Jeziora.doc

(36 KB) Pobierz
Jeziora

Jeziora

Wojciech Widłak

 

 

              Spokojna tafla wody, a pod nią i na niej – burzliwe życie. Wróćmy nad jeziora.

 

              W Polsce mamy dobrze, bo bez wyjeżdżania za granicę możemy wybrać się i w góry, i do lasu, i nad morze, i nad jeziora.

 

              Skąd się wzięły?

              Pewnie nie uwierzysz, ale najczęściej z lodu. Wiadomo, że lód i śnieg są zimą. Wiosną, kiedy słońce zaczyna przygrzewać, topnieją i zamieniają się w wodę. Przez jakiś czas zostają po nich kałuże. A potem wysychają i po śniegu i lodzie nie ma ani śladu.

Dawno, dawno temu tu, gdzie teraz mieszkamy, był kawał lodu. Ogromny: większy nie tylko od największego domu w mieście, ale nawet od największego miasta, jakie znasz. Było zimno, więc wcale nie topniał. Ale później bardzo, bardzo powoli zaczęło się robić coraz cieplej i cieplej i powoli, powoli ten ogromny kawał lodu się zmniejszał, aż prawie nic z niego nie zostało. Oprócz kałuż. Ponieważ kawał lodu był ogromny, więc kałuże też. I wcale nie wyschły, nawet gdy słońce przygrzewało całkiem mocno. Te kałuże to właśnie jeziora.

Ty też możesz sobie zrobić jeziorko. Może najmniejsze na świecie, ale zawsze. Poproś mamę o kawałek lodu z zamrażalnika i połóż na nasłonecznionym parapecie. Zobacz za jakiś czas, jak lód się zmniejsza i pozostawia po sobie wodne oczka.

 

Pod wodą...

Woda w jeziorze nie jest słona jak w morzu. Mówi się, że jest słodka, choć każdy, kto kiedykolwiek jej spróbował, wie, że to przesada.

A kto się najlepiej czuje w wodzie? Wiadomo, ryba! Jeśli na chwilę przystaniesz i nie będziesz nic mówić, tylko wpatrywać się w wiodę przy brzegu, może zobaczysz jakieś rybki: niepozorne płotki, błękitki uklejki – błyszczące, jakby je ktoś świeżo pomalował farbą odblaskową. I płotki, i uklejki pływają całymi gromadami. Ale wystarczy wejść do wody, albo tylko włożyć rękę, i już całe towarzystwo znika nie wiadomo gdzie. Uciekają też przed podłużnym zębatym szczupakiem. Dobrze robią, bo szczupak nie narzeka na brak apetytu, a może mieć nawet półtora metra długości, to znaczy sporo więcej, niż Ty masz wzrostu. A jak ktoś jest taki duży, to potrafi zjeść tyle, że ho, ho! Wyobraź sobie, że szczupak pożera czasem inne szczupaki.

Każda ryba jest trochę inna, ale żadna nie przeżyje bez wody. Tylko w wodzie może oddychać, a na powietrzu – nie. Najdziwniejsze jest to, że ryba w wodzie oddycha... powietrzem. Bo w wodzie jest trochę powietrza, a ryba potrafi je oddzielić od wody. Człowiek nie umie dokonać tej sztuki, dlatego jeśli pływa, to przynajmniej od czasu do czasu musi wynurzyć głowę spod wody, żeby odetchnąć.

Podobny jest w tym do innego mieszkańca jeziora, który nazywa się pływak żółtobrzeżek. Bardzo dobrze się nazywa. Łatwo go rozpoznać właśnie po tym, że ciemny pancerzyk z żółtym brzeżkiem, a w dodatku pływa na brzegu. Przednie łapki ma szerokie, trochę tak, jakby nosił płetwy. Chocć jest niewielki, to może polować nawet na małe rybki i kijanki – czyli młodziutkie żabki, które na początku przypominają rybki, potem rybki z łapkami, a jeszcze potem żabki z ogonkiem.

No właśnie, bo w jeziorze pływają nie tylko ryby. Niektórzy mówią, że są tam też bardzo tajemniczy mieszkańcy – wodni czarodzieje – wodnicy i wodne czarodziejki – rusałki. Tego nie wiem na pewno. Ale wiem, że niewielkie jeziora lubi inne stworzenie – mały żółw błotny. Tylko gdy schowany w skorupie leży sobie w piasku na brzegu, łatwo pomylić go z kamieniem. Po lądzie chodzi wolniutko (wiadomo – w końcu to żółw), ale w wodzie radzi sobie świetnie.

Czy znasz baję o wytrwałym żółwiu, który ścigał się z lekkomyślnym zającem?

 

Na wodzie...

Żółwi jest w naszym kraju coraz mniej i dlatego trudno je spotkać. Znacznie łatwiej zobaczyć skrzydlatych mieszkańców jezior. Najłatwiej chyba spotkać bzyczące i kłujące komary, albo ważki o przezroczystych skrzydełkach. Ale są też większe latające stworzenia. Na przykład różne gatunki kaczek, dzikich kuzynek kaczki Katastrofy. Nie wiem, czy to jest sprawiedliwe, ale tata kaczka ma bardziej kolorowe pióra od mamy kaczki. Mamy są przeważnie szaro-brązowe, a tatusiowie miewają głowy zielone, rude albo czarne...

Chyba każdy zna wielkie i piękne łabędzie. Niektóre z nich, podobnie jak kaczki, nie boją się ludzi i pozwalają zbliżać się do siebie. Po ziemi chodzą bardzo niezgrabnie, ale potrafią pływać niemal zaraz po wykluciu się z jajka. Małe często chowają się pod skrzydłami mamy albo wskakują na nią jak na łódkę.

Łabędzie, kiedy chcą złapać rybę, zanurzają pod wodę swoją długą, zwykle wygiętą szyję. Są ciężkie, więc trudno im wystartować do lotu: zanim wzbiją się w powietrze, biegną po wodzie, żeby nabrać prędkości. Słychać wtedy głośny plusk i trzepot. Kiedy mama i tata łabędź połączą się w parę, zostają ze sobą przez całe życie... Małe łabądki mają czarne dzioby, wielkie łapy i są szarobure. W niczym nie przypominają swoich pięknych białopiórych rodziców.

Pamiętasz bajkę o brzydkim kaczątku, którego nie lubiły małe kaczki?

Inni skrzydlaci mieszkańcy jezior to śmieszne czubate perkozy. Inaczej niż łabędzie, potrafią świetnie nurkować – i to nie tylko po to, żeby upolować jakiś swój przysmak. Także po to, żeby uciec przed niebezpieczeństwem. Jeżeli zobaczysz kiedyś, jak perkoz cały zanurza się w wodzie, cierpliwie i uważnie kręć głową dookoła. Nigdy nie wiadomo, z której strony i jak daleko się wynurzy.

Może się też zdarzyć, że w ogóle go nie zobaczysz. Tylko się o niego nie martw. Tylko się o niego nie martw. To wcale nie znaczy, że coś mu się stało pod wodą. Najprawdopodobniej wynurzył się tam, gdzie go nie widać, i gdzie ma święty spokój, to znaczy w nadbrzeżnych zaroślach.

 

W wodzie...

Bo nad jeziorem i w jeziorze rośnie wiele roślin. A wodne ptactwo świetnie się wśród nich czuje i lubi się tam chować. Nie dość, że między gęstymi trzcinami nieproszony gość niewiele może zobaczyć, to w dodatku, nawet gdyby zaczął je odgarniać, będzie go słychać z daleka.

Łatwo to sobie wyobrazisz, jeśli się schowasz w szafie między wiszącymi ubraniami...

Trzcina wygląda właściwie jak zwykła trawa. Tyle, że to trawa wielkoluda, bo może być dwa razy wyższa od twojego taty! Pewien ptaszek, który nazywa się trzciniak, buduje sobie gniazdo wśród trzcin, a dokładniej plecie je na trzcinach, jak wiszący koszyczek.

Oprócz trzcin przy brzegu jeziora rośnie tatarak, który wygląda nie nadzwyczajnie, ale za to nadzwyczaj mocno pachnie. Jest też pałka, przypominająca brązową parówkę nadzianą na kijek. Albo – jeśli wolisz bardziej bajkowe porównanie – królewskie berło.

Całkiem bajkowe są wielkie białe kwiaty, zwane liliami wodnymi (tak naprawdę nazywają się grzybienie białe). Mają kształt kielicha i duże, grube liście. Myślę, że to właśnie na takim liściu pływała Calineczka. Ale najpierw trzeba było odciąć długaśny ogonek, którym liść jest przyczepiony do dna jak sznurkiem.

Zupełnie inaczej wygląda rzęsa. To niewielkie zielone listki – tak małe, że liść „lilii” jest przy nim jak słońc przy kocie. Ale czasem rośnie ich tak dużo, że te niepozorne ociupinki potrafią pokryć cały wielki kawał jeziora! Widać, ile można zrobić razem, nawet jak się jest całkiem malutkim...

 

Pływanie

Wiesz już, że w jeziorze pływają ryby, kijanki, żaby,  a po jeziorze ptaki. I co jeszcze? A właściwie – kto jeszcze? Człowiek!

Człowiek podgląda przyrodę i może się wiele od niej nauczyć. Na przykład od żaby nauczył się pływać żabką – to znaczy tak samo ruszać w wodzie rękoma i nogami jak ona.

Mówiłem Ci już, że pływać dokładnie tak jak ryba nie może, bo musi się wynurzać, żeby nabrać powietrza. Ale od ryby też się czegoś nauczył. Spróbował zrobić pojazd podobny do niej: podłużny, ze spiczastym czubkiem, który jakby rozcina wodę. I wiesz, co wymyślił? Nie jeden pojazd, ale wiele różnych. Niektóre z nich możesz zobaczyć na jeziorze.

Kajak – jest wąski i długi; pływa nim jedna osoba albo dwie, odpychając się od wody raz z jednej, raz z drugiej strony podwójnym wiosłem (czyli kijem z wielkimi, jakby żabimi łapami po obu stronach).

Łódź wiosłowa – szersza, z dwoma wiosłami, którymi jedna osoba macha równocześnie.

Żaglówka – większa łódka, którą zamiast wioseł porusza wiatr, dmuchające w żagle; a zamiast kierownicy (jak w samochodzie) ma ster. Najdziwniejsze jest to, że żaglówka może płynąć w przeciwną stronę, niż wieje wiatr.

Motorówka – tę łódkę nie wszyscy lubią, bo ma hałaśliwy silnik i niepiękne pachnie benzyną, ale trzeba przyznać, że potrafi pędzić szybko, nawet gdy w ogóle nie ma wiatru.

Rower wodny – bardzo śmieszny pojazd; rzeczywiście tak jak rower przesuwa się, gdy się kręci pedałami, ale nie ma żadnych kół i wygląda bardziej jak fotel na wodzie.

 

              Nad jeziorem można robić bardzo różne rzeczy. Ja chyba najbardziej lubię siedzieć wieczorem na brzegu, słuchać tajemniczych odgłosów dochodzących spośród trzcin, patrzyć na niebo i oglądać mnóstwo gwiazd i dwa księżyce – jeden na niebie, a drugi w jeziorze...

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin