100 urodziny kpt.Sojczyńskiego - Warszyca.doc

(52 KB) Pobierz
100

100. rocznica urodzin kpt. Stanisława Sojczyńskiego "Warszyca"

"Wszystkie czyny są zgodne z moim sumieniem"...

Piotr Szubarczyk

Stanisław Sojczyński, pseudonim "Warszyc", był niewątpliwie jednym z najwybitniejszych dowódców partyzantki antykomunistycznej przeciwstawiającej się po wojnie zdominowaniu Polski przez Związek Sowiecki. Szacuje się, że jego Konspiracyjne Wojsko Polskie liczyło w pewnym momencie ponad trzy tysiące ludzi!

Więcej niż oddziały "Ognia" na Podhalu, dużo więcej niż 5. i 6. Brygada mjr. "Łupaszki" razem wzięte. W trudnych warunkach leśnej partyzantki był to najlepszy dowód talentu wojskowego "Warszyca", a zarazem zaufania, jakim cieszył się on wśród żołnierzy partyzantki antykomunistycznej, poakowskiej, którzy respektowali jego zasady postępowania. Te zasady dotyczyły sposobu definiowania celu walki, metod nie tylko karania, ale i surowego upominania ludzi kolaborujących z komunistami, oraz surowych wymagań wobec siebie i swoich żołnierzy.
Zachowały się liczne dokumenty wytworzone przez "Warszyca" lub jego podkomendnych oraz dokumenty sądowe. Kapitan Sojczyński wyłania się z nich jako człowiek niezłomnych zasad, unikający jakichkolwiek kompromisów w sprawach zasadniczych dla kraju. Z jednej strony idealista, niemal naiwny, z drugiej zaś oficer pozbawiony jakichkolwiek złudzeń co do intencji Sowietów wobec Polski; przekonany, że sowieckie rządy w Polsce oznaczają nie tylko polityczne podporządkowanie i utratę suwerenności, ale i demoralizację obywateli. Bo trzeba jasno powiedzieć, że "Warszyc" wybrał się na wojnę z NKWD, UB i KBW z powodów nie tylko politycznych. Prawdę mówiąc, polityka mało go interesowała. Uważał nawet, że jeśli Polacy chcą ustroju socjalistycznego, to powinno się to stać pod jednym wszakże warunkiem: musieliby go sobie sami wybrać w demokratycznych wyborach, bez NKWD i "sowietników" Stalina.
"Warszyc" uważał, że jego działalność ma charakter propagandowy, a nie zbrojny - nawet wtedy, gdy trzeba było zlikwidować niebezpiecznego konfidenta UB stanowiącego zagrożenie dla wielu ludzi. "Zadaniem naszej organizacji była propagandowa walka z terrorystyczną polityką, przede wszystkim walka z Urzędem Bezpieczeństwa jako organem terroru obecnych władz" - zeznawał przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Łodzi podczas procesu dowództwa Konspiracyjnego Wojska Polskiego w grudniu 1946 r., wiedząc doskonale, że każde takie słowo przybliża go do śmierci. Czym jest jednak śmierć dla człowieka, który broni sprawiedliwości i ładu Bożego, który bije się - jak to napisał - "za krzywdy swoje i innych"? Widział jasno sprawców tych krzywd: "Ministerstwo Bezpieczeństwa nie jest organem koniecznym w Państwie Polskim. Tej instytucji dawniej nie było i Państwo Polskie istniało. Była tylko policja państwowa. Te państwa, które nie mają podobnych urzędów bezpieczeństwa, to są organizmy najzdrowsze"...

Chłopski syn
Pochodził z chłopskiej rodziny, był synem Michała i Antoniny ze Śliwkowskich. Urodził się we wsi Rzejowice, 20 km od Radomska. W tej samej miejscowości 26 lat wcześniej urodził się gen. dyw. Mieczysław Norwid-Neugebauer, wybitny oficer Wojska Polskiego, kawaler Virtuti Militari, dowódca 3. Brygady Legionów, szef oddziału IV Sztabu Generalnego, w latach 30. minister robót publicznych, w czasie wojny szef Polskiej Misji Wojskowej w Londynie, autor wydanej w Londynie, jeszcze w czasie wojny, "Kampanii wrześniowej 1939 r. w Polsce". Stanisław Sojczyński miał się na kim wzorować i na pewno był dumny, że znany generał pochodził z jego wsi.
W roku 1932 ukończył Państwowe Seminarium Nauczycielskie w Częstochowie i został nauczycielem języka polskiego. Ożenił się z Leokadią Kubik, do czasu rozprawy sądowej urodziło im się troje dzieci, najmłodsze nie miało jeszcze 2 lat. To była na pewno największa zgryzota dla "Warszyca" w obliczu śmierci.
Jako podporucznik rezerwy walczył w 1939 r. w okolicach Hrubieszowa, pod Janowem Lubelskim został rozbrojony przez Sowietów, ale uniknął niewoli, być może po prostu zbiegł. Niejeden podporucznik znalazł śmierć w Katyniu... Sojczyński miał zapisaną inną drogę życia i walki. Już jesienią 1939 r. został zaprzysiężony w Służbie Zwycięstwu Polski, późniejszej ZWZ-AK. Jeszcze w tym roku został komendantem podobwodu Rzejowice ZWZ, od października 1942 r. zastępcą komendanta obwodu Radomsko AK i szefem Kedywu na tym terenie. Okazało się, że jest świetnym organizatorem i dowódcą polowym. Duży rozgłos zyskał dzięki udanej akcji w nocy z 7 na 8 sierpnia 1943 r. na niemieckie więzienie w Radomsku, skąd uwolnił 50 Polaków i Żydów. Został za to odznaczony orderem Virtuti Militari. Tu ważna dygresja i paradoks historii: żołnierze "Warszyca" dwa razy rozbijali to samo więzienie, w tym samym mieście. Raz było to więzienie hitlerowskie, drugi raz bolszewickie. Atak oddziału Henryka Glapińskiego "Klingi" na areszt UB, w nocy z 19 na 20 kwietnia 1946 r., doprowadziła do uwolnienia 57 żołnierzy podziemia niepodległościowego. Za pierwszą akcję "Warszyc" otrzymał Virtuti Militari, za drugą miano "bandyty"...
W czasie operacji "Burza" porucznik Sojczyński dowodził batalionem w odtwarzanym w ramach operacji na tym terenie 27. Pułku Piechoty AK.

"Każdy z was"...
Nie złożył broni po wejściu Sowietów. Wiosną 1945 r., pod wrażeniem zbrodni i bezprawia NKWD - UB, zmobilizował ponownie swoich podkomendnych i rozkazem z 3 kwietnia nakazał wznowienie działalności konspiracyjnej. Czy znał ostatni rozkaz dowódcy głównego AK, gen. bryg. Leopolda Okulickiego, wydany 19 stycznia 1945 roku? Wydaje mi się, że tak, w wielu jego oświadczeniach pobrzmiewają bowiem całe frazy z tego rozkazu, w którym generał zapowiadał oficerom i żołnierzom AK, że teraz "każdy z was będzie dla siebie dowódcą". I "Warszyc" przyjął wyzwanie. Utworzył konspiracyjną organizację o wymownej nazwie Walka z Bezprawiem przemianowanej wkrótce na Konspiracyjne Wojsko Polskie, które działało na terenie województw łódzkiego, kieleckiego, śląskiego, nawet poznańskiego.

Deklaracja ideowa
O bezkompromisowości "Warszyca" świadczy najlepiej jego wstrząsający list otwarty do pułkownika Jana Mazurkiewicza "Radosława", komendanta warszawskiego Kedywu, z 12 września 1945 roku. "Radosław" był aresztowany przez UB 1 sierpnia 1945 roku. Jak wiadomo, we wrześniu wezwał wszystkich żołnierzy AK do ostatecznego ujawnienia się. Historycy ciągle spierają się o intencje i skutki wydania tego rozkazu. "Warszyc" nie miał wątpliwości od samego początku:
"Czyn Pana jest najzwyklejszą zdradą" - pisał do "Radosława". Trudno bowiem przypuszczać, aby Pan nie umiał myśleć, nie orientował się w wewnętrznej sytuacji Polski i AK, nie zdawał sobie sprawy z zadań, jakie się nam same w jaskrawy sposób narzucają. Mówi Pan w deklaracji o Honorze, o rozumnym kierownictwie, o dobru państwa, o pracy dla sprawiedliwej i demokratycznej Polski (...). Gdy wpływy Stalina na rządzącą klikę w Polsce równają się okupacji, gdy w administracji państwowej jest wielka ilość osób posiadających obywatelstwo rosyjskie lub zaprzedanych ZSSR, gdy na terenach tzw. Polski stoją gęsto załogi Armii Czerwonej, a żołnierze jej grabią i gwałcą, gdy w wojsku polskim na różnych stanowiskach są oficerowie sowieccy lub w rażąco nieproporcjonalnej ilości Żydzi, gdy stronnictwom politycznym chcą narzucić swe kierownictwo peperowcy, gdy wolność słowa wyklucza mówienie prawdy i nawet najobiektywniejszą krytykę reżimu, gdy Żydów traktuje się jako obywateli pierwszej klasy, a nawet lojalnych - co nie jest równe ze zdrajcami - członków AK dopuszcza się jedynie do stanowisk podrzędnych i dość często traktuje się ich gorzej niż volksdeutschów, gdy służba bezpieczeństwa działa jak NKWD, gdy stosowaną przez czerwonych metodą rządzenia jest system policyjny, gdy po więzieniach i obozach karnych siedzi tylu najlepszych synów Polski, gdy nie ma dziedziny, gdzie by czerwoni nie dopuszczali się najpospolitszych draństw - góra AK nie widzi potrzeby prowadzenia walki konspiracyjnej, nie potrafi sprecyzować aktualnych żądań i dostosować do sytuacji taktyki działania - jest tylko pełna nadziei, że zrobią to za nią mocarstwa urządzające świat powojenny? (...). Wskaźnikiem naszego postępowania jest nie to, co władze [komunistyczne] oficjalne głoszą, a co czynią. Nie mogą zasłaniać się prawem, skoro działalność ich jest jednym wielkim bezprawiem. Należy także pamiętać o tym, że stosunek nasz do czerwonych władz ma uzasadnienie nie tylko ideologiczne, ale i formalne: władze te z takich czy innych względów zostały aprobowane przez zagranicę, ale nie zostały uznane przez Naród. Jeżeli więc Pan żył myślą wkupienia się przez złożenie broni, to czy nie właściwiej, nie bardziej honorowo było poczekać, aż odbędą się wybory i władzę w swe ręce weźmie rząd z woli Narodu!? Pan jednak wolał, nie wiadomo po co i dlaczego, schylić czoło przed uzurpatorami niż rządem legalnym (...). Aby faktycznie zapewnić warunki dla prowadzenia walki o sprawiedliwą i suwerenną demokratyczną Polskę, należy stawiać zadania konkretne i prowadzące do określonego celu (...): zwolnienie z administracji państwowej, wojska oraz organów bezpieczeństwa obywateli niepolskich i przyjęcie na ich miejsce oficerów, podoficerów i szeregowców AK. Przyjęcie naszych ludzi na miejsce funkcjonariuszy, których wskażemy jako osobników o złej opinii z czasów okupacji niemieckiej (...). Wypuszczenie na wolność aresztowanych (...). Załatwienie spraw awansów oficerów, podoficerów i szeregowców AK (...). Kadry AL składają się z oficerów i podoficerów awansowanych o 5-9 stopni, np. z kaprala na pułkownika, względnie osobników, którzy w ogóle nic wspólnego z partyzantką i wojskiem nie mieli, a są dzisiaj oficerami (...). Wolność słowa, zagwarantowanie możliwości mówienia prawdy o AK, o osiągnięciach w walce z Niemcami (...). Zwrot Żydom tylko majątku, który był ich imienną własnością, traktowanie ich nie lepiej niż byłych więźniów politycznych Polaków. Nie można dla spraw mało ważnych i nieistotnych poświęcać celów podstawowych. Decydując się na jakiś krok, trzeba mieć wyczucie tych celów oraz świadomość swej siły i wartości. Człowiek mający w swej dyspozycji dziesiątki tysięcy żołnierzy uzbrojonych, ich poważny dorobek bojowy, ich gotowość do dalszej walki o niezależność Polski, o ład społeczny i sprawiedliwość, musi zdobyć się jeżeli nie na więcej, to przynajmniej na tyle odwagi cywilnej, co przywódca prawomyślnej partii. A poza tym, Panie Pułkowniku, niech Pan wybije sobie z głowy i niech Pan wytłumaczy czerwonym uzurpatorom, że będziecie nas kiedykolwiek wprowadzali w prawa obywatelskie przez amnestie i łaskawe przebaczanie nam. W imieniu uzbrojonych tysięcy zwracam wam uwagę, że podejście wasze do zagadnienia jest katastrofalnym pomieszaniem pojęć. Za krew przelaną dla Ojczyzny, za odniesione rany, za ofiary z życia naszego, za cierpienie i poniewierkę dla Polski - wy widzicie jedyną drogę dla nas do odzyskania praw człowieczych i obywatelskich - przez uznanie i rozgrzeszenie nas. A my wam oświadczamy, że z nami możecie tylko pertraktować jako z reprezentacją większości społeczeństwa polskiego, reprezentacją, której cele są nieskazitelne i słuszne, że wolno do niej odnosić się jedynie z respektem i szukać form do realizacji jej postulatów".
Zacytowałem tak obszerny fragment, bo nie znam piękniejszej deklaracji zasad i trafniejszej diagnozy sytuacji Polaków we własnym kraju w tym okresie. Słowa "Warszyca" więcej mówią o tym, co się wówczas działo w Polsce, niż jakikolwiek wywód uczonego historyka. Gorzkie słowa, tym bardziej że kierowane do wybitnego oficera AK. Ale "Warszyc" wiedział już, że pozostanie wierny Świętej Sprawie bez względu na konsekwencje. Postanowił, w pełni świadomie, dać przykład wierności, który był wówczas zdezorientowanym Polakom bardzo potrzebny. Za nim jak w dym poszli jego żołnierze, choć był dla nich bardzo wymagający i nie znosił braku dyscypliny, nie tolerował też jakiejkolwiek samowoli.

Surowo, ale sprawiedliwie
Nie kwapił się z wyrokami śmierci na sowieckich kolaborantów. Zawsze zakładał, że postawy niektórych ludzi mogą wynikać z głupoty czy z braku rozeznania w sytuacji, z demoralizacji wywołanej wojną. Szukał możliwości, by dać im szansę. Kary wobec konfidentów NKWD - UB i wobec ludzi uznanych za zdrajców Polski były nakładane przez KWP na podstawie wcześniejszego rozpoznania, były też stopniowane. Najpierw było "przemówienie do obywatelskiego sumienia" (!), dopiero potem kara fizyczna. Jedynie w przypadkach skrajnych (niebezpieczni konfidenci zagrażający innym ludziom) były wyroki śmierci. Tak jak w przypadku Moczara. Na początku lutego 1946 r. szef wojewódzkiej bezpieki w Łodzi - Mikołaj Diomko zwany "Mietkiem", oficjalnie Mieczysławem Moczarem - otrzymał od "Warszyca" wiadomość następującej treści: "Zawiadamiamy, że Sąd Specjalny Kierownictwa Walki z Bezprawiem na sesji w dniu 5 lutego br., po rozpatrzeniu oskarżenia przeciw Panu o dopuszczenie się zbrodni wobec Społeczeństwa i Państwa Polskiego, mianowicie: oddanie się na usługi zaborczo nastawionego w stosunku do Polski ZSSR i działanie w myśl dyrektyw i inspiracji NKWD, kierowanie terrorem, zmierzającym do zgnębienia przeciwnej czerwonemu reżimowi większości Społeczeństwa Polskiego, stosowanie metod terroru, określonych przez prawo polskie i międzynarodowe jako zbrodnicze - skazał Pana na karę śmierci".
Niestety, zabrakło możliwości wykonania tego wyroku...

W zgodzie z sumieniem
"Warszyc" był człowiekiem, który zwycięsko przeszedł przez okres wojny, bo nie dał się zdeprawować i odrzucał myśl, że o sytuacji Polski decyduje "układ sił", przeciwko któremu nie należy występować.
"Do winy się nie poczuwam" - powie przed komunistycznym sądem. "Uważam raczej, że mam zasługi wobec Narodu, dla dobra którego walczyłem. W świetle obowiązujących przepisów prawnych nie uważam swoich czynów za przestępstwo. Wszystkie czyny, jeśli nie wyszły poza ramy moich rozkazów, są zgodne z moimi zasadami i sumieniem (...). Legalne przeciwdziałanie u władz przeciw bezprawiu organów bezpieczeństwa nie dało rezultatów. Pisywałem z lasu listy do władz, gdyż innego sposobu nie miałem, musiałem się bowiem ukrywać przed aresztowaniem i zlikwidowaniem przez UB, i donosiłem o bezprawiu organów bezpieczeństwa, o szykanach, aresztowaniu i likwidowaniu niewinnych ludzi, byłych członków AK, jednak bez rezultatu (...). Przyznaję się do założenia i należenia do nielegalnej organizacji, celem której było przeciwdziałanie terrorowi władz, walka z bezprawiem i prześladowaniem, czyli samoobrona, co zresztą ilustrują moje rozkazy...".

O prawa dla mojego Narodu
Został aresztowany pod koniec 1946 r. przez UB, skazany na śmierć i zamordowany 17 lub 19 lutego 1947 roku. "Celem Konspiracyjnego Wojska Polskiego było niedopuszczenie do utrwalenia się obecnego reżimu, dyktatury policyjnej, co nie było zgodne z wolą Narodu, lecz aby Naród wypowiedział się w wolnych wyborach i sam decydował o swoim ustroju. Wychodziliśmy z założenia, że Naród, który tyle ofiar poniósł w tej wojnie i stracił ponad 6 milionów ludzi, ma prawo do swobodnego wypowiedzenia się, jaki chce mieć ustrój" - mówił w ostatnim słowie przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Łodzi 9 grudnia 1946 roku. Oto najkrótsza "recenzja" skutków II wojny światowej widzianej z perspektywy Polaka! Oto słowa, które powinny być nieustannie przypominane. Niestety, rzadko się to robi. Film dokumentalny Aliny Czerniakowskiej o "Warszycu" TVP pokazała dopiero po wielu interwencjach o godzinie 1.05 w nocy!
Prezydent RP Lech Kaczyński awansował pośmiertnie Stanisława Sojczyńskiego, podczas ostatniego Święta Niepodległości, na stopień generała brygady. Pierwszy i jedyny na razie w Polsce pomnik "Warszyca" znajduje się w Kamieńsku, w powiecie radomszczańskim. Pamiętajmy o szlachetnym "Warszycu" w modlitwie nie tylko 30 marca, w 100. rocznicę jego urodzin.

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin