67.doc

(34 KB) Pobierz

 

-       Przeprowadzałem badania nad żywnością — wyjaśnił Moreland
Jego wzrok padł na potłuczone probówki, schylił się, aby je pozbierać
Powstrzymałem go.

-       Ja się tym zajmę.

-              Pracowałem do późna w nocy — powiedział słabym głosem. Spojr?
na zabandażowaną rękę, potarł usta i oblizał wargi. — Zwykle nąjleni
pracuje mi się po zapadnięciu ciemności. Zacząłem późno, bo sprawdzałem
czy zamknięcia w insektarium dobrze działają. Ciągle jestem pod wrażenie,,
tego, co się wydarzyło.

              Nie ma o czym mówić.

Wyciągnął do mnie rękę. Uścisnąłem ją i poczułem jak drży.

-              Musiałem  pozostawić otwarty  pojemnik  i  nie  domknięte drzwi
Niewybaczalne. Będę musiał wszystko dokładnie sprawdzać.

Zaczął sobie bardzo energicznie masować skronie.

      Ból głowy?

      Z niewyspania — wyjaśniał. — Powinienem był wiedzieć, że w moim
wieku... większość tak zwanych ludzi cywilizowanych cierpi na chroniczny
brak snu.

              Z powodu elektryczności?
Skinął głową.

-       Zanim wynaleziono elektryczność, ludzie wypalali jedną, dwie świece
i szli spać. Ich budzikiem było słońce; żyli w zgodzie z zegarem biologicznym.
Dziewięć, dziesięć godzin snu na dobę. Człowiek cywilizowany rzadko kiedy
przesypia osiem.

-       A tubylcy mają dosyć snu?

              Co chcesz przez to powiedzieć?

      Na wyspie nie ma zbyt wysokiej techniki. Kiepski odbiór telewizji,
Chyba nie przesiadują do późna.

      Telewizja — powiedział — jest niewiele warta. Jeśli jednak brakuje
jej wam, coś załatwię.

-              Nie, dziękuję. Nie miałbym jednak nic przeciwko gazetom. Od czasu
do czasu, żeby nie stracić kontaktu ze Światem.

              Przykro mi, synu, ale nic na to nie mogę poradzić. Dawniej, kiedy
marynarka sprowadzała dla nas towary swoimi samolotami dostawczymi,
otrzymywaliśmy gazety. Teraz jesteśmy uzależnieni od łodzi. Nie wystarczają
ci wiadomości radiowe?

              Zauważyłem na twoim biurku jakieś amerykańskie gazety.
Zamrugał powiekami.

-       Są stare.

-       Dotyczą badań?

Nasze oczy spotkały się. Jego spojrzenie stało się teraz czujne.

-              Tak, korzystam z usług mieszczącej się w Guam agencji, dostarczającej
wycinki. Jeżeli chcesz, mogę zamówić dla ciebie jakieś periodyki. A je**1
jednak wolisz oglądać telewizję, mogę ci się wystarać o przenośny odbiornik-

138


Nie ma potrzeby. Na pewno? Na sto procent.

Daj mi znać, gdy tylko będziesz czegoś potrzebował. Chcę, żeby ten

vł dla was przyjemnością. Przesunął językiem po wewnętrznej stronie

poPczka i zapytał: — Dobrze się tutaj czujecie? Oczywiście poza tą

Doskonale się bawimy.

Miałem nadzieje,  że tak będzie.  Staram  się... być dobrym gos-
rn. — Uśmiechnął się i wzruszył ramionami. — Jeszcze raz prze­
ąszam za tych sykaczy...
              Naprawdę zapomnijmy o tym, Bili.

              Jesteś bardzo wyrozumiały... Nie znam się na subtelnościach rozmów
towarzyskich, bo przez długi czas żyłem tu zupełnie samotnie.

Znów spojrzał na podłogę. Podtrzymywał zabandażowane ramię drugą ręka.. W jego oczach pojawił się nieobecny wyraz.

Nagle otrząsnął się, wstał i rozejrzał się po laboratorium.

         Czas wracać do pracy.

         Czy nie powinieneś odpocząć?

         Nie, czuję się doskonale. A właściwie, po co tu przyszedłeś?
Sprowadziły mnie dociekania na temat Samuela H. i napromieniowania

radioaktywnego. Wypłaty odszkodowań, półprawdy i uniki. I to, jaką odegrał role, jeśli w ogóle odegrał, w wydarzeniach sprzed czterdziestu lat.

A teraz pojawiło się coś nowego: dlaczego mój udział w sprawach sądowych dotyczących zbrodni został oceniony jako „doskonały".

         Przyszedłem zapytać, czy chcesz, żebym się zajął jakimiś konkretnymi
przypadkami.

         Och, nie. Niczego nie planowałem.  Powiedziałem ci na samym
początku, że masz całkowitą wolność.

         Chciałbym przejrzeć całą dokumentacje dotyczącą wybuchów radio­
aktywnych. Neuropsychologicznych następstw skażenia. Myślę, że nikt się
nie zajmował tą stroną zagadnienia. Mamy wspaniałą okazję opracowania
Podstaw teoretycznych.

Przechylił głowę i opar! się o stół.

- O, tak. Mamy. - - Zaczął porządkować pudełka z suszoną ży-^ością, zaglądać do środka, przesuwać stojaki na probówki. — Niestety, lcarta Samuela jest jedyną dotyczącą napromieniowania, jaką ze sobą ^brałem. Zanim na nią natrafiłem, nie wiedziałem nawet, że ją tutaj mam- A może zachowałem ją podświadomie? Może chciałem, by mi Upominała...

         O czym?

         O straszliwych, straszliwych rzeczach, których ludzie dopuszczają się
maską władzy.

Tak — przyznałem. — Władza bywa okropnie skorumpowana.

139

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin