W ciepłym błękicie.doc

(74 KB) Pobierz
W ciepłym błękicie

W ciepłym błękicie

 

 

Moja Ogrodniczka

Tak jak słońca chcą ogrody

groszek tulić się do tyczki

i jak ziemia pragnie wody

tak ja pragnę ogrodniczki

Która oczy ma zielone

pląsa w wianku z gracją wiosny

gdy wiatr psotnik burzy włosy

uśmiech perli się radosny

Otulając się czułością

odgonimy smutki zimy

– roztopimy lody wszelkie

żarem z jakim nocą śnimy

 

W zaciszu

W zaciszu ramion spokojna przystań,

łączą się dwa oddechy, dwie łzy i cisza.

Pocałunki wstrzymują serca drgnienia,

przejrzystą mgiełką budzą pragnienia.

Z zacisza się wyrywa, wizja niesytu, szaleństwa,

wezbranych pragnień - żądzy męczeństwa.

I trąca dwa gorące słoneczne promienie,

splata je, rozplata, słyszy zachwytu dzwonienie.

Roznosi woń zmysłów falujących złotem,

w jasnych rozbłyskach tuli smutek, tęsknotę.

W wyszukanej rozkoszy są zmysłów upojenia,

bezkresy pożądań, pieszczoty, omdlałe spojrzenia.

W zaciszu wyczerpań spokojna przystań,

odpoczywa miłość prawdziwa, spełniona, czysta

i tylko przelatuje uśmiech błękitem rozmarzony,

ukojony miłością, żarem pocałunków zgaszony.

 

Opętanie

Opętana obsesją

namiętności

otwiera

furtkę

Pustki.

Nie mówiąc nic.

W ciszy

słychać

jak

puchną Jej

niewypowiedziane myśli

i

w końcu

na samym dnie

najcichszych

pragnień

giną

wi

mplozji.

 

Czary w ogrodzie

Był w ogrodzie tajemniczy czarodziej,

na ławce usiadł, różdżkę wyjął spod peleryny,

mruknął pod nosem - Do roboty! Nie ma już zimy!

Potem wypowiedział zaklęcie - Fokus-pokus,

i rozwinął sie krokus!

Pogrzebał w trawie, koło starego płotka,

i zakwitła stokrotka!

Szybko minął niezasiane jeszcze zagonki,

i już pachną fioletowe fiołki!

Pod wysokim drzewem zamyślił się przez chwilę,

i zajaśniały złotem żonkile!

Wreszcie schował się w tulipanie,

pewnie tam jest jego mieszkanie.

 

Tak proste, lecz zawiłe

To co jest namalowane,

w tak prosty sposób,

najbardziej zawiłym jest.

Przykryte mgłą tajemnicy,

w kartach losu ciemnych,

niczym nastrój nieboszczyka.

Zawita tam światło czasem,

rozjaśni choć na chwilę,

lecz potem zgaśnieniewierne

panu swemu, bezczelne!

W bezszelestnym kroku,

nogi postawić próbuje,

ten co ma się za wybawcę.

Niewinnością swą,

rozpalić płomienie ognia chce,

lecz nadaremnie, bo on nieczysty.

Zamiary jego i dusza,

pochłonięte przez piekło zostały,

otchłań głęboką, lecz wieczną.

Tam równie wiecznie, spoczywać będzie każdy,

kto rozjaśnić sytuację niejasną zechce.

 

* PIERWSZE DRZWI DO PIEKŁA *

w przepaść zapomnienia

wrzuciła skrzydła

aureolę

przehandlowała

rekwizyty niepotrzebne

skoro się modlić

przestała

teraz w kącie skulona

pobladła

odpuść jej, Boże

wystarczy

przecież oddała już to

co Ci kiedyś

ukradła

 

Oni

W bursztynowej łagodności świec,

W srebrzystości nocnej dali,

Zapragnęli ku sobie biec.

Nie wiedzieć czemu – stali.

Zapach żywicznych kropel lasu.

Szmer piachu wzruszanego falą.

I Księżyc w drodze, już u jej kresu.

Czy może coś ...ustalą?

Wszak noc tak czarowna,

I nie wymaga wyrzeczeń.

Wystarczy być blisko, z sobą,

Po prostu dotknąć siebie.

Suchy smak piasku

Pomiędzy ustami a ciałem.

Woń morskiej soli.

Czy aby tego chciałem?

Czy aby tego chciałam?

Dotyk jego dłoni ... Chciałam.

Był tak ulotny. Prosiłam o ...

Więcej. I doczekałam.

Czy chciałem? Nie wątpiłem, że tak.

Czy czekałem? Tak – na jeden tylko znak.

Czy można TO wyczytać z oczu kobiety?

Jak najbardziej – TAK.

 

Wiedziałam, że pragnie mnie i mego ciała.

Czy można to wyczytać z jego twarzy ?

TAK – na szczęście wyczytałam.

Zgadnijcie, co może wtedy się zdarzyć...

Wszystko, o czym pomyślicie,

W najbardziej perwersyjnych marzeniach.

Wszystko, jeśli się nie boicie

Wejrzeć w trzewia swego istnienia.

Czy „Oni” tego chcieli...

 

Sauna rozkoszy

Dziwny półmrok odcieni światła i dźwięku drewna,

Syczącego gorącem pieca, duszę woda oddaje….

Dziwny chłód a temperatura gotującego mleka,

Odczucie przenikania mary, a ciało czakra dotyka.

Stoję i czuje krople spływające po ciele duszy mej,

Powieki otwarte a sól rozkoszy gejzeru uderzeniem

Wynicowuje wnętrze, a ciało płacze spowite rosą.

Dotyk zimny, powiewem pasatu na Saharze odebrany,

Doznaniem kropli z nieba, obdarowaniem Etorii,

Odczucia niebiańskiego dotknięcia obłoków i gwiazd,

Smakowaniem pulsarów i tej pięknej czerwonej kuli rozkoszy,

Danej tym, którzy dotknęli zapach odczucia jedynego,

W swoim aromacie doznań euforii duszy i ciała.

Uderzenie lawy pary, kroplą spowite natężenie doznań,

Dotyk ciepła rozkoszy dodany do smaku kropli potu.

Drżenie łydek przechodzące na częstotliwość drgań,

Miliona komórek naprężonego ciała, ud, pośladków,

Każdego mięśnia pod skóra skrytego a namiętnością.

Czasu, miejsca, otoczeniem osoby-klejem spowitym,

Łączącego ciało i dusze rozkoszy darem.

Otwarte drzwi - para ulatnia myśli w niebo lecące,

A ciało drży niesamowicie w cyklotronie doznań,

Widząc spirale odczuć - kolory bramy w serpentynie bieli,

I uczucie dotykania zapachu zorzy miękkości ust...

 

Ciemno... ciało chłonie...

Skóra krzyczy rozkoszą...

Oczy przymknięte powieką widzą kolory,

Uszy słyszą barwę dźwięku pary,

Przenikającej, plączącej odcieniem rozkoszy.

Jest tak pięknie, a me ciało z drżenia osuwa się,

Zimny powiew wody ratuje od upadku,

Uderzenie lodu... parę rozgania

A me ciało ciągle drży… drży… drży

Widzę………………

Odczuwam…………………

Tęsknie………………………………

 

-Kluczpopatrz

czasem w stronę gdzie jest uśmiech,

gdzie zakochani wykręcają serca w miliony czułości,

gdzie proszą by świat nigdy ich nie budził

popatrz czasem tam gdzie ludzie obracają w palcach talenty,

gdzie rzeczywistość ich nie studzi,

a ukłony dziecięcych ciał ocalają to co podeptane

popatrz tam gdzie słońce odważnie podnosi nędzę nocy,

gdzie niebu moknie czupryna by świat się upoił,

gdzie geografia udeptuje drogi do niewidzialnych ramion Aniołów

popatrz i nie zapomnij

 

 

Różę Ci dam ...

W róży zamknę cień serca

Obliczem pocałunku Tobie

Płatkiem czerwieni namaluję

Półkule miłości obie

W róży złączę namiętność

Ciszą spokoju darem

Otulę marzenie jedno

Niech staje się czarem

W róży aksamitnej dniem

Każdym pobędę na czas

Kolce okryję lnem

By nie zraniły nas

W róży Ciebie wypatrzę

Na kolejny sen napoję

Byś rozkwitała kobiecym pięknem

Z nienaruszonym spokojem

 

KOBIETA

Krzyk!

dźwięk rozpaczy

mamrotanie duszy

po kopniakach ciała

serce w słoiku

z nakrętką

pusty

pojemnik w sukience

bo włosy

bo nogi

bo piersi

Krzyk!

bezsilny protest

inkubatora

Kolorowo.

Od dźwięków.

We mnie.

 

Wieczność

Źdźbła trawy kołyszą się

w niespokojnym rytmie prostej wiary

której nic już nie mogąc znaleźć

w spokoju niknie tocząc się cichym

szeptem nocnych kołysanek

które matka wyśpiewuje dzieciom

słodko tuląc je do snu…

 

***Pragnę

Pragnę się kłaniać

pastelowym kwiatom

bo przykuły moje oczy

jak aksamitne gwoździe

bo dźwiękiem atakują życie

piwne liryczne zmysły

 

Dojrzała nieśmiałość

Cichy uśmiech nad potokiem łez,

ukryte spojrzenia,

rozbieranie wzrokiem,

kuszenie dotykiem

zwykłym podaniem dłoni.

Specyficzny romantyzm i

nutka czerwieni na policzkach.

Tyle by się chciało powiedzieć

tak mało słów,

mało manewrów.

Oczy by chciały,

dusza by chciała,

a serce nie może.

W cichym

nieśmiałym pocałunku ciał

oglądać się...

Lecz tylko we wspomnieniu

wczorajszego jutra,

i tak nie jest to pisane.

 

Zrządzenie losu...

Zrządzenie losu, Ty i ja, spotkanie,

prosty przypadek, najzupełniej szczęście

bo przecież mogły usta ust nie znaleźć

nie zapleść nocą w pożądaniu ręce.

Byłby ktoś inny z Tobą, może ze mną

kogo bym kochać mogła nieprzytomnie,

a Ty byś pieszczot codziennych zażywał

i myślał o niej tak jak myślisz o mnie.

Dzisiaj dziękuję że los wybrał Ciebie

harfistę mego co szczęśliwe nuty

zagrać potrafi nawet kiedym smutna

a łzy zamieniać w radości minuty.

 

Potrafisz?

to ty właśnie ty

będziesz moim panem

będziesz dawał kwiaty

(róże cudne lub bławaty)

będziesz mówił wiersze

będę twoim życiem,

snem, powietrzem

twym pragnieniem już o świcie,

jaśniejącą będę gwiazdą

(tą jedyną na twym niebie)

a nie światłem gdzieś w tunelu

skrytym przed spojrzeniem wielu...

czy potrafiłbyś kochać tak

jakby miał się zaraz

skończyć ten zwyczajny świat

kochać tę, co nie umie kochać mniej?...

 

Duchy wymarłego lasu

Kłaniają się korony drzew

wita Cię las wspaniały.

Nad Tobą noc, gwiazd jasnych moc

ścieżka w zieloną głębię.

Centaur odźwierny zarośli

chyli przed Tobą czoło.

Duch lasu - ent nadzieję ma

na spokój.

Stąpasz po liściach.

Staw, bagno, mokradła.

Polana, jezioro - to nimfy świetliste

pochowały się w chatce fauna.

Opuszczasz las, widmowy las, jako ostatni

zanim przyszli z toporami.

Zanim przyszli z ogniem

i nie było już centaura, nimf, zielonego smoka.

Drzewa rżnięte milczały.

 

BZDURKA PISANA O PIĄTEJ NAD RANEM

wychodząc z założenia

zakładam nogę na nogę

w poczuciu bezradności

że zrobić nic nie mogę

a gdy po chwili wracam

z pomysłów głową pełną

to ktoś mi zgasił światło

i jest zupełnie ciemno

zdejmuję po omacku

jedną nogę z tej drugiej

i gubię się w domysłach

choć tak tego nie lubię

 

Przyjaźń

Nie strzępem olśnienia bogata

lecz gestem pokoju po wysłuchaniu

nadzieję na wieki młodością przeplata

seryjną trwogę leczy zaufaniem

gdy bezimienna nastaje trauma

ona jak iglo otacza nas ciepłem

i czy to wyschnięta pustynia,czy fauna

króluje zawsze nad ziemskim piekłem

 

to również przeminie

Ona kusi kształtem klepsydry

Pod maską maybelline ukrywa codzienność

Ośmiocentymetrowe obcasy

wyniosły ją na szczyty niechcianych zachcianek

czekoladowe ciało ukrywa bladość jej marzeń

biżuteria zwisająca jej jak każda negatywna opinia

choć dzięki niej błyszczy w oczach zawistnych ludzi

głowa zawieszona na wysokości ulicznych latarni

czarne punkty pod wydłużonymi o trzysta procent włoskami

nie ważące spojrzeć się w dół

złudne umiejscowienie na szczycie

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin