Dar nieutracony_świadectwa czystości przedmałżenskiej.doc

(37 KB) Pobierz
Dar nieutracony

Dar nieutracony

Amerykańskie czasopismo "Family Foundations" zwróciło się do swoich czytelników z prośbą o podzielenie się świadectwami wytrwania w czystości przedmałżeńskiej. Otrzymało bardzo wiele odpowiedzi. Zamieszczamy poniżej kilka z nich.

Byłam dziewicą w moją noc poślubną. Oboje z mężem postanowiliśmy zachować czystość, ponieważ chcieliśmy okazać sobie nawzajem szacunek i czynić to, co jest słuszne. Nie było tak, że nie mieliśmy problemów z budzącymi się w nas pragnieniami. Oboje jednak byliśmy zdecydowani poczekać na noc poślubną. Bardzo bliską osobą jest dla mnie moja mama. Ona powtarzała mi, że będę bardzo szczęśliwa, jeżeli poczekam. Zawsze sądziłam, że będzie tak dlatego, iż nie będę czuła się winna w noc poślubną. Teraz jednak wiem, że chodzi o coś o wiele większego.

Pamiętam jak prawdziwie odczułam Bożą obecność podczas naszego pierwszego współżycia. W jakiś tajemniczy sposób czułam, że wypełniła się nasza przysięga małżeńska. Niełatwo to opisać - jest to coś, co może zdarzyć się tylko raz i co można zrozumieć tylko wtedy, gdy się czeka.

Nie mam zamiaru twierdzić, że ten pierwszy raz nie był trochę nieporadny, czy nawet może nieco nieprzyjemny. Nie miało to jednak znaczenia, bo chodziło naprawdę o dawanie sobie miłości, czyli prawdziwe kochanie się. Była ogromna duma z siebie nawzajem i wzajemny szacunek - to, co powinno zawsze towarzyszyć współżyciu, ale nie wierzę, by mogło istnieć poza małżeństwem.

Ta wyjątkowość objęła nie tylko noc poślubną i nie tylko nasze relacje intymne. Przed ślubem nie jeździliśmy razem na wycieczki, nie spaliśmy nigdy pod tym samym dachem itd. Po ślubie mieliśmy mnóstwo radości (a nie rozczarowań, jak to niektórzy opisują). Nasz miesiąc miodowy był ogromną frajdą, ponieważ po raz pierwszy podróżowaliśmy tylko we dwójkę i troszczyliśmy się tylko o siebie nawzajem. A potem było rozkosznie, gdy zamieszkaliśmy w naszym mieszkaniu - tyle kolejnych rzeczy pierwszy raz wspólnie: gotowanie obiadu, spokojne wieczory w domu, nawet pranie!

Czekanie do ślubu odkryło mi po raz pierwszy prawdę, że jeżeli ktoś chce wypełnić Boży plan, nawet jeżeli wymaga to trudu i dłuższego czekania na coś, czego się bardzo pragnie, otrzymuje w końcu o wiele więcej niż kiedykolwiek marzył.

V.G.

Oboje z mężem zachowaliśmy czystość do ślubu. Było to dla nas ważne, gdyż chcieliśmy podobać się Bogu w tej sferze. Dopiero podczas miesiąca miodowego zdałam sobie sprawę jak ważna była ta decyzja. Nie byłam przygotowana na siłę i emocje związane z aktem małżeńskim - nasza kultura z seksualności robi pośmiewisko.

Jesteśmy małżeństwem już od sześciu lat i wciąż jestem bardzo wdzięczna za tamtą decyzję. Łączy nas bliskość, jakiej żadne z nas nie doświadczało w relacjach z innymi ludźmi. Jako kobieta odczuwam więź jednego ciała łączącą mnie z mężem od miesiąca miodowego. Nasze relacje zmieniły się w jednej chwili. Więź seksualna dotyka miejsca w duszy, którego nie sięgają słowa ani przysięga.

M.C.

Jestem mężatką dopiero od pół roku. Oboje z mężem zachowaliśmy czystość do dnia ślubu. Gdy chodziłam na randki, miałam kilka pokus, ale na szczęście chłopcy, z którymi się spotykałam, nie nalegali na mnie zbyt mocno.

Zachowanie czystości do ślubu jest dla nas bardzo ważne, ponieważ trudno było nam się nauczyć techniki współżycia. Gdy wspominam naszą noc poślubną, sądzę, że gdyby to pierwsze doświadczenie miało miejsce z chłopakiem, następnego dnia porzuciłby mnie, a ja lękałabym się małżeństwa, którego zasadniczą cześć stanowi seks! Ucząc się, co sprawia nam obojgu przyjemność, wiele razy czuliśmy się nieswojo, gdy o tym rozmawialiśmy. Nie mieliśmy też pewności, co się sprawdzi, czego pragnie druga osoba, itd. Uczenie się współżycia seksualnego wymaga nierozerwalnej małżeńskiej więzi. Konieczne jest byśmy się znali i uczyli coraz więcej. Konieczne jest poczucie bezpieczeństwa zbudowane na pewności, że mój mąż mnie będzie mnie kochał, nawet jeśli za którymś razem współżycie nie będzie dobre. Taka akceptacja po prostu nie istnieje u "chodzących ze sobą". anonimowe

Oboje z mężem zachowaliśmy czystość do dnia ślubu. Podczas okresu narzeczeńskiego wielokrotnie roztrząsaliśmy tę decyzję. Z każdym razem dochodziliśmy do tego punktu: przywilej cieszenia się intymnością i przekazanie życia dzieciom jest czyste tylko w sakramentalnym małżeństwie. Wiedzieliśmy, że dowodem naszej miłości mogło być tylko powstrzymanie się od współżycia do momentu uświęcenia naszego związku przez Boga. A ponieważ kochaliśmy i szanowaliśmy się nawzajem, modliliśmy się o pomoc w panowaniu nad naszymi pragnieniami. Bóg jest wierny i obecnie nasze małżeństwo jest silne i trwałe. Prawdziwa miłość wypełnia Boże przykazania i przedkłada dobro drugiej osoby nad własne.

Zanim pobraliśmy się, uczestniczyliśmy także w kursie naturalnego planowania rodziny i nauczyliśmy się jak okazywać sobie miłość nie tylko w sposób fizyczny. Nie jest to łatwe, ale warto. Poczekanie na "związek zapisany w niebie" i zachowanie tego jednego cennego daru jest najlepszym prezentem jaki można zrobić swojemu współmałżonkowi w dniu ślubu.

L.R.

Mam 31 lat, w tym roku mija 5 rocznica naszego ślubu. Oboje z żoną zachowaliśmy czystość do ślubu. Byliśmy wówczas bardzo podekscytowani z tego powodu. Słyszeliśmy, ze nie trzeba martwić się żadnymi porównaniami i temu podobnymi sprawami. Wierzyliśmy w to, ale oczywiście jako nowożeńcy nie rozumieliśmy do końca tych spraw.

Po upływie pięciu lat nasza czystość przedmałżeńska ma dla nas o wiele większe znaczenie niż wówczas. Doświadczyliśmy ogromnej wolności w uczeniu się, jak zaspokoić się nawzajem bez bagażu porównań i umęczenia wypróbowywaniem czegoś, co ktoś inny lubił. Tworzymy nasze własne sposoby sprawiania sobie przyjemności, nie sięgamy do wspomnień, telewizji itp. Każdy wysiłek ma znaczenie, ponieważ jego jedynym motywem jest służenie i zadowolenie drugiej osoby.

Zauważyliśmy również, że nasza czystość u progu małżeństwa, nasze duchowe spacery i nasze współżycie małżeńskie składają się na wznoszącą się ku górze spiralę. Ponieważ u początku byliśmy czyści, mogliśmy ofiarować się sobie bez lęku przed rozczarowaniem. To prowadzi do postawy służby w innych sferach naszego małżeństwa, ponieważ budujemy zaufanie. A ta postawa służby powraca w naszym zjednoczeniu małżeńskim, czasem bardzo efektownie. Tylko dobry Bóg mógł wymyślić taki wypełniający się i zachęcający cykl.

Modlimy się także za innych, by poczekali. Ważne jest, by umieć dostrzec, że czekanie do małżeństwa to nie tyle ofiara, co łaska. Nie przegapcie tego, co Bóg dla Was przygotował. Nie będziecie żałować.

D.B.

Mam 21 lat i niedawno pobrałam się z moim chłopakiem ze szkoły. Decyzję o zachowaniu czystości do ślubu podjęłam dość dawno - chyba w VII klasie. Mieliśmy wówczas zajęcia z wychowania seksualnego i pamiętam jak pomyślałam, że absolutnie nie zrobię TEGO z żadnym z fantastycznie niedojrzałych chłopców wokół mnie. Kiedy poszłam do szkoły średniej i zaczęłam spotykać się z chłopcami musiałam postawić sobie ultimatum - albo trzymać się swojego postanowienia i pozostać dziewicą, albo nie zadawać sobie tego trudu. Nie ma trzeciej możliwości.

Była to decyzja, której nie żałuję i w której było zaskakująco łatwo wytrwać. Nie zamierzałam zrezygnować z mojego dziewictwa. Kropka. Okazało się, że większość chłopców bardzo szanowała moją decyzję, a tych kilku, którzy jej nie szanowali kręciło się wokół mnie najkrócej (ich strata). Nie ogłaszałam mojej decyzji na billboardzie, nie obwieszczałam jej w blasku reflektorów i przy wyciu syren. Zamiast tego, gdy pojawiał się problem, po prostu mówiłam jaką decyzję podjęłam i odpowiadałam na wszystkie zadawane pytania. Najczęstszym było "Czy trudno jest wytrwać?" Odpowiedź zawsze brzmiała "Nie" ponieważ dobrze czułam się z takim postanowieniem, a łatwo jest postępować tak, że człowiek ma dobre mniemanie o sobie. A poza tym jak mogłabym złączyć swoje ciało z kimkolwiek, zanim połączyłyby się nasze dusze?

Gdy byłam w koledżu, dziewczęta z koła studenckiego, które wiedziały o moim postanowieniu, bardzo mnie wspierały, a nawet przyklaskiwały moim wysiłkom. Niestety wiele z nich żałowało, że nie były trochę silniejsze w walce o zachowanie dziewictwa; niektóre nawet opowiadały jak "świetne" były ich doświadczenia. Żal mi ich teraz, bo ja nigdy nie poznam "świetnych" pierwszych doświadczeń, a im te wspomnienia pozostaną na zawsze.

Tak więc z zaskoczeniem ujrzałam siebie stawianą za wzór młodszym dziewczętom wstępującym do naszego koła - szczególnie gdy związałam się z moim obecnym mężem, a był to związek pozbawiony seksu. Mój mąż uszanował moją decyzję jako obowiązującą nas oboje. Pomogło to nam budować naszą więź w sposób, którego nigdy wcześniej nie doświadczałam. Od samego początku mięliśmy wrażenie, ze znamy się od zawsze, ponieważ spędzaliśmy wiele czasu naprawdę się poznając. Inne pary natomiast poznawały się głównie na płaszczyźnie fizycznej, a gdy już aspekt fizyczny im spowszedniał, nie bardzo miały o czym rozmawiać. Obecnie wielką pociechą mojego męża jest świadomość, że wniosłam w małżeństwo "całą siebie" i nic nie dałam innym. On sam, ponieważ zanim się poznaliśmy, nie zachował czystości, miał wielkie wyrzuty sumienia, że nie mógł mi ofiarować podobnego daru.

Podsumowując: odkryliśmy, że nigdy naprawdę nie zna się drugiej osoby. To ogromnie pomaga, gdy dusze są złączone w jedno, tak jak to jest w małżeństwie. Odkrywasz, ze otworzyłeś drzwi dla nieskończonych możliwości dalszego poznawania drugiej osoby - fizycznie, uczuciowo i duchowo. To doświadczenie zapiera dech w piersi. I warto na nie poczekać. Naprawdę najlepsze rzeczy dostają się tym, którzy czekają.

S.W.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin