jasełka 2(1).doc

(140 KB) Pobierz
Betlejemscy wędrowcy (Inscenizacja)

Betlejemscy  wędrowcy     (Inscenizacja)

 

  OSOBY:   Maryja,  Józef,  Narrator,  Trzej Królowie,  Pasterze,  Aniołowie,  Herold,

                       mieszkańcy Nazaretu (szewc, fryzjer i klient),  Goście u Żłóbka (uczennica i

                       uczeń, dziadkowie, rodzice z dzieckiem)

\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\

    WSTĘP (Na tle cichej melodii kolędy na scenę wchodzi narrator, rozgląda się i powoli podchodzi na

                      środek. Po chwili milczącego wpatrywania się w publiczność mówi)

 

   NARRATOR

 

              Posłuchajcie tej historii, chociaż zna ją cały świat

              Działo się to w Palestynie dwa tysiące temu lat.

              Wcześniej ją zapowiadali słudzy Boży w księgach swych;

              Żydzi więc oczekiwali, by spełniły się ich sny.

 

              I przyszedł czas, kiedy w Betlejem stało się:

              Zstąpił na ziemię nieba Pan, zbawienie niosąc nam.

              I stało się, w Betlejem się narodził Król,

            Więc spieszmy się, aby powitać go.

 

     (Następuje chwila ciszy. Narrator pokazuje na scenę i mówi)

 

   Oto przed nami miasteczko Nazaret. Która ponad trzydzieści lat później znalazła swój finał

   na górze Golgocie. Jest piękny, słoneczny dzień. Zobaczmy, co się tam teraz dzieje.

 

   (odchodzi na tle cichej muzyki)

\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\

   SCENA I – NAZARET

 

   (Dwa domy. W pierwszym znajduje się stół, przy nim krzesło. Na stole leży talerz i łyżka. W drugim

   warsztaty fryzjera i szewca. Blisko siebie stoją dwa krzesła. Na jednym siedzi klient fryzjera, na

   drugim szewc. Przybory – pędzel, wiadro z pianą, płótno, duża drewniana brzytwa, młotek i

   gwoździe, stary but).

 

   (Pierwszy dom. Maryja wnosi wazę i stawia na stole. Nalewa na talerz trochę zupy)

 

   MARYJA    Józefie! Przerwij pracę i chodź na obiad

 

   (Wchodzi Józef nieco przykurzony. W ręku trzyma piłę)

 

   JÓZEF   Już jestem Maryjo. Zjem szybko, gdyż czeka mnie jeszcze sporo pracy. Dostałem

                      kilka zamówień, które chciałbym dziś skończyć. (odkłada piłę i siada przy stole) Jak

                      się dzisiaj czujesz, moja kochana?

 

   (je obiad patrząc na Maryję)

 

   MARYJA (wzdychającCiężko mi, Józefie. Czuję, że niebawem narodzi się nasze dziecko.

                                             Coraz trudniej mi cokolwiek zrobić

 

   NARRATOR (zza sceny)   Tymczasem w innym domu.

 

    (Drugi dom. Fryzjer namydla klienta. Obok szewc przybija gwoździa do buta. Nagle uderza się w

    palec i wypuszcza z ręki młotek i gwóźdź)

 

   SZEWC   A niech to, kumie (dmucha się w palec). Znów się uderzyłem. A wszystko przez

                        gwoździe (podnosi z podłogi zakrzywiony gwóźdź i pokazuje). Spójrz, jakie teraz

                        buble produkują. Lekko uderzysz, już się wygina. Uderzysz mocniej, pęka.

 

  FRYZJER   A jużci kumie. Cała to prawda, którą tu rzeczesz. Rzymianie lepsze żelazo

                           zabierają, miecze nowe i tarcze wykuwają. Ani chybi wojnę jakąś szykują.

 

   KLIENT (potrząsając głową)   Ajajaj!

 

   FRYZJER  (grozi brzytwą)   A dyć nie wierć mi się tutaj, bo całą pianę z zarostu zrzucisz i

                            znowu cię będę musiał oporządzać, a o podłodze nie wspomnę.(zwraca się do

                                 szewca) Na czym to ja kumie skończyłem? A jużci. Na żelazie. Nam złom

                            zostawiają. Spójrz na mój sprzęt (pokazuje swą  brzytwę) jaki  tępy i nieco rdza go

                            toczy. Wyobraź sobie, że ostatnio goliłem sąsiada ze trzy godziny i ...

 

   KLIENT (nerwowo usiłując zerwać się z fotela)    Ajajaj!

 

   FRYZJER (przytrzymując klienta)   i nie udało mi się go do końca dogolić Zostały kępki zarostu.

 

   (klient się uspokaja i siada na miejsce)

 

   SZEWC  Oj tak, kumie. A tu stos butów do naprawienia. Klienci czekają, potem nie chcą

                       płacić. Wiecznie narzekają: a to że but niby krzywy, a to że gniecie, a to że niby

                       podeszwa po jednym spacerze odpada. Dobrze, że czasem uda się zdobyć jakąś

                       dobrą skórę.

 

   FRYZJER   A jużci kumie. Samarytanie są źli, ale zawsze towar pierwsza klasa przemycą. Nie

                            narzekaj (do klienta) Teraz powierz mi swoją twarz, a zrobię cię na bóstwo.

 

    (zza sceny głos trąbki. Wchodzi królewski herold. Wszyscy podchodzą bliżej. Klient wyciera twarz w

   płótno,  wstaje z krzesła i też podchodzi. Maryja z Józefem także się pokazują w tłumie)

 

   SZEWC   Oj kumie, chyba wywołałeś wojnę.

 

   KLIENT   E tam. Lubo nam Herod nowej rozrywki szuka i wymyślił nowe podatki. Znowu

                         nam oczyszczą kieszenie i ...

 

   FRYZJER   Nie przesadzajcie. Spokojnie. Zaraz się wszystkiego dowiemy.

 

   MARYJA   Cóż się mogło stać? Bardzo się martwię.

 

   JÓZEF   Nie bój się Maryjo. Na pewno nic złego się nie stało.

 

   HEROLD (rozwija rulon i czyta powoli z namaszczeniem)

 

    Zgodnie z wolą najmiłościwiej panującego nam boskiego cesarza Augusta, pragnącego

    poznać liczbę swych poddanych w cesarstwie, ogłaszam spis powszechny ludności.  

    Każdy obywatel jest zobowiązany udać się do miasta, w którym się urodził i dać się

    zapisać. Kto sprzeciwi się woli cesarskiej zostanie surowo ukarany. 

 

    (słychać głos trąbki. Herold wolno odchodzi).

 

  SZEWC   Aj waj! To gorsze niż wojna. Muszę zamknąć warsztat i udać się do Antiochii!

                      Przecież tam się urodziłem.

 

   KLIENT Ja tam nie mam problemu. Urodziłem się w Nazarecie i nigdzie się nie wybieram. Idę

                       Do domu. A za usługę (pokazuje figę fryzjerowi) nie zapłacę.

 

   FRYZJER (macha ręką) A idź sobie! I tak nie zacząłem cię golić. Za to też muszę zamknąć 

                          warsztat  i ruszyć w drogę. Na szczęście tylko do Jerozolimy.

 

    (obaj zwijają sprzęt i wychodzą. Maryja i Józef zostali sami. Stoją chwilę w milczeniu)

 

   MARYJA (zmartwionym głosem) My też musimy wyruszyć w drogę. Wszak urodziłeś się w

                         Betlejem. Ja jestem twoją żoną, a więc pójdę tam, gdzie ty się udasz.

 

   JÓZEF    Tak. Czeka nas wędrówka. Będzie nam ciężko, ale mam nadzieję, że z Bożą pomocą

                       uda nam się dotrzeć do celu. Chodźmy się przygotować.

 

     (wychodzą. Cicha melodia kolędy)

 

\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\

 

   SCENA II – WĘDRÓWKA

 

   NARRATOR (wchodzi na scenę i opowiada)

 

    Wielu ludzi wędrowało w owe dni, by zapisać się zgodnie z wolą cesarza. Także Maryja i Józef

    szli do Betlejem. Trudna to była droga. Maryja nie czuła się najlepiej. Po drodze spotkali

    człowieka z osiołkiem i Maryja mogła większą część drogi siedzieć na grzbiecie zwierzęcia.  

    Niedaleko miasta ich drogi się rozeszły. Oto teraz zbliżają się do celu i marzą o noclegu w

    zaciszu jakiegoś domu.

 

    (narrator wychodzi. Na scenie pojawia się Maryja z Józefem. Józef podpiera się kijem podróżnym.

    Idą powoli. Czasem przystają. Podczas gdy chodzą po scenie, z tyłu słychać śpiew - mel. Limahl 

   „The Never Ending Story”)

    Wieczór już, dwoje ludzi z wolna przed siebie wędruje

    Ciemny mrok swym srebrzystym płaszczem otula świat cały

    Już w półmroku pierwsze światła ognia w oknach lśnią,

    Już przed nimi pierwszy betleje...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin