TERRY PRATCHETT Wyprawa Czarownic Dedykuj� wszystkim tym � bo dlaczego nie kt�rzy po publikacji �Trzech wied�m� zasypali autora swoimi wersjami tekstu piosenki o je�u. Co ja narobi�em... Oto �wiat Dysku, sun�cy przez kosmos na grzbietach czterech s�oni, kt�re z kolei stoj� na skorupie Wielkiego A�Tuina, niebia�skiego ��wia. Dawno, dawno temu taki wszech�wiat uwa�any by� za niezwyk�y, a by� mo�e nawet ca�kiem niemo�liwy. Ale z drugiej strony... dawno, dawno temu wszystko by�o tak proste... Poniewa� wszech�wiat by� wtedy pe�en ignorancji, a uczony przygl�da� mu si� jak poszukiwacz schylony nad g�rskim potokiem i wypatruj�cy z�ota wiedzy po�r�d �wiru g�upoty, piasku niepewno�ci i ma�ych, w�satych, o�miono�nych p�ywaj�cych stwork�w zabobonu. Od czasu do czasu prostowa� si� i wola� co� w rodzaju: �Hurra! W�a�nie odkry�em trzecie prawo Boyle�a�. I wszyscy wiedzieli, na czym stoj�. Problem w tym jednak, �e ignorancja sta�a si� ciekawsza, zw�aszcza ignorancja dotycz�ca spraw wielkich i wa�nych, takich jak materia i kreacja. Ludzie zaprzestali cierpliwej budowy swych domk�w z patyczk�w racjonalno�ci w�r�d chaosu, a zacz�li si� interesowa� samym chaosem - po cz�ci dlatego, �e o wiele �atwiej by� ekspertem od chaosu, ale g��wnie z tego powodu, �e chaos skutkowa� naprawd� �adnymi deseniami, kt�re mo�na umie�ci� na koszulkach. I zamiast zajmowa� si� prawdziw� nauk� , uczeni zacz�li nagle t�umaczy�, �e poznanie czegokolwiek jest niemo�liwe i �e nie ma czego� takiego, co mo�na by nazwa� rzeczywisto�ci�, kt�r� da si� poznawa�, i jakie to wszystko strasznie ciekawe... A przy okazji, s�yszeli�cie, �e dooko�a mo�e lata� mn�stwo r�nych ma�ych wszech�wiat�w, tylko nikt ich nie widzi, bo s� zakrzywione i zwini�te w sobie? Nawiasem m�wi�c, �adna ta koszulka, prawda? W por�wnaniu z czym� takim, spory ��w ze �wiatem na grzbiecie jest ca�kiem zwyczajny. Przynajmniej nie udaje, �e nie istnieje; nikt te� na Dysku nie pr�bowa� tego nieistnienia udowodni� - by si� przypadkiem nie okaza�o, �e ma racj� i nagle znajdzie si� zawieszony w kosmicznej pustce. Dysk istnieje na samej granicy realno�ci. Najmniejsze ma�e obiekty potrafi� przebi� si� przez ni� na drug� stron�. Dlatego na �wiecie Dysku ludzie traktuj� r�ne rzeczy z nale�yt� powag�. Na przyk�ad opowie�ci. Poniewa� opowie�ci s� wa�ne. Ludzie wierz�, �e to oni wp�ywaj� na opowie�ci. Tymczasem jest odwrotnie. Opowie�ci istniej� niezale�nie od os�b, kt�re w nich wyst�puj�. Dla kogo�, kto o tym wie, wiedza to pot�ga. Opowie�ci - szerokie, faluj�ce wst�gi ukszta�towanej czasoprzestrzeni - powiewa�y i rozwija�y si� w ca�ym wszech�wiecie od pocz�tk�w czasu. I ewoluowa�y. Najs�absze wymar�y, a najsilniejsze przetrwa�y i z ka�dym powt�rzeniem nabiera�y mocy... Opowie�ci, wij�ce si� i p�yn�ce w ciemno�ci. Samo ich istnienie narzuca delikatny, ale trwa�y wzorzec chaosowi, kt�rym jest historia. Opowie�ci ryj� rowki do�� g��bokie, by ludzie pod��ali nimi w taki sam spos�b, w jaki woda sp�ywa po zboczu pewnymi trasami. A za ka�dym razem, kiedy nowi aktorzy pod��aj� �cie�k� opowie�ci, rowek staje si� g��bszy. Nazywa si� to teori� przyczynowo�ci narracyjnej i oznacza, �e opowie��, kiedy ju� si� zacznie, nabiera kszta�tu. Przejmuje wszelkie wibracje wszystkich innych swoich realizacji, jakie si� kiedykolwiek zdarzy�y. W�a�nie dlatego historia przez ca�y czas si� powtarza. I dlatego tysi�c bohater�w wykrad�o ogie� bogom. Tysi�c wilk�w po�ar�o babci�, tysi�c ksi�niczek zosta�o poca�owanych. Miliony nie�wiadomych aktor�w porusza�o si� mimowolnie po �cie�kach opowie�ci. Jest ju� praktycznie niemo�liwe, by trzeci i najm�odszy syn dowolnego kr�la, wyruszywszy z misj�, w kt�rej wcze�niej zgin�li jego starsi bracia, nie odni�s� sukcesu. *** Opowie�ci nie dbaj� o to, kto bierze w nich udzia�. Wa�ne jest tylko, by by�y opowiadane, by si� powtarza�y. Albo te�, je�li wolicie, mo�na sobie to wyobrazi� inaczej: opowie�� to forma paso�ytnicza, naginaj�ca �ycie ludzi tak, by s�u�y�o jej samej . Trzeba bardzo szczeg�lnej osobowo�ci, by mog�a si� temu oprze� i sta� si� sod� oczyszczon� historii. Dawno, dawno temu... *** Szare d�onie uj�y m�ot i uderzy�y w s�upek tak mocno, �e, wbi� si� na ca�� stop� w mi�kk� ziemi�. Jeszcze dwa uderzenia i nie da�o si� go wyrwa�. Na drzewach wok� polanki ptaki i w�e obserwowa�y wszystko w milczeniu. W bagnie, niby plamy brudnej wody, dryfowa�y aligatory. Szare d�onie podnios�y poprzeczk� krzy�a, umie�ci�y na odpowiedniej wysoko�ci i przywi�za�y lianami tak mocno, �e a� trzeszcza�o. Przygl�da�a mu si�. Po chwili przywi�za�a na szczycie krzy�a kawa�ek lustra. - P�aszcz - poleci�a. Wzi�� p�aszcz i w�o�y� na ramiona krzy�a. Poprzeczka by�a troch� za kr�tka, wi�c ostatnie kilka cali r�kaw�w zwisa�o pusto. - I kapelusz - doda�a. By� wysoki, okr�g�y i czarny. L�ni� lekko. Lustro b�yszcza�o pomi�dzy czerni� kapelusza i p�aszcza. - Czy to podzia�a? - zapyta�. - Tak. Nawet lustra maj� swoje odbicia. Musimy zwalcza� lustra lustrami. - Zerkn�a na smuk�� bia�� wie�� za lasem. - Trzeba odszuka� jej odbicie. - Musi wi�c si�gn�� daleko. - Tak. Przyda si� ka�da pomoc. Rozejrza�a si� po ��ce. Wezwa�a pana Tesco, lady Bon Ann�, Hotalog� Andrewsa i Krocz�cego Szeroko. Prawdopodobnie nie byli najlepszymi bogami. Ale byli najlepsi, jakich potrafi�a wymy�li�. *** To jest opowie�� o opowie�ciach. Albo o tym, co naprawd� znaczy by� wr�k� i matk� chrzestn�. Ale te�, zw�aszcza, o zwierciad�ach i odbiciach. W ca�ym wszech�wiecie �yj� prymitywne plemiona , kt�re nie ufaj� lustrom i obrazom. Uwa�aj� bowiem, �e lustra kradn� cz�� duszy, a przecie� tej duszy nikt nie ma a� tak du�o. Ludzie, kt�rzy nosz� wi�cej odzie�y, twierdz�, �e to przes�dy. Twierdz� tak, mimo �e ci, kt�rzy przez ca�e �ycie pojawiaj� si� na takich czy innych obrazach, zwykle staj� si� chudzi i przezroczy�ci. Sk�ada si� to na karb przepracowania i niedo�ywienia. Zwyk�y przes�d. Ale przes�dy nie musz� by� fa�szywe. Lustro mo�e wessa� skrawek duszy. Lustro mo�e pomie�ci� odbicie ca�ego wszech�wiata, niebo pe�ne gwiazd w kawa�ku posrebrzonego szk�a, nie grubszego ni� tchnienie. Kto rozumie lustra, ten rozumie prawie wszystko. Sp�jrzmy w lustro... ...g��biej... ...na pomara�czowe �wiate�ko na nagim g�rskim wierzcho�ku, tysi�ce mil od ro�linnego ciep�a bagien... *** Miejscowi nazywali j� Lisi� G�r�. Nie z powodu du�ej liczby lis�w, ale dlatego �e by�a �ys� g�r�. Fakt ten wywo�a� jednak sporo zyskownego zamieszania; w najbli�szych wioskach cz�sto pojawiali si� przybysze uzbrojeni w kusze, sid�a i wnyki, po czym wynio�le ��dali przewodnik�w, kt�rzy doprowadz� ich do lisich stad. Wi�kszo�� miejscowych potrafi�a ca�kiem nie�le si� z tego utrzyma� - sprzedawali poradniki dla w�druj�cych po g�rze, mapy lisich siedlisk, ozdobne zegary z lisami wskazuj�cymi godzin�, laski z lisi� g��wk� i ciastka wypiekane w kszta�cie lisa. Jako� nikt nie znalaz� czasu, �eby wyja�ni� nieporozumienie . Ta g�ra by�a chyba tak �ysa, jak to tylko mo�liwe dla g�ry. Wi�kszo�� drzew rezygnowa�a w po�owie drogi na szczyt, dok�d dociera�o tylko par� sosenek. Sprawia�y wra�enie bardzo podobne do kilku pasemek w�os�w na czaszce kogo� �ysego, kto nie chce si� pogodzi� z losem. By�o to miejsce, gdzie spotyka�y si� czarownice. Dzi� w nocy na samym wierzcho�ku p�on�o ognisko. W migotliwym �wietle porusza�y si� ciemne sylwetki. Ksi�yc sun�� leniwie nad plamami chmur. Wreszcie kto� wysoki, w szpiczastym kapeluszu, powiedzia�: - To znaczy, �e wszystkie przynios�y�my tylko sa�atk� ziemniaczan�? *** W Ramtopach pozosta�a jedna czarownica, kt�ra nie bra�a udzia�u w sabacie. Oczywi�cie, czarownice lubi� przyj�cia tak samo jak wszyscy inni, jednak ta konkretna mia�a dzisiaj wa�niejsze spotkanie. I to nie takie, kt�re mo�na �atwo przesun�� na kiedy indziej. Dezyderata Hollow pisa�a testament. Kiedy Dezyderata Hollow by�a jeszcze ma�� dziewczynk�, babcia udzieli�a jej czterech wa�nych rad, kt�re mia�y pokierowa� jej krokami na zaskakuj�co kr�tych �cie�kach �ycia. Oto te rady: Nigdy nie ufaj psu z pomara�czowymi brwiami. Zawsze zapisuj nazwisko i adres m�odego cz�owieka. Nigdy nie stawaj mi�dzy dwoma lustrami. I zawsze no� absolutnie czyst� bielizn�, codziennie, bo nigdy nie wiesz, czy nie przewr�ci ci� i nie stratuje na �mier� sp�oszony ko�, a kiedy ludzie zobacz�, �e masz na sobie brudn� bielizn�, umrzesz ze wstydu. P�niej Dezyderata uros�a i zosta�a czarownic�. Jedn� z korzy�ci tego stanu jest, �e cz�owiek dok�adnie wie, kiedy umrze, wi�c mo�e nosi� tak� bielizn�, na jak� ma ochot� . Dzia�o si� to osiemdziesi�t lat temu, gdy pomys�, �e b�dzie dok�adnie wiedzie�, kiedy umrze, wydawa� si� ca�kiem atrakcyjny. Poniewa� - w tajemnicy, oczywi�cie - dobrze wiedzia�a, �e b�dzie �y�a wiecznie. To by�o wtedy. A to by�o teraz. Wieczno�� okaza�a si� trwa� o wiele kr�cej ni� kiedy�. Kolejna k�oda rozpad�a si� w kominku na popi�. Dezyderata nie zamawia�a opa�u na zim�. Przecie� nie warto. Oczywi�cie, by�a jeszcze jedna rzecz... Starannie owin�a w�ski, d�ugi pakunek. Z�o�y�a li�cik, zaadresowa�a i wsun�a pod sznureczek. Za�atwione. Rozejrza�a si�. Od trzydziestu lat by�a niewidoma, ale nie sprawia�o jej to k�opot�w. Los pob�ogos�awi� j� -je�li to w�a�ciwe okre�lenie - darem jasnowidzenia. Kiedy wi�c zwyk�e oczy przesta�y funkcjonowa�, nauczy�a si� widzie� tera�niejszo��, i tak o wiele �atwiejsz� od przysz�o�ci. A �e okultystyczna siatk�wka nie jest uzale�niona od �wiat�a, Dezyderata oszcz�dza�a na �wiecach. Ka�da sytuacja ma swoje dobre strony, je�li tylko wie si�, gdzie patrze�. W przeno�ni, oczywi�cie. Na �cianie wisia�o lustro. Ale oblicze w nim nie by�o twarz� Dezyderaty, zar�owion� i kr�g��. Wr�cz przeciwnie. - Umierasz, Dezyderato - o�wiadczy�a kobieta w lustrze. - Owszem. - Zestarza�a� si�. Takim jak ty zaw...
ZuzkaPOGRZEBACZ