Wy macie się wzajemnie miłować, tak jak ja was umiłowałem.doc

(34 KB) Pobierz
Wy macie się wzajemnie miłować, tak jak ja was umiłowałem

Wy macie się wzajemnie miłować, tak jak ja was umiłowałem...

lekcja miłości

Nie możemy pójść, tak Pan Jezus mówi w Ewange­lii, tam, gdzie On idzie. Nie możemy iść do Ojca teraz, tak od razu. Ale możemy do Niego iść po­przez miłość i to miłość, która bardzo konkretnie się wery­fikuje - poprzez miłość bliźniego. To jest droga każdego z nas do Boga. Przykazanie miłości i każde inne przykazanie obowią­zuje nie tyle dlatego, że Bóg tak chce, ile dlatego, że Bóg taki jest. Przykazanie miłości jest mi dane dlatego, że Bóg jest miłością, a nie tylko dlatego że Bóg chce miłości- To byłoby zbyt małe uzasadnienie. Prawdziwe uzasadnienie wszystkich przykazań chrześcijańskich jest właśnie w tym, że Bóg jest taki, jak przedstawia siebie. Bóg jest taki wła­śnie i dlatego mówi: ..Żyj tak a nie inaczej, bo Ja taki jestem".

Bardzo często zdesperowani rodzice mówią dzieciom:

..Zrób to. bo ja tak mówię". Tymczasem Pan Bóg w ten spo­sób nigdy nie działa - Pan Bóg mówi: „Zrób to, bo Ja taki jestem Jak zrobisz to. co nakazuję, to Mnie spotkasz. Mnie prawdziwego.'' A to jest zasadnicza różnica.

 

Jak żyć tą miłością, która jest nam zadana? Strasznie wyświechtane słowo i zawsze bardzo boję się go używać, bo różne rzeczy pod nie podstawiamy. Prawie na pewno pierwszym skojarzeniem jest pełna pasji, żarliwości, mi­łość dwojga ludzi płci przeciwnej, która ma także w sobie bardzo mocny wątek erotyczny. To też jest miłość, ale nie wyczerpuje tego pojęcia. Nie tylko to i niekoniecznie to jest miłością, co na pierwszy rzut oka nam się jawi jako ona. My często potrafimy tak bardzo pragnąć tego uczu­cia, że możemy bardziej pragnąć bycia zakochanym, niż osoby, którą, jak nam się wydaje, kochamy. Czasami bliż­sze jest nam uczucie zakochania, niż osoba, która to uczu­cie w nas wyzwala.

Jaka jest lekcja miłości udzielona nam przez Pana Jezusa? Pierwszą lekcją miłości jest lekcja czasu - trze ba mieć czas. Pan Jezus wygłasza mowę pożegnalną po wyjściu Judasza z Wieczernika. Uczniowie byli na uczcie, celebrowali braterstwo, celebrowali swoją bliskość z Jezusem. Była to ostatnia uczta - jakoś to czuli. Ale Ju­dasz wyszedł. Generał Zakonu Dominikanów w ostatnim

liście skierowanym do nas, komentując ten fragment Ewan­gelii napisał, że Judasz wyszedł, bo miał ciągle wiele rze­czy do zrobienia i dlatego nie został, żeby celebrować bra­terstwo, przyjaźń, pożegnanie. Nie został, żeby celebro­wać Ostatnią Wieczerzę i pierwszą Eucharystię. Nie został, bo miał coś do zrobienia.

 

My bardzo często mamy dużo do zrobienia - jesteśmy ludźmi zabieganymi. Dzisiejszy styl życia, kultura wyma­ga od nas nieustannego zachodu, rozgorączkowania i za­biegania. Biegamy i zajmujemy się na przykład tym, żeby odłożyć trochę pieniędzy, by nasze dzieci miały dobry start w dorosłość. Niektórzy ludzie tak bardzo zabiegają o zabezpieczenie materialnego bytu swoich dzieci, że kiedy już to zrobią, zdają sobie sprawę, że te dzieci nie potrafią żyć. Mają pieniądze, ale nie potrafią żyć. Bo rodzice, któ­rzy od rana do wieczora pracowali, nie zauważyli, że nie mają czasu, żeby z dziećmi porozmawiać. Bardzo często ojcowie nie mają czasu na to, żeby z dzieckiem usiąść i zapytać go o to, jak żyje. I niekiedy, po pewnym czasie dziecko już nie chce rozmawiać z ojcem, no bo po co? Bywa tak, że w dobrej wierze zabiegamy o mnóstwo rze­czy zapominając o najważniejszych.

Celebrujmy nasze relacje. Miejmy czas dla siebie. Miejmy czas dla dzieci, miejmy czas dla żony, dla męża. rozmawiajmy. Miejmy czas. Celebrujmy to, że jesteśmy razem. To jest taki „otwieracz", coś, co poma­ga rzeczywiście nie stawiać barier miłości, tak jak Syn i Ojciec nie stawiają nawzajem sobie barier miłości. Jeżeli znajdę czas dla drugich, mimo tego, że jest bardzo ciężko go znaleźć, będzie to krok w dobrym kierunku.

Drugą ważną rzeczą jest to, że trzeba pamiętać o sło­wach miłości. Jeżeli będzie ich brakowało w naszym ży­ciu, to nigdy nie będą owocne słowa napomnienia. Jedne i drugie należą do porządku miłości. Zarówno to, że „ja cie­bie kocham" i „jesteś dla mnie ważny" jest słowem istot­nym jak i to, że „zrobiłeś źle i chcę żebyś się poprawił" też jest ważne. Tylko, że nie jestem w stanie powiedzieć słowa napomnienia jeżeli ten, do którego jest ono zwrócone, nie ma pewności, że ja go kocham. A miłości nie da się udo­wodnić raz na zawsze. Nie ma żadnych dowodów miłości, są tylko znaki miłości. Znaki, które trzeba powtarzać. Miej­my czas na to, żeby mówić sobie słowa miłości, żeby po­kazywać sobie, żeby celebrować miłość i przyjaźń.

 

Trzecią rzeczą jest czas dla Boga. Taki czas, który jest potrzebny po to, żebym ja w ogóle mógł Go usłyszeć, że­bym się wyciszył, żeby ten hałas codziennego dnia, wszyst­kich spraw, które mam, wszystkiego co mnie otacza, tro­szeczkę odpłynął. Z własnego doświadczenia wiem, że cza­sami trzeba bardzo długo trwać na modlitwie, żeby ten hałas z serca wyprowadzić. Bywa że i pół godziny. Czasem trzeba mieć czas dla Boga po to, żeby Go naprawdę usły­szeć. Trzeba trochę odczekać. Trzeba przyjść na modlitwę i rzeczywiście się w nią zanurzyć i pozwolić, żeby hałas, który jest w moim sercu, zgiełk, mnóstwo pytań, odpowiedzi, obrazów, żeby to odpłynęło. Po jakimś czasie odpły­wa. Mieć czas dla Boga, mieć czas dla bliźnich, mieć czas na słowa miłości, bo dopiero wtedy słowa napomnienia będą miały swoją wartość i będą skuteczne.

 

Jest w Dziejach Apostolskich piękny fragment, kiedy Paweł i Barnaba wysłani z Antiochii na misje, wrócili z tej misji z powrotem do Antiochii, i co zrobili? - zebrali braci i opowiedzieli im jak było. To bardzo ważne, żebyśmy sobie opowiadali jak było. Przez dwa tygodnie nie było mnie w klasztorze, byłem za granicą. Wróciłem i bracia mnie pytają: "Jak było?" I ja się czuję w domu, bo wiem, że ich to interesuje. Mówię jak było: byłem tam, tam, wi­działem to i to, zrobiłem to i tamto. To jest bardzo piękne, jak mąż wraca z pracy i rzeczywiście jest zmęczony, chciał­by sięgnąć po tę przysłowiową gazetę, ale może opowie żonie jak było. Może opowie, co się działo. Może też żona opowie mężowi jak było i dzieci będą opowiadać rodzi­com codziennie wieczorem jak było w szkole, na podwór­ku. To buduje miłość.

Mówmy sobie o tym, co kochamy. Mówmy sobie o tym, co jest dla nas ważne. W ten sposób pokonujemy bariery, które stawia przed nami brak miłości. W ten sposób uczy­my się kochać bardziej, a jeżeli bardziej kochamy siebie nawzajem - kochamy bardziej Boga.

 

Ostatnim „otwieraczem" miłości, ostatnim darem, któ­ry otwiera zdolność kochania to jest ucisk. To jest coś, co już nie zależy od nas. Możemy starać się ze sobą rozma­wiać, mówić o naszych uczuciach i o tym, co jest dla nas ważne, celebrować naszą miłość... Ale co jakiś czas przyj­dzie coś takiego, czego nie zauważymy. Będą takie za­niknięcia w naszych sercach, których nie będziemy wi­dzieli. I co wtedy? Wtedy bardzo często przychodzi ucisk, jakieś niepowodzenie, coś, co nam się nie udaje, coś, co przeszkadza, sprawia, że nie jestem z siebie, albo z innych zadowolony. Ucisk jest dla mnie szansą zobaczenia jaka jeszcze jest w moim sercu bariera na przeszkodzie miłości.

Ucisk jest dla mnie szansą i mogę się zżymać, mogę się denerwować, mogę być na to zły, ale mogę także doświad­czenie braku sukcesu w życiu, braku dobrych owoców mojej pracy, czy też czyjeś złości na mnie, przyjąć jako szansę na zobaczenie, gdzie jeszcze miłość nie dotarła. Ucisk też jest szansą i to tym większą, że pokazuje nam to, czego my sami zobaczyć nie jesteśmy w stanie.

 

To są otwieracze miłości, to są klucze, które otwierają drzwi zamknięte na drodze do miłości, to są drogi, poprzez które miłość może przejść bez barier: abyśmy celebrowali nasze relacje, naszą miłość, abyśmy rozmawiali ze sobą i abyśmy przyjmowali trudności jako szansę na rozwój mi­łości, na przełamanie tych barier.

TOMASZ KWIECIEŃ OP

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin