NIESZCZĘŚCIE SAMOTNOŚCI.doc

(27 KB) Pobierz
NIESZCZĘŚCIE SAMOTNOŚCI

NIESZCZĘŚCIE SAMOTNOŚCI

Ewangelie nie mówią o czułości Jezusa wobec swej Matki. Jego odniesienie do Matki jest raczej oschłe, by nie powiedzieć zimne. Apokryfy i tradycja starają się nadrobić ten „brak" w Ewangelii i rozpływają się w opisach wyjątkowej wrażliwości Serca Syna wobec swojej Matki. Jednak Ewangelie nie dają do tego podstaw. Najbardziej wzruszający opis relacji Jezusa względem matki, ale nie swojej przedstawia dzisiejszy fragment Ewangelii. Jezus spotyka wdowę idącą za marami swojego jedynego syna. Ewangelista zaznacza: „użalił się nad nią". Aby to zrozumieć, trzeba mieć na uwadze sytuację wdowy w świecie żydowskim w czasach Chrystusa.

Otóż kobieta w Izraelu musiała zawsze należeć do kogoś, nie mogła być sama. Należała kolejno do ojca, męża. Wreszcie, kiedy ten umierał, do najstarszego z żyjących jego braci, lub do kogoś z dalszej rodziny. Jezus dostrzega nie tylko ból matki z powodu śmierci syna, lecz dręczącą ją samotność. Kobieta już nie miała męża, a swego jedynego syna odprowadziła na cmentarz. Została sama.

Nie mieć nikogo bliskiego, kogo można by kochać, kto by czekał na miłość, kto mógłby kochać, to wielkie nieszczęście, zwłaszcza dla kobiety. Jezus dostrzegł to jej nieszczęście. Postanowił przywrócić jej opiekuna - syna. „Tobie mówię, wstań." Ta scena pozwala zrozumieć troskę Jezusa o swoją Matkę pod krzyżem. Może w tej nieszczęśliwej wdowie z Naim dostrzegł już los swojej Matki i użalił się na Nią? Maryja, kiedy stała pod krzyżem, też była wdową, też odprowadzała do grobu jedynego Syna, też groziła Jej samotność. Stąd już na krzyżu - by zaradzić tej samotności - oddaje Ją w ręce Jana, którego kochał więcej niż innych Apostołów. Maryja nadal miała na ziemi kogo kochać i był ktoś, kto Ją kochał. Prawdziwa miłość nie zna nieszczęścia samotności. Kto umie prawdziwie kochać, zawsze otrzyma od Boga dar miłości, otrzyma kogoś, kto czeka na miłość i kto potrafi kochać.

POD PRĄD LUDZKIEJ OPINII

Jednym z najtrudniejszych momentów na drodze wiodącej do dojrzałości jest opanowanie sztuki mówienia „nie", sztuki mądrego sprzeciwu. Na co dzień nawet sobie nie zdajemy sprawy z tego, jaką siłą jest opinia ludzka i - dodajmy od razu - rzadko kiedy siłą pozytywną. Dziś opinia kształtuje wzorce dalekie od wymagań prawdy, sprawiedliwości, uczciwości. Dopiero próba przeciwstawienia się opinii ujawnia jej siłę. Tymczasem człowiek wierzący raz po raz musi się jej przeciwstawiać. Musi bowiem liczyć się z opinią Boga, a nie ludzi. W życiu bywają sytuacje, że wbrew wszystkim i wszystkiemu trzeba stanąć po stronie Boga. To nie jest łatwe. Dziś św. Paweł wzywa nas do zrobienia rachunku sumienia z uległości wobec opinii ludzkiej. On zabiegał o to, by nie ludziom się podobać jeno Bogu. Życie chrześcijanina to często płynięcie pod prąd. Słabe ryby tego nie potrafią, one płyną z prądem. Zbawienie jednak jest u źródła, a nie w morzu. Bóg wzywa do siebie, do źródła. Ludzie tego świata ciągną za sobą ku łatwiźnie, ku morzu. Trzeba wielkiej odwagi, by dzień po dniu, miesiąc po miesiącu płynąć pod prąd, zabiegając o to, by się podobać Bogu, a nie ludziom.

Taka odwaga może być oparta tylko o bardzo głęboką wiarę, taką jak wiara setnika, którą Chrystus wychwala w dzisiejszej Ewangelii. To wiara pozwala człowiekowi bardziej liczyć się z Bogiem niż z ludźmi.

Obok wiary, do sprzeciwienia się opinii ludzkiej jest potrzebna mądra odwaga. Tej zaś trzeba się uczyć długie lata. Umiejętność powiedzenia „nie" - wtedy, gdy wszystko zmusza do mówienia „tak", lub odwrotnie, powiedzenie „tak", mimo że otoczenie domaga się „nie", wymaga wielkiej mądrości. Wypracowanie mądrej odwagi stanowi jeden z najtrudniejszych problemów wychowawczych. Ileż ćwiczeń musi człowiek zaliczyć w życiu, by w trudnej sytuacji zdał na bardzo dobry egzamin z mądrej odwagi. Jedno jest pewne - w szkole Jezusa trzeba opanować umiejętność mądrego sprzeciwiania się opinii ludzkiej. Nie ludzie nas potem przyjdą sądzić, lecz Bóg. Nie ludzie usprawiedliwią, lecz Bóg.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin