Prawdziwe Kolory.rtf

(7975 KB) Pobierz

 

 

PRawdziwe

kolory

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozdział 1

 

        Isabella patrzyła przez okno na strugi deszczu zalewające Chicago. Stojący obok mężczyzna obserwował ją z zatroskaniem. Wiedziała, że na jej twarzy maluje się zmęczenie; znów zeszczuplała.  

        W wieku dwudziestu czterech lat powinna cieszyć się życiem, ona zaś musiała dźwigać ciężar problemów, z którymi większość kobiet nie potrafiłaby sobie poradzić. Isabella Swan-Black była wiceprezesem potężnej krajowej filii koncernu Black International. Była kimś niesłychanie ważnym, ale rozgłosu unikała jak ognia.

        Miała przenikliwy umysł i wrodzony dar prowadzenia interesów na wielką skalę, którą to cechę umiejętnie rozwinął w niej zmarły mąż. Po jego śmierci tak doskonale zastąpiła go we wszystkich obowiązkach, że rada dyrektorów zmieniła swoją pierwotną decyzję, aby odsunąć ją od spraw firmy. Teraz, po dwu i półrocznej pracy Belli, dochody spółki rosły.

        Na urzeczywistnienie czekały śmiałe plany eksploatacji nowych złóż minerałów, gazu i metali o znaczeniu strategicznym. Nic, więc dziwnego, że Bella chudła w oczach z przemęczenia. Pewna spółka z południowo-wschodniej Montany wydała jej wojnę na śmierć i życie o prawa do poszukiwań geologicznych. Firma Cullen Properties była nie tylko rywalem w interesach.

        Na jej czele stał jedyny człowiek, jakiego Bella miała powody nienawidzić. Cień wlokącej się za nią przeszłości. Widmo nawiedzające pustkę jej życia po wyjeździe z Montany.

        Tylko James Black znał tę cą historię. On i jego zmarły brat Jacob byli sobie bardzo bliscy. Isabella pojawiła się u boku Jacoba, jako nieśmiała, przestraszona nastolatka, a James, zawsze stawiający interesy na pierwszym miejscu, z początku był przeciwny ich małżeństwu. W końcu ustąpił, lecz po śmierci Jacoba nadal zachowywał wobec niej chłodny dystans. Był teraz prezesem Black International, a zarazem w pewnym sensie rywalem Belli. Często zastanawiała się, czy James czuje się urażony jej pozycją w firmie. Znał swoje słabe punkty, zaś błyskotliwość i umiejętności Belli już nie na takich osobach robiły wrażenie. Obserwował ją z uwagą, zwłaszcza, gdy angażowała swoją niespokojną duszę w zbyt wiele projektów jednocześnie.

        Walka z Cullen Properties zaczynała zbierać ponure żniwo. Isabella wciąż odczuwała skutki ciężkiego zapalenia płuc, którym przypłaciła próbę porwania jej pięcioletniego synka, Ethana. Gdyby nie akcja nieodgadnionego pana Hale, jej goryla, Bóg jeden wie, co mogłoby nastąpić.

Bella rozmyślała o czekającej ją podróży do Montany. Czuła, że powinna odwiedzić Billings, siedzibę Cullen Properties, a zarazem swe rodzinne miasto. Nagła śmierć osiemdziesięcioletniej ciotecznej babki nałożyła na nią obowiązek zajęcia się domem i skromnym dorobkiem ciotki Mary. Była jej jedyną żyjącą krewną, nie licząc kilku dalekich kuzynów mieszkających w rezerwacie Indian Crow, kilka mil od Billings.

        — Załatwiłaś formalności pogrzebowe przez telefon. Nie mogłabyś tak samo postąpić z domem? — spytał cicho James.

        Zawahała się i potrząsnęła głową.

        —Nie, nie mogę. Muszę wrócić i sama się tym zająć. Muszę sama się z tym zmierzyć dodała. Odwróciła się. — A poza tym, czyż nie jest to okazja zesłana przez Boga, aby wyciąć w pień naszą konkurencję? Nie wiedzą, że jestem wdową po Jacobie Blacku. Byłam najlepiej strzeżoną tajemnicą życia Jake’a. Unikałam kamer, nosiłam jakieś łachmany i ciemne okulary do momentu, kiedy przejęłam firmę.

        To wszystko po to, by chronić Ethana — przypomniał. — Jesteś warta miliony, a ostatnia próba porwania dziecka nieomal by się udała. Anonimowość jest wprost bezcenna. Jeśli pozostaniesz nierozpoznana, ty i Ethan będziecie bezpieczniejsi.

        — Tak, ale Jacob nie z tego powodu tak postępował. Nie chciał, żeby Edward Cullen dowiedział się, kim jestem i gdzie przebywam, gdyby przyszło mu do głowy mnie szukać.

        Zamknęła oczy, starając się przywołać w pamięci uczucie strachu, jaki ją ogarniał po przylocie z Montany. W ciąży, oskarżona o sypianie z innym mężczyzną i o udział w jego złodziejstwach, została wygnana z domu chrapliwym głosem matki Edwarda, przy jego milczącym przyzwoleniu.    

        Isabella nie wiedziała nawet, czy kiedykolwiek oczyszczono ją z tych zarzutów. Edward był przekonany o jej winie. I to było najgorsze. Nosiła pod sercem syna Edwarda — dziecko, które bezgranicznie pokochała. Edward wykorzystał ją. Oświadczył się, lecz później dowiedziała się, że chciał jedynie, aby poczuła się szczęśliwa w ich dotychczasowym związku. „Czy kocham?" — wycedził swoim niskim głosem. „Seks jest przyjemny, a czegóż innego mam pragnąć od nieśmiałej, porywczej nastolatki?" Powiedział to w obecności swej zjadliwej matki i w Belli coś się załamało ze wstydu. Przypomniała sobie, że rzuciła się do ucieczki, zalana łzami. Musiała stamtąd uciec. Cioteczna babka Mary kupiła jej bilet na autobus. Wyjechała z miasta. Po cichu, w pohańbieniu, ze wspomnieniem zjadliwego uśmieszku Esme Cullen...

        Mogłabyś wycofać ofertę — zaproponował James z wahaniem. — Jest wiele innych spółek posiadających złoża minerałów.

        Ale nie w południowo-wschodniej Montanie — odparła, wpatrując się w niego łagodnymi szarymi oczami. — A Cullen Properties dysponuje dzierżawami, które zagradzają nam drogę. Nie możemy zdobyć dzierżaw dla siebie na tym terenie.

        Odwróciła się z uśmiechem. Owal jej twarzy i delikatno...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin