Głupi piękny Cullen 1.doc

(18 KB) Pobierz

GŁUPI, PIĘKNY CULLEN!

 

* Tytuł: Stupid, Beautiful Cullen!

Autor: flawless-lips

Klasyfikacja: T Romans/Dramat - Bella & Edward

Oryginał znajduje się tu: http://www.fanfiction.net/s/4615428/1/Stupid_Beautiful_Cullen

 

pomagała: Żona Wikinga

betowała: Lullaby

 

To moje pierwsze tłumaczenie i jednocześnie pierwszy tekst, jaki tu zamieszczam (mam nadzieję, że nie ostatni Wink ).

 

Szczerze mówiąc, jest to najbardziej 'amerykański' z wszystkich ff, jakie kiedykolwiek czytałam. Alternatywna wersja historii B&E. Autorka zmieniła pewne cechy wampirów, więc proszę się nie dziwić.

Jeśli będziecie chcieli – chętnie potłumaczę dalej Smile

 

 

Rozdział I

GRECKI BÓG

 

Punkt widzenia Belli (PWB):

 

- Charlie, ile razy muszę ci powtarzać: to nie ja, Alice i Rosalie spaliłyśmy szkolną salę gimnastyczną!

Gdyby Charlie wiedział, że to my...

Rok temu ja i moje przyjaciółki przebywałyśmy w Port Angeles, kiedy nas porwano. Nie pamiętamy prawie nic, oprócz tego, że trzy dni później obudziłyśmy się przerażone. Wpatrywałyśmy się w świat, który wyglądał tak samo, tylko był intensywniejszy.

Skończyłyśmy robić bałagan w Port Angeles po uświadomieniu sobie, co czynimy. Od tamtej pory, kiedy tylko dotkniemy zwierzęcej krwi, czujemy odrazę do tego, co zrobiłyśmy.

Wróciłyśmy do domu tydzień później mówiąc rodzicom, że nie wiemy, co się stało, że po prostu obudziłyśmy się przed domem Charliego tamtego ranka. Kłamałyśmy tylko w połowie - nie pamiętałyśmy przecież wszystkiego.

Tydzień temu te trzy wampiry pojawiły się w Forks i rozpoznały nas. Wyszło na jaw, że to ci, którzy nas przemienili. Wybrali najgorszy moment, by przyjść do nas do szkoły. James i Laurent zginęli w płomieniach, ale Victoria uciekła. Od tego czasu nie miałam od niej wieści, co jest zastanawiające, bo to ja byłam tą, która wznieciła ogień i spodziewałam się jakiegoś ataku. Cóż za strata... niestety. Walczyliśmy przeciwko sobie w siłowni. Wszystkie nienawidziłyśmy ich za to, że nas zmienili, więc próbując ich pokonać posunęłyśmy się troszkę za daleko... Ale miałyśmy na głowie zbyt duże kłopoty, by zachowywać się jak ludzie.

Jemy trzy posiłki każdego dnia więc nie ma wyjścia - trzeba to wszystko usuwać z siebie później. Musimy udawać, że śpimy każdej nocy. Kolor moich oczu uległ zmianie od kiedy zostałam wampirem. Kiedyś były niebieskie, a teraz przybrały miły, głęboki brąz. Podoba mi się ten kolor, ale męczarnią jest wciąż przed wszystkimi udawać. Wmówiłam Charliemu, że zaczęłam nosić soczewki kontaktowe, bo potrzebowałam odmiany. Alice i Rosalie powiedziały to samo rodzicom, bo ich oczy również zmieniły odcień na topazowy i piwny.

- Isabello, nie obchodzi mnie, co mówisz! - Charlie nigdy nie nazywa mnie Isabellą. Wziął głęboki oddech, żeby się uspokoić. - Zrozum, Bello, wy trzy macie ostatnio podejrzanie wiele problemów. Jestem szefem tej stacji. Trzeba cię uspokoić. Rozmawiałem z rodzicami Alice i Rosalie i wspólnie zgodziliśmy się wysłać was do szkoły z internatem w Phoenix. Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić telefonując do matki, żeby jej o tym wszystkim powiedzieć.

Nie mogę uwierzyć, że on chce wysłać mnie do jakiejś szkoły z moimi przyjaciółmi, samą, bez nadzoru rodziców i oczekuje, że dzięki temu jakimś cudem stanę się aniołkiem.

 

***

 

- I co planujesz osiągnąć w ten sposób, Charlie? Czy ty w ogóle myślałeś, kiedy podejmowałeś decyzję, żeby wysłać mnie z moimi przyjaciółkami, jeśli mogę dodać, do "postępowej", koedukacyjnej szkoły z internatem, w której musimy dzielić domy, które są idealnym miejscem do siania zniszczenia, zamiast mieć swoje własne pokoje w ogromnym internacie?

- Tak, mam nadzieję, że uświadomisz sobie, że kochasz Forks i wciąż potrzebujesz domu, chociaż wydaje ci się, że jesteś niewiadomo jak silna. Próbowałem już wszystkiego. To jest ostatnia szansa i myślę, że warto spróbować.

- Pff! - To była jedyna odpowiedź, jaką mu dałam. Muszę przyznać, że w pewien sposób nie mogłam się doczekać tego wyjazdu. Ale przecież nie powiedziałabym o tym Charliemu. Chciałby, żebym odczuła w pełni "niezależność", dlatego umieścił mnie z dziewczynami w tym samym miejscu. Na szczęście dla nas, pozwalają mieszkać maksimum trzem osobom w jednym domu. Rodzice są tak zajebiście głupi. To się nie może udać.

- Jesteśmy na miejscu - poinformował mnie Charlie.

- Uch. To miło. Teraz możesz odjechać... Serio, nie będę cię tutaj zatrzymywać.

- Bells, wiem, że możesz mieć mi to wszystko teraz za złe, ale chciałbym ci powiedzieć "do widzenia" zanim wsiądziesz w ten samolot. Nie będziemy się w końcu widzieć aż do rozpoczęcia wiosennej przerwy. To znaczy, jeśli zdecydujesz się wtedy przyjechać do Forks i mnie odwiedzić...

- Uch...

Chalie zaparkował samochód i wysiadłam z niego, wlekąc się za ojcem, żeby poczekać na samolot. Kiedy tylko zobaczyłam dziewczyny siedzące tam i czekające na mnie, pobiegłam do nich i wszystkie stałyśmy ściskając się i śmiejąc.

- Głupie suki? - Nasze formalne przywitanie.

- Nie bardzo, moja ulubiona głupia dziwko. Wciąż nie mogę uwierzyć, że nasi rodzice uważają ten wyjazd za rozwiązanie wszystkich naszych problemów. - Alice zawsze myśli tak samo, jak ja. To nie powinno nikogo dziwić, w końcu wszystkie jesteśmy dla siebie jak siostry.

- Hej, Bella, gdzie twoje torby? - zapytała Rosalie.

- Charlie chciał jeszcze się pożegnać, więc zaraz tu będzie z moimi rzeczami.

Obie otworzyły usta w szerokie „O”.

 

***

 

- O mój Boże! To jest ogromne! - Wskazałam. Nasz dom, tak jak inne na kampusie, miał dwie kondygnacje z trzema niesamowicie wielkimi sypialniami w środku, w których stały łoża królewskich rozmiarów, a dodatkowo każda z nich miała balkon i własną łazienkę - byłam naprawdę zadowolona z łazienek. Trzy dziewczyny co rano dzielące jedną łazienkę - to nie skończyłoby się dobrze. Miałyśmy nawet swój własny basen! Ile Charlie musiał zapłacić, żebym mogła tu przyjechać? Albo jest zdesperowany albo postradał rozum.

Przez następną godzinę zgłębiałyśmy każdy cal naszego nowego domu. Był perfekcyjny. Najpierw przechodziło się korytarzem, skąd skręcając w lewo wchodziło się do sporego salonu - w sam raz na urządzanie dużych imprez – którego wnętrze wypełniały dwie kanapy, telewizor plazmowy, odtwarzacz DVD oraz najlepszy system nagłośnieniowy, jaki kiedykolwiek widziałam - głośniki stały w każdym kącie pokoju i można było je słyszeć nawet na zewnątrz. Z salonu przechodziło się do kuchni, już kompletnie wyposażonej. Jeśli z korytarza skręciło się w lewo, wchodziło się do biura z trzema MacBook Airs* i książkami, których potrzebowałyśmy na wszystkie nasze zajęcia. Kiedy podążało się do końca korytarza, wychodziło się na podwórko z tyłu domu i dochodziło się oczywiście do schodów prowadzących na piętro, gdzie mieściły się nasze pokoje.

Puk, puk, puk...

Zatrzymałyśmy się w miejscach, gdzie akurat się znajdowałyśmy. Nie słyszałyśmy, żeby ktoś zbliżał się do domu.

- Czekamy na kogoś? - Zapytałam. Alice i Rosalie tylko wzruszyły ramionami. Podeszłyśmy do drzwi, za którymi znalazłyśmy ulotkę przywiązaną do kamienia.

Podniosłam go i przeczytałam:

 

”Impreza, dzisiaj...

Dom 34f, przyjdźcie!”

 

Rozejrzałyśmy się dookoła i zauważyłyśmy, że ulotki leżą na progu każdego domu.

- Wygląda na to, że wychodzimy dzisiaj wieczorem, dziewczyny! - Przez chwilę gapiłyśmy się na siebie, a potem pobiegłyśmy schodami na górę, żeby się przygotować.

 

***

 

Kiedy dotarłyśmy na miejsce dochodziła północ i ludzie byli wszędzie. Przed domem, wewnątrz, na polu z tyłu i w basenie. Z miejsca, gdzie stałam, można było zobaczyć różnokolorowe światła rozchodzące się z domu i usłyszeć dudniącą ze środka muzykę.

Pomyślałam sobie, że już kocham tę szkołę.

Przeszłyśmy - a raczej wkroczyłyśmy - prosto przez frontowe drzwi i znalazłyśmy się w salonie, gdzie spodziewałyśmy się zastać wiele ludzi. Było tu naprawdę gorąco i duszno. Poczułam, że lekko się rozgrzałam, a przecież moje ciało jest z natury zimne – to możliwe, żeby wampiry się spociły, chociaż zabiera to dużo czasu. Gdy weszłyśmy do środka, trzech facetów odwróciło się i spojrzało na nas. Każdy z nich wyglądał, jakby patrzył na inną.

Tłusty, czarnowłosy chłopak patrzył prosto na Rosalie. Miała na sobie gładką, czerwoną sukienkę z cienkimi ramiączkami i sznurkiem w pasie, który eksponował górną część jej klatki piersiowej. Strój przylegał ciasno do jej piersi, a poniżej łagodnie opadał w dół, kończąc się na wysokości kolan. Doskonale wyprostowała swoje włosy i wpięła w uszy duże, złote obręcze.

Facet wpatrujący się w Alice wyglądał trochę lepiej niż tamten - choć niewiele - niższy, brązowowłosy, ale wciąż bez mięśni. Alice miała na sobie brązowe mini-szorty i czarny golf z długimi rękawami, który kończył się dokładnie poniżej jej piersi, pokazując jej brzuch i kolczyk w pępku. Ciemne kolory ubrań i krótkie, czarne, obcięte na jeża włosy kontrastowały z jej bladą cerą sprawiając, że wydawała się świecić.

Ja miałam jakiegoś blondyna wpatrzonego we mnie, jakbym była jakąś nową grą play station 3, którą właśnie kupił i chciał przetestować. Mogłabym przysiąc, że prawie się ślinił. Włożyłam czarną, skrajnie krótką spódniczkę mini, która kończyła się dokładnie poniżej moich pośladków. Na górę wrzuciłam zwyczajny, ciemny stanik i białą koszulkę ze specjalnymi rozcięciami przez środek, która wyglądała, jakby została podarta pazurami. Jedno z nacięć na brzuchu pokazywało diamentowy kolczyk w moim pępku (który zrobiłam sobie ostatnio i bardzo mi się podobał), ale blondyn patrzył na największą szparę, która w pełni odsłaniała mój stanik i duże piersi. Zrobiłam sobie ciemny makijaż, żeby zaakcentować oczy i podkreśliłam naturalne sploty moich włosów. Założyłam też pierścionek na palec i bransoletkę na moją prawą stopę.

Żadna z nas nie wkładała butów, bo zawsze kończyłyśmy przyjęcia gubiąc je - najpierw ściągałyśmy obuwie do tańca, a potem nie mogłyśmy go nigdzie znaleźć.

Zaczęli się do nas zbliżać. Próbowałyśmy dyskretnie im się wymknąć, ale przecięli naszą drogę. Blondyn chwycił moje przedramię, żeby mnie zatrzymać i natychmiast cofnął dłoń od mojej zimnej skóry.

- Hej, jestem Mike. Wy trzy jesteście nowe? - Mike, tak? Wolę blondyna.

- Bella. Tak, jesteśmy nowe - odparłam, raczej surowo. Wciąż rzucał okiem na moje piersi, starając się robić to w przerwach między zerkaniem na każdą z nas.

Zboczeniec! Wiem, że moje skarby są wspaniałe, ale, na Boga, ileż można!

Nie wyglądał na zniechęconego moim tonem i uśmiechnął się, patrząc na mnie.

- To na prawdę interesujące. - Uśmiechnął się, jakby właśnie wpadł na jakiś pomysł. Taki pedalski uśmiech, pomyślałam. Nie podobał mi się.

- Chcecie potańczyć?

Popatrzyłam na moje dziewczyny, które wyglądały na równie przerażone jak ja, ale nie wiedziałam, jak odmówić. Nowa szkoła, moja już zła reputacja i spojrzenia wszystkich lustrujących mnie wzrokiem dziewczyn mówiły mi, że ten chłopak jest popularny. A przede wszystkim, że plotki rozprzestrzeniają się szybko.

- Okej, zgadzam się - westchnęłam.

Weszliśmy do środka pokoju i zaczęliśmy tańczyć. Po maksymalnie jednej minucie jego starań, by mnie dotknąć, poddałam się próbom tańca z blondynem. Zaczęłam tańczyć z dziewczynami. Rosalie przytrzymywała moją prawą rękę, kiedy wygięłam się w tył na podłodze tak, by pośladkami dotknąć pięt, jednocześnie rozwierając nogi i położyłam lewą rękę na wewnętrznej stronie mojego uda tak, że każdy facet w pokoju westchnął. Wtedy podniosłam się i wybuchnęłam śmiechem razem z moimi laskami. Każdy nastoletni chłopak właśnie marzył o tym, żeby stać na miejscu Rosalie.

Nagle Alice zastygła, a jej oczy stały się puste. Miała wizję. Kiedy znów się ożywiła, jakby nic się nie stało. Kiedy piosenka doszła do finału, opowiedziała nam o tym cichym tonem tak szybko, że tylko ja i Rosalie mogłyśmy to zrozumieć.

- Za pięć minut pojawią się tutaj trzy wampiry. Piją tylko krew zwierząt, ale nie wiem, czego chcą. Udawajcie spokój i ignorujcie ich. Nic więcej nie widzę. - Wysłuchałyśmy jej uważnie. Nie musiałyśmy udawać, że zajmujemy się zabawą, kiedy słuchałyśmy, bo Alice mówiła tak szybko.

- Spróbujcie wmieszać się w tłum i niczym się nie wyróżniać, to może nas nie zauważą. To skrajnie mało prawdopodobne, ale musimy to zrobić. Nie wiemy jak ci faceci reagują na inne wampiry. Nie możemy ryzykować. Jasne? - Rosalie i ja przytaknęłyśmy szybko i wróciłyśmy na parkiet.

Znów podeszłam do blondyna, starając się - jak zaleciła Alice - "wmieszać w tłum" - to brzmiało jak jakieś nieprzyzwoite słowo. Zamierzając rozpocząć konwersację zagadnęłam:

- Hej Mike, czyje to przyjęcie? - Znów uśmiechnął się w ten pedalski sposób. Wyglądało na to, że podoba mu się sam fakt, że z nim rozmawiam.

- Dziewczyny o imieniu Jessica i jej przyjaciółek, Lauren i Angeli. Wszystkie gniotą się w jednym domu.

- To całkiem fajna impreza. To znaczy… nic specjalnego, ale jak na domowe przyjęcie nie jest źle.

- Każdego miesiąca inny dom urządza przyjęcie. Seniorzy zawsze wybierają, czyja kolej i kiedy o tym zdecydują, ludzie mają jeden dzień na przygotowanie wszystkiego. Jest świetnie. Wciąż nie wiemy, kim są Seniorzy, bo każdy po prostu budzi się rano z notatką wsuniętą pod frontowe drzwi.

- Brzmi intrygująco. Dlaczego to robicie?

- Ludzie tutaj szybko się nudzą, więc potrzebujemy jakiejś rozrywki. Ta tradycja trwa tak długo, jak sięgam pamięcią. W każdym bądź razie... więc... zastanawiałem się... jeśli nie jesteś zajęta jutro wieczorem...

Przestałam słuchać paplającego blondyna. Zauważyłam zmianę w pokoju. Odwróciłam się, żeby zobaczyć co się dzieje. To właśnie wtedy ich zobaczyłam. Jeden był naprawdę wysokim, umięśnionym blondynem. Następny był niewiele niższy, ale wyglądał jak kulturysta z krótkimi, brązowymi włosami. Ale ci chłopcy nie grali żadnej roli. Patrzyłam na tego w środku. Miał na oko sześć stóp wzrostu i zaje***te mięśnie. Mogłeś zobaczyć jego kaloryferek bo czarna koszula była rozpięta i ciasna w rękawach, podkreślająca ramiona. Ciemnobrązowe włosy były na tyle długie, by delikatnie zasłaniać brwi i zmierzwione w zorganizowany bałagan. Kiedy patrzyłam na niego z szeroko otwartymi ustami, usłyszałam, że Mike coś mówi:

- Wygląda na to, że Culleni w końcu zdecydowali się pokazać.

To właśnie wtedy grecki bóg z brązowymi włosami popatrzył na mnie. Jego oczy spotkały się z moimi i zamknęłam usta, jednocześnie wstrzymując oddech. Kiedy zauważył moją reakcję, najbardziej porażający uśmiech pojawił się na jego twarzy - uniósł jeden kącik ust. Gdyby moje serce wciąż biło, w tym momencie stanęłoby w ogniu.

 

 

 

* rodzaj laptopa: http://www.apple.com/macbookair/

 

_________________

"Gdy obserwuje się, jak nasze czasy pysznią się odkryciem seksu, można się dziwić, że ludzkość nie wymarła przed wiekami."

— Jean Genet

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin