PATRICK O'LEARY Drzwi numer trzy (Przek�ad: Ewa i Dariusz Wojtczakowie) Sen jest materi� utkan� z przestrzeni i czasu: w jego g��bi odnajdujemy swoje prawdziwe �ja�. Robert Bosnak A Little Course in Dreams (Podstawowy podr�cznik Jungowskiej teorii sn�w) Sny s� w pewnym sensie zawieszone w Czasie. Nie odmieniaj� si� przez czasy. Gregory Bateson Steps to an Ecology of Mind, 1985 Dla Kelly Dony Podzi�kowania Ksi��ka nie powstaje sama. Najgor�tsze podzi�kowania dla wszystkich, kt�rzy przyczynili si� do jej powstania: mojej �ony Claire; Kena Ethridge'a; moich przyjaci� ze Stowarzyszenia Pisarzy Detroit; Kathryn Cramer - mojej agentki; Susan Ann Protter oraz Davida Hartwella. Waszej m�dro�ci, poradom i wsparciu moja historia zawdzi�cza ostateczny kszta�t. Osobne podzi�kowania dla Ciebie, m�j drogi Czytelniku, bez kt�rego przychylno�ci ta ksi��ka nie zaistnieje. P.O. PROLOG W Hollywood spalili�my wehiku� czasu. Je�li �ycie jest filmem, nie mamy ju� szans na sequel, �ycie bowiem ma jednoznaczne zako�czenie. Prawdziwe. Czasami szcz�liwe. Nie wiem, dlaczego zdecydowa�em si� zacz�� opowie�� akurat od tego momentu, lecz w tym w�a�nie czasie i miejscu - Fabryce S�odkich Sn�w - zako�czy�em chyba najbardziej zwariowany rok w moim �yciu. Podsumowuj�c, by� to rok, kt�ry zreasumowany, brzmia�by rozpaczliwie niewiarygodnie, nawet jak na nag��wek z brukowca: ZAKOCHA�EM SI� W OBCEJ ISTOCIE, ODKRY�EM SEKRET ZAPOMNIANYCH SN�W, OCALI�EM ZIEMI� OD III WOJNY �WIATOWEJ I ZABI�EM SAMEGO SIEBIE. Mo�ecie sobie wyobrazi�, jak potwornie by�em zm�czony. Stali�my z moim nowym przyjacielem Saulem w szarej piwnicy zniszczonego magazynu jednego ze studi�w i przez okr�g�e, bursztynowe okienko pieca do spalania �mieci obserwowali�my, jak jego wynalazek trawi� p�omienie. Niezbyt imponuj�ce wyrko, na kt�rym obaj wyprawili�my si� przez most marze� w przysz�o��, p�on�o jak kartka papieru. Nie min�o du�o czasu - mo�e pi�� minut - gdy ca�e urz�dzenie rozpad�o si� w popi�. Wydarzenia ostatniego roku wydawa�y mi si� czyst� fantasmagori� i nawet teraz, gdy je wspominam, ogarnia mnie poczucie ich nierealno�ci. Dziwne, �e co� tak niezmiennego jak przesz�o�� mo�e nas zaskoczy�. Jak gdybym nigdy jej nie do�wiadczy�. Przyk�ad? W dzieci�stwie nie znosi�em Sinatry rycz�cego �obuzersko z g�o�nika motoroli mojego ojca, obecnie za� piosenki tego fascynuj�cego, przenikliwego barda melancholii wieku �redniego wr�cz koj� moj� dusz�. Jak ma�o wiemy... Najdotkliwsze przekle�stwo podr�y w czasie to rozchwianie poczucia realno�ci. Gdy opuszczam czasowe kontinuum, mam wra�enie, �e moje zmys�y ulegaj� rozregulowaniu. Ustawicznie rewiduj� w�asn� przesz�o�� i wci�� odkrywam, �e we wspomnieniach rezyduje kto� zupe�nie mi obcy. Nijak nie potrafi� przewidzie� jego zachowania. Nazywam ten stan przeciwie�stwem deja vu. Pozw�lcie, �e spr�buj� wyja�ni�. Chocia� nie, w gruncie rzeczy to chyba niewykonalne... Zatem tylko poimprowizuj� nieco na ten temat. Nie potrzebuj� ju� wehiku�u czasu. �Przeskakuj� bez niego. Zwykle w przesz�o��. Podczas pisania tych pi�ciu linijek mimowolnie cofn��em si� pi�ciokrotnie. B�d�c ma�ym ch�opcem, wpatrywa�em si� w swoje odbicie na dnie ciemnej studni. Le��c w hamaku jako �wie�o upieczony student, marzy�em, by wzi�� udzia� w finale akademickiej ligi koszyk�wki i rzuci� zwyci�skiego kosza. By�em pijanym nastolatkiem, kt�ry spadaj�c z d�bu na plecy i niemal �ami�c sobie r�k�, bezsilnie obserwowa� oddalaj�ce si�, pozbawione li�ci, o�nie�one ga��zie. Mia�em dwa lata i p�aka�em w kojcu. I w ko�cu przypatrywa�em si� swojej najdziwniejszej pacjentce Laurze, gdy po raz pierwszy - niesamowicie ko�ysz�c biodrami - sz�a korytarzem do mojego gabinetu. Nagle wr�ci�em do tera�niejszo�ci. Kartka, na kt�rej pisz�, rozmywa�a mi si� przed oczyma, a kiedy przyci�gn��em j� bli�ej, dostrzeg�em czerwonego ptaka. Ta�czy� na klawiaturze mi�dzy moimi r�koma, przechyla� g��wk� i �ypa� na mnie pytaj�co: �I jak, jeste� z powrotem?� Jestem. Wr�ci�em. Witamy w Cudownym �wiecie Podr�y w Czasie. Stwierdzenie brzmi zupe�nie niewinnie, prawda? Przypomina zwyczajne fantazjowanie. Hmm, nie mam pewno�ci, czy wyra�am si� wystarczaj�co zrozumiale. Wyobra�cie sobie, �e wasza przesz�o�� jest dla was dok�adnie tak� sam� niewiadom� jak przysz�o��. Co wtedy? Wyobra�cie sobie, �e nie przypominacie sobie w�asnych wspomnie�, lecz prze�ywacie je po raz kolejny, tak jak si� zdarzy�y. Wasze �tera�niejsze� cia�a pozostaj� nieruchome, wy natomiast wnikacie w swoje poprzednie ja�nie. Co gorsza, tego procesu nie mo�na kontrolowa�. Mo�ecie �odlecie� w ka�dej chwili. Znikn�� na kilka godzin, dni, nawet tygodni... Wracacie do punktu wyj�cia, jak gdyby nie up�yn�a nawet sekunda. Po ka�dym przeskoku w czasie przybywa wam nowe, odr�bne i przekonuj�co realne wspomnienie danej chwili, lecz wszystkie s� ze sob� pomieszane - cielesne reminiscencje nak�adaj� si� na siebie, szarpi�c wam nerwy w obrzydliwym galimatiasie dozna�: Zimna Wilgotna Studnia/Guma Pi�ki Do Koszyk�wki/Sen/Hamak/Rosn�cy Strach/�zy/Pe�ne Pieluchy/Pi�kna Kobieta Rozumiecie ju�, dlaczego spalili�my wehiku� czasu? Nikomu nie �ycz� takich do�wiadcze�, nawet wrogowi. W pewnym sensie moja opowie�� b�dzie wi�c dla mnie takim samym objawieniem jak dla was. Jestem niczym cz�owiek cierpi�cy na amnezj�, kt�ry z zapa�em ogl�da film o oficjalnych atrakcjach swego dotychczasowego �ycia: urodzinach, wakacjach, uroczysto�ciach wr�czania �wiadectw, �lubach, pogrzebach (raczej nie robimy zdj�� na pogrzebach, prawda?). A zatem, m�j drogi Czytelniku, Ty zg��biasz moj� opowie��, poniewa� pragniesz si� dowiedzie�, co si� zdarzy�o dalej, ja za� pisz� j�, by odkry�, jak ca�a historia si� zacz�a, by wr�ci� - fakt, �e kr�t� tras� - w niesamowit� przysz�o��, w jakiej teraz �yj�, do Nowego �wiata, pewnie r�wnie nieprawdopodobnego dla Ciebie, jak przesz�o�� dla mnie. Pami�tasz, �e mur berli�ski wydawa� nam si� niezniszczalny jeszcze na rok przed zburzeniem? Przesz�o��, jak s�dz�, przypomina zapomniany sen, nie ko�cz�ce si� kr�lestwo dozna�, kt�re tkwi w nas wszystkich. Ta historia faktycznie si� zdarzy�a. Co do tego nie ma �adnych w�tpliwo�ci. Je�li nie przetrwa wspomnienie, przetrwa doznanie. Tylko gdzie? Gdzie je przechowujemy? Ile� nie�wiadomych l�k�w i nadziei narodzi�o si� w snach, kt�re zapomnieli�my? Jak wielki skarb spoczywa w g��bi naszych umys��w, czekaj�c, a� go odkopiemy? Podczas podr�y w przesz�o�� nauczy�em si�, �e w ka�dym drzemi� w ukryciu alternatywne �wiaty, kt�re wi��� nas i obci��aj� niewidzialnymi ni�mi grawitacji, cho� pozostaj� poza nasz� �wiadomo�ci�. Te tajemne miejsca - kt�rych poznanie dane jest jedynie nielicznym - s� prawdziwym �r�d�em naszej to�samo�ci. Kiedy wehiku� czasu zacz�� si� pali�, poczu�em d�awienie w gardle. Co� zacz�o mi �wita�. - W porz�dku? - spyta� Saul, male�ki �ysy cz�owieczek, kt�ry sta� obok mnie i pali� cygaro. Spojrza�em na niego. - Przypomnia�em sobie co�, o czym nie my�la�em od lat. - Tak. Skoki w czasie wyzwalaj� r�ne wspomnienia. M�wi�c obrazowo, zeskrobuj� p�kle z twojego kad�uba. - Mam wra�enie, �e zdarzy�o si� to wczoraj. - Wiem. Przykre wspomnienie? Skin��em g�ow�. - Mia�em osiemna�cie lat. Siedzia�em sam w salonie i patrzy�em w ogie�. Ojciec przyszed� do domu wcze�niej, a mo�e ja zamarudzi�em do p�na. Tak czy owak, nie spodziewa� si� mnie tam zobaczy�. Zrobi� co� strasznie dziwnego. Usiad� obok mnie na tapczanie i zacz�� mi prawi�... - prze�kn��em �lin� - no, komplementy. Stwierdzi�, �e jest ze mnie bardzo dumny. �e w pracy chwali si� mn� przez ca�y czas. Powiedzia�, �e nazywa mnie swoim �bystrzakiem�. M�wi�, jak ogromnie si� cieszy, �e cho� jeden z jego ch�opc�w zamierza sko�czy� college. Saul uni�s� brwi. - Co w tym przykrego? - Nie rozumiesz. W jego oddechu wyczu�em d�in. Ma�y cz�owieczek wzruszy� ramionami. - Nie pierwszy raz facet musia� sobie �ykn��, �eby... no wiesz... - Nie - odpar�em. - Nie o to mi chodzi. Ojciec by� zdenerwowany. Zmieszany. Pr�bowa� przypodoba� mi si�, poniewa� nie chcia�, �ebym zdradzi� go przed matk�. - Czu�em, �e moje wyja�nienia nie brzmi� dla Saula zbyt sensownie. - Nie pi� od pi�ciu lat. Matka odgra�a�a si�, �e go opu�ci, je�li znowu wypije, wi�c to by�o przekupstwo. - Ach tak. - Us�ysza�em wtedy s�owa, na kt�re syn zawsze wyczekuje od ojca. Tyle �e by�y nieszczere. Przez jaki� czas wpatrywali�my si� w p�omienie. W�wczas jeszcze nie znalem s��w, kt�rych ojcowie nie potrafi� powiedzie� synom, cho� bezwzgl�dnie powinni to zrobi�. Teraz ju� je znam. - Mo�e i tak - rzuci� cicho Saul. - A mo�e chodzi�o o co� zupe�nie innego. Przez Saula stale robi�em strasznie g�upie miny. S�dz�, �e bawi�o go moje zaskoczenie. - Niby co? Podni�s� gruby palec wskazuj�cy i wyg�osi� typowe dla siebie, pozornie bezsensowne o�wiadczenie, kt�re zacz��em traktowa� jako codzienny chleb podr�nik�w w czasie. - Nie zwracaj uwagi na m�czyzn� za kotar�! Wyrycza� to zdanie tak g�o�no, �e odbi�o si� echem po ca�ej piwnicy. Nie mog�em powstrzyma� �miechu. Poprawiwszy mi nastr�j, Saul otworzy� klap� pieca i wpu�ci� do piwnicy podmuch gor�cego powietrza. Cofn��em si�. We wn�trzu pieca dostrzeg�em ju� tylko czerwone w�gle i popi�. Zatrzasn�� w�az. Chmura - srebrnego popio�u unios�a si� w promieniach s�o�ca i osiad�a na czubku poczerwienia�ej g�owy Saula. Opu�ci�em r�k� i �agodnie star�em popi�. Na jego czole pozosta�a szara smuga. Gest ten wyda� mi si� niezwykle symboliczny, niczym ostatni punkt programu naszej wyprawy, puenta kolejnego etapu podr�y, kt�rej z pewno�ci� bym nie rozpocz��, gdyby ostrze�ono mnie przed wszystkimi jej konsekwencjami. I, wierzcie mi, nade wszystko mia�em ochot� natychmiast trzasn�� obcasami i wr�ci� do Kansas, cz...
ZuzkaPOGRZEBACZ