Jaki ojciec, taki syn - sesje 1 - 7.pdf

(2853 KB) Pobierz
Microsoft Word - Jaki ojciec, taki syn
703861213.001.png
Jaki ojciec,
Taki syn
Tytuł oryginału: Like father, like son.
Autor: Rhiw
Orginał: http://www.fanfiction.net/s/6822576/1/Like_Father_Like_Son
Tłumacz: Mikka
Beta: agusia.666
2 | Strona
Sesja 1
Złodziej pizzy
Morrison był takim fiutem.
Zdawało się, że agent Dantego zadzwonił do każdej pizzeri w Capulet i
kazał im nie sprzedawać mu żadnej pizzy dopóki nie będzie płacił gotówką,
albo nie spłaci potężnych kredytów, które był winny. W rezultacie, Dante
musiał iść z granicy Zachodniego Capulet, gdzie był jego sklep, całą drogę do
Wschodniego Capulet, pieprzonych slumsów, żeby dostać cholerną pizzę. W
deszczu.
Jak powiedział, taki fiut.
Jak niby miał cokolwiek spłacić gdy Trish i Lady regularnie co tydzień
gwałciły jego portfel? To nie było fair, niech to cholera. Nawet ktoś tak
niesamowity jak on, może mieć dość. Dante westchnął i jednym ruchem
wsunął do ust cały kawałek, pośpiesznie idąc między sklepami nie chcąc żeby
pudełko zmokło.
Totalna bzdura.
Dante zwolnił odrobinę gdy zbliżył się do ciemnych ust bocznej uliczki. Nie
mógł nic zwęszyć w deszczu, ale wciąż jego instynkty powiedziały mu że coś
tam było, może nie demon, ale coś i tak zmierzało w jego stronę. Po chwili,
mała forma potykając się wybiegła zza rogu zanim rzuciła się na łowcę. Dante
łatwo zszedł z drogi, łapiąc dzieciaka za tył kaptura sekundy zanim głąb
rzucił się naprzód.
Dzieciak, wyglądało na to że ulicznik, wydał zduszony dźwięk gdy kaptur
zacisnął się wokół jego szyi i wylądował prosto na tyłku. Ku zaskoczeniu
Dantego chłopak przetoczył się natychmiast do przysiadu i spojrzał na niego
jasnymi, wkurwionymi niebieskimi oczyma.
- Co, do diabła, facet? – warknął chłopak.
- Chcesz skończyć jako naleśnik, dzieciaku?
Rozległ się dźwięk stóp uderzających o asfalt i chłopak stężał.
- Cholera! – Ręce – jedna obandażowana, druga nie – sięgnęły w górę, żeby
naciągnąć na oczy podniszczoną wełnianą czapkę, zanim rzucił mu
oskarżycielskie spojrzenie i obrócił się by stawić czoła małemu stadu
zbliżających się nastolatków.
Dante natychmiast rozpoznał kolory gangu. „76-tki” byli średnio
zorganizowanym gangiem nastolatków, którzy głównie siedzieli w
narkotykach. Byli dość gwałtowni w sposób, który Dante zwykł kojarzyć z
głupimi, młodymi samcami ludzkiego gatunku. Lider grupy był, co niezbyt
3 | Strona
zaskakujące, najbardziej napakowanym nastolatkiem. Groźnym gestem
wskazał chłopaka w kapturze rurą.
- Myślałeś, że jesteś szybki, co, gówniarzu?
- Szybszy niż twoja gruba dupa.
- Co ty, kurwa, właśnie powiedziałeś?
- Może gdybyś nie był takim samozadowolonym głąbem, nie musiałbyś za
to płacić co noc. Nie możesz sobie pozwolić na jakość? Nawet nie chcę
wiedzieć jak wygląda cipka klasy C.
- Ty mała suko!
Dante musiał to przyznać dzieciakowi. Chłopak rzucał zniewagami niemal
szybciej niż jego usta mogły nadążyć i ciągle zdołał powstrzymać członków
gangu przed pełnym okrążeniem go. Grupa próbowała stworzyć półkole
wokół dzieciaka, całkiem zapominając o Dantem po lewej. Jak, mężczyzna nie
miał pojęcia. Był całkiem wysoki. I ubrany w skórę. Czerwoną skórę. Niemniej
jednak, lider grupy uznał że nie warto zwracać uwagi na łowcę. W pewnym
sensie go to zirytowało.
Atmosfera wśród walczących zmieniła się nagle gdy wyciągnięto broń w
reakcji na co bardziej kreatywne zniewagi chłopaka i z westchnieniem, Dante
zdecydował, że sprawy stają się odrobinę zbyt poważne. W obronie łowcy, nie
mógł wiedzieć, że puszka którą zdecydował się kopnąć w twarz Mięśniaka
wciąż była na wpół pełna pomarańczowej cieczy. Puszka wytrysnęła
gwałtownie wznosząc się w powietrzu, niemal po równo pokrywając grupę
zanim trzasnęła w sam środek sportowej kurtki przywódcy. Grupa obróciła
się do niego z szokiem. Machnął do nich przyjaźnie.
- Ostrożnie z tym gdzie kierujecie te pukawki, wiecie, broń jest
niebezpieczna. – Szczerze mówiąc, Dante nie miał cholernego pojęcia o czym
myślał Mięśniak, jeśli choć przyszło mu na myśl, że strzelanie do dziwnego,
ciężko uzbrojonego mężczyzny jest dobrym pomysłem, ale jego działanie
uruchomiło łańcuch reakcji równie głupich.
Z parsknięciem niedowierzania, Dante łatwo uniknął skierowanych na niego
strzałów, wpychając zarówno chłopaka i swoją pizzę w boczna uliczkę, przed
gruntownym skopaniem głupich, nastoletnich tyłków. Skończyło się to, jak
było do przewidzenia, niemal natychmiast.
- Dzieciaki w tym mieście z dnia na dzień są coraz głupsze. Ja nigdy nie
byłem takim głąbem – oznajmił łowca ponuro, wrzucając skonfiskowane
pistolety do pobliskiej skrzynki na listy. – I teraz jestem całkiem przemoczony.
Hej, dzieciaku, czy pizza jest sucha…
Dzieciak zniknął.
Jak i jego pizza.
4 | Strona
Przez moment Dante po prostu patrzył w pustą uliczkę z niedowierzaniem
zanim zdecydował, pieprzyć to, Bóg był dziś przeciwko niemu i miał dość
grania w Jego chore gry. Wróci do sklepu i będzie pił aż zapomni jak bardzo
do bani był ten dzień.
Morrison był takim fiutem.
Ulice Miasta Capulet z góry rozciągały się stąd jak mozaika świateł. Gdyby
Nero nie wiedział lepiej, nazwałby je pięknymi. Ale żył na nich i wiedział jakie
naprawdę brzydkie były. To miasto było okryte grzechem, być może jedna
prawdziwa rzecz jaką przekazał mu Zakon. A Wschodnie Capulet było
najgorszym co to miasto mogło zaoferować. Nero widział w slumsach tyle
gówna, że mogłoby to zedrzeć farbę.
Ale pomimo tego półdiabeł to lubił. Jak długo Nero zdołał zatrzymać czapkę
i zakrywać rękę, nikt nie zwracał na niego uwagi. Był tylko kolejnym
bezimiennym ulicznym szczurem. Bar poniżej niego zaczynał się rozkręcać i
dach wibrował pod nim przyjemnie. Był to stary bluesowy bar, chwiejny jak
cholera i w najgorszym sąsiedztwie, ale Nero podobały się nuty.
Jego stopa tupała w wolnym rytmie, gdy rozległa się znajoma ballada.
Każdej nocy grali te same piosenki, ale zdawało się, że nie krzywdziło to
biznesu. Nero naprawdę lubił tę kobietę – nie miał pojęcia kim była, ale jej
piosenki lubił najbardziej. Młody półdiabeł był rozciągnięty na plecach, nogi
opierał o neonowy szyld baru, w jednej ręce trzymając butelkę piwa, a w
drugiej kawałek skradzionej pizzy. Nasmołowany dach był ciągle mokry po
wcześniejszym deszczu, ale biorąc pod uwagę że i tak był już przemoczony,
bardzo mu to nie przeszkadzało.
Nero westchnął biorąc kolejnego gryza zimnej pizzy. Nie była to jego
najlepsza urodzinowa kolacja, ale też nie miał za wiele opcji. Sprawy nie
ułożyły się tak jak tego oczekiwał dziesięciolatek, gdy uciekł tu rok temu. Ale
nie było tak źle jak mogło być. Szybko nauczył się ulic, a jego siła i zręczność
dawały mu wyraźną przewagę nad wszelką konkurencją.
Pogoda było poważnie do bani w porównaniu z Fortuną. Dużo padało a
nocami zaczynało być naprawdę zimno. Nero miał straszliwe podejrzenie, że
zrobi się zimniej niż kiedykolwiek w domu.
Nie żeby to miało znaczenie. Nie żeby miał jakiś wybór w przybyciu tutaj.
Nero uniósł do twarzy prawą rękę, marszcząc brwi gdy patrzył na brzydki,
skórzasty punkt na niej. Niebieskie oczy zmrużyły się, gdy patrzył jak narośl
rozrastała się po jego przedramieniu.
Rozprzestrzenia się tak szybko.
5 | Strona
703861213.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin