Kołatka.
Bezdomny odziany w nędzy szaty,
ruszyłem szukać miejsca przy stole.
Szarość dnia zaścieliły bielą płaty,
pod stopami strach jak na szkle.
Z setkami migotań witam nadzieję,
pukam i czekam ona powoli umiera.
Już się ściemnia na piętra się udaję,
kołacze znów to samo się powiela.
Tego wieczoru tak wiele miłości lśni,
a znieczulenie pozostaje wszem.
Dobroci podanej co wokół tkwi.
doznałem nieraz w wigilijny dzień.
Marzeń widzę światełko horyzontu,
myślą rysuje ciepłe chwile z kolędą.
Prosimy zostań Bożym prezentem,
posil się rybą smutki hen odejdą.
Cicha noc wyśpiewana w oczach łzy,
mocy wieczerza i ja obcy się wtuliłem.
Blask ognia kołysze magii liczne skry,
w życzeniu widzę przyszłości bryłę.
Nad ranem przerwany sen obudził,
czas kardanów moje okowy kruszy.
Do ciebie Panie kołaczę resztą sił,
by nowe chwile rodziny pokojem szły.
Amadeusz ze Śląska.
Amadeusz56