1. Rozwój pierwszych wspólnot chrześcijańskich.doc

(37 KB) Pobierz
ROZWÓJ PIERWSZYCH WSPÓLNOT CHRZEŚCIJAŃSKICH

ROZWÓJ PIERWSZYCH WSPÓLNOT CHRZEŚCIJAŃSKICH

 

W naszym nowym cyklu radiowym poświęconym sprawom pierwotnego Kościoła zajmować się będziemy życiem chrześcijan w II w. po Chr. Z dwóch powodów nasz wybór padł na ten właśnie okres w historii. Jest to, po pierwsze, okres dla dziejów chrześcijaństwa bardzo delikatny i bardzo ważny zarazem. Kościół jest w tym momencie swojej historii - uży­jmy tu słów Renana - jak dziecko, które posiada już dosta­tecznie rozwinięte wszystkie organy potrzebne mu do życia, odłącza się od matki i zaczyna żyć życiem autonomicznym. W II w. była jeszcze bardzo żywa pamięć apostołów. Pod koniec tego wieku św. Ireneusz z Lyonu cytować będzie słowa św. Jana, które mu przekazał mistrz jego młodości, św. Polikarp, biskup Smyrny, który sam był uczniem ostatniego apostoła. Chrześcijanie, głęboko przywiązani do wspomnień przeszłości, łączą wierność wobec tradycji z odwagą i otwierają przed Kościołem nowe horyzonty, pragnąc, by otrzymany w spadku depozyt wiary przynosił ciągle nowe owoce. Wspólnoty chrześcijańskie nie zamykają się w getcie; ich wewnętrzna witalność każe im nie bać się konfrontacji z państwem i ze współczesną kulturą. II wiek jest więc jeszcze okresem pierwszej gorliwości, a jednocześnie czasem dynamicznego rozwoju, nie bojącego się ryzyka. Tu leży korzeń jego jeszcze większej mocy we­wnętrznej, ale też i kryzysów, które się uwidocznią w dwóch następnych wiekach.

Druga racja, dla której zajęliśmy się tym okresem dziejów Kościoła, leży w tym, że wiek ten wyraźniej niż późniejsze czasy pokazuje nam Kościół będący w swej całości i w swoich wspólnotach lokalnych wielkim znakiem dla pogańskiego spo­łeczeństwa, w którym żył; znakiem budzącym podziw u jed­nych, a sprzeciw u drugich. Kościołowi, by mógł spełniać wobec świata funkcję znaku zbawienia, nie mogą wystarczyć święte jednostki. W myśli Boga Kościół ma być znakiem jako święty lud święta wspólnota, której fundamentem i spoiwem jest Chrystusowy typ miłości aż do krzyża, miłości, do której człowiek sam z siebie nie jest zdolny. II wiek pokazuje nam, że znak taki istniał, że ideał chrześcijaństwa w jego wymiarze wspólnotowym był rzeczywiście realizowany przez zwykłych, szarych chrześcijan, że nie jest on wobec tego utopią.

Z tego powodu główny akcent w naszych audycjach położony będzie na życie codzienne pierwszych chrześcijan, choć z początku siłą rzeczy będziemy się musieli zająć naszkicowaniem pewnych ogólnych ram, w których to życie się rozwijało.

Naszym przewodnikiem po tych często ciemnych zakamarkach historii będzie jeden z najbardziej kompetentnych znawców starożytności chrześcijańskiej, długoletni profesor patrystyki w Montrealu, Quebec, a obecnie w Rzymie, Adalbert Hamman, który na ten temat opublikował w 1973 r. pracę pt. „Życie codzienne i pierwszych chrześcijan”.

W dzisiejszej pierwszej audycji rzucimy okiem na ramy geograficzne ekspansji chrześcijaństwa w II w.                  ;

Jerozolima - Rzym: oto pierwszy etap natarcia. Dokonał się on w I w. Kościół, narodzony w świętym mieście Żydów, jeszcze za życia apostołów Piotra i Pawła zatyka krzyż w sto­licy Imperium. Wystarczyła niepowstrzymana i mocna jak wulkan wiara apostoła Pawła, by Ewangelia w jednym pokoleniu przebiegła w odwrotnym kierunku drogę, którą w znoju walk torowały przez dziesiątki lat legiony rzymskie: Antiochia, Cypr, Efez, Filippi, Korynt, Ateny, Rzym i dalej jeszcze Hiszpania - te najdalsze krańce Zachodu, jak ją wtedy nazywano. W 64 r. jest w Rzymie tylu chrześcijan, że nie ma w tym milionowym mieście człowieka, który by o nich nie słyszał. Niechęć zaś do nich jest tak powszechna, że podły manewr Nerona, który na nich zrzuca winę za spalenie Rzymu, nie budzi niczyich podejrzeń czy oporów. Środowisko chrześcijańskie stolicy, Rzymu, jest bardzo kosmopolityczne. Świadczy o tym rodowód czternastu pierwszych biskupów Rzymu. Tylko czterech z nich było rodowitymi Rzymianami, trzech pochodziło z innych stron Italii, pięciu było rodem z Grecji, jeden był Syryjczykiem, a papież Wiktor, ostatni z tej listy, żyjący pod koniec II w., pochodził z Afryki. Chrześcijanin tamtych czasów, jak wszyscy, spoglądał na Rzym, stolicę zdobywców, ale innymi oczyma. Widział on w niej swoją metropolię duchową uświęconą męczeństwem św. Piotra, centrum tej wielkiej rodziny, którą czuli się rozproszeni po całym świecie wyznawcy Chrystusa.

II wiek, oprócz utrwalenia się Kościoła w Rzymie, jest czasem, w którym chrześcijaństwo epoki apostołów, obecne głów­ne w portach śródziemnomorskich Azji Mniejszej i południowo-wschodniej Europy oraz w miastach leżących wzdłuż głównych szlaków komunikacyjnych lądowych, zdobywa nowe tereny. W Azji Mniejszej wdziera się np. do Bitynii i Pontu leżących nad brzegiem Morza Czarnego, nie omijając nawet małych miast i wsi. Dowodem żywotności i ekspansji Kościoła w tych dwóch prowincjach jest pochodzący ze 112 r. list Pliniu­sza Młodszego do cesarza Trajana. Wspólnoty chrześcijańskie są tam do tego stopnia dynamiczne, że wzbudzają wokół siebie zawiść, która popycha do anonimowych donosów. Pliniusz w charakterze legata rzymskiego przemierzywszy wzdłuż i wszerz powierzone swojej jurysdykcji tereny stwierdził, że chrześcijanie stanowią w nich poważny tłum, który zaczyna zagrażać instytucjom socjalnym i religijnym Imperium. Miasta i wsie są przez nich zaatakowane - pisze zaniepokojony legat, porównując rozszerzające się chrześcijaństwo do zarazy. Za­chodnia Azja Mniejsza ma już na początku tego wieku solidną organizację kościelną. Siedem listów do Kościołów, zamieszczonych w pierwszych rozdziałach Apokalipsy, oraz listy św. Ignacego, świadczą o istnieniu na tamtych terenach przy­najmniej dziesięciu stolic biskupich, które wszystkie grawi­tują wokół Efezu i Smyrny.

Pięćdziesiąt lat później, za panowania Marka Aureliusza, odsłania się nam obraz Kościoła obecnego na prawie wszystkich ziemiach Imperium. Niektóre inskrypcje świadczą o obec­ności chrześcijańskiej w Marsylii, Kościół zaś w Lyonie zapisał pod koniec II w. jedną z najchlubniejszych kart swej historii. Początki wspólnoty liońskiej giną w zupełnym mroku. Ewan­gelię do tego ważnego w Imperium ośrodka handlu i rzemiosła zanieśli bez wątpienia chrześcijańscy anonimowi kupcy, rzemieślnicy i lekarze, których ściągała tu sława miasta. Gdy braci było tu już tylu, że mogli się oni ukonstytuować w nowy Kościół lokalny, wspólnoty-matki posłały im biskupa, Potyna. W l77 r wspólnota liońska została poddana próbie prześla­dowania Męczennicy, których imiona greckie i łacińskie zna­my rzucają nam światło na etniczny i socjalny skład Kościoła. Należeli do niego ludzie miejscowi i przybysze z Azji, kupcy i bogate matrony. Św. Ireneusz, który po Potynie obejmie biskupstwo liońskie, będzie się czuł odpowiedzialny za wiernych rozsianych po olbrzymim terytorium, sięgającym od ujścia Rodanu aż po górny bieg Renu.

Innym terenem, na którym w II w. „wybuchło” chrześcijaństwo, jest Afryka Północna. Jej życie polaryzowało się wokół dwóch wielkich miast, Aleksandrii i Kartaginy. Kościół w tym ostatnim mieście znalazł prawdopodobnie swoich pierwszych wyznawców wśród niektórych miejscowych Żydów oraz robotników portowych, którzy usłyszeli o Ewangelii z ust nawróconych marynarzy i kupców zawijających każdego dnia do tego portu. Chrześcijaństwo rozszerzyło się w tych stronach jak ogień, nie oszczędzając osad leżących w górach i na skraju Sahary. 17 lipca 180 r. ścięto w Kartaginie dwunastu chrześcijan - siedmiu mężczyzn i pięć kobiet. Wszyscy oni byli ubogimi rolnikami, których ściągnięto z głębi kraju, ze Scillium, na pokazowy proces do Kartaginy. Za panowania Marka Aureliusza wspólnota kościelna w Kartaginie przyjęła w swoje szeregi  wybitnego konwertytę, adwokata Quintusa Septymiusza Tertuliana. Spod jego pióra, przy różnych okazjach, wyszedł taki oto, trochę emfatyczny opis obecności chrześcijańskiej w Afryce Północnej: Naszą wiarę wyznają tysiące osób – mężczyzn i kobiet, należących do wszystkich warstw społecznych... W każdym mieście więcej niż połowa ludności to chrześcijanie. Gdyby oni opuścili miasta, pozostałyby one puste... Narodziliśmy się dopiero wczoraj, a już wypełniamy całą ziemię; miasta, ich przedmieścia, wsie, daleko mieszkające szczepy, urzędy, senat, pałace, rynek, miejsca pracy; brak nas tylko w świątyniach. Jest w tym bez wątpienia trochę przesady, ale niewiele. Prowincja kościelna, która w 220 r. zgromadziła na swym pierwszym synodzie siedemdziesięciu biskupów z Afryki północno-zachodniej musiała rzeczywiście posiadać imponu­jącą liczbę chrześcijan.

Analogicznie bujny rozwój przeżywał Kościół grawitujący wokół Aleksandrii w Egipcie. W mieście tym, w którym kwitły filozofia i kultura, chrześcijaństwo przybrało szybko pewną strukturę intelektualną, która wnet stanie się chlubą tego Kościoła. W 180 r. Panten, w którym połączyły się zapał ewangeli­sty i refleksja myśliciela, otworzył tam szkołę dla katechumenów, którą można by nazwać pierwszym uniwersytetem chrześcijańskim. Demetriusz, biskup Aleksandrii z końca II w., pierwszy, o którym wiemy coś więcej niż samo tylko imię, rozumiał i popierał to połączenie Ewangelii z refleksją filozoficzną.

Chrześcijaństwo w swoim niepowstrzymanym pochodzie przekroczyło nawet w tym okresie granice Imperium. Dotarło ono bowiem do małego państwa Osroene, leżącego na terenie dzisiejszego Iraku, gdzie ścierały się wtedy kolejno wpływy Rzymian i Partów. Pod koniec II w. istniało tam wiele zorganizowanych wspólnot kościelnych, których duchowym ośrod­kiem była Edessa, stolica państwa. Edessa ukazuje się nam w tym okresie jako centrum intensywnej chrześcijańskiej działalności literackiej - dwa wielkie imiona z tej dziedziny to Tacjan i poeta Bardesanes - i jako miejsce promieniowania Ewangelii aa Armenię i Persję.

W takich oto ramach geograficznych i organizacyjnych rozwijało się życie chrześcijańskie. Jego rozmaitym przejawom przypatrzymy się w naszych następnych pogadankach. 7 lipca 1976 r.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin