KSIĘGA III.pdf

(2524 KB) Pobierz
662835376 UNPDF
KSIGA TRZECIA
***
BELLA
Miłod jet lukuem, na który moŻesz sobie pozwolid dopiero wtedy, kiedy twoi wrogowie
zostaną wyeliminowani. Do tego czau, wzycy, których kochaz, to zakładnicy, wyyający z
ciebie odwag i nie pozwalający ci podejmowad rozsądnych decyzji.
Orson Scott Card Empire
Prolog
To juŻniebyłtylkoen
Rządcarnychpotacipredierałsido nas poprzez lodowatąmgł,którąwbijaływ
powietrze ich kroki.
Wszyscy zginiemy, pomylałampanikowanawojegonajwikegokarbubyłamgotowa
broniddo kooca, ale samo mylenieonimmnieropraało,anatoniemogłamobie
pozwolid.
ZbliŻali sinicymduchyCarnepelerynywnoiłyiodrobinz kaŻdym ich ruchem.
Dłoniemielikolorukoci, z drapieŻnie zacinitymi palcami. Rozproszyli si, Żeby okrąŻydnas
ewytkichtronByłoichwicej niŻnas. Nie mielimy szans.
A potem jak gdybybłynąłleinaglepocułamiupełnieinacej,chociaŻz pozoru nic
siniemieniło– Volturinadalparliwnaymkierunkugotowidotarcialeterabyłam
już innąosobąijakotakaichpotregałamTerapragnłam,Żeby nas zaatakowali. Nie
mogłamsi juŻdoczekadKiedyprycaiłamiz umiechem na twarzy, panika ustąpiła
Żądzy mordu, a zzamoich obnaŻonych zbówdobyłigrony charkot.
19.Ogień
Bólmnieoałamiał
Tak,włanie tak. CułamioołomionaNiebyłamwtanieroumied, co sidzieje, nie
dołałamtegoogarnąd.
Mojeciałouiłowałoodrucadbóliraporaapadałamina nowo w ciemnod,
wycinającąagoniicałeekundy,amoŻe nawet minuty, przez co jeszcze trudniejbyłomi
uczepidsirzeczywistoci.
Próbowałamoddielidod siebie te dwa stany.
UłudabyłacarnaiaŻtakbardomnietamniebolało
Jawabyłacerwonaikiedywniejprebywałam,miałamwraŻenie, jakby dopiero co
prejechałmnieautobu,ateraleŻałamwkąpieli ze Żrącegokwau,prepiłowywanana
pół,
tratowana przez byki i bita przez mistrza bokserskiego jednoczenie.
Najawiemojeciałodawałoiwidi podrygiwad, chociaŻbyłampewna,Żebóljetbyt
silny, Żebymmogłairuszad.
Wiediałam,Że istnieje coo stokrodwaŻniejszego od wszystkich tych tortur, ale nie
potraiłamobieprypomnied, co to takiego.
Jawatakybkomniedogoniła
Jeszcze niedawno wszystko wyglądałodokładnietak,jakpowinnobyłowyglądad. Otaczali
mnieludie,których kochałamUmiechalimy sido siebie. To, Że osiągnjednak wszystko,
o
cowalcyłam,byłonibytakbardonieprawdopodobne,alejakowydawałoicoraz
bardziej
moŻliwe.
potemjednabłaharecwywołałalawin.
Zobacyłam,Żemójkubekiprzechyla inabiałeobiciekanapypociekłakrew,wic
pochyliłamiodruchowo, Żeby temu zaradzid, i oczywicie wyprzedzili mnie pozostali, o
tyle
odemnieybi,aleitakniepretałamigad,niepretałamirozciągad...
Cow moim wntrzu szarpnłoiw przeciwnym kierunku. ZaczłoidrzedPrerwało
si.
Bólniedoopiania
Pochłonłamnieciemnod, by zaraz potem wypludnanowoewychgłbin w fali agonii.
Niemogłamoddychad. JuŻraz wczeniej sitopiłam,aleterabyłoinacej– Żarpaliłw
gardle.
A we mnie wciąŻcotrakało,rorywałoi, pkało
Znowu nicod.
kiedypowróciłból,ułyałamwburonygło
– MuiałoiodkleidłoŻysko!
Preyłomniecoostrzejszego od noŻy – mimotorturroumiałamentychłów
OdklejonełoŻykoWiediałam,cotoonacaedieckobyłonadalwmoimbruchu– i Że
umierało
– Wyciągnijcie go stamtąd! – wrzasnłamnaEdwardaDlacegotegojecenierobił?–
SZYBKO! On siDUSI!
– Morfina...
Chciałcekad, zaaplikowadmi wpierw coprzeciwbólowego,kiedynaediecko
umierało?!
– NIE! – wycharcałam– TERAZ!
Zakrtuiłamiiniedołałampowiediednic wicej. W tym samym momencie czarne
plamkipokryłybielwiatełnademną,awkórnabruchuwbiłoibolenie cozimnego.
Co
było nie tak – machinalniepróbowałamałonidto miejsce rkami, Żeby ochronidjako
moje
maleotwo,mojegoEdwardaJacoba,aleabrakłomiiłByłamtakałabaPobawione
dopływutlenupłucaapłonły
Bólnowuacąłioddalad, chociaŻza wszelkącenchciałamterapootadprzytomna.
Moje dziecko, moje maleotwo,umierało
Jak duŻo czasu minło?ekundycyminuty?BólnikłCułamiodrtwiałaCyli
właciwienicniecułamNicteŻniewidiałam,alenietraciłamłuchupremojepłuca
nowuprepływałopowietre– jego pcherykipreuwałyiwdłuŻciangardła,tow
gór,
towdół
– Zostajesz ze mną!łyy?Nigdieinie wynosisz! Zostajesz tutaj, Bella! Dasz rad!
Twoje serce musi bid!
Jacob? A wicJacobtujecebyłinadaluiłowałmnieuratowad?
Jane,miałamochotmu odpowiedzied. Jasne, Że dam radi Że moje serce nie przestanie
bidCyniepryrekłamtegoimobu?
próbowałampocudmoje serce, zlokalizowadje,alegubiłamiwewłanymcieleNie
cułamtego,copowinnam,inicniewydawałomiibydna swoim miejscu. Zamrugawszy
odnalałamwrokZobacyłamwiatłoNietegoukałam,aleawebyłotolepeniŻnic.
Kiedywyiłkiemwyotrałamto,cowidiałymojeocy,dobiegłmnieeptEdwarda
– Renesmee. Renesmee?
Nie nadludzko pikny,bladyyn,któregoobiewyobraŻałam?Tanowinamnieokowała
leybkomiprełoialałamniealaciepła
Renesmee...
iłąwolimuiłamwojewargidoruchu,apcherykipowietraułoŻyłyiw szept na
moim jykuZmartwiałedłoniepoddałyimoimrokaomiunioły
– PowólmiDajmiją, prosz.
wiatłoataocyło,odbijając siodkrytałowychrąkEdwardaWikierkachkryłainuta
cerwieni,bomiałakrwawionąkórkarłatnebyłoteŻto co, comipodawał– co
niewielkiego,próbującego mu siwyrwad, ociekające krwią.
Przytknąłdomnierograneniemowlna tyle mocno, Że wraŻeniebyłotakie,jakbym
trymałajewramionachkóramaleotwabyławilgotnaigorąca – równiegorąca, co u
Jacoba.
Konturynabrałynarecieotrociinagleobacyłamwytkowyranie.
Idealnie okrągłągłówkpokrywałagrubawartwalepionychkrwiąlockówRenemeenie
płakała,aniniekrycałaOddychałaybko,jakbybyłaaapanaOckamiałaotwarte,a
mink
Zgłoś jeśli naruszono regulamin