Moja W I A R A.doc

(38 KB) Pobierz
Kazimierz Plebanek CSsR

1

 

Kazimierz Plebanek CSsR

 

Moja W I A R A

 

Będziemy kontemplować Maryję w drodze. Ewangelia ukazuje Maryję w drodze, pielgrzymującą. Od Zwiastowania, czyli od chwili, gdy poznała swoją misję, jaka Jej została przez Boga powierzona w historii Zbawienia, zaangażowała się w nieustanne pielgrzymowanie. Pielgrzymowała do Elżbiety, do matki cudu tak jak Ona, choć na inny sposób. Pielgrzymowała do Betlejem i podczas tej pielgrzymki rodzi Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Pielgrzymuje z 12-letnim Jezusem do Jerozolimy, pielgrzymuje do Kany Galilejskiej i pielgrzymuje na Kalwarię, gdzie Jej Syn składa Bogu całopalną ofiarę. A więc Maryja pielgrzymująca, zawsze w drodze. I Maryja swej misji pielgrzymowania pozostała wierna do dnia dzisiejszego. Przecież już drugi raz przemierza nasz kraj, wędruje od parafii do parafii i w najbliższy czasie przybędzie do nas. Jaki cel przyświeca Maryi w Jej pielgrzymowaniu? Do Elżbiety udała się, by służyć jej pomocą w ostatnich miesiącach przed rozwiązaniem. Należy to zauważyć i mocno podkreślić: Maryja spieszy, by służyć pomocą mającej rodzić kobiecie. 12-letniego Jezusa prowadzi do Jerozolimy, by Go wdrażać w zachowanie Prawa, by Go uczyć tradycji narodu. W Kanie zaradza ludzkiej niedoli, pomaga nowożeńcom. Na Kalwarii razem z Jezusem cierpi, współofiaruje swoje cierpienia za zbawienie świata. Wędrując po naszej ziemi, chce umocnić naszą wiarę. Nawiedzająca nas w swoim Jasnogórskim Obrazie Maryja kontynuuje zasadniczy cel Roku Jubileuszowego. Cel ten wskazał sam papież Jan Paweł II jako nawrócenie serca i życia, pogłębienie wiary. Nawiedzająca nas Maryja pyta wkraczających w III Tysiąclecie o wiarę, o postawę wobec wiary. Zechciejmy zatem, rozpoczynając rekolekcje, postawić sobie zasadnicze pytanie: jaka jest nasza postawa wobec wiary? Postaw tych może być wiele; tu skoncentrujmy się na trzech.

 

1. Pierwszą postawę wobec wiary można by określić jako postawę materializmu praktycznego.

 

Człowiek o tej postawie wprost z Bogiem nie walczy, z Kościoła formalnie się nie wypisuje. On po prostu obywa się bez Boga. Jego Bóg, nadprzyrodzoność nie interesuje. Uznaje tylko doczesność. Postawę taką bardzo plastycznie wytłumaczył pewien proboszcz swemu parafianinowi.

 

Wziął karteczkę i napisał na niej słowo "Bóg". I pyta:

- Co widzisz napisane?
- Widzę napisane słowo "Bóg".
Następnie wyjął z kieszeni monetę, zakrył nią słowo "Bóg" i pyta:
- A teraz co widzisz ?
- Teraz widzę monetę.
 

Moneta, która symbolizuje doczesność, zakryła temu człowiekowi Boga. Podczas jednych rekolekcji opowiadano mi o tego rodzaju postawie u wiejskiego człowieka.

Hodował na szeroką skalę tuczniki. Wtedy ta hodowla była opłacalna. Tuczniki pochłonęły go całkowicie. Dla niego najpiękniejszą rozmową była rozmowa nie z rodziną, ale z tucznikami. Najpiękniejszą muzyką nie przeboje, nie symfonie, ale kwik tuczników. Największe święto to nie Boże Narodzenie czy Wielkanoc, ale dzień wypłaty za odstawione tuczniki. Gdy umierał, to też żegnał się nie z rodziną, ale z tymi tucznikami. One go całkowicie opanowały: były w jego umyśle, w jego oczach, w jego sercu, poza nimi nic nie widział.

 

Kochani! Musimy sobie dziś zdać sprawę, że taka postawa istnieje nie gdzieś za granicą, "na Zachodzie", jak się to czasem mówi, ale ona istnieje i u nas. Widzimy ją bardzo wyraźnie teraz, gdy zapanował u nas drapieżny kapitalizm i liberalna gospodarka rynkowa. Wielu chce jak najszybciej dorównać zachodnim miliarderom. Dla nich liczy się tylko portfel wypchany dolarami. Nie liczą się żadne zasady etyczne, moralne, liczy się tylko pieniądz.

 

Poruszając ten temat, chcę być dobrze zrozumianym. Bóg nie zabrania człowiekowi, by na ziemi dobrze się urządził. Stwarzając świat, oddał go w zarząd człowiekowi. Czyńcie sobie ziemię poddaną. Człowiek więc ma prawo mieć piękny dom, meble, samochód, komputer itd. Tego mu Bóg nie zabrania. Chodzi tylko o to, aby to nie zasłaniało człowiekowi Boga. A często zasłania. I to jest czymś złym.

 

2. Drugą postawę można by określić jako postawa rezerwatu, enklawy.

"Proszę księdza, ja w Pana Boga wierzę"...

"Proszę księdza, ja za Boga, za wiarę, dałbym się posiekać w kawałki"...

 

Tak często mówią mężczyźni po jednym czy drugim kielichu. Jednak ci sami ludzie tworzą enklawy, rezerwaty, gdzie nie wpuszczają Boga. Wiemy, co to są rezerwaty w przyrodzie. Są to takie miejsca, gdzie panują dzikie prawa natury, gdzie człowiek nie powinien się wtrącać. Mamy więc rezerwaty dzikich zwierząt w Afryce, rezerwaty rzadkiej roślinności, parki narodowe. Tam człowiek nie powinien nic psuć. A co to jest rezerwat w dziedzinie wiary? To takie miejsce, gdzie człowiek nie wpuszcza Boga.

 

"Panie Boże, ja w Ciebie wierzę, ale Ty nie wtrącaj się do mojej rodziny, do mojego małżeństwa... Wybacz, ale ja tu rządzę".

"Panie Boże, ja w Ciebie wierzę, ale Ty nie patrz mi na ręce w zakładzie pracy, nie podglądaj mnie, co ja robię i jak robię, jakie prowadzę interesy. To moja sprawa, a nie Twoja"

"Panie Boże, ja w Ciebie wierzę, ale Ty nie wtrącaj się do mojej miłości, do mojej zabawy - przecież coś mi się od życia należy".

"Panie Boże, ja w Ciebie wierzę, ale Kościół mi się nie podoba, taki zacofany... Mógłby znieść lub zmienić niektóre przykazania, przecież one są nie na dzisiejsze czasy..."

 

Ci "wierzący" w Boga nie przyjmują w pełni wiary, jaką Bóg objawił, ale tworzą sobie wiarę taką, jaka im pasuje. Wybiórczość, czyli wielka niekonsekwencja. Ile takich rezerwatów ma każdy z nas, tego nie wiem, ale jakże trudno znaleźć dziś człowieka, który by mógł powiedzieć tak, jak powiedział papież Jan Paweł II - "Totus Tuus"... "Panie Boże, jestem cały Twój, nie mam żadnych rezerwatów, całe me serce otwarte dla Ciebie".

 

3. I trzecia postawa, najważniejsza, ta o którą Matce Bożej Wędrującej najbardziej chodzi, to postawa ŚWIADKA.

 

Pan Jezus powiedział do swoich uczniów:

-         Wy jesteście światłem świata.

-         Wy jesteście solą ziemi.

-         Będziecie Mi świadkami aż po krańce ziemi. Słowa te odnoszą się nie tylko do apostołów, odnoszą się do wszystkich wyznawców Chrystusa, a więc i do nas.

-         Chrześcijanin świadkiem Chrystusa!

 

Czy wszyscy chrześcijanie są świadkami Chrystusa? Pytanie ważne zwłaszcza dziś. Różnie bywa. Niektórym daleko do bycia świadkiem Chrystusa. Niektórych "chrześcijan" można by porównać do starego samochodu z rozregulowanym gaźnikiem, co to jak przejedzie, to tak nakopci, że po prostu nie ma czym oddychać, ludzie chusteczkami zatykają sobie nosy. Tak wygląda czasem życie niejednego "chrześcijanina". Na szczęście mamy też i wspaniałe świadectwa. Oto jedno z nich:

 

Pewna zamożna rodzina poszukuje prywatnej wychowawczyni dla małych dzieci. Podaje odpowiednie ogłoszenie do pracy. Przeczytała je młoda dziewczyna, która ukończyła studia pedagogiczne, nie miała pracy, a była w trudnych warunkach materialnych. Zgłasza się pod wskazany adres. Pani domu zaprasza ją do salonu i przeprowadza z nią rozmowę, sonduje, jaki ma charakter, wiedzę, inteligencję. Rozmowa wypadła pozytywnie. Pani domu na chwilę zamyśliła się, potem odzywa się do dziewczyny:

-         Podobasz mi się, jesteś inteligenta, szlachetna. Ale zadam ci jeszcze bardzo osobiste pytanie: Czy ty jesteś wierząca, praktykująca?

-         Tak, proszę pani - jestem wierząca i praktykująca. Pani znów chwilę milczy, potem mówi:

-         Uważaj dobrze, co ci powiem. Przyjmę cię do pracy, ale pod jednym warunkiem: jeśli przyrzekniesz, że moim dzieciom nic nie będziesz mówiła o swojej wierze, o Chrystusie. My jesteśmy ateistami i tak chcemy wychować swoje dzieci. Teraz dziewczyna milczy, a po chwili mówi spokojnie:

-         Dobrze, proszę pani. Przyrzekam, że ani słowa nie będę mówiła dzieciom o Chrystusie, o mojej wierze.
Została przyjęta. Ale tego wieczoru, gdy znalazła się w swoim pokoiku, wzięła arkusik papieru, coś na nim napisała, złożyła i ukryła w medalionie, który nosiła na szyi, i odtąd nigdy się z nim nie rozstawała.

 

Dzieci, które polubiły swoją wychowawczynię, nieraz pytały, co tam jest wewnątrz, i słyszały odpowiedź: "Tam jest moja wielka tajemnica". Ale oto nieszczęście nawiedziło ową rodzinę, dzieci zachorowały na zakaźną chorobę, trzeba je było odseparować od zdrowych. Owa wychowawczyni podjęła się nimi opiekować, choć nie była do tego zobowiązana umową. Pielęgnowała je z wielkim poświęceniem i miłością. Dzieci wyzdrowiały, ale ona się zaraziła. I choć jej pracodawcy robili, co mogli, by ją ratować, nie udało się, zmarła. Po jej śmierci dzieci przypomniały sobie o owej tajemnicy. Otworzono medalion, wyjęto karteczkę. Pamiętamy, że słowa na tej kartce zostały napisane tego wieczoru, kiedy przyrzekła, że ani słowa nie będzie mówiła dzieciom o Chrystusie. Było na niej wypisane zdanie: "Chryste, skoro dzisiaj zabroniono mi mówić o Tobie, to odtąd moje życie niech o Tobie krzyczy". Teraz wszystko zrozumiano. Dlaczego była taka dobra dla dzieci, dlaczego tak się poświęcała. Ona swoim życiem dawała świadectwo Chrystusowi... A jaki był tego skutek? W rocznicę śmierci wychowawczyni dzieci przyjęły chrzest, a rodzice złożyli wyznanie wiary. Kto ich nawrócił? Świadectwo owej wychowawczyni! Takich świadków potrzeba dziś współczesnemu światu.

 

Kochani!
Podczas rekolekcji, a zwłaszcza podczas doby nawiedzenia, gdy będziemy się wpatrywać w oblicze Jasnogórskiej Pani, pytajmy siebie: Jaka jest moja postawa wobec wiary? Do której z wymienionych tu postaw zaliczyłbym siebie? Czy może już mnie opanował materializm praktyczny? Czy może wierzę, ale tyle we mnie niezadowolenia, tyle "rezerwatów", zastrzeżeń? Czy jestem świadkiem jak owa wychowawczyni?

Przemyślmy te pytania, zmieńmy w naszym życiu, co trzeba zmienić, by Matka Boża, gdy przybędzie w wędrującym obrazie, była z nas zadowolona.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin