Fantastyka 1998 - Żywa gotówka.TXT

(44 KB) Pobierz
Autor: RAFA� A. ZIEMKIEWICZ 
Tytul: �ywa got�wka 

Z "NF" 9/98

   Ca�y pech z Oszo�omem polega� na tym, �e facet zadzwoni� 
w  najmniej odpowiedniej chwili. Dziesi�� minut wcze�niej 
czy  p�niej mia�bym do�� przytomno�ci umys�u, �eby go 
sp�awi� albo podrzuci� Prorokowi. A przynajmniej �eby od 
razu wyci�gn�� z  niego co� konkretnego i wiedzie� zawczasu, 
czego si� spodziewa�.  
   Inna sprawa, �e oszo�omy nigdy nie dzwoni� w odpowiedniej  
chwili. W og�le, gdyby nie oni, "Gazeta Narodowa" by�aby dwa 
razy  sympatyczniejszym miejscem do pracy. A tak po�ow� 
ka�dego dy�uru  zabiera�o op�dzanie si� przed korowodami 
osobnik�w, kt�rzy  rzucaj�c doko�a czujne, szybkie 
spojrzenia informowali zd�awionym  szeptem, �e jeden z 
Kaczy�skich naprawd� nazywa si� Szlingwajn,  albo �e 
Olszewski ma w z�bie nadajnik, przez kt�ry go kontroluj�.  
Oczywi�cie, wiedzia�em, �e trzy czwarte z tych biednych  
staruszk�w przesz�o je�li nie przez Sybir, to co najmniej 
przez  Wronki, i �e prze�yli tam rzeczy, od kt�rych ka�dy by 
sfiksowa�.  Za ka�dym razem stara�em si� wzbudzi� w sobie 
ewangeliczn�  �yczliwo�� i cierpliwo��. Ale od czasu do 
czasu mi si� to nie  udawa�o. I ten facet trafi� na taki 
moment; akurat chwil� po tym,  jak odwin��em �niadanie z 
papierowej serwetki.  
   �ci�lej m�wi�c, nie chodzi�o o samo �niadanie. �niadanie 
jak  �niadanie - bu�ka z w�dlin� i mas�em, stwardnia�ym na 
kamie� od  le�enia w redakcyjnej lod�wce. Chodzi�o o to, �e 
tego dnia razem  z kanapk� �ona zawin�a obrazek. Ogl�da�em 
zaskoczony fotografi�  modelki w seksownych czarnych 
koronkach, wyci�t�, jak uzna�em w  pierwszej chwili, z 
katalogu bieli�niarskiego.  
   Swoj� drog�, mia�em szcz�cie, �e zabra�em si� do bu�ki 
od  w�a�ciwego ko�ca. Gdybym najpierw zacz�� je�� i dopiero 
potem  trafi� pomi�dzy warstwami papieru na kartonik, 
m�g�bym si�  ud�awi� z wra�enia. Wy�uska�em zdj�cie 
spomi�dzy papier�w z ostro�no�ci� sapera. Nie znika�o. A 
bielizna dziewczyny na fotografii, gdy popatrze� uwa�nie, 
by�a jeszcze bardziej frywolna ni� wydawa�o si� na 
pierwszy rzut oka. Fotk�  wydrukowano na cienkim, sztywnym 
kartonie, a wi�c moja �lubna nie  wyci�a go z katalogu, 
tylko z pude�ka. Dziennikarstwo jednak  rozwija rozum: 
wydedukowanie, gdzie obecnie musi si� znajdowa�  zawarto�� 
tego pude�ka, zaj�o mi zaledwie par� sekund. Obraca�em  
kartonik w r�ku, �lini�c si� bezwstydnie do podsuwanej przez  
wyobra�ni� wizji ukochanej w koronkowych luksusach i 
kombinuj�c,  pod jakim by tutaj pozorem urwa� si� z 
redakcyjnego dy�uru -  najlepiej ju� i natychmiast.  
   I w takiej chwili sekretariat po��czy� Oszo�oma. Kto na 
moim miejscu nie potraktowa�by go r�wnie oschle, niech  
pierwszy rzuci kamieniem.  
   Jak wi�kszo�� oszo�om�w, dysza� ci�ko w s�uchawk�. 
   - Pan Aleksandrowicz? 
   - Tak. 
   - Rafa� Aleksandrowicz? 
   - Tak, s�ucham - wysili�em si� na uprzejmy ton. 
   - Przeczyta�em pa�ski artyku�. Ten z okazji uruchomienia  
zintegrowanego systemu komputerowego.  
   Gratulacje. 
   - By� pan bardzo blisko prawdy. My�l�, �e pan jeden mo�e  
zrozumie� spraw�. Widzi pan, ja wiem, co to za diabe� tak  
rozrabia na gie�dzie.  
   To by� w�a�nie ten moment, w kt�rym nale�a�o przej�� do  
kontrofensywy: wyt�umaczy� facetowi, �e dodzwoni� si� do  
niew�a�ciwej osoby w niew�a�ciwym czasie, �e cz�owiek 
zajmuj�cy  si� u nas gie�d� wyjecha� na leczenie 
klimatyczne, sk�d wr�ci  dopiero na wiosn�, je�li go 
krokodyle nie zjedz� i tak dalej. Ale  ja milcza�em, maj�c 
my�li zaj�te czarnymi koronkami.  
   - Pan to musi napisa�. - Oszo�om korzysta� z mojego 
milczenia.  - Tylko panu jednemu powiem, zreszt� nikomu 
innemu by nie  uwierzyli. Halo? Halo?  
   - Tak, s�ysza�em. Chce pan, �ebym to napisa�. Ale co? 
   - O nich! - wpad� w furi�, ni st�d, ni zow�d, jak to  
oszo�omy. - �eby ludzie zdawali sobie spraw�, co si� dzieje!  
Musz� si� dowiedzie�! Ja panu wszystko opowiem, a pan 
napisze i  wydrukuje - sapa�, jakby uko�czy� w�a�nie 
maraton. - One, prosz�  pana, nie dzia�aj� przypadkowo. Te 
sp�ki, po kolei, kiedy si�  przejrzy ich list�... Przejrza� 
pan? Teraz ju� wida�, o co im  chodzi. Ale to nie z �adnego 
altruizmu, o nie, one my�l� tylko o  sobie. Tylko niech pan 
nie s�dzi, �e zwariowa�em.  
   - Uhm. 
   - Nie wierzy mi pan, co? Ale ja pana przekonam. Na 
dzisiejszej  sesji, zobaczy pan, padnie Euromex. Wydaje si�, 
�e stoi �wietnie,  a padnie. A potem to si� dopiero zacznie. 
Niech pan do mnie  przyjdzie, jeszcze dzisiaj.  
   - S�ucham? 
   - M�wi�, �eby si� pan po�pieszy�! Adresu panu nie podam,  
um�wimy si� na mie�cie, ko�o Warsa. Najlepiej niech si� pan 
po  prostu przechadza dooko�a Rotundy. Podejd�, jak tylko 
si�  upewni�, �e nikt za panem nie idzie. Pan sobie nawet 
nie zdaje  sprawy, jakie one potrafi� by� przebieg�e...  
   - Wie pan, zr�bmy inaczej. - Trzeba by�o przej�� 
inicjatyw�.  -  Niech pan to wszystko napisze i przy�le mi 
na adres redakcji  poczt�.  
   - Poczt�? - wydawa� si� zdruzgotany moim brakiem  
zainteresowania.  
   - Albo prosz� przyj�� samemu, mam nast�pny dy�ur w  
poniedzia�ek.  
   - W nast�pny poniedzia�ek, to... przecie�, panie 
redaktorze, m�wi�: ja  wiem, kto to robi! Przecie� pan musi 
to napisa�, p�ki czas!  
   - Bardzo mi przykro. Naprawd� nie mam kiedy si� z panem  
spotka�.  
   Milcza� przez chwil�. 
   - Dobrze. Sam pan zobaczy. Euromex, na dzisiejszej sesji.  
Jeszcze pan zmieni zdanie.  
   Od�o�y� s�uchawk�. Ano, jeden wariat scedzony. Niestety, nie  
przybli�y�o mnie to do zako�czenia dy�uru. I nie zapowiada�o 
si�,  �eby przyszed� kto�, na kogo mo�na by go przewali�.  
   Westchn��em ci�ko i aby jako� oderwa� umys� od  
prze�laduj�cej go wizji, zabra�em si� do przyniesionej z  
sekretariatu korespondencji.  
   Panie Aleksandrowicz! - pisa� czytelnik. Przesta� 
si�  pan wreszcie czepia� �yd�w. Pan nawet w �yciu nie 
widzia�e�  prawdziwego �yda. U mojej matki w Solcu Kujawskim 
mieszka�o du�o  �yd�w, to byli wszystko ludzie ubodzy i 
pracowici.  Pami�tam  takiego szewca Lejba Krojcbauma, 
bardzo porz�dny cz�owiek, mia�  pi�cioro dzieci, wszystkich 
potem Niemcy...
   Przerzuci�em kilka stron, g�sto zape�nionych wyra�nym  
pismem, typowym dla starszych ludzi, w poszukiwaniu 
konkluzji.  Znalaz�em j� w przedostatnim akapicie: Zamiast 
si� czepia�  �yd�w, pan napisz o Cyganach. Ta ho�ota nigdzie 
nie pracuje,  tylko kradnie, a chodz� obwieszeni z�otem. 
Mojej matce przed  wojn� kradli kury... 
   - Cze��! 
   Prorok wparowa� do redakcyjnego pokoju z nieod��czn�  
walizeczk� pod pach� i zaaferowanym wyrazem twarzy, jak 
zawsze,  gdy by� w trakcie kolejnego demaskatorskiego tekstu 
o przekr�tach  lewicy. Wtedy akurat chodzi�o o powi�zania ze 
�wiatem polityki  tej szajki handlarzy kobiet ze Szczecina.  
Pami�tacie pewnie;  obiecywali naiwnym panienkom lekk�, 
dobrze p�atn� prac� w  zachodnim seksbiznesie, a kiedy taka 
�ykn�a przyn�t�, zabierali  paszport i zmuszali do 
szorowania gar�w w podrz�dnych spelunach  albo do opieki nad 
staruszkami.  
   - O, jak dobrze, �e ci� widz� - rzuci� Prorok od progu. - 
Ty to  na pewno masz po�yczy� st�w� do poniedzia�ku.  
   Kiedy� nieopatrznie pochwali�em si�, �e pieni�dze mnie  
lubi�. Naprawd� mnie lubi�y, przetestowa�em to. Par� razy w 
�yciu  zdarzy�o si�, �e ju�, ju�, wydawa�o si�, dochodzi�em 
do kreski, i  zawsze w takich sytuacjach na moim koncie 
znajdowa�a si� nagle  jaka� kasa - a to mi co� 
przedrukowali, a to gdzie� wznowili,  kr�tko m�wi�c, zawsze 
w por� spada�o z nieba. Nie trzeba si�  jednak by�o chwali�; 
z miejsca zrobili sobie ze mnie redakcyjn�  kas� zapomogowo 
-po�yczkow�. Ale tym razem mia�o to swoj� dobr�  stron�.  
   - No... - odpar�em w zadumie. - Ja te� w�a�nie mia�em ci� 
o  co� prosi�.  
   - Rafa�, je�li chodzi o wst�pniak w tym numerze... 
   - Nie chodzi o wst�pniak w tym numerze. 
   - A co do tej delegacji, to wcale nie musisz... 
   - Nie chodzi o delegacj�. Chodzi o to, �e musz� si� urwa� z  
dy�uru.  
   Prorok, ju� nastroszony czujnie, zacz�� nerwowo g�adzi� 
sw�  roz�o�yst�, biblijn� brod�.  
   - No i co? Zwolnij si� u szefowej.  
   - Nie, ch�opie. Ten numer wi�cej nie przejdzie. Zrobimy  
inaczej: ja polec� za�atwia� sprawy, a ty, jakby co, powiesz 
jej,  �e w�a�nie wyskoczy�em do sklepiku na d� po bu�ki.  
   Zapomnia�em doda�, �e Prorok zawdzi�cza� sw� ksyw� nie 
tylko  brodzie, ale te� faktowi, i� by�, jak to si� dzisiaj 
nazywa,  katolickim fundamentalist�. Cz�owiekowi, kt�ry 
swego czasu  zak�ada� ZChN i szybko opu�ci� je z hukiem, 
uznawszy za nie do��  chrze�cija�skie, nie bardzo wypada�o 
dla n�dznej st�wy wchodzi� w  konflikt z �smym bo�ym 
paragrafem. Zw�aszcza �e do pierwszego  pi�tku miesi�ca 
zostawa�y jeszcze dobre dwa tygodnie.  
     Postanowi�em by� bezlitosny. 
   - To ile, m�wisz, potrzebujesz? - zapyta�em jak gdyby 
nigdy  nic, grzebi�c demonstracyjnie w portfelu. - St�w�?  
   - Wiesz co? Powiem, jakby co, �e po prostu nie wiem, 
gdzie  jeste�.  
   Wcisn��em nie przeczytane listy od czytelnik�w do torby,  
porwa�em z wieszaka czapk� i pod drzwiami toalety omal nie  
zderzy�em si� z szefow�.  
   - Panie Rafale, a dok�d to o tej godzinie?! 
   - Aaa... ja tylko na d�, do sklepu... Wie pani: 
bu�eczki,  kefir. Mo�e co� przy okazji kupi�?  
   Popatrzy�a na moj� czapk� i torb� wzrokiem, kt�ry mia�  
przestrzec, �e za minut� trzecia sprawdzi, czy jestem u 
siebie.  
   - Jak pan ju� zje, to prosz� do mnie. Musimy co� zrobi� z 
tym  pa�skim dzia�em, �eby by� dla normalnych ludzi, a nie 
dla  ekonomist�w. Ten pa�ski artyku�... o co tam w og�le 
chodzi�o? -  pokr�ci�a g�ow� z dezaprobat�.  
   Wr�ci�em zrezygnowany, zastanawiaj�c si�, czy nie za��da� 
od  Proroka zwrotu pieni�dzy, ale w ko�cu - co on zawini�.  
Pociesza�em si� bez przekonania, �e przyjemno�� odk�adana na  
d�u�ej starcza. Zam...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin