103 Odrestaurowanie �r�d�a W sobot� w po�udnie przyszed�em do �r�d�a i popatrzy�em przez chwil�. Merlin pali� wci�� swe dymi�ce prochy wyczyniaj�c przy tym ruchy. Lecz wygl�da� jako� nie bardzo zadowolony, gdy� w istocie rzeczy nie m�g� wydoby� ze �r�d�a ani �ladu wody. Wreszcie odezwa�em si�: � Jak si� obecnie przedstawia sprawa? � Patrz, jestem teraz zaj�ty pr�b� najpot�niejszego czarodziejstwa znanego ksi���tom nauk tajemnych w krajach Wschodu. I to mnie zawodzi, i nic nie mo�e zdzia�a�. Spokoju, p�ki nie sko�cz�. Tymczasem Merlin wznieci� dym, kt�ry zaciemni� ca�� okolic� przyczyniaj�c wiele niewygody pustelnikom, gdy� wiatr d�� w tamt� w�a�nie stron� i ogarnia� ich coraz to g�stsz�, k��bi�c� si� mg��. Z ust Merlina p�yn�y potoki s��w, cia�o jego wygina�o si�, a r�ce przecina�y powietrze w jaki� niezwyk�y spos�b. Po up�ywie dwudziestu minut leg� dysz�c ci�ko na ziemi� niemal ca�kiem wyczerpany. Wnet nadszed� opat i kilkuset mnich�w oraz mniszek, a za nimi t�um pielgrzym�w oraz podrzutk�w zwabionych nadzwyczajnym dymem. Wszyscy byli w stanie wielkiego podniecenia. Opat zapytywa� niespokojnie o rezultaty. Merlin odrzek�: � Je�eli jaka� moc ludzka mo�e w og�le zniweczy� czary wi���ce te wody, to uczyniono wszystko w tym kierunku. Lecz to zawiod�o. Teraz wi�c wiem, �e obawy, jakie �ywi�em, sta�y si� niezbitym pewnikiem. Niepowodzenie moje �wiadczy, �e na to �r�d�o rzuci� swe czary najpot�niejszy duch, jakiego znaj� czarnoksi�nicy Wschodu, a kt�rego imienia nikt nie �mie wym�wi�. Nie ma �miertelnika, kt�ry by zdo�a� przenikn�� tajemnic� tego �r�d�a, a bez tej tajemnicy nikt nie potrafi nic dzia�a�. Dobry ojcze, woda ta ju� nigdy nie try�nie. Uczyni�em wszystko, co mog�em. Pozw�lcie mi odej��. S�owa te wprawi�y opata w stan niezmiernej konsternacji. Zwr�ci� si� do mnie pod tym wra�eniem i rzek�: � S�ysza�e� go. Czy to prawda? � Po cz�ci tak. � Wi�c, niezupe�nie, niezupe�nie! Co jest prawd�? � To, �e duch o rosyjskim imieniu rzuci� czary na to �r�d�o. � Na Boga, zatem jeste�my zgubieni! � Mo�liwe. � Ale nie pewne? My�lisz, �e to nie jest pewne? � Tak. � Przeto s�dzisz, �e kiedy on m�wi, i� nikt nie zdo�a zdj�� czar�w... � Tak, kiedy on to m�wi, opowiada rzecz niekoniecznie prawdziw�. S� pewne warunki, przy kt�rych wysi�ki zdj�cia czar�w mog� mie� niejakie � bardzo niewielkie, znikome � szans� powodzenia. � Warunki... � O, to nic trudnego. Tyle tylko: pragn� mie� �r�d�o i okolic� jego w promieniu p� mili do swojej dyspozycji, do swojej wy��cznej dyspozycji, poczynaj�c od zachodu dnia dzisiejszego a� do odwo�ania � i nikomu nie wolno bez mojej wiedzy wst�pi� na to terytorium. � To wszystko? � Tak. � I nie boisz si� pr�bowa�? � O, nie. Mo�e oczywi�cie spotka� mnie niepowodzenie, ale te� mo�e mi si� uda�. Mo�na spr�bowa� i ja jestem got�w uczyni� to. Czy przyj�to moje warunki? � Te oraz wszystkie inne, jakie wymienisz. Wydam odpowiednie zarz�dzenia. � Poczekaj � rzek� Merlin ze z�o�liwym u�miechem. � Czy wiesz, �e ten, kto chce zdj�� czary, musi zna� imi� ducha? � Tak, ja znam jego imi�. � I wiesz r�wnie�, �e nie wystarcza je zna�, lecz trzeba je wypowiedzie� odpowiednio? Ha-ha? Wiesz to? � Tak, wiem r�wnie� i to. � Posiadasz t� wiedz�? Jeste� szalony? Czy zamierzasz wypowiedzie� to imi� i umrze�? � Tak. � Jeste� ju� zatem nieboszczykiem. Id� powiedzie� o tym Arturowi. � To s�uszne. Moi dwaj eksperci przybyli wieczorem, porz�dnie zm�czeni, poniewa� podr�owali przez d�u�szy czas. Byli ob�adowani tym wszystkim, czego potrzebowa�em: mieli z sob� przer�ne narz�dzia, o�owiane rury, ogie� grecki, �wiece rzymskie, aparaty elektryczne � s�owem wszystko niezb�dne do wykonania najwspanialszego z cud�w. Zjedli kolacj� i zdrzemn�li si� nieco, a oko�o p�nocy wyszli�my po�r�d tak doskona�ej i zupe�nej nocy, �e wprost przewy�sza�a ��dane warunki. Zaw�adn�li�my �r�d�em i okolic�. Moi ch�opcy byli biegli we wszelkiego rodzaju sprawach, od ocembrowania studni a� do konstruowania instrument�w matematycznych. Na godzin� przed wschodem s�o�ca przewiercili�my odpowiednie otwory i woda zacz�a tryska�. Po czym zamkn�li�my ognie sztuczne w kaplicy i poszli�my spa�. Zanim nadesz�a pora po�udniowej mszy, byli�my ju� z powrotem u �r�d�a, gdy� pozostawa�o jeszcze sporo do zrobienia, a ja postanowi�em okaza� cud przed p�noc� dla wielu powod�w; przede wszystkim, je�li cud dokonany dla ko�cio�a w dzie� powszedni wart jest zachodu, to sze��kro� wi�cej wart jest w niedziel�. W ci�gu dziesi�ciu godzin woda podnios�a si� do swego zwyk�ego poziomu. Wci�gn�li�my na p�aski dach kaplicy beczk�, tam umocowali�my j� i nape�nili�my dno do�� grub� warstw� prochu. Do��czyli�my drut kieszonkowej baterii elektrycznej, a na ka�dym rogu dachu umie�cili�my du�y zapas greckiego ognia: niebieski na jednym, zielony na drugim, na trzecim czerwony i purpurowy na czwartym, i po��czyli�my je wszystkie drutami. W odleg�o�ci jakich� dwustu jard�w wybudowali�my na r�wninie co� w rodzaju zagrody wysokiej na cztery stopy uk�adaj�c na niej deski, tak �e tworzy�a wzniesienie. Pokryli�my j� puszystymi dywanami, wypo�yczonymi w tym celu, i ozdobili�my w�asnym tronem opata. Skoro chce si� dokona� cudu dla ludzi z gatunku ignorant�w, trzeba uwzgl�dni� ka�dy szczeg�, maj�cy tu znaczenie, trzeba wydoby� wszystko, co dzia�a na zewn�trzny efekt. Znam warto�� tych rzeczy, gdy� znam ludzk� natur�. Nie mo�na ich przeceni� tam, gdzie idzie o cud. To wymaga zachodu, pracy i nieraz pieni�dzy, ale wszystko op�aca si� w ko�cu. Zamiarem moim by�o rozpocz�� widowisko o godzinie jedenastej minut dwadzie�cia pi��. Nakaza�em swoim ch�opcom przyby� o dziesi�tej, zanim kto� jeszcze znajdzie si� w pobli�u, i trzyma� si� w pogotowiu. Wie�� o kl�sce, jaka spotka�a �r�d�o, rozszerzy�a si� tymczasem, i w ci�gu dw�ch czy trzech dni istne lawiny ludzkie zwali�y si� na dolin�. Ni�szy jej koniec sta� si� olbrzymim obozowiskiem. Heroldowie rozbiegli si� wczesnym wieczorem obwieszczaj�c zbli�aj�c� si� pr�b�, co wprawi�o wszystkich w jaki� stan febrycznej gor�czki. Doniesiono, �e opat wraz ze �wit� przyb�dzie i zajmie wzniesienie o godzinie dziesi�tej i p�, do tej za� chwili ca�a okolica b�dzie w moim w�adaniu. Sta�em na wzniesieniu, gotowy na przyj�cie uroczystej procesji w chwili, kiedy si� uka�e. Wraz z ni� zjawi� si� Merlin i zaj�� przednie miejsce na wzniesieniu. Gdy zamilk�y dzwonki, co by�o um�wionym znakiem, masy ludzkie zala�y ca�� przestrze�, na kszta�t wielkiej, czarnej fali, i p�yn�y nieprzerwanie przez p� godziny tak zwartym t�umem, �e mo�na by�o przechadza� si� po tym morzu g��w. W ci�gu nast�pnych dwudziestu minut trwa�o uroczyste oczekiwanie, obliczone na wywo�anie odpowiedniego efektu. Wreszcie powa�ny �piew �aci�ski w wykonaniu m�skich g�os�w przerwa� cisz� i potoczy�a si� w noc majestatyczna melodia. By� to jeden z najlepszych efekt�w, jakie wymy�li�em. Kiedy nast�pi� koniec, wyci�gn��em stoj�c na wzniesieniu obydwie r�ce i trwa�em tak z podniesion� w g�r� twarz� dwie minuty, to wywo�uje zawsze grobow� cisz� � po czym z wolna wym�wi�em wyraz zakl�cia z pewnym rodzajem grozy, kt�ra wprawi�a w dr�enie setki ludzi a wiele kobiet � w omdlenie. �Konstantinopolischerdudelsackpfeifenmachergeselschaft!� R�wnocze�nie dotkn��em jednego z elektrycznych kontakt�w i jaki� dziwny b��kitny blask zala� ca�y ten mroczny t�um. Wra�enie by�o nadzwyczajne! Nale�a�o mno�y� dalej te efekty. Podnios�em r�ce do g�ry i zamrucza�em nast�pny wyraz: �Nihilistendynamitk�stchentheatersprengungsattentatsversuche!� Wraz z tym zab�ys�o czerwone �wiat�o. Po up�ywie sze��dziesi�ciu sekund krzykn��em: �Transvaaltruppentropentransporttrampeltiertreibersangsttr�hnen!� I zapali�em �wiat�o zielone. A przeczekawszy tym razem wi�cej nad czterdzie�ci sekund, ponownie wyrzuci�em w g�r� swe ramiona hucz�c gro�ne sylaby tego s�owa nad s�owami: �Mekkamuselmannesmarmormonumentmachersmenschenmassenm�rdersmohrenmutter!� Zaja�nia�o purpurowe �wiat�o. Wiedzia�em, �e moi ch�opcy stoj� gotowi z pompami u �r�d�a. W�wczas rzek�em do opata: � Nadesz�a chwila, ojcze, abym wypowiedzia� straszliwe imi� i zdj�� czary. Wypowiedzie�? � Oczywi�cie. Potem zwr�ci�em si� do zgromadzonego ludu: � Patrzcie, niebawem czary b�d� prze�amane lub te� �aden �miertelnik uczyni� tego nie zdo�a. Je�li to si� stanie, wszyscy b�d� wiedzieli, gdy� ujrz� �wi�t� wod�, tryskaj�c� sprzed drzwi kaplicy! Sta�em przez chwil�, czekaj�c, a� bli�si s�uchacze b�d� mogli zakomunikowa� moje o�wiadczenie a� do najdalszych szereg�w tym, do kt�rych nie dotar�o, po czym przy akompaniamencie niezwyk�ych ruch�w i gest�w zawo�a�em: � Lo, rozkazuj� okrutnemu duchowi, co w�ada �wi�tym �r�d�em, by wystrzeli� ku niebiosom wszystkie piekielne ognie, jakie jeszcze w nim tkwi�, i prze�ama� czary. Na jego straszliwe imi� rozkazuj� to � BGWIILLJGKKK! Nast�pnie dotkn��em przewodnika po��czonego z beczk� i ku g�rze trysn�a z sykiem fontanna ol�niewaj�cego ognia, wybuchaj�c na tle nieba niby b�yskliwy deszcz klejnot�w! Pot�ny okrzyk zgrozy wydar� si� z ludzkiego t�umu, lecz nagle zmieni� si� w �ywio�ow� hosann� rado�ci � gdy� w tej samej chwili ujrzano wod�, bij�c� ze �r�d�a. S�dziwy opat nie m�g� wym�wi� s�owa, �zy wzruszenia tamowa�y mu g�os i tylko obj�� mnie swymi ramionami. By�o to wymowniejsze od wszelkich s��w. KONIEC ROZDZIA�U
Biluklb