Rozdział 1(1).pdf

(2549 KB) Pobierz
Microsoft Word - Rozdział 2-1.docx
730617866.001.png 730617866.002.png
Dalia
R ozdzia ł I
Poranek w stajni. Pięknie oświetlone przez słońce
pastwiska, na nich jeziorka i drzewa... Place do
jazd i parkury, na których będzie lada moment
trening... Podczas, gdy w stajni jest codzienne
zamieszanie.
To nie był zwykły dzień. W stajni nazbierały się
dzieci. Byłam zdziwiona. Miały po parę lat.
Zwykle tu przychodzą dorośli i nastolatki.
Trenerka, pani Kasia, opowiadała jakimi jesteśmy
wspaniałymi końmi. Poprosiła Ankę (moją
właścicielkę) o osiodłanie mnie, a sama wzięła się
za osiodłanie kucy- Kasi i Basi. Dwa małe
szetlandy miały dużo pracy rano. Anka szybko
mnie wyczesała, osiodłała i zaprowadziła na plac.
Jeździłyśmy narpierw stępem, potem trochę
kłusem na rozgrzewkę, a potem był stęp, bo pani
Kasia przyszła z kucami i dziećmi. Kuce zostały
przywiązane, póki co, a dzieci usiadły na
ławkach, tuż za płotem od placu. Pani Kasia
weszła na środek placu i tłumaczyła dzieciakom
podchodząc do mnie, że koń ma na głowie
ogłowie, a na plecach czaprak i siodło. Pani Kasia
kazała nam ruszyć stępem.
- Dzieci, to jest step... Najwolniejszy z końskich
chodów... Pawełku, nie wygłupiaj się! Teraz
kłus...
Dostałam sygnał do kłusa. Było przyjemnie.
- To chód zaraz po stępie. Słuchaj Paweł, mam
cię wyprowadzić? Za chwilę będzie galop....
Po chwili miałam sygnał, by zagalopować. To było
to, czego mi było trzeba... Galop, słońce i wiatr...
Ania też była szczęśliwa.
- Dzieci, to jest galop. Piękny prawda? Paweł,
ostatnie ostrzerzenie! Bardzo trudno jest
galopować...
Parsknęłam. Zależy dla kogo trudno, bo dla mnie
łatwo. Dla jeźdźca może mniej. ;-) Miałam się
zatrzymać. Pani Kasia kazała nam ćwiczyć figury
ujeżdżeniowe na jednej stronie padoku, a ona
miała razem z Hanią oprowadzać dzieci na
kucach.
Było świetnie. Dzieci podziwiały figury
ujeżdżeniowe, przejechały się na kucah (one
mają pecha! Gdy tylko przyjeżdża wycieczka, to
muszą opowadzać po kolei, ponad 30 osób!) i
pozwiedzały cały ośrodek.
Po całym zamieszaniu, Anka mnie rozsiodłała,
dała pyszne jabłko i wyprowadziła mnie na
pastwisko. Było ono zaraz obok p[arkuru, więc
mogłam spokojnie oglądać jazdę, gdy moi
przyjaciele skaczą. Dzis szło lepiej Kamali niż
Erosowi. Ona miała aż 4 zrzutki, a on żadnej. Gdy
byli już na pastwisku, tym samym co ja, zaczęła
się rozmowa.
- Nieźle wam dzisiaj szło. - Powiedziałam z trawą
w pysku.
- A weź przestań. Cztery zrzutki na jednej
jeździe... Hanka prawie spadła.
- A ja dziś mam pecha... - udawał smutnego
Eros- dzisiaj ćwiczę cross!
- Ty jesteś w tym dobry, dasz radę! - mówiłam,
żeby przestał, bo gdy tak udaje, jest powoli
nudno.
- Ta, jasne. Niedługo WKKW! I to bardzo trudne.
Będzie też osobno konkurs skoków i osobno
ujeżdżenie, no i cross.
- Ja bym chciała, żeby Hanka wzięła mnie na
skoki! Będzie super! -Kama jak zwykle planowała
do przodu
- Przypominam- dzisiejsze cztery zrzutki nnie
miały nic do tego? Jeśli będziesz tak skakać, to
napewno, możesz sobie pomarzyć!-
sprowadziłam ją na ziemię.
- Chyba żartujesz!? Biorą na konkurs każdego
konia! Znasz tego Mańka? Tego od Huberta. On
jest kiepski w skokach, kompletnie nie w formie,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin