E&A Rozdziały 1 - 5.doc

(79 KB) Pobierz
CHAPTER

CHAPTER

1

- Anne! Wstawaj bo się spóźnisz, chyba nie chcesz żeby państwo Cullen musieli na ciebie czekać?!- No tak pani Coff. Dzisiaj całe moje życie ma ulec zmianie. Nareszcie opuszczam Dom dziecka. Nie pamiętam moich rodziców. Matka zmarła przy porodzie a ojciec został zabity parę miesięcy później podczas napadu na bank. Wtedy zostałam odesłana do domu dziecka w Phoenix. Ale teraz wszystko będzie dobrze. Tak myślę.

-Witam panno Coff, przyjechałem po Anne.

- Ach tak! Proszę tędy. Dziewczyna zaraz zejdzie.

- Anne!!!

- Już schodzę proszę pani! – Mam nadzieję, że nie wywrę złego wrażenia. Według opinii mojego otoczenia jestem ‘śliczną dziewczynką’ ale ja tam w to wątpię.

- Witaj Anne ! – Moim oczom ukazał się blondyn o twarzy i ciele anioła, na oko miał góra trzydzieści lat.

- Dzień dobry proszę pana.

- Mów mi Carlise.

- Carlise.

- Wypełniłem już dokumenty, więc możemy już się zbierać. – Odpowiedział po czym wziął moje ba i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Na zewnątrz stanęłam jak wryta. Przede mną stał czarny mercedes i to najnowszy model, a na dodatek to właśnie do niego Carlise wał moje bagaże. Kurcze ale ta rodzina musi mieć kasy.

     Po drodze rozmawialiśmy głównie o tym gdzie się prowadzam a tak że o rodzinie Carlies’a. Ma on wraz ze swoją żoną Eseme już pięcioro adoptowanych dzieci. Jego najstarsza ‘córka’ ma na imię Rosaline ima dwadzieścia lat. Jest dziewczyną  Emmeta, najstarszego z synów, on również ma dwadzieścia lat. Alice, druga z kolei córka, jest w wieku Jaspera, czyli ma dziewiętnaście lat. Oni  również są parą.

- No i jest jeszcze Edward, interesuje się muzyką i jest w twoim wieku .

-  To może teraz ty mi coś opowiesz o sobie ? No nie wiem, hmm , na przykład czym się interesujesz? – To dość trudne pytanie będę musiała się zastanowić co mu odpowiedzieć,

Moje zainteresowania kręcą się głównie wokół muzyki, malarstwa, śpiewu i … i to by było na tyle.

- Bardzo lubię śpiewać, choć nie jestem obdarzona jakimś szczególnie wyjątkowym głosem i uwielbiam rysować.

- Ciekawe zainteresowania, zwłaszcza jak na nastolatkę. Wiesz dziewczyny w twoim wieku najczęściej interesują się modą chłopakami zakupami …. I chłopakami.

- Nie, ja na pewno nie należę do tej grupy dziewcząt. Dla mnie moda nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Zakupy lubię ale nie do przesady. A co do chłopców to nie należę do dziewczyn które zmieniają ich jak rękawiczki. Jestem raczej stała w uczuciach.- Na tym skończyła się nasza rozmowa. Później chyba przysnęłam bo nie pamiętam dalszych wydarzeń.

- Jesteśmy na miejscu.- Oświadczenie Carsa przywróciło mnie do rzeczywistości. Moim oczom ukazał się przepiękny duży budynek z wieloma oknami. Położony był pośród wysokich drzew. Carlise skierował się w kierunku wejścia. Podążyłam jego śladem.

Wnętrze domu okazało się jeszcze piękniejsze niż z zewnątrz. ściany pokryte były białą farbą, wszystko wyglądało jak w jakiejś bajce.

 

 

 

 

 

 

Charter 2

 

Weszłam do salonu i moim oczom ukazała się przepiękna rodzinka. Wszyscy wyglądali jak modele. ‘No to super’ pomyślałam. Teraz to się dopiero będę czuła jak brzydkie kaczątko!

- Anne, przedstawiam ci moją żonę , Eseme . Eseme oto Anne. – Kobieta wyglądem                  przypominała królewnę śnieżkę, lecz wydawała się bardzo miła.

- Witaj Anne. – Kobieta uściskała mnie przyjaźnie.

- Dzień dobry. – Tylko tyle zdołałam powiedzieć.

- Moje ‘córki’, Alice i Rosaline. – Alice podbiegła i pocałowała mnie przelotnie w policzek po czym usunęła się na bok robiąc miejsce siostrze. Zrobiła to z gracją godną zawodowej baleriny. Rosaline  przywitała się w sposób podobny do jej siostry. Wyglądała ona jak zupełne przeciwieństwo siostry. Tamta urodą przypominała chochlika, zaś Rosaline dzięki swojej urodzie top modelkę.

- … oraz ‘synowie’ Jasper, Emmet i Edward. – Jasper podał mi jedynie rękę w uprzejmym geście po czym uśmiechną się promiennie ukazując dwa rzędy idealnych śnieżnobiałych zębów. Odwzajemniłam uśmiech. Kolejny podszedł Emmet, wyglądał jak jakiś ciężarowiec, uściskał mnie po czym usuną się dając dostęp do mnie najmłodszemu z braci. Wtedy stało się staną przede mną  istny ideał. Chłopak miał  brązową ‘ czuprynę’ z lekkimi prześwitami pomarańczy. Wyglądał jak jakiś ideał !!! Uścisnął mi dłoń po czym uśmiech jakby znikł z jego twarzy. Wydawało mi się że nad czymś rozmyślał po czym udał się na sofę obok swoich braci. Ja usiadłam naprzeciwko o jego sióstr które zaczęły pytać się mnie o wszystko. Nie wiem czy tylko mi się wydawało czy Edward ( bo według tego co przekazał mi Carlise tak miał na imię) cały czas przyglądał mi z uwagą i wsłuchiwał w moje odpowiedzi na pytania zadawane na przemian to przez Alice to przez Rosaline. Po jakiś 40 minutach odpowiadania na pytania Alice zmieniła temat.

- Chodź! Pokażę ci twój nowy pokój. – Dziewczyna nie czekając na to co powiem zaciągnęła mnie po schodach na górę. Weszliśmy  na korytarz. Znajdowały się tam cztery pokoje.

- To pokój Emmeta i Rosaline..- Alice wskazała pokój po prawej.

- Ten jest mój i Jaspera .._- był to pokój na   przeciwko.

- Ten Edwarda… a ten twój - pokój Edwarda był naprzeciwko mojego. Weszłyśmy do środka i moim oczom ukazał się piękny jasny pokój z wielkim łóżkiem naprzeciwko drzwi oraz z wielkim oknem zamiast lewej ściany. Prawa zaś pomalowana była na jasnozielony kolor i mieściło się przy   niej  biurko i regał z kolekcją płyt oraz książek.

- I jak podoba ci się? Sama go zaprojektowałam. – nie wiedziałam co jej odpowiedzieć pokój  strasznie mi się spodobał. Kolor Ścian był idealnie dobrany, okno pokazywało piękny widok na strumień i góry , a do tego te modne i stylowe meble.

- Jest niesamowity, taki…. taki w moim stylu.- odpowiedziałam powili namysłu.

- Cieszę się, i się podoba. To jak, chcesz obejrzeć resztę domu czy wolisz się najpierw rozpakować?

- Najpierw się rozpakuję a później pokażesz resztę domu. – odpowiedziałam po czym wzięłam się do rozpakowywania walizki.

- Pomogę ci. Będzie szybciej. – Po tych słowach zaczęła wypakowywać wraz ze mną zawartość walizki. P jakiś 20 minutach wszystkie moje rzeczy leżały już wypakowane na łóżku.

- Chodź, pokażę ci twoją garderobę. Musisz przecież podać gdzieś te ciuchy bo inaczej nie będziesz miała na czym spać.- Powiedziała, po czym śmiała się wzięła mnie za rękę i poprowadziła w kierunku drzwi przy prawej ścianie. Po otwarciu Pcim oczom ukazało się ogromne pomieszczenie (dwa razy większe niż mój pokój w domu dziecka który dzieliłam z dwoma dziewczynami!) z dużym lustrem na prawej ścianie i komodą wypełnioną kosmetykami. Po drugiej stronie jak można się łatwo domyśleć były wieszaki na ubrania.

- Tutaj możesz powiesić swoje ciuchy, a jutro wybierzemy się na zakupy i dopełnimy twoją garderobę. – Zakupy, no tak czego a by się spodziewać po dziewczynie która buduje ci garderobę większą od pokoju! Nie odpowiedziałam na jej sugestię. muszę przyznać że przydałoby mi się parę  nowych rzeczy. Nagle spostrzegłam coś jeszcze.

- A to co? – Spytałam szczerze zdziwiona.

- Jak co?! Twój strój na dzisiaj. No przecież musisz coś na siebie założyć. o moja siostra musisz zacząć dbać o swój wygląd a ta bluzka w ogóle nie pasuje do twojej urody. – Zdziwiła mnie tym szczerze, ale nie odpowiedziałam. Nagle z nikąd pojawił się Jasper.

- Alice nie toruj jej , dopiero co przyjechała a ty już zaczynasz troszczyć się o stan  jej                                garderoby.

- Dzięki Jasper. – Zdołałam tylko wystękać.

- No wiesz, ty się lepiej nie wtrącaj w sprawy garderoby Jasper! Idź już bo pożałujesz!!!

- Dobra, dobra już znikam. – I dosłownie znikł za drzwiami.

- A teraz chodź pokażę ci resztę domu.- wyciągała mnie na korytarz i już po chwili stałyśmy w drzwiach do jej pokoju. Pomieszczenie było tak jak przystało na ‘ chochlika’ w świetnym guście. Kiedy pokazała mi moją Gardeję to pomyślałam że przesadziła moja w porównaniu do jej to… a zresztą szkoda gadać, w każdym razie była o wiele, wiele większa.

- Masz śliczny pokój!

- Dzięki mi też się podoba. Dobra idziemy dalej, muszę cię oprowadzić całym mieszkaniu do kolacji, więc mamy mało czasu.- I tak zaczęła mnie oprowadzać. Pokazała mi pokój Rose i Emmeta. Był on dość duży ale ogólnie to przypominał pokój Alice … i mój. Też był w nowoczesnym stylu z wielką garderobą. Później skierowałyśmy się do pokoju Edwarda. I tu czekało mnie zaskoczenie. Owszem był duży i również miał wielkie okno   ale cały regał                            (tam gdzie u mnie były książki, u Alice magazyny mody a u Rosaline książki) zajmowały płyty. Nie były one ułożone w żaden znany mi sposób. Miał ich naprawdę wiele.

- Witaj Anne, pomóc ci w czymś?- Odezwał się do mnie słodki baryton.

- Ja… ja właśnie…- Cholera jak on to robi?! Zgubiłam język w gębie! No to świetnie, teraz pomyśli że mieszka z dziewczyną chorą umysłowo!!!

- Pokazywałam Anne dom. -Na szczęście Alice mnie wybawiła, bo ja sama to bym chyba stała tutaj tak jeszcze z parę godzin wpatrując się w te jego złote tęczówki.    

- Słuchaj An, to może niech Edward cię oprowadzi po reszcie domu a ja tym czasem poszukam Jaspera.

- Tak jasne, t..to znaczy jeżeli Edward nie ma nic przeciwko temu. – Przecież nie mogę go zmuszać do przebywania w moim otoczeniu.

- Oczywiście, że nie. Chodźmy.- Chłopak oprowadził mnie po reszcie domu.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Charter 3

(z punktu widzenia Edwarda)

 

Idąc z nią próbowałem cały czas wczytać się w jej myśli. Niestety bezskutecznie. Ona jest taka… taka piękna i fascynująca. Gdyby nie jej krew i zapach… ach ten zapach! Pomyślałbym że jest jakimś cudownym wampirem. Oh jakie by było wtedy proste! Nie niestety jest człowiekiem, a jej zapach jest taki kuszący. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułem. Będę się musiał bardzo kontrolować w jej obecności. Tylko czy dam radę? Na to pytanie sam nie jestem w stanie sobie odpowiedzieć. Z tego co wyczytałem w umyśle Carlisa interesuje się muzyką poważną i śpiewa, nie przykłada wagi do ubrań i mody. I tu jej nie rozumiem. Nastolatki właśnie tym się interesują. Ba, Alice ma ponad osiemdziesiąt lat i nadal tylko ciuchy jej w głowie. Gdybym chociaż mógł zajrzeć do jej umysłu. A tu nic! Pierwsza istota, której myśli nie mogę odczytać. Jest cudowna. Ale dla jej bezpieczeństwa powinienem trzymać się od niej z daleka. No bo w końcu zakochany wampir to najgorsze co może spotkać człowieka. Nie! co ja mówię, przecież nie mogę jej kochać, jeszcze nie. Dlatego powinienem jej unikać. Za każdym razem gdy jestem bliżej chcę zbliżyć się jeszcze bardziej. Tak to jest rozwiązanie! Po prostu będę jej unikał. Tylko jak? Przecież nie można być jednocześnie kulturalnym i nie odzywać się do kogoś kto mieszka z tobą pod jednym dachem. A nie chcę żeby myślała o mnie źle… Nie! Edward opanuj się! –  super prowadzę rozmowę własną podświadomością!

- Więc śpiewasz?- Boże co ja robię! Przecież rozmawiając z nią…

- Tak. – nie dane było mi skończyć tej dziwacznej konwersacji w mojej głowie gdyż dała już odpowiedź na moje pytanie. Nagle wybiegła Alice.

- Więc już ją oprowadziłeś Edwardzie? ’’wiem że chciałbyś z nią jeszcze porozmawiać, ale ja mam trochę inne plany’’- i zaczęła tłumaczyć alfabet koreański na staroegipski.  Jej zachowanie mnie trochę irytuje. Po co ukrywa to co chce zrobić skoro jak to już się stanie to i tak się dowiem. Cała Alice.

-Ann, chodź muszę cię przebrać po podróży. Wiesz ta bluzka…- Cała Alice…

 

( z punktu widzenia Anne)

 

Poszłyśmy z Alice do mojej nieszczęsnej garderoby. Odpakowała ‘mój strój na dziś ‘ po czym kazała mi się w niego przebrać. Była to biała bluzka z trójkątnym dekoltem i brązowe spodenki do kolan z różnymi kieszonkami. Te ubrania musiały kosztować kupę forsy. Pomyślałam. W końcu metki na nich ‘reprezentowały’ francuski i włoskie nazwiska projektantów. Boże czy oni nie maja co robić z kasą?(..) Przebrałam się w te ciuchy i ułożyłam włosy po czym wyszłam prezentując się oczom Alice.

-Ślicznie wyglądasz, Anne! – Boże czy ten chochlik oszalał?! JA nigdy w niczym nie wyglądam ŚLICZNIE!

- No co ty Alice…

- A widziałaś się w lustrze?- No niby nie, ale po co przeglądać się w lustrze skoro i tak wiem że wyglądam co najwyżej przeciętnie… chociaż w tych ciuchach… kto wie.. nie no co ty! Ann opanuj się! Krzyczały moje myśli.

- W sumie to nie, ale to raczej nic nie zmieni. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. No bo niby co? Jak się przejrzę w lustrze to zobaczę jakąś różnicę? Owszem według innych i w zwykłych ciuchach wyglądam olśniewająco a co dopiero  w czymś takim, ale ja tam zawsze uważałam to za nieszczere wyznania. Alice najwyraźniej puściła mimo uszu mój komentarz i pociągnęła mnie przed lustro w garderobie. Jak dla mnie wyglądałam normalnie.. no może te kolory bardziej pasowały do mnie ale mi to nie robi żadnej różnicy.

- I co teraz sądzisz? – Alice nie dawała za wygraną. Postanowiłam się poddać.

-Całkiem nieźle, Alice. Masz świetny gust.

- Wiem.- Odpowiedziała całkiem nieskromnie.

- To co, schodzisz na kolację?

-Tak, tak jasne.-Zbiła mnie tym pytaniem z tropu. W końcu ani się obejrzałam a zapadł zmrok. Zeszłyśmy na dół. Wszyscy z wyjątkiem Eseme siedzieli na telewizji. Ta zaś krzątała się po kuchni.

- Siadaj Anne. Tutaj jest twoja kolacja.- Eseme podała mi talerz z jakimś prawdopodobnie włoskim daniem.

- Alice, dołączysz?!- Dobiegł mnie jakiś krzyk z salonu.

- Poczekam na Anne.- O co tutaj chodzi?! Do czego dołączysz?

- O co chodzi Alice?

- Jasper pytał się czy przyłączę się do ich rozgrywek. No wiesz, w szachy.- No tak, skoro jest dziewczyną to zapewne omija takie zajęcia.

- Jeśli nie masz nic przeciwko możemy po kolacji poplotkować razem z Rosaline. – W sumie to mi nie przeszkadzało no bo w końcu chciałabym się czegoś dowiedzieć o tej okolicy i ludziach tutaj żyjących.

 

 

 

 

 

CHAPTER 4

ROZMOWA

 

 

Zjadłam i udałyśmy się do salonu. Na sofie przed telewizorem siedział Carlise i Eseme, przy stoliku w rogu grali Jasper i Emmet, na fotelu obok carlisa siedział Edward a na sofie naprzeciwko Rosaline. Kiedy tylko weszłyśmy do środka wszyscy oderwali się od poprzednich zajęć.

- Hej, siadaj.- Rose pokazała na miejsce obok niej usiadłam, po czym dołączyła się do nas Alice.

- I jak ci się u nas podoba? – włączyła się Eseme. Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Tutaj jest tak… tak idealnie!

- Co do waszego domu, to jest przepiękny, a okolicy nie miałam jeszcze okazji jej poznać ale na podstawie tego co zobaczyłam myślę że jest urocza.

- Dzisiaj było wyjątkowo ładnie, to dlatego. Ciekawe jaką opinię wydasz na temat okolicy po dwóch miesiącach bezustannego deszczu.- Emmet wprowadził trochę zabawny nastrój. Jednak reszta wydała się nie zwrócić uwagi na jego komentarz. Po obejrzeniu filmu Carlise zabrał głos.

- Wiecie co dzieci my już sobie z Eseme pójdziemy, ja mam jutro rano dyżur a Eseme musi przygotować ten projekt.- Wszyscy kiwnęli tylko głową po czym wrócili do przerwanych czynności. Alice z powrotem wróciła do przerwanego przed południem przesłuchania.

- A może opowiesz nam o swoich starych znajomych, założę się że z taką urodą miałaś z milion chłopaków. – Nie spodobało mi się to stwierdzenie. Owszem miałam wiele propozycji od chłopców ( propozycji typu ‘ zostaniesz moją dziewczyną?’ albo ‘ będziesz ze mną chodzić?’) ale żaden z nich nie wydawał mi się odpowiedni. Poza tym jaką urodą? Czy ona się uwzięła?

- Muszę cię zawieść Alice, ale nie miałam ani jednego chłopaka.

- Jak to?- teraz głos zabrała Rose.

- Normalnie, na każdą z propozycji odpowiadałam ‘nie’.- dodałam nieco nieuprzejmym tonem. Nie przepadałam za tego typu tematami do rozmów.

- Ale dlaczego ?- kolejne głupie pytanie. Przecież odpowiedź na nie jest aż zbyt oczywista!

- Bo żaden z nich nie wydawał mi się być odpowiedni, no wiecie, w żadnym nie byłam nawet trochę zakochana. Owszem zdarzali się przystojniacy, ale co z tego że byli ładni z koro ich charaktery były dla mnie nieodpowiednie. Albo na odwrót, kiedy mówił z sensem i poprawnie składał zdania kiedy do mnie mówił to wyglądał jak siedem nieszczęść. Ale po mimo wszystko żaden z nich nie miał tego ‘czegoś’ w sobie. – Mówiłam zgodnie z prawdą, chociaż pominęłam to że praktycznie wszyscy zapominali języka w gębie kiedy do mnie mówili. Ale ja byłam przecież normalna, przeciętna i zwykła.

- I nigdy nie spotkałaś kogoś kto by miał to ‘coś’? – kolejne pytanie Alice. Jednak tym razem trochę trudniejsze.

- Do niedawna byłam tego pewna w 100%. – Co ja gadam! Teraz to dopiero zacznie się dopytywać. Jednak ku mojemu zdziwieniu nie zadała kolejnego pytania. Zamiast niego podała tylko jedno stwierdzenie.

- To trochę tak jak Edward. No wiesz z tym ‘czymś’ i on też uważa że nie spotkał tej jedynej na swej drodze. Prawda Edwardzie?- Spojrzałam na chłopaka. Co, on, ten ideał jeszcze nigdy nie miał dziewczyny?! To niedorzeczne, chociaż jeżeli tak jak ja szuka tej idealnej połówki to może jej nigdy nie znaleźć. No ba! Chyba nie ma wystarczająco pięknej dziewczyny, w końcu obok mnie siedziała najpiękniejsza z najpiękniejszych ( jak by ktoś nie wiedział o kogo chodzi to mówię o Rose) a on nie zwracał na nią uwagi.

- Nie mogę się z tobą zgodzić Alice. Ja od niedawna jestem wręcz pewien że spotkałem już tą jedyną. – Co? Czy on czasami mówiąc te słowa nie spojrzał na mnie z taką… czułością? Nie, musiało mi się przywidzieć, no bo niby czemu miał by tak na mnie popatrzeć? Edward wrócił do przerwanej gry z braćmi.

-Chodźcie porozmawiamy u mnie – Rose zaprowadziła mnie do siebie z Alice. Na miejscu po chwili wróciłyśmy do tematu chłopców. Omawiałyśmy aktorów i modeli.

- A jaki jest twój ideał mężczyzny Anne? – Rosaline i kolejne trudne pytanie.

- Mój ideał… hmm…- I co ja mam jej powiedzieć? Że moim ideałem jest jej młodszy brat siedzący na dole?! Nie zaraz , przecież ja go ledwie znam! On nie może być moim ideałem!

- Jak by to ująć…- ponownie zaczęłam swoją odpowiedź- powinien być… sama nie wiem hmm.. – no super moje ostatnie wypowiedzi to hmmm – powinien być wyjątkowy.

Rozmawiałyśmy tak przez jeszcze parę ładnych godzin. Dowiedziałam się między innymi, że jest to dość pochmurna okolica i rzadko pojawia się tu słońce. Całe miasto liczy sobie góra trzy tysiące mieszkańców i całe miasto od trzech tygodni żyje tylko moim przyjazdem. No to świetnie! Pomyślałam. skoro żyją tylko moim przyjazdem to pewnie będę głównym tematem plotek. Dzisiaj jest piątek więc mam jeszcze dwa dni do pierwszego dnia w szkole. Jestem ciekawa jak to będzie…. chyba się zamyśliłam…

- Anne? Spisz? –usłyszałam cichy głos Alice.

- Jestem Już zmęczona… pójdę do siebie. Dobranoc. – Poszłam do swojego pokoju i wzięłam kosmetyczkę i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i poszłam spać. Jutro miał być ciekawy dzień. Zakupy z Alice i Rosaline a później może zwiedzę trochę okolicę? Z tymi planami zasnęłam w moim nowym domu. Po raz pierwszy jako Anne Natalie Cullen.

 

 

 

 

CHAPTER 5

ZAKUPY

(z punktu widzenia Edwarda)

 

Po tym jak Rosaline zabrała ją do siebie zacząłem przysłuchiwać się ich rozmowie przez jej myśli. Omawiają to jak wyglądają aktorzy. Hmm komentarze Anne są jakieś dziwne. No bo która dziewczyna mówi o Bradzie Pitt’cie że jest ‘taki sobie’? Ale w końcu jak na razie wszystko z nią związane różni ją od pozostałych nastolatek. ‘o! Mam nowe pytanie. Hmm to może być ciekawe, ba skoro ma jakieś ale do Brada to ciekawe jaki według niej powinien być ten idealny?’- Rose ma chyba zamiar zapytać ją o chłopaka jej marzeń - A jaki jest twój ideał mężczyzny Anne?- pytanie na które z jednej strony chciałbym znać odpowiedz a z drugiej nie.

- Mój ideał… hmm…- zastanawia się, to znaczy że albo nie chce na to pytanie odpowiedzieć albo się nad tym nigdy nie zastanawiała. - Jak by to ująć… powinien być… sama nie wiem hmm.. powinien być wyjątkowy. – A może jednak mam u niej jakieś szanse? No bo w końcu nie należę do grupy przeciętnych chłopców ( bo chyba żaden wampir nie należy). Nie, co ja sobie wyobrażam! Przecież żadna dziewczyna nie chciałaby chodzić z tandetną imitacją człowieka, która na dodatek jest potworem rodem z horroru. Tylko że ja ją kocham… to znaczy chyba … albo raczej zakochuję się w niej powoli. Z każdą nową informacją o niej, z każdym wypowiedzonym przez nią słowem, każdym zgrabnym ruchem i z każdym widokiem jej kocham ją jeszcze bardziej i to uczucie staje się głębsze i silniejsze. Tylko że ona nie jest dla mnie.

 

(z punktu widzenia Anne)

 

Dzisiejszy dzień zapowiada się ciekawie, więc chyba powinna m już wstać. Ubrałam się i zeszłam na dół. Wszyscy tak jak wczoraj wieczorem siedzieli w salonie ( no nie do końca wszyscy brakowało Carlisa ale ten zapewne był już szpitalu, w końcu mówił że rano ma dyżur.). Eseme coś szkicowała ( no tak przecież wspominała wczoraj o jakimś projekcie)

Emmet z Jasperem grali na playstation, Alice z Rosaline oglądały pokaz mody a Edward

Ach ten Edward  jest taki cudowny! ‘ Boże Ann opanuj się! Ja chyba wariuję! Ale wracając do tematu Edward dawał się być pochłonięty jakąś lekturą.

- Och Anne, już wstałaś. – Eseme odezwała się jak zwykle bardzo pogodnie.

- To co gotowa na zakupy ?  -Alice wydawała się być pełna entuzjazmu.

- A może tak najpierw dasz jej możliwość zjedzenia śniadania, Alice. – Emmet powiedział z nutką ironii w głosie.

- Tak jasne, tylko się pośpiesz. Mamy do odwiedzenia parę miejsc w których zabawimy trochę czasu więc szkoda dnia, a poza tym na pewno chciałabyś jeszcze poznać okolicę, prawda?

- Tak, jasne.- Poszłam i przygotowałam sobie małe śniadanie. Zjadłam je w zawrotnym tempie i wróciłam do salonu.

- To jak, teraz już jesteś gotowa siostrzyczko?- Rosaline mówiąc to uśmiechnęła się do mnie promiennie.

- Jeśli o mnie chodzi to możemy już iść. – dodałam próbując wykrzesać jak najwięcej entuzjazmu. Owszem cieszyłam się na zakupy z nowymi siostrami, ale patrząc na ciuchy w jakich gustują zaciągną mnie do takich sklepów w których nie będzie mnie stać na skarpetki a co dopiero na pełne wyposażenie mojej olbrzymiej garderoby!

- Ach była bym zapomniała Anne, to twoja karta kredytowa. –Eseme podała mi złotą kartę kredytową!

- Ale ja nie mogę jej przyjąć. – No ba! Jak mogę przyjąć od kogoś złotą kartę kredytową?!

-  Jak to nie możesz? Przecież jesteś naszą córką, więc musisz dostawać od nas pieniądze. – Z jednej strony miała rację, no ale co innego dostać dwadzieścia dolców na zakupy a co innego złotą kartę kredytową. No ale bez słowa przyjęłam ją i poszłam z dziewczynami do garażu.

Widziałam te samochody już wczoraj ale i tak robiły na mnie wielkie wrażenie. Wsiadłyśmy do porsche i ruszyłyśmy na zakupy. Najpierw miałyśmy udać się do Seattle, a później jeżeli wystarczy mi sił to może Port Angeles. Weszłyśmy do jakiegoś butiku ( tak jak przewidziałam nie błotu niczego co kosztowałoby mniej niż 500$!) i Alice zaczęła wraz z Rosaline szukać mi odpowiednich kreacji. Po chwili były z powrotem przy mnie, każda ze swoim stosem ubrań.

- Przymierz je wszystkie. – Powiedziała Rose, po czym wraz z Alice wręczyła mi stertę ubrań. Ja dla własnego bezpieczeństwa wolałam nie patrzeć na cenę na metkach ( kto wie, mogłabym zapewne zemdleć, czy coś). Każdą założoną rzecz musiałam zaprezentować na sobie moim siostrom po czym to one decydowały czy to mi pasuje czy nie. Po jakiś 4 h i piętnastu butikach postanowiłyśmy wracać do domu. Boże jaka ja byłam zmęczona! Gdy pojawiłam się w salonie usłyszałam tylko pytanie Emmeta i śmiech Jaspera.

- I jak siostrzyczko, podobało się na zakupach? – Boże, on mnie dobija tym swoim poczuciem humoru.

- Daj mi spokój Emmet, ledwo żyję.- odpowiedziałam cicho.

- Ty rzeczywiście marnie wyglądasz, co one ci zrobiły?

- Maltretowały mnie przez cztery godziny w przymierzalniach piętnastu sklepów. – Miałam dość i chciałam jak najszybciej udać się do swojego pokoju. Z dołu dosłyszałam jeszcze jedynie cichy rechot po czym odpłynęłam w swoim pokoju.

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin