Kto Jest Kim W Lobby Filosemickim.doc

(570 KB) Pobierz
Prof

zapodał w wersji elektronicznej:

„jasiek z toronto”

 

Prof. dr hab. Jerzy Robert Nowak

KTO JEST KIM W LOBBY FILOSEMICKIM


 

Rozpoczęta tym tekstem seria artykułów prof. Jerzego Roberta Nowaka jest swego rodzaju kontynuacją jego poprzedniego cyklu Za co Żydzi powinni przeprosić Polaków. Pragniemy pokazać, jak wielkie wpływy ma u nas lobby, liczące się głównie z żydowskimi, nie polskimi racjami, jak bardzo jest ono silne w polityce czy mediach. Stronniczy filosemityzm bardzo często łączy się u nas z lekceważeniem polskości i polskich interesów narodowych, z gwałtownymi atakami na polski patriotyzm i rolę Kościoła katolickiego w Polsce. Przedstawiamy więc osoby, które tendencyjnie prezentują racje prożydowskie. [red.]

Aleksander Kwaśniewski (PZPR), od 1995 r. prezydent RP, który sfałszował swoje wykształcenie. W 1989 roku ulubieniec lobby żydowskiego OKP na czele z Adamem Michnikiem, i lansowany przez nie jako główny partner przyszłych porozumień z lewicą OKP. Wdzięczny Kwaśniewski deklarował w ramach ankiety, przeprowadzonej wśród polityków, na kogo głosowałby najchętniej poza swoją partią: W pierwszej kolejności głosowałbym na Adama Michnika, ale tylko wówczas, gdyby założył coś własnego (...). To co Michnik myśli i jak myśli, odpowiada mi najbardziej - jako obywatelowi i jako politykowi (...). ("Gazeta Wyborcza" z 21 czerwca 1991). Wśród poglądów szczególnie bliskich Michnikowi znajdujemy tak mocno akcentowane przez Kwaśniewskiego potępienia pozostałości narodowego egocentryzmu, zaściankowości, ksenofobii i poczucia dziejowej misji, haseł poloncentrycznych i hurrapatriotycznych emocji (z obszernego dwukolumnowego artykułu A.Kwaśniewskiego na łamach "Gazety Wyborczej" z 1 lipca 1996).

Jako prezydent RP działa dla przyspieszenia przyjęcia przez Sejm ustawy o zwrocie mienia wyznaniowym gminom żydowskim, co uczyniłoby ze Związku Gmin Żydowskich największego finansistę w Polsce. W lipcu 1996 r. podczas spotkania z przedstawicielami organizacji żydowskich w Nowym Jorku Kwaśniewski przyobiecał szybki zwrot mienia Żydom.

Prożydowska tendencyjność prezydenta Kwaśniewskiego spowodowała ostry protest prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej, Edwarda Moskala, który 10 maja 1996 r. wystosował list do Kwaśniewskiego krytykując to, że: Brak stanowczości w działaniach rządu polskiego, a także ewidentne błędy urzędników państwowych powodują, że Żydzi pozwalają sobie na coraz więcej i coraz więcej uzyskują. Kwaśniewski odrzucił krytyczne uwagi Moskala, popierając żydowskie racje. Między innymi podtrzymał dążenie do jak najszybszego zwrotu mienia dla gmin żydowskich oraz wystąpił w obronie krytykowanych przez prezesa Moskala przeprosin wobec Żydów m.in. za tzw. pogrom kielecki, wystosowanych przez ministra Rosatiego w imieniu narodu polskiego. Sekretarz stanu Marek Siwiec występując na konferencji prasowej w imieniu prezydenta Kwaśniewskiego stwierdził, że: Polska i społeczeństwo polskie powinny przeprosić za to, co było niegodziwe w historii Polaków i Żydów po II wojnie światowej.

Postawę Kwaśniewskiego dobrze ilustrowała jego reakcja na dokonaną przez Izraelczyków masakrę 102 Palestyńczyków w Kanie Galilejskiej. Prezydent RP skomentował barbarzyńską napaść słowami, iż jest to chyba zbyt duży koszt uporządkowania stosunków między dwoma krajami. Tylko tyle. Rzeczywiście - komentarz godny Europejczyka.

W 1995 roku Kwaśniewski należał do pierwszych polskich polityków, którzy wystąpili z publicznym potępieniem kilku zdań księdza prałata Henryka Jankowskiego, dziś jak wiadomo spreparowanych przez "Gazetę Wyborczą". Równocześnie zaś nie zareagował ani słowem na prowokacyjne antypolskie wystąpienie laureata Nagrody Nobla, żydowskiego pisarza Elie Wiesela, wygłoszone 7 lipca br. podczas oficjalnych uroczystości w Kielcach w obecności premiera RP, w tym skrajne uogólnienia "o polskiej nienawiści" (a skrytykował je np. Szymon Wiesenthal oraz przewodniczący Forum Żydowskiego Stanisław Krajewski).

Najnowszy pobyt Kwaśniewskiego w Stanach Zjednoczonych w lipcu br. stał się kolejnym potwierdzeniem jego prożydowskiej tendencyjności i konsekwentnych zabiegów o polityczne poparcie międzynarodowego lobby żydowskiego. W tym samym czasie, gdy widać było brak starań o rozmowy z rzeczywiście reprezentatywnymi przedstawicielami Polonii w Stanach Zjednoczonych prezydent Kwaśniewski poświęcił maksimum uwagi na kolejne spotkania z najbardziej wpływowymi przedstawicielami lobby żydowskiego w USA. Odwiedził m.in. znane z polakożerstwa redakcje zdominowanych przez Żydów gazet: "New York Timesa" i "Washington Post", odbył rozmowy z radą Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie i spotkał się z przedstawicielami 56 największych organizacji żydowskich w Stanach Zjednoczonych. Zyskał ich maksymalną aprobatę po dłuższych rozmowach "za zamkniętymi drzwiami".

Jako działacz PZPR i SdRP oraz jako prezydent RP Kwaśniewski ani razu nie przeciwstawił się antypolskiej nagonce ze strony kół żydowskich.

Włodzimierz Cimoszewicz, postkomunistyczny premier RP, syn oficera Informacji Wojskowej w latach stalinowskich, dał w lipcu 1996 roku podczas uroczystości w Kielcach jaskrawy dowód tego, do jakiego stopnia nieważna jest dla niego prawda o historii i godność własnego narodu. W sprawach stosunków polsko-żydowskich, tak skomplikowanych i złożonych, po dziesięcioleciach przemilczeń i niedomówień, postkomunistyczny premier pozwolił sobie na publiczne, obelżywe dla Polaków stwierdzenia, jednostronnie obciążające ich winą za wszystkie problemy w stosunkach z Żydami. Głęboko bolejąc z powodu wszystkiego, w czym kiedykolwiek Polacy zawinili wobec Żydów i szczerze za to przepraszając (...). Samobiczowanie premiera Cimoszewicza w imieniu całego narodu polskiego wywołało zdecydowany protest wielu środowisk patriotycznych. W opublikowanym 9 lipca 1996 oświadczeniu porozumienia 21 organizacji kombatanckich i niepodległościowych (m.in. Światowego Związku Żołnierzy AK, Stowarzyszenia Szarych Szeregów i kilku związków więźniów politycznych) stwierdzono: (...) Zamiast niesłusznie oskarżać cały naród o rzekomy antysemityzm i bić się w piersi w jego imieniu, premier Cimoszewicz powinien przeprosić za zbrodnię, której dokonali jego ideowi poprzednicy. Nie uczynił tego, nie wykorzystał znakomitej okazji do odcięcia się od komunistycznej przeszłości, a tym samym zakłamał wyjątkowo bolesną kartę naszej historii.

Podczas uroczystości w Kielcach Cimoszewicz zezwolił Elie Wieselowi na bezkarne obrażanie Polski i Polaków. Zamiast zdecydowanie zareagować na prowokacyjne antypolskie i antyreligijne wystąpienie Elie Wiesela i jego żądanie usunięcia krzyży z Auschwitz-Birkenau, Cimoszewicz obiecał wyjście naprzeciw ich żądaniom w sprawie usunięcia krzyży z terenów byłego obozu Auschwitz-Birkenau. W ten sposób, jak stwierdzili senatorzy NSZZ "Solidarność" premier RP zamierza uzurpować sobie prawo do decydowania o symbolach religijnych w Polsce.

Ksiądz Michał Czajkowski, asystent kościelny "Więzi", wykładowca na ATK. Najskrajniejszy filosemita wśród polskich duchownych. Łączy promowanie skrajnych zarzutów antysemityzmu wobec Polaków z destrukcyjnymi działaniami dla rozbijania spoistości Kościoła katolickiego od wewnątrz, podważania obrony rzeczy najświętszych. Tak jak choćby w sprawie krzyży w Birkenau, w wystąpieniu na łamach "Gazety Wyborczej" i w rozmowie telewizyjnej. Pomimo jednoznacznego oświadczenia Komitetu Episkopatu Polski do Dialogu z Judaizmem broniącego krzyży, ks. Czajkowski już dzień później wyszedł naprzeciw prowokacyjnym żądaniom Elie Wiesela. Napisał w "Gazecie Wyborczej": (...) Są pewne wartości, o które należy walczyć, nawet do utraty życia, natomiast gdy rozumie się alergie żydowskie, a także racje religijne, to nie sądzę, że należy walczyć o każdy krzyż w Birkenau. Ksiądz Czajkowski usilnie zachęcał również, by rozumieć, że: niektórych po prostu krzyż w tym miejscu razi.

W wywiadzie dla "The New York Timesa" z 15 sierpnia 1989 r. zapewniał: Jeszcze bardziej będę zwalczał pozostałości polskiego i chrześcijańskiego antysemityzmu. Robi to idąc w sukurs najgorszym kłamstwom antypolonistów.

W lutym 1994 r. na Forum Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, Czajkowski popisał się odosobnionym głosem w obronie opublikowanego w "Gazecie Wyborczej" paszkwilu Michała Cichego na temat Powstania Warszawskiego, uznając oskarżenia o rzekome mordowanie Żydów za godne tego, by stały się chrześcijańskimi rekolekcjami wielkopostnymi.

Ksiądz Michał Czajkowski pisał na łamach "Gazety Wyborczej" z 25 sierpnia 1990 roku, iż: antysemityzm to nie tylko ignorancja, głupota, to także moralne zboczenie. A jak określić skrajny antypolonizm, któremu tak chętnie dawał upust sam ksiądz Czajkowski. Kilkakrotnie na próżno już wzywałem go na łamach "Słowa - Dziennika Katolickiego", począwszy od numeru z 30 czerwca - 3 lipca 1995 roku o wyjaśnienie obrzydliwego pomówienia pod adresem rzekomo antysemickich Polaków, jakiego dopuścił się na łamach "Więzi" z czerwca 1991 roku. Chodziło o oskarżenie Polaków o rzekomy udział w pogromach na ziemi polskiej w 1905 roku. Pogromy te, jak potwierdzają świadectwa żydowskie i rosyjskie, były w całości organizowane i realizowane wyłącznie przez Rosjan. Polacy nie tylko, że w nich nie uczestniczyli, ale jednoznacznie występowali w różnych w obronie Żydów, jak wynika z wielkiego dwutomowego dzieła wydanego przez specjalną żydowską komisję pt. "Die Juden pogrome in Russland" (Kolonia, Lipsk 1910). Ksiądz Czajkowski, bezskutecznie po wielokroć wzywany przeze mnie na łamach prasy o wyjaśnienie przyczyn obrzydliwego antypolskiego pomówienia i przeproszenia za nie, nie wykazał nawet cienia godności i uczciwości intelektualnej w tej sprawie. I dalej, jak przedtem, szkaluje Polaków i osłabia spoistość Kościoła.

Aleksandra Jakubowska, rzecznik rządu premiera W.Cimoszewicza, w latach 80. prezenterka "Dziennika Telewizyjnego". W przeszłości jednoznacznie dawała wyraz swemu krytycznemu stosunkowi do polskości w połączeniu z troską o obronę racji Żydów. Jako redaktorka naczelna "Feminy" (dodatku do "Życia Warszawy") opublikowała na przykład jeden z najostrzejszych ataków na książkę Joanny Siedleckiej Czarny ptasior, która ukazywała prawdziwe oblicze Jerzego Kosińskiego - osławionego żydowskiego hochsztaplera i manipulatora. Znakomita książka Siedleckiej została na łamach "Feminy" potraktowana jako wyraz skandalu, postępowania według bezwzględnych reguł biznesu, pozbawiona rzetelności. W rocznicę 3 Maja w tekście na łamach postkomunistycznego "Wprost" (3 maja 1992) stwierdziła z zadowoleniem: Zużyte, skompromitowane słowa "patriotyzm", "polskość", "ojczyzna" nie odrodziły się w III Rzeczypospolitej.

Wiesław Kot, autor licznych oszczerczych antypolskich i antyreligijnych tekstów na łamach postkomunistycznego "Wprost", przedstawiających Polaków jako grabieżców mienia żydowskiego, antysemitów i ciemniaków. Kot nie oszczędził też wielkiego polskiego męczennika Ojca Kolbe. Są teksty Wiesława Kota, które wprost proszą się o jak najszybszą interwencję prokuratora, z uwagi na ohydne oszczerstwa, godzące w dobre imię narodu polskiego. Na przykład tekst o Liście Schindlera Stevena Spielberga ("Wprost" z 6 lutego 1994), stwierdzający, iż: Schindler jest ślepy na teorie rasistowskie, po prostu kocha życie i w zabijaniu swych żydowskich współpracowników dostrzega unicestwianie części Europy - czyli to, co my w Polsce dostrzegliśmy kilka dziesięcioleci później. Pisze to Kot jakby nie było kilkuset tysięcy Polaków bezpośrednio zaangażowanych w ratowanie Żydów, jakby nie było tysięcy Polaków i Polek straconych z tego powodu, jakby nie było największej liczby drzewek "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata", zasadzonych ku czci 4,5 tysiąca Polaków przed Yad Vashem w Jerozolimie!!!

Marek Król, redaktor naczelny "Wprost", jednej z głównych trybun prożydowskich racji i ciągłego oskarżania Polaków o antysemityzm (między innymi w szczególnie tendencyjnych tekstach Wiesława Kota i Jerzego Sławomira Maca). Skrajny filosemityzm "Wprost" współgra z ciągłymi atakami na Kościół katolicki w Polsce, podważaniem i ośmieszaniem polskości i patriotyzmu.

Marcin Król, redaktor naczelny miesięcznika "Res Publica" dofinansowywanego przez Ministerstwo Kultury. Zarówno on, jak i redagowany przez niego miesięcznik hołdują poglądom skrajnie filosemickim.

9 lutego 1996 r. Król wystąpił na łamach "Tygodnika Powszechnego" (w artykule Ojczyzna) ze stwierdzeniem: Jakąkolwiek, choćby najbardziej zniuansowaną formę antysemityzmu lub wszelkiej maści ksenofobii uważam za po prostu skandal, który powinien kończyć się w sądzie, a nie być przedmiotem podnoszącej nieuchronnie rangę problemu debaty politycznej.

Król niejednokrotnie wykazywał całkowity brak szacunku dla polskości i patriotyzmu, wypisywał tekściki o niezgułowatej Polsce. Na łamach miesięcznika "Res Publica" (nr 3 z 1991 roku) zabłysnął niebywałym uogólnieniem: Polska nigdy w swej najnowszej historii liczącej dwieście lat krajem normalnym nie była, a więc po to, żeby stać się krajem normalnym - Polska musi zapomnieć samą siebie.

Król, tropiciel "polskiego antysemityzmu", przy każdej okazji uderza w polskie tradycje narodowa. W "Życiu Warszawy" z 11 marca 1994 roku pisał: tradycja narodowe to rezerwuar mitów, co więcej, polskie mity narodowe są to w większości mity martwe. Któż z nas przejmuje się choćby przez moment Kościuszką pod Racławicami (...). Król wsławił się również skandalicznym porównaniem "Myśli nowoczesnego Polaka" Romana Dmowskiego z Mein Kampf Hitlera.

Bolesław Sulik, przewodniczący (z nadania Unii Wolności) Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, jest jednym z najbardziej spektakularnych symboli siły lobby filosemickiego w Polsce. Syn generała w armii Andersa, Nikodema, w 1946 roku opuścił Polskę jako Żyd Jakub Szteinberg, osiedlając się w Anglii. Jego telewizyjny serial Zmagania o Polskę wywołał kilkaset protestów ze strony środowisk polonijnych. Szczególne oburzenie wywołało wyeksponowanie w filmie różnego typu skrajnych oskarżeń na temat rzekomego polskiego antysemityzmu przy równoczesnym przemilczaniu sprawy antypolskiego zachowania się dużej części Żydów na kresach wschodnich 1939-1941 i roli Żydów w komunistycznym aparacie władzy w Polsce po 1944 roku. Polscy telewidzowie mogli zapoznać się z powstałym po kampanii prezydenckiej 1990 r. jej skrajnie tendencyjnym i zafałszowanym obrazem w filmie Sulika In Solidarity (W "Solidarności"). Panegirycznemu obrazowi czołowych postaci żydowskiej "elitki" m.in. Geremka i Michnika towarzyszyły sceny mające zilustrować najgorsze stereotypy Polaków jako antysemitów. Sulik w wywiadzie dla "Polityki" z 25 maja 1991 r. broniąc dużej roli "wątku antysemickiego" w swym filmie wystąpił z własną, oryginalną definicją antysemityzmu: jak ktoś mi mówi, że w Polsce nie ma antysemityzmu, to myślę, że to jest właśnie antysemita.

Krzysztof Teodor Toeplitz, redaktor naczelny skrajnie deficytowych postkomunistycznych "Wiadomości Kulturalnych", wydawanych od lat z łaski byłego ministra Dejmka kosztem ogromnych dotacji z pieniędzy polskiego społeczeństwa. Jeden z głównych publicystycznych janczarów jaruzelszczyzny w dobie stanu wojennego przez całe dziesięciolecia należał do autorów najmocniej zaangażowanych w gromieniu Polaków za ich romantyzmy i "bohaterszczyznę", wyszydzających całą historię Polski jako ciąg bezmyślnych "rzucań się" nacjonalistycznych i anarchicznych tłumów. Uogólnienia o wyjątkowo strasznym charakterze narodowym Polaków łączył ze skrajnymi atakami na "polski antysemityzm" i Kościół katolicki (między innymi osławiony tekst w polemice wokół Shoah Lanzmanna na łamach "Polityki" w 1985 roku. Te tradycje kontynuują redagowane przez niego "Wiadomości Kulturalne" (dalej "WK"). W numerze z 12 listopada 1995 r. Toeplitz powołuje się z aprobatą na stwierdzenie mało znanego w Polsce żydowskiego emigranta-grafomana Andre Kamińskiego: Nawet kiedy zniknie stąd ostatni Żyd, nagonka się nie skończy. Każdy rząd, który chce tu sprawować władzę, musi nas obrzucić błotem. Tego chce hołota. W publikowanych na łamach "Wiadomości Kulturalnych" tekstach broniono np. antypolskiego komiksu "Maus" Spiegelmana, gdzie Żydzi są pokazani jako myszy, Niemcy jako koty, a Polacy jako świnie ("WK" z 13 sierpnia 1995 r.). To w "WK" ukazała się chyba jedyna dotąd pochwała skrajnie polakożerczego filmu Sztetl Marzyńskiego (7 lipca 1996). Przypomnijmy, że nawet w "Polityce" zdobyto się w sprawie filmu Sztetl na słowa krytyki nieuczciwych manipulacji reżysera.

Inny jaskrawy przykład hucpy w wykorzystaniu pieniędzy wyciąganych z pieniędzy całego, w przeważającej części katolickiego społeczeństwa. Na pierwszej stronie "WK" z 15 maja 1996 r. widzimy osławiony rysunek żydowskiego karykaturzysty z Francji Rolanda Topora z krzyżem umieszczonym w kroczu kobiety.

Jak długo będzie się to wszystko tolerować?!


Michał Cichy, kierownik działu kultury w “Gazecie Wyborczej”. Młody niedokształcony publicysta, który postanowił zdobyć herostratesową sławę dzięki zniekształceniu najpiękniejszych tradycji polskiego bohaterstwa - historii Powstania Warszawskiego, i to jeszcze w okresie przygotowań do obchodów jego 50-lecia. Akcję oszczerstw rozpoczął od opublikowania na łamach dodatku “Gazety Wyborczej” - “Gazety o książkach” (nr 11 1993) recenzji ze wspomnień żydowskiego policjanta Calela Pierechodnika. Wyraził w niej zdziwienie, że Pierechodnik “przetrwał nawet Powstanie Warszawskie”, kiedy "AK i NSZ wytłukły mnóstwo niedobitków z getta” (!!!). “Rewelacje” Cichego zostały później szeroko rozwinięte w jego paszkwilu o “czarnych kartach Powstania Warszawskiego”, drukowanym w numerze 24 “Gazety Wyborczej” z 1994 roku. Artykuł roił się od skrajnych łgarstw, zdemaskowanych później publicznie przez wybitnych historyków od prof. Tomasza Strzembosza począwszy po red. Leszka Żebrowskiego. Cichy zarzucał powstańcom warszawskim zamordowanie około 60 Żydów, jako szczególnie ważne “źródło dowodowe” eksponując znanego z łgarstw żydowskiego komunistycznego pseudohistoryka-politruka Bernarda Marka, dyrektora Żydowskiego Instytutu Historycznego w czasach stalinowskich. “Twórczą” działalność naukową B.Marka (m.in. fałszowanie dokumentów przez odpowiednie dopisy) już dawno zdemaskowali nie tylko autorzy polscy (m.in. słynny działacz emigracyjnej PPS Adam Ciołkosz), ale i wybitni historycy żydowscy (żyjący na emigracji w Paryżu Michał Borwicz).

Leszek Żebrowski wydał w 1994 publikację książkową “Paszkwil Wyborczej”, szczegółowo analizującą antypowstańcze i antypolskie fałszerstwa i insynuacje redaktora “GW” M.Cichego, i akcentującą odpowiedzialność szefa “GW”. Redakcja “Wyborczej” całkowicie przemilczała tak poważne oskarżenia, godzące w jej imię - w odrębnej książce - i nigdy nie przeprosiła czytelników za swe fałszerstwa. A nadworny “historyk” “GW” Michał Cichy dalej “tworzy”, zaskakując czytelników rozmiarami swych zmyśleń. W “Magazynie” nr 21 z 1995 Cichy opublikował obszerny tekst 1945: koniec i początek, stanowiący zgodnie z intencjami Michnika wielkie propagandowe łgarstwo, wybielające początki PRL-u i rolę sowieckich “wyzwolicieli”.

Henryk Dasko, redaktor w “Ex Libris” (dodatku do “Życia Warszawy”). Hucpiarsko bronił tego pisma przed krytyką znakomitego pisarza z emigracji Włodzimierza Odojewskiego, zarzucającego “Ex Libris” reklamowanie “ton zagranicznego chłamu jak i nowomowy”. Dasko “wsławił się” jednym z najbrutalniejszych ataków na książkę Joanny Siedleckiej “Czarny ptasior”, demaskującą hochsztaplerstwa żydowskiego pisarza Jerzego Kosińskiego. W tekście Trucizna (“Ex Libris” z 17 marca 1994) nazwał Czarnego ptasiora książką nikczemną, zarzucając autorce antysemityzm godny dawniejszych kampanii moczarowskich. Jak komentował Piotr Szwajcer na łamach “Nowych Książek” (nr 6 z 1994 r.): (...) Mnóstwo ludzi (...) uważa, że jeśli cokolwiek nieprzychylnego powie się o osobie narodowości żydowskiej, nawet gdy są to rzeczy prawdziwe, to natychmiast trzeba bić na alarm i przywoływać jeśli już nie Holocaust, to przynajmniej Moczara (vide tekst Dasko) (...). Dasko nigdy nie przeprosił Siedleckiej za swój nikczemny atak.

Choć w 1968 roku nie było żadnego przypadku przemocy fizycznej wobec Żydów, Dasko bez żenady zapewniał na łamach “GW” z 8 stycznia 1990 r. o “prawdziwie pogromowej atmosferze wiosny 1968”. Przypomnijmy, że nawet taki “europejczyk” jak Jan Kofman, redaktor naczelny KOR-owskiej “Krytyki”, pisał w jej numerze 28-29 (s. 65, 66), iż sąd głoszący, że w Polsce roku 1968 wytworzyła się sytuacja pogromowa nijak miał się do rzeczywistości (...). Przesada ma to do siebie, że przeważnie chybia założonego celu (...).

Alina Grabowska, czołowa tropicielka “polskiego antysemityzmu”. Dziś bryluje jako demokratka, sterana w bojach z komunizmem na falach RWE. Nie wspomina jakoś natomiast o czasach, gdy jako autorka partyjnego “Głosu Robotniczego” w 1967 roku wypisywała najohydniejsze bzdury o RWE, wychwalając reżimowego politruka Janusza Kolczyńskiego (por. tekst P.Skórzyńskiego w “Tygodniku Solidarność” z 23 grudnia 1994). Zanim wyemigrowała z Polski, Grabowska zdążyła jeszcze odpowiednio napiętnować szermowanie hasłami demokracji przez tzw. komandosów (cyt. tamże).

W latach 90. już jako szermierz prawdziwej demokracji Grabowska z pasją atakuje każdego, kto w prasie ośmieli się przypomnieć cokolwiek negatywnego o działaniach jakichś przedstawicieli “narodu wybranego”. Historykowi Andrzejowi Krzysztofowi Kunertowi na przykład dostało się od Grabowskiej w marcu 1994 za przypomnienie prawdziwych imion rodziców sądowej morderczyni bohaterskiego generała Nila (Fieldorfa), Gurowskiej: Ojca Moryca i matki Frajdy. Na łamach postkomunistycznego “Wprost” z 11 grudnia 1994 Grabowska napiętnowała źródłową książkę Petera Rainy o kulisach zbrodni na synu Bolesława Piaseckiego w 1956 roku twierdząc, że w RFN autorzy i wydawca takiej książki stanęliby rzekomo przed sądem za “podjudzanie do nienawiści rasowej”. W “Życiu Warszawy” z 11 lutego 1994 Grabowska napiętnowała publikowane na łamach “Gazety Polskiej” listy w sprawie Żydów, twierdząc, że w kraju demokratycznym nakład takiego pisma byłby skonfiskowany. Jak widać Alina Grabowska, mimo długiego stażu w RWE, dalej hołduje dość szczególnemu modelowi demokracji. Osądzić, ukarać, skonfiskować - oto jej trzy ulubione słowa skrzydlate. Jeszcze w 1990 roku Grabowska wyróżniła się wytropieniem rzekomego antysemityzmu na plakacie wyborczym ZChN. Jak perorowała podczas telewizyjnego “Studia Foksal” z wyraźną zgrozą w oczach: wywożeni na taczkach komuniści mają wybitnie semickie rysy twarzy. Ciekawe, co jeszcze wytropi tego typu tropicielka?

Stanisława Grabska, wiceprzewodnicząca warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, znana z wielce nieudolnych, bo opartych wyłącznie na jej domysłach, a nie na faktach, próbach obrony linii “Tygodnika Powszechnego” jako swoistej wyroczni przez całą historię jego istnienia. Córka byłego działacza endeckiego, który poprzez różne zakręty historii zawędrował na stanowisko wiceprzewodniczącego Krajowej Rady Narodowej, swym postępowaniem pod koniec życia skrajnie rozczarowując rodaków (por. np. wspomnienia lwowianki Barbary Mękarsko-Kozłowskiej Burza nad Lwowem, Londyn 1992, s. 238). W polemikach ze Stanisławem Michalkiewiczem i ze mną na łamach “Słowa-Dziennika Katolickiego” Grabska uznała za “rasizm” doszukiwanie się u współobywateli pochodzenia obcego - niemieckiego, żydowskiego, ukraińskiego czy jeszcze innego (!!!). Gdyby przyjąć jej zarzuty za słuszne, to należałoby w pierwszym rzędzie uznać za rasistę jej ojca prof. Stanisława Grabskiego. W zapiskach publikowanych pośmiertnie na emigracji swoiście tłumaczył on swą przedziwną karierę jako wiceprzewodniczącego marionetkowej bierutowskiej Krajowej Rady Narodowej. Pisał, że Polacy muszą wchodzić w służbę nowej władzy, bo inaczej zostanie ona zdominowana wyłącznie przez różnych karierowiczów żydowskiego pochodzenia.

Ostatnio filosemityzm p. Grabskiej znalazł wyraz w dość szczególnym, jak na wiceprzewodniczącą warszawskiego KIK-u, wywiadzie (w “Rzeczypospolitej” z 12 lipca 1996). Opowiedziała się w nim faktycznie za spełnieniem bezczelnych żądań Elie Wiesela, dla którego krzyże w Auschwitz i Birkenau są obelgą. Bo chrześcijanie w Polsce “powinni bardziej uwzględniać wrażliwości żydowskie niż żądać, żeby Żydzi uwzględniali wrażliwości nasze”. A więc liczmy się - zdaniem p. Grabskiej - z tym, że Żydzi “chcą mieć tam tylko symbole żydowskie” i “nie chcą na tym terenie żadnych innych znaków. W tym kontekście nieważne jest oczywiście to, czego chcą potomkowie pomordowanych chrześcijan - Polaków (!).

Małgorzata Niezabitowska, była minister w rządzie T.Mazowieckiego, jego rzecznik prasowy. W przygotowanej wraz z mężem i wydanej w USA, Austrii i Niemczech książce Ostatni Żydzi polscy, jednostronnie przedstawiła Żydów polskich jako biedne, wymierające resztki starych pokoleń, przemilczając prawdę o bardzo dużych faktycznych wpływach lobby żydowskiego w różnych sferach życia w Polsce. Jako rzecznik prasowy rządu Mazowieckiego odpowiedzialna za skandalicznie wręcz słabą oficjalną reakcję strony polskiej na polakożerczą wypowiedź premiera Izraela Icchaka Szamira z 1989 roku, zarzucającą Polakom, że antysemityzm wyssali jako naród z mlekiem matki. “Wrażliwość” Niezabitowskiej na tragedie polskiego losu dobrze ilustruje jej zachowanie po oficjalnej wizycie w Katyniu. Po powrocie z miejsca kaźni tysięcy Polaków “odprężała się” tańcami na balu wraz z premierem T.Mazowieckim.

Andrzej Osęka, publicysta “Gazety Wyborczej”. Krytyk sztuki, który wyspecjalizował się w rozlicznych atakach na “polski antysemityzm”, “zdziczenie i ciemnotę” polskiej prasy patriotycznej etc. Kiedyś posunął się do nazwania Jana Olszewskiego “falangistą”. Szczególnie nienawidzi jakichkolwiek odniesień do słowa “naród”; pragnie, by Polacy się wręcz wyrzekli tego słowa. W “GW” z 21 października 1991 pisał: wszystko niemal, co przedstawia się w polityce jako NARODOWE, jest ponure i syczące nienawiścią. W “GW” z maja 1993 (nr 106) Osęka wystąpił z felietonem pod wymownym tytułem: Boję się słowa naród, tłumacząc swe obawy tym, że słowo “naród” może być wykorzystywane do deprecjonowania “innych”, “obcych”. Tekst Osęki wywołał polemiczne uwagi R.D.Goldsteina z Krakowa, w “GW” z 25 maja 1993 r.: (...) W Izraelu nikt nie śmie napisać, po co używać terminu “naród żydowski”. Zachód daje nam przykłady, dlaczego warto w imię narodu bronić swych interesów (...).

Dariusz Rosati, postkomunista, minister spraw zagranicznych. Wychowanek i zaangażowany pracownik partyjny Szkoły Głównej Planowania i Statystyki, nazywanej w swoim czasie “Czerwoną Oberżą” ze względu na rolę kuźni marksistowskiego myślenia w gospodarce. W PZPR od 1966 roku (miał wtedy 20 lat) do rozwiązania w 1990 r., I sekretarz PZPR na SGPiS w stanie wojennym. Członek Rady Nadzorczej osławionego FOZZ, co było powodem odrzucenia jego kandydatury do rządu Pawlaka przez prezydenta RP. Natychmiast po tym, jak został ministrem spraw zagranicznych w rządzie Cimoszewicza wystąpił ze skierowaną do Światowego Kongresu Żydów prośbą o przebaczenie za wydarzenia kieleckie 1946, oświadczając: Jest nam wstyd za to, że Polacy dokonali tej zbrodni. Przepraszał w imieniu narodu polskiego (!!!) zamiast PZPR, z którą był związany przez ćwierć wieku.

Julian Stryjkowski, typowy przedstawiciel żydowskiej inteligencji, przez dziesięciolecia przeżywającej “przygodę z komunizmem (był łącznie 34 lata w partii komunistycznej, począwszy od skrajnie antypolskiej Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy w 1934 roku). Dziennikarz kolaboranckiego i polakożerczego “Czerwonego Sztandaru” 1939-1941, członek redakcji targowickiego organu ZPP “Wolna Polska” w latach 1943-1946. Autor socrealistycznej książki Bieg do Fragala (1951). Choć kiedyś przyznał publicznie na spotkaniu promocyjnym w “Czytelniku”, że “czuje się winny” propagowania stalinizmu, dziś dalej mentorsko poucza Polaków. W różnych wypowiedziach atakuje rzekomo niezwykle groźny “polski antysemityzm”, który stał się niezwykle agresywny i wulgarny” (por. “Wprost” z 2 grudnia 1990). Polskę zdecydowanie odrzuca. Jak stwierdził w wywiadzie dla “Rzeczypospolitej” z 2-3 października 1993: (...) ja się teraz czuję proizraelski, izraelocentryczny (...) po wszystkich historiach antysemickich Polska nie jest moją ojczyzną.

Jerzy Tomaszewski - przez parę dziesięcioleci zdobywał ostrogi na deformowaniu historii Polski Niepodległej 1918-1939, przedstawianiu jej jako kraju absolutnej nędzy i stagnacji. W wydanej wspólnie ze Zbigniewem Landau książce Trudna niepodległość (Warszawa 1968, wyd. partyjne KiW, s. 132) pisał, iż “dominującą cechą” gospodarki polskiej w latach 1918-1939 była stagnacja (!!!). Kilka stron dalej (s. 139) dowiadujemy się zaś, że po 1945 r. dzięki wkroczeniu na drogę socjalistycznych przemian nastąpił szybki i wszechstronny rozwój całego kraju. Nowy ustrój wyzwolił w pełni twórcze zdolności - patriotyzm i inicjatywę mas ludowych. Dziesięciolecia kłamstw o stagnacji gospodarki Drugiej Rzeczpospolitej Tomaszewski musiał przerwać w latach osiemdziesiątych - oczernianie dorobku Polski 1918-1939 stało się trochę niemodne (Jaruzelskiemu imponował wzorzec silnych rządów Piłsudskiego). Tomaszewski błyskawicznie przerzucił się na tematykę mniejszości narodowych. Z dnia na dzień stał się głównym specjalistą od badań stosunków polsko-żydowskich. I kłamał dalej. Kto raz przywykł do kłamania o historii... Tym razem główną metodą prof. Tomaszewskiego stało się tendencyjne przedstawianie dziejów stosunków polsko-żydowskich jako jednego ciągu win polskich wobec Żydów, dyskryminowanie biednej mniejszości żydowskiej przy skrajnym wybielaniu roli Żydów-litwaków w rusyfikowaniu Polski, czy Żydów-komunistów w organizowaniu antypolskiej Targowicy.

Szczególne oburzenie w środowiskach patriotycznych wywołała książeczka Jerzego Tomaszewskiego Mniejszości narodowe w Polsce XX wieku, zakwalifikowana 14 maja 1991 przez ministra edukacji narodowej do użytku szkolnego. Profesor Leszek Tomaszewski uznał ją jako "antywychowawczą, depatriotyzującą, mniejszościowocentryczną, destrukcyjną, wręcz kłamliwą". Dr Andrzej Leszek Szcześniak nazwał ją już w tytule swej recenzji Książką ociekającą nienawiścią (“Polska Dzisiaj”, maj-czerwiec 1992, s. 18-19). Uwagi dr. A.L.Szcześniaka na temat kłamstw książki prof. J.Tomaszewskiego posłużyły do złożenia w Sejmie 22 kwietnia 1992 interpelacji przez posła Stefana Pastuszewskiego, po której minister edukacji narodowej Andrzej Stelmachowski poinformował, że nie zakłada się klauzuli przewidującej dalsze wydania tej książki i nie wpisano jej do rejestru podręczników i książek pomocniczych na kolejny rok szkolny. Tak ostro zaatakowana książeczka Tomaszewskiego zawierała niezwykle wiele tendencyjnych banialuk o “polskich nacjonalistach” jako głównych winowajcach złych stosunków z innymi narodami (inne nacjonalizmy były skrajnie wybielane). Wybielane były też rządy sowieckie. Jerzy Tomaszewski pisał, że przy nich młodzież proletariacka (...) zyskała nieznane dawniej szanse awansu społecznego. W szczególny sposób tłumaczył prof. Jerzy Tomaszewski sowieckie represje wobec różnych warstw społeczeństwa na kresach: “Represje spotkały natomiast tych przedstawicieli społeczeństwa polskiego, których uznano za należących do warstw sprawujących władzę i uciskających proletariat, chłopów oraz mniejszości". W interpelacji poselskiej zapytywano w związku z tym: Czyżby autor przez podanie fałszywych informacji zamierzał przekonać czytelników, że bolszewicy wymierzyli sprawiedliwość i ukarali polskich wyzyskiwaczy? Czy potworna tragedia ludności kresowej (polskiej, żydowskiej, ukraińskiej, białoruskiej) da się sprowadzić do “warstw sprawujących władzę”? Czy do nich zalicza autor także niemowlęta, których zamarznięte trupki wyrzucali enkawudyści z transportów (...).

Pomimo przejściowych niepowodzeń i demaskacji autor tych i licznych innych brecht profesor Jerzy Tomaszewski znakomicie prosperuje na niwie naukowej. Jest czołowym pośród badaczy żydowskich, którzy zmonopolizowali badanie historii stosunków polsko-żydowskich pod jego redakcją ukazała się główna pozycja na ten temat: Najnowsze dzieje Żydów w Polsce, pełna przeróżnych deformacji (zwłaszcza w części opracowanej przez samego J.Tomaszewskiego). Profesor Tomaszewski może liczyć dalej na nieograniczone poparcie “czerwonych” i “różowych” "europejc...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin