Postpolityka cz. 1.pdf

(48 KB) Pobierz
750293763 UNPDF
Baudrillard był bez wątpienia jednym z najbardziej wymownych krytyków nowoczesności.
Za cel swoich intelektualnych ataków obierał często społeczeństwo konsumpcyjne lub wręcz sam
konsumeryzm, który postrzegał jako odpowiedzialny za stan społeczeństwa. W późniejszym okresie
swojego życia Baudrillard przeszedł, jednakże, z pozycji typowo społecznych na aspołeczne.
Uwidacznia się to w twierdzeniu „społeczeństwo nie istnieje”. Nie chodzi tu jednak o typowo
atomistyczne podejście do społeczeństwa, zgodnie z którym społeczeństwo ma być prostym
konstruktem złożonym wyłącznie ze współdziałających jednostek, nie posiadającym żadnego
osobnego bytu, który nie wynikałby z sumy owych indywidualności.
Baudrillard porusza zupełnie inne wątki, zwraca uwagę na inny aspekt społeczeństwa.
Mianowicie, stoi on na stanowisku, nie że społeczeństwo jakie takie istnieć nie może, lecz że w
wyniku konkretnych zjawisk zatraciło ono swoje istnienie. Społeczeństwo nie istnieje z jednej
strony dlatego, że straciło ono swoją podmiotowość. Oznacza to, że nie produkuje sensu; robi to za
nie kapitalizm. Kapitalizm, niemal jak u Galbraitha, obejmuje system, w którym wielkie korporacje
i odhumanizowane instytucje (mass media, komunikacja masowa) zajmują miejsce człowieka;
człowiek nie stanowi tutaj podmiotu, lecz przedmiot, któremu narzucana jest produkcja sensu. W
wyniku kapitalistycznego tworzenia znaków, znaki nie mają już znaczenia określanego świadomie
przez graczy uczestniczących w interakcjach społecznych. Z tego względu stają się nieczytelne,
niejasne, mętne, rozmyte. Signifiant poprzedza signifié i góruje nad nim. Symbol, ikona, obraz
zajmuje miejsce właściwej podstawy znaku. To, co mentalne ustępuje temu, co zmysłowe. W tym
mitycznym świecie proliferacji znaków sens zostaje utożsamiony z bezsensem.
Z drugiej strony, społeczeństwo nie istnieje również na poziomie politycznym. Nie istnieje
dlatego, że ustała era wielkich sporów ideologicznych. Konflikt przestał być więc motorem zmiany
społecznej; z tego też powodu nie dochodzi do negocjacji, umów, rokowań, które mogłyby
doprowadzić do przekształcenia się systemu od wewnątrz. Społeczeństwo znalazło się w okresie
stagnacji, bowiem kapitalizm tworzy symulację, w której ludziom pod płaszczykiem systemu
politycznego i gospodarczego odmawia się jakiegokolwiek realnego wpływu na rzeczywistość. Nie
oznacza to, że starć, napięć nie ma; występują one, jednakże, wyłącznie w ramach samego systemu
kapitalistycznego. Carla Schmitta dychotomia sojusznik-wróg została zastąpiona inną: konsumpcja-
produkcja. Nie ma więc i nie może być mowy o hierarchii, dominacji, wyzysku – marksistowska i
anarchistyczna retoryka odeszły do lamusa.
Polityka stała się postpolityką; polityczność postpolitycznością. Jednakże, nie wszystko
stracone. Nikt nie odebrał nam języka. Zmiany, o których była mowa wyżej, w przypadku
niemożliwości przeprowadzenia ich drogą działania politycznego, mogą mieć swoje źródło w
języku. Zmiana językowa przekładać się będzie na zmianę postrzegania, a co za tym idzie – zmianę
rzeczywistości społecznej. Żeby jednak osiągnięcie tego celu było możliwe, musimy wyposażyć się
w odpowiednie środki. Środkiem tym będzie pojęcie języka publicznego, które należy
przeciwstawić językowi prywatnemu (nie chodzi tu jednak o język prywatny w
Wittgensteinowskim rozumieniu tego terminu). Jak rzekł Rorty: „Moja obrona opiera się na
stanowczym odróżnieniu tego, co prywatne, od tego, co publiczne”. Idąc tym tropem stwierdza
dalej co następuje: „dyskusja o sprawach publicznych dotyczyć będzie kwestii, 1) jak równoważyć
potrzeby pokoju, dobrobytu i wolności, gdy okoliczności wymagają od nas, byśmy poświęcili jedną
z nich dla innej, oraz 2) jak wyrównać szanse stwarzania siebie, a następnie pozostawić ludziom
swobodę wykorzystania lub zmarnowania tych szans”. Z drugiej strony, język prywatny ogranicza
się do autokreacji, stanowi on opis nas samych i innych ludzi, z którymi wchodzimy w relacje. Oba
wchodzą w skład tzw. języka finalnego, słownika, w którym opisujemy swoje presupozycje raczej,
imponderabilia, a więc również takie przymioty, których definicja nam umyka. Z tych dwóch
komponentów skoncentrujemy się wyłącznie na języku publicznym, innymi słowy na języku
sprawiedliwości, języku, którego zadaniem jest minimalizowanie cierpienia innych.
Właśnie w tym postpolitycznym stanie społeczeństwa przyszło mi opisywać dwa dość
marginalne kierunki myśli współczesnej; marginalne, co nie znaczy, że nieciekawe i nieistotne, tym
bardziej, że ich marginalność wynika poniekąd z ich młodości. Co więcej, w obu tych koncepcjach
mamy do czynienia z przedrostkiem „post”. Mowa o postlibertarianizmie i postanarchizmie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin