Inwazja na Afganistan.pdf

(69 KB) Pobierz
10569835 UNPDF
Inwazja na Afganistan
Aktorzy:
prezydent USA Jimmy Carter - Jerzy Bończak
szef wywiadu admirał Stansfield Turner - Marcin Troński
szef wywiadu za prezydentury Ronalda Reagana, William Casey - Krzysztof
Żurek
amerykański instruktor - Łukasz Klekowski
Był wieczór 27 grudnia 1979 roku. Do bramy pałacu prezydenckiego w
Kabulu podjechało kilka transporterów opancerzonych. Zatrzymały się tuż
przed stanowiskami karabinów maszynowych. Na ich pancerzach widniały
znaki afgańskie. Wartownicy, którzy na widok zbliżających się
transporterów skryli się za workami z piaskiem, po kilku minutach
bezruchu zaczęli wyglądać z zainteresowaniem. Wreszcie kilku wyszło zza
osłon i wtedy w ich stronę obróciły się wieżyczki z karabinami
maszynowymi. Kierowca jednego z pojazdów wywiesił flagę KGB.
Afgańczycy rzucili się do ucieczki, ale nie zdołali przebiec nawet kilkunastu
kroków, gdy padli ścięci seriami z najcięższych karabinów maszynowych i
kałasznikowów, których lufy pojawiły się nagle w otworach strzelniczych w
burtach transporterów.
W tych pojazdach był oddział radzieckich komandosów, którymi dowodził
pułkownik Grigorij Bojarinow. Rozpoczynało się jedno z najbardziej
krwawych wydarzeń historii XX wieku.
Walka przy bramie trwała krótko. Zaskoczeni żołnierze gwardii
prezydenckiej stawili co prawda twardy opór, ale nie mogli powstrzymać
nacierających. Kilkudziesięciu komandosów radzieckich stanowiło bowiem
grupę uderzeniową wspieraną przez około 700 żołnierzy sił specjalnych.
Transportery opancerzone sforsowały zapory z drutów kolczastych i
wjechały na dziedziniec. Tam komandosi wyważyli drzwi do pałacu i wpadli
do wnętrza. Mieli rozkaz, żeby nie brać jeńców.
Prezydenta Amina znaleziono na górnym piętrze w barze, gdzie siedział ze
swoją kochanką. Był zaskoczony. Wiedział, że od dwóch dni, od 25
grudnia, w bazie wojskowej Bagram pod Kabulem lądują radzieckie
samoloty. Sądził jednak, że sojuszniczy Związek Radziecki postanowił
wzmocnić komunistyczne siły w Afganistanie zagrożonym rebelią.
Nie wiadomo nawet, czy miał czas, aby prosić o darowanie życia.
Wkrótce zginął też dowódca komandosów, pułkownik Bojarinow. Podobno
1
jeden z jego żołnierzy wziął go za człowieka z obstawy prezydenta. W boju
o pałac padło również 12 komandosów. Ofiary wśród mieszkańców pałacu
nie są znane.
W tym samym czasie na międzynarodowym lotnisku w Kabulu i w bazie
lotniczej Bagram lądowały radzieckie samoloty transportowe,
wyładowujące oddziały komandosów, pojazdy pancerne i zaopatrzenie.
Lądową granicę radziecko-afgańską przekroczyły trzy dywizje pancerne
liczące około 50 tysięcy żołnierzy i kilkaset pojazdów pancernych.
Dlaczego Moskwa zdecydowała się na zbrojną interwencję, która
przerodziła się w długotrwałą i krwawą wojnę? Można by odpowiedzieć
krótko: w 1979 roku powstały sprzyjające warunki do przejęcia pełnej
kontroli nad Afganistanem - państwem leżącym w bardzo ważnym miejscu
naszego globu.
Ten górzysty kraj zamieszkały przez nieco ponad 15 milionów ludzi,
wciśnięty między Pakistan, Chiny, Związek Radziecki i Iran, mógł być dla
Kremla ważną bazą na drodze do Zatoki Perskiej i pól naftowych Bliskiego
Wschodu. A sytuacja, jaka wytworzyła się w tym rejonie świata, zdawała
się wręcz zachęcać do przejęcia kontroli nad Afganistanem i rozpoczęcia
marszu w stronę Zatoki Perskiej.
We wrześniu 1979 roku w Afganistanie władzę przejął Hafizullah Amin, po
zamordowaniu poprzednika. Nowy władca w Kabulu nie zamierzał
zadzierać z Kremlem, którego wpływy były ogromne, ale tam wśród
otoczenia Leonida Breżniewa narastało zaniepokojenie. Przeciwko Aminowi
buntowali się przywódcy islamscy, co mogło doprowadzić do wybuchu
rewolty w armii. Ponadto meldunki wywiadu wskazywały, że Amin coraz
bardziej gotów jest zbliżyć się do Zachodu.
Dlatego na Kremlu zapadła decyzja o skrytym pozbyciu się niewygodnego
prezydenta. Zadanie to powierzono Wydziałowi VIII w Zarządzie "S"
Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego KGB. Zabójca - podpułkownik
Michaił Telebow, Azer, który wiele lat spędził w Afganistanie - wyruszył do
Kabulu. Miał przy sobie fiolkę z trucizną przygotowaną przez specjalistów z
Wydziału VIII. Jesienią 1979 roku w nieznany sposób udało mu się
zatrudnić w kuchni pałacu prezydenckiego. Jednakże zadania nie wykonał,
gdyż Amin był niezwykle ostrożny. Dania trafiające na jego stół były tak
dokładnie sprawdzane, że nie było mowy o ich zatruciu.
W Moskwie sekretarz generalny Leonid Breżniew uznał, że dość
podchodów. Usunięcie Amina trzeba połączyć z zajęciem Afganistanu.
Dlatego 8 grudnia 1979 roku zaakceptował plan dokonania inwazji.
2
W Waszyngtonie zawrzało na wieść o radzieckiej inwazji na Afganistan.
Prezydent Jimmy Carter był wstrząśnięty i zaskoczony. Co prawda już od
początku grudnia wywiad informował go o skoncentrowaniu wzdłuż granicy
radziecko-afgańskiej wielkiej masy ludzi i sprzętu, ale prezydent nie
spodziewał się, że radzieckie wojska przekroczą granicę.
29 grudnia do Owalnego Gabinetu wszedł admirał Stansfield Turner, szef
wywiadu. Bywał w gabinecie prezydenta Cartera dwa razy w tygodniu, w
każdy wtorek i piątek, gdy między godziną 10.30 a 11 przedstawiał
najnowsze raporty. Od dnia inwazji przychodził codziennie.
Turner: Panie prezydencie, najnowsze informacje z Afganistanu.
Prezydent Amin został zabity, prawdopodobnie podczas ataku na pałac lub
tuż przedtem. Rosjanie twierdzą, że ich wojska wjechały do Afganistanu
na zaproszenie rządu. Tak ogłosił Breżniew.
Carter: To znaczy, że prezydenta Amina, który ich zaprosił, zamordowali,
ledwo przybyli na jego zaproszenie…
Turner: Jego miejsce zajął Babrak Karmal, komunista i agent KGB.
Prezydent zdawał się nie słuchać szefa wywiadu.
Carter: Moja opinia o Rosjanach zmieniła się w ciągu tych dni bardziej niż
przez ostatnie dwa i pół roku.
Admirał Turner mógł tylko uśmiechnąć się w duchu. Prezydent Carter,
wiedziony misją moralnego uzdrowienia Ameryki i uchronienia świata
przed atomową wojną, gotów był do daleko idących ustępstw wobec
Moskwy. Pół roku wcześniej w Wiedniu podpisał układ ograniczający
amerykańskie i radzieckie zbrojenia strategiczne. Układ wywołał jednak
sprzeciw amerykańskich polityków. Zarzucili Carterowi, że jest za miękki
wobec Breżniewa. Wydarzenia w Afganistanie potwierdziły, że racja jest po
ich stronie. Carter zrozumiał, że musi raptownie zmienić swoją politykę.
Powiedział do Turnera:
Carter: Musimy jak najszybciej rozważyć możliwości dostaw broni dla
afgańskiego ruchu oporu.
Turner: To może być zachętą do zbiorowego samobójstwa. Partyzanci nie
mają większych szans w starciu z trzema dywizjami pancernymi, a
zakładamy, że Rosjanie gotowi są wzmocnić swoje wojska.
Szef wywiadu miał rację: Rosjanie panowali nad sytuacją. W ich rękach
znalazły się strategiczne miasta, ale do pełnego sukcesu potrzebne było
odcięcie dróg prowadzących do Pakistanu. Zablokowanie górskiej granicy
3
nie było jednak łatwe. Do stolicy napływały nowe odziały wojskowe, choć
nie podejmowano większych operacji, gdyż zamiecie i śnieżyce
uniemożliwiły prowadzenie ofensywy w górach.
Wiosna miała wszystko zmienić. Przewaga liczebności radzieckich wojsk,
ich uzbrojenia i wyszkolenia nad partyzantami afgańskimi, nazywanymi
mudżahedinami, czyli bojownikami, była tak duża, że całkowite
zwycięstwo wydawało się jedynie kwestią czasu. Nie spodziewano się
również poważniejszych przeszkód ze strony Stanów Zjednoczonych.
Jimmy Carter był słabym prezydentem. Uznał, że jego misją jest
uzdrowienie społeczeństwa amerykańskiego po szoku, jakim była wojna w
Wietnamie i afera Watergate. W ocenie Kremla ten prezydent nie był
zdolny do zdecydowanego przeciwstawienia się zbrojnej interwencji w
Afganistanie. Ponadto od lutego 1979 roku największym problemem
Waszyngtonu był upadek monarchii w Iranie, bazie amerykańskich
wpływów na Bliskim Wschodzie. Prezydent Carter zdał sobie jednak
sprawę, że nie może się cofnąć. Musiał zrobić coś, co podreperowałoby
jego wizerunek przywódcy najpotężniejszego państwa świata. W 1980
roku miały się odbyć wybory prezydenckie, a jego szanse na ponowne
objęcie urzędu po wypadkach w Iranie i zajęciu Afganistanu były coraz
mniejsze.
Prezydent Jimmy Carter zdecydował się na ruch, który admirał Turner
nazwał "pierwszą wielką tajną akcją tej administracji". Podjął taką decyzję
w pierwszych dniach 1980 roku, gdy admirał Turner dostarczył mu
materiały wywiadowcze, z których wynikało, że mudżahedini gotowi są
walczyć z wojskami radzieckimi, bez względu na ofiary.
Amerykańskie źródła wywiadowcze donosiły, że do Afganistanu przechodzi
z Pakistanu coraz więcej szkolonych tam partyzantów. Schronili się w
Pakistanie po nieudanym powstaniu w 1975 roku, gdy ich oddziały zostały
zdziesiątkowane przez wojska rządowe. Byli liczni, zdeterminowani,
odważni, stanowili poważną siłę, ale brakowało im broni. Pomoc Pakistanu
była niewielka - mudżahedini otrzymali zaledwie 100 karabinów, 80
granatników przeciwpancernych, 100 granatów, 400 min. Jeżeli więc
udałoby się uzbroić tych ludzi, mogliby zatrzymać radziecką ofensywę.
Carter: Rosjanie muszą zapłacić wysoką cenę za zaangażowanie w
Afganistanie. Jak najwyższą!
Turner: Panie prezydencie, mamy zapewnienie Pakistanu, że gotów jest
współdziałać w przerzucie broni dla partyzantów. Oczywiście broni
radzieckiej.
Ważne było, aby partyzanci dostawali broń radziecką, gdyż skrywałoby to
udział Stanów Zjednoczonych. Carter był zdecydowany pomagać
4
partyzantom, ale za wszelką cenę chciał uniknąć wplątania Stanów
Zjednoczonych w tę wojnę. Wciąż jeszcze myślał o utrzymaniu dobrych
stosunków z Breżniewem. Ponadto dostarczanie broni radzieckiej dawało
dobry pretekst propagandowy. Pozwalało mówić o zdemoralizowaniu
żołnierzy radzieckich, którzy jakoby, pozbawieni wódki, sprzedawali
karabiny i amunicję mudżahedinom. Admirał Turner mówił dalej:
Turner: Zyskaliśmy również zapewnienie prezydenta Egiptu, że państwo
to ułatwi przerzut broni z magazynów w Teksasie do Pakistanu.
Wszystko wskazuje na to, że w pierwszych tygodniach 1980 roku tą
właśnie drogą, to znaczy z magazynów w Teksasie, przez Egipt i Pakistan
afgańscy partyzanci zaczęli otrzymywać radziecką broń. Dzięki temu na
wiosnę mogli uderzyć na bazę wojsk radzieckich Chair Chana i lotnisko w
Bagramie. W walkach w strategicznej dolinie Panczsziru, które trwały do
września 1980 roku, zginęło 20 partyzantów i 100 osób cywilnych, lecz
Rosjanie stracili prawdopodobnie 1500 żołnierzy i 35 pojazdów
opancerzonych. Pierwsza wielka ofensywa radziecka, której celem było
zablokowanie przejść z Pakistanu, nie powiodła się.
Jednakże mocarstwo, które nagle stanęło wobec wyzwania rzuconego
przez parę tysięcy bojowników, miało jeszcze wystarczająco dużo mocy,
żeby ich zgnieść za pomocą broni, wobec której byli całkowicie bezradni.
Już w 1980 roku do Afganistanu skierowano około stu opancerzonych
śmigłowców Mi-24, nazywanych latającymi czołgami. Te wielkie maszyny,
w których kabinę pilotów chroniło szkło pancerne i płyty tytanu, uzbrojone
były w szybkostrzelne działka, rakiety i bomby. Ich siła ognia była
ogromna. Co więcej, w kadłubie śmigłowca mieściło się ośmiu żołnierzy, a
więc te szturmowce mogły również dokonywać zaskakujących desantów.
W pierwszych miesiącach dowództwo radzieckie używało ich do wspierania
i ubezpieczania wojsk lądowych. Latały na wysokości kilkunastu metrów
nad ziemią z dużą prędkością, co dodatkowo zabezpieczało je przed
ogniem karabinów partyzantów. A i tak pociski z karabinów maszynowych
nie mogły wyrządzić opancerzonym maszynom żadnej szkody. Jedynie w
górach szanse się wyrównywały. Strzelcy wyborowi zajmowali stanowiska
wysoko, nad dolinami, którymi przelatywały śmigłowce. Mogli do nich
strzelać z góry, trafiać w nieopancerzoną część kabiny i zabijać pilotów. To
udawało się jednak bardzo rzadko.
W maju 1982 roku w czasie walk w rejonie Duabu partyzanci zniszczyli 6
transporterów opancerzonych i kilka czołgów, ale zaatakowani Rosjanie
wezwali przez radio 6 śmigłowców Mi-24. Pojawiły się nad horyzontem,
lecąc nisko jeden obok drugiego jak na defiladzie. Piloci i oficerowie
uzbrojenia wypatrywali stanowisk mudżahedinów. A potem zatoczyli
wielkie koło, zniżyli lot i zaatakowali. Każdy z ich czterolufowych
karabinów maszynowych wystrzeliwał 4800 pocisków na minutę. Pociski z
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin