Sawwa Ryszard - Lot dalekosiężny.doc

(82 KB) Pobierz

RYSZARD SAWWA

 

LOT DALEKOSIĘŻNY

 

Był piękny, wiosenny dzień, pełen słońca, i jak zwykle Centrum Badań Kosmicznych

przy obserwatorium w Wynnejack zapełniało się ludźmi. Jensen i Hollitz pracowali

razem u profesora Kilseya. Kiedy ten opracował słynną już metodę poszukiwania

kontaktu z innymi cywilizacjami, chętnych do pracy nad tym tematem było bardzo

wielu, ale profesor tak zżył się ze swoimi starymi pracownikami, że nie zmieniał

personelu pracowni.

Tego dnia zaraz po przyjściu obydwaj zameldowali się u profesora.

- Panie profesorze. Wspólnie z Hollitzem wpadliśmy na pewien pomysł. Mamy

propozycję... - zaczął nieśmiało Jensen.

- Proszę, mów, Bobby! - Profesor zawsze traktował ich trochę jak dzieci.

- Zgadzamy się, panie profesorze, że pańska metodyka jest optymalna. Ale

znajdując się na brzegu Galaktyki mamy i tak bardzo małe szanse na szybkie

osiągnięcie kontaktu. Wydaje mi się, że te sygnały, które wysyłamy, są zbyt

narażone na zakłócenia i zniekształcenia.

Profesor uśmiechnął się.

- No tak, mój drogi, ale nic na to nie poradzimy.

- A właśnie - ożywił się Jensen - doszliśmy z Hollitzem do wniosku, że po pół

roku wysyłania dotychczasowych stałych sygnałów można by spróbować i czegoś

innego.

Na dobrodusznej twarzy Kilseya odbiło się zaciekawienie.

- Proponujemy wysyłać sygnały zmienne co 2 minuty, oparte na trzeciej logice

Weymanna z grupą sygnałów stochastycznie zmiennych - wyjaśnił Hollitz. -

Opracowaliśmy specjalny układ z widmem minimalnie podatnym na zakłócenia

kosmiczne. Podejmujemy się opracować taśmy do nadajnika w ciągu kilku dni.

Potrzebujemy tylko pańskiej zgody na eksperyment.

Kilsey zamyślił się.

- Właściwie - powiedział powoli - nie mam na razie żadnych zastrzeżeń co do tej

propozycji. Róbcie taśmy. Tylko jedno: chciałbym, żeby nasze stare sygnały

również były nadawane przez kilka godzin dziennie.

Jensen i Hollitz poderwali się z krzeseł.

- Dobrze, panie profesorze, za trzy dni przystąpimy do wysyłania nowych

sygnałów.

Jasne, nocne niebo zaczęło szarzeć, czerwony świt przytłumił już blask miliardów

gwiazd na niebie. Rubinowy brzeg pierwszego słońca wynurzył się zza horyzontu.

"Tu, w centrum Galaktyki, noc jednak nigdy nie jest tak piękna i ciemna jak na

jej brzegu" - pomyślał Alf obserwując wschód na ojczystej planecie. Spojrzał

jeszcze raz na podobiznę młodej, dziewczęcej twarzy na obelisku z szarego

marmuru. Posąg Britt stał na Placu Pamięci w grupie pomników pilotów solarnych i

galaktycznych.

Wiele razy już zastał go przed posagiem i mimo że minął rok od katastrofy, nie

potrafił w pełni wrócić do zwykłego życia. Poprawił bukiet żywych, złotych

kwiatów u stóp pomnika i ciężkimi krokami zaczął się oddalać w stronę wyjścia.

Hollitz przywitał się z Jensenem i usiadł przy pulpicie.

- No, to zaczynamy, Bob. Puścimy naszą nową muzykę dla kolegów po fachu.

Przyszedł Kilsey. Jensen krótko objaśnił:

- W części stochastycznej daliśmy echo radiogwiazd centrum i środka drugiej

najbliższej naszego układu spirali Galaktyki. Powiązaliśmy je logiką Weymanna z

adresem naszej Ziemi i jesteśmy gotowi do eksperymentu.

Kilsey przejrzał taśmy na ekranie czytnika sygnałów i oddał je Jensenowi.

- No cóż, chłopcy, nawet podoba mi się ta wasza nowa oda do Księżyca.

Nadawajcie, może wreszcie do kogoś trafimy.

Hollitz założył taśmy do czytnika i włączył antenę i nadajnik.

Alf wsiadł już do terralotu, kiedy zapaliła się lampka cerebrofonu. Włączył

wzmacniacz informacyjny i skupił się na odbiorze. Mimo że istoty cywilizacji, do

której należał, łatwo mogły się porozumiewać także przy pomocy myśli, ważniejsze

wiadomości przekazywano poprzez wzmacniacze informacyjne. Szybko przyjmował

nadawane myśli komendanta Admiralicji:

- Krótki komunikat do pilotów dalekosiężnych. Nasza przesyłka-informer do

cywilizacji z drugiej spirali zboczyła z toru i zaczyna się oddalać od brzegu

Galaktyki. Za 5 dni dokonamy dalekosiężnego lotu pościgowego. Rada Naczelna

Admiralicji prosi o Wasze zgłoszenia.

Alf już dawno czekał na jakieś poważne zadanie. Nie zastanawiał się ani chwili.

Nacisnął sygnał zgłoszenia i pomyślał: "Zgłaszam swoją kandydaturę bez warunków

dodatkowych".

Komendant Admiralicji był kolega Alfa z czasu jego studiów w szkole pilotażu. Po

jednej z tragicznych wypraw, podczas której tylko przypadkowo uratował życie,

musiał zwrócić licencję pilota ze względów zdrowotnych.

Odpowiedział Alfowi:

"Przyjdź jutro do mnie rano, ochotnicy dostanę pełną informację o locie i

nastąpi wybór kandydata".

Alf z niecierpliwością oczekiwał następnego dnia.

Cztery dni po nadaniu pierwszych sygnałów metodą Jensena-Hollitza do

obserwatorium w Wynnejack nadszedł komunikat z Głównego Obserwatorium w Norton.

Kilsey przeczytał i powtórzył:

- W Norton złapali obiekt radiowy. Nazwali go X. Ogromnie daleko i bardzo mały.

To chyba nie jest radiogwiazda, bo nawet szperacze neutrinowe nie mogą ustalić

parametrów ruchu. Zauważyli tylko, że przypadkowo znajduje się na linii naszego

nadajnika. Jeśli jest to odpowiedź na nasze sygnały, to będziecie chyba,

chłopcy; ojcami chrzestnymi tej kruszyny.

- To chyba niemożliwe, panie profesorze, niech pan z nas nie kpi. Po czterech

dniach nadawania? Kiedy pół roku nic nie dało? - Jensen nie był pewny, czy

profesor mówi poważnie.

- Rzeczywiście, mało prawdopodobne - zgodził się Kilsey.

W informacyjnej sali Admiralicji zebrało się kilkunastu pilotów dalekosiężnych,

członkowie Rady Naczelnej i komendant Admiralicji. Po przywitaniu się ze

wszystkimi zabrał glos komendant:

- Wiemy wszyscy, że od czasu, kiedy udało się nam zrealizować przejście przez

barierę świetlną do przestrzeni informacyjnej, możemy nawiązać łączność z

cywilizacjami rozmieszczonymi dalej od centrum Galaktyki. Od dawna już

korespondujemy z innymi ośrodkami cywilizacyjnymi i Zrzeszenie Galaktyczne ma

już 6000 członków, nie licząc niższych kultur, które zaprosimy prawdopodobnie za

kilka tysięcy lat. Ostatnio wymianę korespondencji prowadzimy, jak zapewne

wiecie, przy pomocy ulepszonych, automatycznych informerów-liniowców, które po

zbliżeniu się do adresata automatycznie wywołują się i cała w nich zawarta

informacja w postaci pola informacyjnego zostaje przyjęta przez odbiorców. Muszę

tu wspomnieć, a dlaczego, za chwilę zrozumiecie moje intencje, o początkach

naszych kontaktów i powstaniu paragrafu 2 Kodeksu Galaktycznego.

Otóż jeden z naszych pilotów nawiązał samodzielnie kontakt z cywilizację klasy

A-3. Jest to klasa cywilizacyjno-techniczna na etapie wojen i podbojów. W

rezultacie próbowano wykorzystać pokładowy nadajnik informacyjny naszego

liniowca do porachunków wewnątrz tej cywilizacji. Oczywiście pilot zginął.

Musieliśmy zastosować blokadę informacyjną i wymazać z ich pamięci świadomość

naszego istnienia. Kontakt ponowny z tą cywilizacją nawiązaliśmy później i

bardzo jesteśmy z niego zadowoleni. Prowadzimy wspólnie z nimi poważne i cenne

badania naukowe. Ale od tego czasu wprowadzono paragraf 2, który absolutnie

zabrania nawiązywania kontaktu z cywilizacjami technicznymi klasy poniżej i

równej A-3.

Tydzień temu wystany został automatyczny liniowiec informacyjny do środka

drugiej spirali galaktycznej. jest to świeży kontakt i wystaliśmy im wiadomości

wstępne o naszej kulturze i cywilizacji z instrukcją o sposobie od powiedzi.

Tymczasem informer z niewiadomych początkowo przyczyn zmienił gwałtownie

kierunek lotu i zaczął się poruszać w kierunku brzegu Galaktyki. Dopiero sieć

satelitarnych stacji nasłuchowych przy pomocy penetratorów informacyjnych o

dużej czułości wykryła, że informer dostał jakieś sygnały radiowe w naszym

kodzie intersolarnym z adresem odbiorcy i skierował się pod nowy adres.

Penetratory określiły na podstawie analizy rozkładu i charakteru pól

informacyjnych, że cywilizacja ta mieści się niedaleko brzegu Galaktyki, jest

młoda, klasy A-3, i że przypadkowe sygnały radiowe przez nią wysyłane zmieniły

adres informera. Informer po podejściu do nich wywoła się i wyrzuci cały ładunek

informacyjny, zamieniając go w bardzo silne pole, które natychmiast przekaże

cały nasz list do ich świadomości.

Otóż nie wolno nam do tego dopuścić. lnformer zawiera zbyt poważne wiadomości.

Nie są one przeznaczone dla A-3 z ich wrogimi ugrupowaniami i rozbudowanym

aparatem wojennym. Informer nie może przekazać swej zawartości: Unikamy

stosowania blokady informacyjnej, bo blokada taka jest to akt ingerencji.

Zadaniem naszym jest odholowanie informera od A-3 i przełączenie go na adres

właściwy. Na akcję mamy bardzo mało czasu. Na wszelki wypadek, gdyby informer

zaczął się wcześniej wywoływać, liniowiec pościgowy będzie dysponował ładunkiem

bomby entropijnej dla anihilacji zawartości in formera. Muszę podkreślić, że

misja zawiera około 10% ryzyka, a więc jest bardzo niebezpieczna. To jest

ogromnie daleko. Możemy tylko przyjmować informacje, ale komend dla zewnętrznego

sterowania pościgiem przekazać już nie będziemy mogli. A teraz proszę pilotów o

zabranie głosu. Żonaci i ojcowie rodzin są proszeni o zrezygnowanie z lotu.

Komendant skończył i usiadł obok Alfa. Dyskusja ciągnęła się około godziny, ale

innego, lepszego rozwiązania nie udało się znaleźć. Alf ponownie zgłosił swoją

kandydaturę. Razem z nim pozostało jeszcze trzech innych, młodych chłopców,

którzy niedawno opuścili akademię. Pozostali wszyscy mieli rodziny. Komendant z

członkami Rady Naczelnej wyszli z sali na kilka minut. Po powrocie komendant

ogłosił decyzję:

- Przyjmujemy kandydaturę Alfa, jeśli będą protesty, rozpatrzymy je od razu.

Wtedy Alf wstał.

- Koledzy, wierzcie mi; że ja muszę dostać. to zadanie. Bardzo was proszę, nie

zgłaszajcie protestów:

Młodzi piloci wpatrzeni byli w Alfa, którego znali jeszcze z Akademii, jako

wykładowcę pilotażu, a także z podręczników. Na początku rozdziału o przestrzeni

informacyjnej było przecież jego zdjęcie jako pierwszego, który wrócił z

przestrzeni informacyjnej. I wtedy właśnie wyjaśniono trudności powrotów i loty

w przestrzeni informacyjnej stały się normalną praktyką. A1f usiadł i czekał.

Wszyscy wiedzieli o katastrofie Britt i rozumieli, że Alf musi mieć dalekie i

trudne loty, żeby powrócić do równowagi psychicznej. Protestów nie było.

Następnego dnia po komunikacie o obiekcie X, Kilsey z samego rana sam zadzwonił

do Obserwatorium w Norton.

- Zobaczymy, chłopcy, co u nich nowego. Jednak ich urządzenia są trochę

nowocześniejsze.

Długo trzymał słuchawkę. Kilka razy przerywał:

- Ile mówicie? Ile? Setki razy? W końcu odłożył słuchawkę i przez chwilę

milczał. Ciszę przerwał Hollitz:

- Co się stało, panie profesorze? Kilsey powoli odpowiedział:

- Musimy to sprawdzić. Ci z Norton twierdzą, że X zbliża się z szybkością 100

razy przewyższającą prędkość światła. To przecież niemożliwe. Nadaje stale

jednakowe sygnały. Impulsy o stałej częstotliwości. Czyżby to był... -

Gwiazdolot - dokończył Jensen.

- Tak, gwiazdolot - powtórzył Kilsey.

Podał Jensenowi poranny telex z Norton ze współrzędnymi. Hollitz ustawił

analizator.

- Mam go, jest w siatce celownika radiowego.

- No, a teraz zmierzcie szybkość - powiedział Kilsey. Hollitz włączył dalmierz

grawitacyjny i zaczął mierzyć. Plamka świetlna wyskoczyła poza skalę.

- Tak, panowie - rzekł profesor - z odchylenia plamki poza skalę logarytmiczną

widać, że szybkość X jest rzędu 100 c. Jensen nie mógł ochłonąć ze zdumienia:

- Jak to możliwe? Jakim sposobem dostajemy normalne sygnały radiowe ?

- Nie wiem, chłopcy, nie wiem jak - odparł Kilsey - i nie wiem, w jaki sposób

sygnały są wysyłane. Ale tu nie ma pomyłki. W Norton też najpierw myśleli, że

mają zepsuty blok pomiaru prędkości... Tylko, proszę was, nie rozgłaszajmy tego

faktu, bo nas wyśmieją. Koledzy z Norton też na razie milczą. Poczekamy, aż X

się przybliży.

Alf wszedł do kabiny liniowca dalekiego zasięgu. Zamknął luk i zameldował

gotowość do startu. Otrzymał rozkaz: "Włącz rozbieg", i później już cieplej: "Do

zobaczenia, Alf". Z ekranu zniknęła twarz komendanta i pokazał się schemat drogi

startowej. Po włączeniu rozbiegu stacje startowe w układzie solarnym

automatycznie przejmują akcelerację aż poza granice układu nadając liniowcowi

ogromną prędkość, która pozwala mu przejść do przestrzeni informacyjnej. Alf

przekręcił przełącznik "start" i pogrążył się w fotelu. Akceleratory

antygrawitacyjne zaczną działać za kilka minut. Za godzinę liniowiec przejdzie

przez barierę i wynurzy się x przestrzeni informacyjnej bezpośrednio przy

informerze. "Britt" - pomyślał Alf, ale liniowiec już zaczął nabierać prędkości

i włączył się automat usypiający. Ekran z niebieskim, poruszającym się ognikiem

na schemacie drogi startowej rozpłynął mu się przed oczami.

Ktoś z Norton jednak wypaplał, bo nazajutrz rano gazety przyniosły krótki

komunikat o nieprawdopodobnym fakcie astronomicznym. Było to podane w sosie

nowego fałszywego alarmu naszych szanownych astronomów. Kiedy Hollitz zmierzył

szybkość X około południa, szybkość ta znacznie zmalała.

- Czuję, że to jakaś bzdura, nabieramy się pewnie na nieznane zakłócenia

obserwacyjne - powiedział do profesora, który teraz stale przebywał w pracowni.

Kilsey był jednak innego zdania:

- A mnie się wydaje, że nie. Nie tracę nadziei, że po 30 latach, od kiedy Ziemia

w ogóle zaczęła wysyłać sygnały, będziemy mieli gości.

- Czy potrafimy ich przyjąć? - zapytał Jensen.

- No, jeśli przyjęli nasze sygnały, to na pewno nas zrozumieją. - Nie o tym

myślę, profesorze. Gdzie oni wylądują? U nas czy u tamtych ?

- Ach, ty o tym. Rzeczywiście, o tym nie pomyślałem.

- Sądzę, że nie będą na tyle naiwni, żeby się nie zorientować w naszych

stosuneczkach na Ziemi - wtrącił Hollitz. Obserwujący ekran profesor przerwał

dyskusję:

- Patrzcie, X wyraźnie hamuje. W takim tempie będzie w Układzie Słonecznym w

ciągu 2 dni.

Automat obudził Alfa w zadanym czasie. Na ekranie widniał informer zbliżający

się na małej .szybkości do Układu Słonecznego z jednym Słońcem i dziewięcioma

planetami. Zmniejszył szybkość na podświetlną i nastawił lot na trajektorię

spotkania z informerem. Punkt spotkania wypadł niedaleko od środka układu. Alf

skierował pokładowy inforlokator na trzecią planetę. Nie było wątpliwości. To

była właśnie cywilizacja klasy A-3. "Niestety, zakaz kontaktu obowiązuje" -

pomyślał. W chwilę później niespodziewanie włączyła się ochrona liniowca.

Zajarzyło się światło silnego pola informacyjnego. Po kilku sekundach alarm się

wyłączył. Centralny analizator zameldował, że informer ma przeciek i w każdej

chwili może zacząć się rozładowywać.

Alf zaczął analizować położenie. Nie było ani chwili do stracenia. Nie można się

zbliżyć do informera i wyholować go z Układu Słonecznego. Pole informacyjne z

przecieku jest zbyt silne i może zakłócić centralne sterowanie liniowca. Alfowi

została jedyna możliwość: bomba entropijna. Włączył dźwignię przygotowania

ładunku entropijnego i zaczął celować.

Hollitz, niewyspany, po nocnym dyżurze, krótko zameldował Kilseyowi

- Telefony w nocy się urywały, panie profesorze. W Centrum Badań Kosmicznych

szykują rakietę sondę z pilotem, jeśli X wejdzie na orbitę ziemską. Dopiero

wczoraj uwierzyli, że to statek kosmiczny, ale na razie zabronili cokolwiek

ogłaszać dziennikarzom.

- Dobrze, Hollitz, poczekajmy, aż sprawa się wyjaśni. Niech Jensen przejmie

obserwację, a ty idź spać.

Hollitz odmówił:

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin