O Smoku Wirwiogonie.doc

(21 KB) Pobierz
O Smoku Wirwiogonie

O Smoku Wirwiogonie

Andrzej Niedźwiedź i Natalia Usenko

 

 

Był sobie rycerz Lancelot. Wprawdzie miał dopiero cztery lata, ale już niczego się nie bał i zupełnie sam chodził do rycerskiego przedszkola.

Pewnego dnia przechodził obok lasu i nagle zobaczył smoka Wyrwiogona.

- Stój! – wrzasnął smok – Będziemy walczyć.

- Nie mogę – powiedział Lancelot. – Spóźnię się do przedszkola.

Wtedy smok ugryzł rycerza w palec i rozgorzała walka. Chłopiec walczył dzielnie i w końcu zwyciężył. Był tak zmęczony, że ledwie trzymał się na nogach.

- Uff! – wysapał.

- He-he! – rozległo się nagle – Pewnie myślisz, że odrąbałeś mi głowę, co?

- No pewnie! – zdziwił się rycerz.

- A to był ogon! – zaśmiał się smok – Mój ogon, który wyglądał jak głowa. Hej! Tylko się nie złość! Daruj mi życie, a ja ci dam mądrą radę.

- Niech będzie... – zgodził się Lancelot.

Smok zbliżył się do niego i powiedział:

- Kiedy spotkasz przeciwnika silniejszego od ciebie, pozwól, żeby odrąbał ci ogon. Zrozumiałeś?

- No...  Nie bardzo... – wymamrotał chłopiec.

- Nie szkodzi – uśmiechnął się smok.

- Zrozumiesz, kiedy podrośniesz.

- Czekaj! – zawołał Lancelot – A co z twoim ogonem?

- Drobiazg – powiedział smok. – Weź go na pamiątkę. A ja sobie wyhoduję nowy. O, patrz! Już mi rośnie...

Odwrócił się tyłem i rzeczywiście! Na miejscu odrąbanego sterczał mały zielony ogonek z oczami i paszczą.

- Pa! – zawołał smok – Pójdę skubnąć sobie parę grzybków...

I w podskokach zniknął w lesie. Lancelot wepchnął ogon do kieszeni (miał bardzo duże kieszenie, jak każdy prawdziwy rycerz) i podreptał do przedszkola.

- Nic nie rozumiem... – mamrotał. Ale nie szkodzi. Zrozumiem! Muszę tylko trochę dorosnąć...

I wy również, kochani, pewnego dnia dorośniecie i rozumienie, że rada Wyrwiogona wcale nie była głupia. Smoki to mądre bestie...

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin