Co z tym Trójkątem Bermudzkim.pdf

(269 KB) Pobierz
745391714 UNPDF
Co z tym Trójkątem Bermudzkim?
1 gru, 08:22 Wydawnictwo Astrum
fot. Getty Images
Tajemny obszar rozciąga się między wierzchołkami Puerto Rico – jednej z wysp
bermudzkich, a południowym krańcem Florydy. Miejsce niewyjaśnionych zaginięć
statków, jachtów i samolotów wciąż, pomimo wielu szczegółowych badań, pozostaje
niezbadaną tajemnicą.
Trójkąt Bermudzki bez wątpienia należy do najbardziej frapujących zagadek naszej planety. Już
sama myśl o nim przyprawia o dreszcze. Ocean Atlantycki skrywa przed światem sekret zapierający
dech w piersiach wszystkim miłośnikom zjawisk paranormalnych.
Powstało już mnóstwo hipotez na ten temat, które niestety jednoznacznie potwierdzają, że to, co
dzieje się w okolicach tak zwanego Diabelskiego Trójkąta, ewidentnie wykracza poza prawa fizyki.
Już sam odkrywca „nowego świata”, Krzysztof Kolumb, miał do czynienia z siłami Trójkąta. Płynąc
pod koniec XV wieku ku wybrzeżom Ameryki Północnej (myślał wtedy, że do Indii), w swoim
dzienniku pokładowym odnotował niespotykane zjawisko. Opisał przerażających rozmiarów kule
ognia ze świstem przelatujące po niebie, które znikały w odmętach spienionej wody. Pięć wieków
później podobne zjawisko zaobserwowali amerykańscy astronauci. Jednak prawdziwa legenda
Trójkąta Bermudzkiego narodziła się dopiero w XX wieku, wraz z dramatyczną historią „lotu nr 19”.
Pod koniec 1945 roku u wybrzeży Florydy zaginęła bez wieści eskadra amerykańskich samolotów
bombowych. Był to jeden z najtragiczniejszych lotów w dziejach lotnictwa wojskowego. O godzinie
14:10 z bazy Fort Lauderdale 14 osób (według niektórych źródeł 27) wyruszyło na pokładzie pięciu
samolotów zwiadowczych. Porucznik Charles Taylor, dowodzący grupą młodych żołnierzy, w tamtej
chwili nie przypuszczał, że prowadzi ich na pewną śmierć.
Ten z pozoru zwyczajny lot ćwiczeniowy zamienił się w dramat żołnierzy i ich rodzin, ale też i nauki,
która do dziś nie potrafi rozwikłać zagadki. Co wydarzyło się feralnego dnia? Kilka minut po 19
nadeszła ostatnia wiadomość od patrolu: "brakuje paliwa, musimy lądować...".
745391714.001.png 745391714.002.png
Oficjalne raporty donoszą, że załoga zabłądziła, a lotnicy najprawdopodobniej musieli lądować na
falach wzburzonego oceanu. To właśnie ostatecznie uznano za przyczynę katastrofy. Było to
zadanie niebezpieczne, a wręcz niemożliwe do wykonania przez pilotów, którzy nigdy wcześniej
tego nie robili. Przy takiej prędkości fale zachowują się jak betonowy mur.
A to jeszcze nie koniec tragedii. O godzinie 19:27 jeden z samolotów ratowniczych eksplodował,
trafiony piorunem. Zaginionych żołnierzy szukano przez najbliższe tygodnie. Bezskutecznie.
Wraków nigdy nie odnaleziono.
W ciągu kilkudziesięciu lat, od 1945 do 1975 roku, na liście zaginionych znalazło się 37 samolotów,
jeden balon i 38 statków różnych typów i wielkości. Nawet atomowa łódź podwodna! Ginęło
wszystko, od motorówek, przez jachty, aż po kutry rybackie. Wiele z nich znaleziono, jednak bez
załogi.
Powszechnie znana jest historia rejsu Ellen Austin. Statek znaleziono w 1881 roku bez żywej duszy
na pokładzie. Co więcej, okręty, które wypłynęły mu na ratunek, także przepadły bez wieści. Do
przypadków najbardziej nieprawdopodobnych zalicza się jednak zniknięcie olbrzymiego holownika
Wild Goose w kwietniu 1948 roku oraz pancernika Sao Paulo 3 października 1951 roku.
Gigantyczne statki wydawały się wręcz niezatapialne, a nawet jeśli utonęły, dlaczego nikt po dziś
dzień nie odnalazł ich wraków?
Długa historia Trójkąta Bermudzkiego odnotowała i takie przypadki, w których wielu lotnikom i
marynarzom udało się wrócić z diabelskiej otchłani. Ich relacje są niewiarygodnie podobne.
Większość mówi o białych albo jasnozielonych oparach mgły, słupach świecących chmur, w których
obrębie przestawała działać cała pokładowa elektronika, a czasami także silniki.
Ludzie tracili zmysł orientacji i skarżyli się na zawroty głowy, niektórzy czuli przez chwilę stan
nieważkości, a horyzont znikał w mgnieniu oka. Po krótkim czasie aparatura przeważnie zaczynała
znowu normalnie pracować. Zdarzało się też, że przelot przez taką chmurę powodował znaczne
przesunięcie czasu lotu. Często wspominano rozproszone światło oraz białą świecącą wodę, z której
jednemu z pilotów samolotu ratowniczego udało się pobrać próbki. Analiza wykazała nienaturalną
zawartość siarki.
Latem 1972 roku jeden z samolotów pasażerskich zniknął z ekranu radarów i stracił wszelką
łączność radiową. W ciągu 10 minut zebrano ekipę ratowniczą, kiedy nagle samolot wylądował, jak
gdyby nigdy nic, na lotnisku w Miami. Przeprowadzono kontrolę wszystkich systemów, ale nie
wykazała ona żadnych uszkodzeń, jedynie zegarki spóźniały się 10 minut.
Nie wiadomo, co w tym czasie działo się z pasażerami. Pilot stwierdził, że nie miał żadnych
kłopotów podczas lotu, z wyjątkiem mgły. Niektórzy pasażerowie wspominali później o świetlistych
kulach latających w powietrzu i pod wodą oraz o tym, że ich samolot przez chwilę sam rozbłysnął
podobnym światłem.
Jest wiele teorii próbujących wyjaśnić tajemnicę Trójkąta Bermudzkiego. Kiedyś wierzono, że to
potwory morskie pożerają statki i samoloty w tym rejonie. Sceptycy z kolei wspominają o piratach
żerujących na tych terenach, łupiących statki, topiących je i zacierających po sobie ślady.
Niewątpliwie w części przypadków mają rację. Początkowo piraci grabili statki, potem przyszła
moda na ich przechwytywanie i wykorzystywanie do szmuglu narkotyków czy alkoholu. Trudno
jednak autorytatywnie stwierdzić, że piraci zatapiają tankowce i statki podwodne, ponieważ nie
mieliby przecież gdzie ukryć ton żelastwa. Dodatkowo niemożliwe było przecież obrabowywanie
samolotów.
Inne teorie mówią o silnych prądach podwodnych, które za sprawą ogromnego ciśnienia wsysają
wszystko. Po upadku teorii prądów wodnych powstała teoria „superpioruna”. To bardzo rzadkie
wyładowanie energii rzędu 10 trylionów watów. Taka siła może teoretycznie zagotować wodę,
745391714.003.png
powodując powstanie gwałtownej mgły, zjawiska opisywanej przez świadków „białej wody”, a w
konsekwencji zatopienie statku.
Ogromne wyładowanie tłumaczy też rewolucję urządzeń pokładowych. Co jednak tłumaczy brak
jakichkolwiek śladów po wrakach? Co tłumaczy zniknięcie samych członków załogi? Jakim
sposobem ogromny piorun omija statek niszcząc jedynie ludzi znajdujących się na pokładzie? Na te
pytania nadal brak odpowiedzi.
Z jednej strony teorie fizyki, z drugiej natomiast miłośnicy zjawisk paranormalnych, których
naukowe spekulacje nadal nie zadowalają. Fani spiskowych teorii dziejów stworzyli już kilkadziesiąt
takich hipotez, rzekomo wyjaśniających wypadki na Atlantyku. Są wśród nich mniej lub bardziej
zaskakujące koncepcje. Okazuje się jednak, że metafizyczne pomysły sprawdzają się w tym
wypadku zdecydowanie lepiej niż nauka.
Oczywiście na czele znajdziemy rzekomą ingerencję UFO, interpretowaną na rozmaite sposoby.
Jedni uważają, że istoty pozaziemskie prowadzą badania nad nasza planetą. Dlatego w zależności
od potrzeb porywają statki, samoloty, a innym razem samych ludzi. Mniej popularna teoria mówi o
tym, że cywilizacje z kosmosu pozbawione są wody, którą zasysają właśnie z obszaru Trójkąta
Bermudzkiego. Muszą to robić z taką siłą, że razem z wodą pochłaniają też inne obiekty.
Są również ci, którzy wiążą tajemnice „diabelskiego trójkąta” z cywilizacją starożytnych Atlantów.
Legenda mówi, że ludność Atlantydy posiadała ogromny kryształ, z którego świat niegdyś czerpał
energię. Wraz z zagładą mitycznego państwa kryształ zapadł się w głębinach oceanu, a dziś
wytwarza niszczące pole elektryczne. To teoria dość rewolucyjna, lecz wygodna zarówno dla
badaczy Trójkąta Bermudzkiego, jak i dla poszukiwaczy cudownej cywilizacji, która stanowi kolejną
nierozwiązywalną zagadkę współczesnych czasów.
A może Atlanci wciąż istnieją i strzegą swojej potęgi? Porywają więc wszystkich, którzy przez
przypadek mogliby natknąć się na ich tajemnicę. Wszystko to tylko domysły. Jedna z ostatnich
teorii mówi o tak zwanej dziurze w niebie, która wskutek zakrzywienia przestrzeni stanowi drogę do
kosmosu. Wszystkie są kontrowersyjne, lecz nie można ich odrzucić, dopóki nauka nie wyjaśni, co
tak naprawdę kryje się za mrożącą krew w żyłach zagadką.
Anomalie pogodowe opisywane przez świadków nie są czymś wyjątkowym na naszej planecie.
Okazuje się, że Trójkąt Bermudzki to tylko jedno z takich przerażających miejsc. Podobne zjawiska
atmosferyczne występują na tak zwanym Diabelskim Morzu.
Obszar jest określany mianem Trójkąta Smoka, leży między Japonią, Wyspą Yap i Tajwanem. To
ten sam stopień szerokości geograficznej, co w przypadku Trójkąta Bermudzkiego, a to już jakaś
wskazówka. Dawni mieszkańcy Japonii wierzyli, że morze zamieszkują smoki, które wciągają statki
pod wodę. W związku z regularnym nawrotem niepokojących wypadków, rząd japoński postanowił
w 1952 roku wysłać statek badawczy i raz na zawsze „odczarować” tragiczny obszar.
Ekspedycja kapitana Kaio Maru nigdy nie powróciła do portu, nie odnaleziono statku ani załogi.
Nasza planeta skrywa kolejny sekret otaczającej nas rzeczywistości. Nadal wiele tajemnic pozostaje
bez rozwiązania. Może to tylko kwestia czasu, a może znak, że człowiek nie powinien przekraczać
pewnych granic i sięgać po wiedzę, która prawdopodobnie przerosłaby nasze najśmielsze
oczekiwania i obawy.
745391714.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin