszą rozmowę, nadszedł oto bowiem najważniejszy moment.
Skulili się we wnętrzu i Ram najwolniej, jak potrafił, przeprowadził gondolę przez ciasny otwór.
Udało mu się dokonać tej sztuki bez najmniejszego nawet zadrapania i zaraz światło zaczęło znikać im sprzed oczu.
Znaleźli się poza murem.
Owionęło ich chłodne powietrze.
- Zapomniałem już, że tak tutaj ciemno - szepnął Gondagil. Sam nie wiedział, dlaczego zniża głos.
Z początku rzeczywiście nic nie widzieli, podobnie jak wówczas gdy Gondagil znalazł się w obrębie Królestwa
Światła, oślepiony blaskiem słońca.
- Na takiej wysokości na nic chyba nie wpadniemy - zaniepokoił się Ram.
- Nie, możesz spokojnie jechać dalej. Uważaj tylko na prąd powietrza od Gór Czarnych.
- Czy to się zaczyna już tutaj?
- Nie wiem, gdzie się zaczyna.
Mało przyjemne, pomyślał Ram.
Spytał przyjaciela:
- Czy zdarza się, że tęsknisz za powrotem do Ciemności?
Gondagil prychnął w odpowiedzi:
- Mając Mirandę w Królestwie Światła? Nie, osobiście za niczym nie tęsknię, doskonale się czuję, ale bardzo pragnę
zanieść światło mojemu ludowi, tego życiowego zadania nigdy nie porzucę.
- Wiem o tym. Spróbujemy przyspieszyć nieco przygotowania do wyprawy w Góry Czarne. Mamy już przecież
wybranego, Oko Nocy, którego Talornin i Marco wtajemniczają we wszystko, co będzie musiał zrobić, ale Juggernaut nie
jest jeszcze gotowy, Madragowie chcą wcześniej doszlifować jakieś finezyjne szczegóły. Trochę więc to potrwa. Ale ta
chwila jest już blisko.
Gondagil uspokojony pokiwał głową.
Wytężał wzrok, usiłując dostrzec swą dawną ojczyznę, lecz oczy bardzo powoli przyzwyczajały się do ciemności.
5 / 66
509718507.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin