87 Pielgrzymi Dopiero w ��ku poczu�em, jak jestem zm�czony. Z jak� rozkosz� wyprostowa�em zn�kane cz�onki. Teraz w�a�nie warto by zasn��! Lecz sk�d�e, nie mog�em nawet marzy� o tym, za par� minut znik�a najmniejsza nadzieja na odpoczynek. Chrz�kanie, kwik i tupanie arystokratek rozmieszczonych po wszystkich pokojach i korytarzach przeistoczy�o skromne mieszkanko w istne piek�o. Zupe�nie wytr�cony ze snu odda�em si� rozmy�laniom. Najbardziej interesowa�a mnie w tej chwili zabawna iluzja Sandy. Dziewczyna by�a najzupe�niej normalnym cz�owiekiem i normalnym wytworem swego �rodowiska, za� z mojego punktu widzenia zachowywa�a si� jak umys�owo chora. Tak wielki jest wp�yw warunk�w, wychowania i obyczaj�w; cz�owiek wierzy we wszystko, co jest uznane przez wsp�czesnych za prawd�. �eby si� przekona� �e Sandy nie jest ob��kana, musia�em postawi� si� na jej miejscu lub te� postawi� j� na swoim w�asnym, by zobaczy� jak �atwo jest uzna� kogo� innego za ob��kanego. Istotnie! gdybym opowiedzia� Sandy, �e widzia�em ekwipa� wcale niezaczarowany, a jednak zdolny do przebycia bez koni sze��dziesi�ciu mil na godzin� lub �e widzia�em cz�owieka, nie czarodzieja, wzlatuj�cego pod ob�oki; lub �e s�ysza�em nie uciekaj�c si� do czar�w rozmow� cz�owieka znajduj�cego si� o sto mil ode mnie � gdybym to wszystko opowiedzia� jej, to nie ulega w�tpliwo�ci, �e my�la�aby, �e ma do czynienia z wariatem. Wszyscy wok� wierz� w czary i nikt nie w�tpi w ich istnienie. Panuje og�lne prze�wiadczenie, �e zamek mo�e by� zamieniony w chlew, za� mieszka�cy jego w �winie, i nikt si� temu nie dziwi, podobnie, jak �adnego Amerykanina nie dziwi istnienie telefonu, telegrafu, kolei itd. A wi�c z tego wynika, �e powinienem uwa�a� Sandy za zupe�nie zdrowego cz�owieka. I z drugiej strony, by si� wydawa� Sandy normalnym cz�owiekiem powinienem kry� si� przed ni� ze swoj� wiar� w lokomotywy, balony i telefony. Nie mog�em wierzy�, �e ziemia jest p�aska i opiera si� na s�upach i �e niebo jest przestrzeni� zape�nion� wod� przeznaczon� do zraszania ziemi. Lecz poniewa� by�em jedynym cz�owiekiem w kraju maj�cym tak dzikie i bezbo�ne mniemania, wi�c nie odzywa�em si� w tych kwestiach, by nie uchodzi� za wariata. Nast�pnego ranka Sandy zebra�a wszystkie �winie w jadalni i poda�a im �niadanie us�uguj�c z g��bokimi reweransami i za ka�dym razem tytu�uj�c swe wysoko urodzone pupilki. Z powodu swego niskiego pochodzenia nie mog�em �niada� z tymi arystokratkami i dlatego te� zasiedli�my z Sandy przy oddzielnym stole. Gospodarze byli nieobecni. � Gdzie jest rodzina, kt�ra zamieszkuje w tym domu, Sandy? � zapyta�em. � Rodzina? � Tak. � Jaka rodzina, drogi milordzie? � No, gospodarze tego domu, to zapewne twoja rodzina? � Nie rozumiem ci�, milordzie, ja nie mam rodziny! � Nie masz rodziny? Jak�e to mo�liwe, my�la�em, �e to tw�j dom, Sandy? � Nie, panie! � Wi�c czyj jest ten dom u licha?! � Z przyjemno�ci� bym ci to powiedzia�a sir, gdybym sama wiedzia�a. � Jak to, wi�c nie wiesz nawet, w czyim jeste�my domu? Kt� nas tu zaprosi�? � Nikt nas nie zaprasza�, przyszli�my i basta! � Ale� przepraszam ci�, moja droga, w takim razie bezczelno�� nasza przekracza wszelkie granice. Wdarli�my si� do obcego mieszkania i rozlokowali�my si� tu wygodnie wraz z jak�� podejrzan� arystokracj�, jakiej dotychczas nikt jeszcze nie spotyka� pod s�o�cem. Jak�e� si� mog�a na co� podobnego zdecydowa�? By�em pewien, �e sprowadzi�a� mnie do swego domu! Co pomy�li sobie gospodarz? � Co pomy�li? A to dobre! C� innego pr�cz wdzi�czno�ci mo�e do nas poczu�? � Wdzi�czno�ci? Ale za co? Twarz Sandy wyrazi�a szczere zdumienie. � Doprawdy twoje dziwne s�owa wprowadzaj� mnie w zak�opotanie, czy rzeczywi�cie my�lisz, �e cz�sto zdarza si� ludziom ich pochodzenia takie szcz�cie? � O, jestem przekonany �e temu cz�owiekowi po raz pierwszy si� zdarza podejmowa� tak� kompani�. � l dlatego w�a�nie musi si� poczuwa� do wdzi�czno�ci wzgl�dem nas, gdy� w przeciwnym razie okaza�by si� niewdzi�cznym psem! Tak czy inaczej, sytuacja by�a wed�ug mnie k�opotliwa. Uwa�a�em za w�a�ciwe zabra� �winie i wyruszy� nie zwlekaj�c w drog�. � Ju� dnieje, Sandy, czy nie czas by�oby zebra� towarzystwo i ruszy�? � Po co, sir Patron? � Ale� zapewne trzeba je odprowadzi� do domu, czy nie? � Co ty wygadujesz, milordzie! To� one pochodz� z rozmaitych kra�c�w ziemi. Ka�da b�dzie chcia�a trafi� do domu i czy starczy kr�tkiego �ycia, by dokona� tych wszystkich podr�y? � Ale kto� jednak musi odprowadzi� nasze arystokratki do domu? � Naturalnie, �e ich przyjaciele, kt�rzy zjad� si� po nie z wszystkich kra�c�w �wiata! By�o to co� na kszta�t promienia s�o�ca przedzieraj�cego si� poprzez chmury! S�dz�c z tych s��w moja towarzyszka ma zamiar zosta� tu na stra�y swych ksi�niczek. � Doskonale, Sandy. Rzeczywi�cie, nasza przygoda zosta�a szcz�liwie zako�czona, mog� wi�c uda� si� do domu i zda� tam spraw� z jej przebiegu. A je�eli kto�... � Dobrze, milordzie, jestem gotowa w ka�dej chwili jecha� z tob�. Nadzieja zgas�a, promie� s�oneczny znik�. � Jak to? wi�c i ty jedziesz ze mn�? � Jak�e� m�g� przypuszcza�, panie, �e zdradz� swojego rycerza? by�oby to ha�b� dla mnie. Mog�abym ci� opu�ci� tylko w tym wypadku, gdyby� zosta� zwyci�ony w walce przez innego rycerza, kt�ry zabra�by mnie jako zdobycz. Lecz godna by�abym pot�pienia za sam� my�l o tym. �Wybra�a mnie na d�ugi termin� � rzek�em sobie z westchnieniem w duchu � �trzeba si� z tym pogodzi�. � Dobrze � powiedzia�em � wi�c ruszajmy! Dop�ki przelewa�a �zy po�egnania nad �winiami, powierzy�em t� ca�� arystokracj� opiece s�ug. Nast�pnie poradzi�em im wzi�� szczotki i dobrze zamie�� pod�og� w pokojach, gdzie ksi�niczki by�y umieszczone, oraz w tych, gdzie przechadza�y si� i przyjmowa�y posi�ek. Ale ci odpowiedzieli, �e taki post�pek by�by niezgodny z obyczajem i uwa�any za ci�k� zbrodni�. Stosownie do starodawnego zwyczaju, s�udzy powinni byli naznosi� �wie�o �ci�tej trzciny i, przykry� ni� ca�� pod�og�, a�eby �lady arystokratycznego przebywania w domu zosta�y zachowane. Pierwsze nasze spotkanie tego dnia mia�o miejsce w po�udnie z procesj� pielgrzym�w. Cho� nie by�o to nam po drodze, jednakowo� skr�ci�em i przy��czy�em si� do nich. By�em zdania, �e chc�c rz�dzi� pa�stwem, powinienem pozna� rozmaite strony jego �ycia i to nie z drugiej r�ki, ale bezpo�rednio. T�um ten by� ogromnie r�nobarwny i sk�ada� si� z ludzi wszystkich profesji, w najbardziej pstrych kostiumach. Byli tu starzy i staruszki, m�odzi m�czy�ni i kobiety i nawet dzieci. Jedni byli smutni, inni weseli. Wszystko to, kobiety i m�czy�ni, jecha�o na mu�ach i na koniach, ale oczywista nie by�o tu ani jednego damskiego siod�a, jak nie by�o go zreszt� w Anglii dziewi�� stuleci p�niej. By�o to wielkie ludzkie stado, weso�e, zgodne, ruchliwe, pobo�ne i gadatliwe, nie�wiadome i naiwne we wszyst- kich brutalno�ciach, jakich si� dopuszcza�o. To, co nazywali oni weso�ymi anegdotkami, wzbudza�o w tej samej mierze og�lne zadowolenie, co w najlepszym angielskim towarzystwie po up�ywie trzynastu stuleci. W rzeczywisto�ci by�y to oklepane kawa�y stoj�ce na poziomie angielskiego humoru pierwszej po�owy XIX wieku, kt�re rozbrzmiewa�y tu i tam wywo�uj�c zawsze jednakow� burz� oklask�w. Czasem zn�w jakie� okoliczno�ciowe bon-mot rzucone w jednym ko�cu procesji trafia�o na inny wzbudzaj�c wsz�dzie wybuchy zgodnego �miechu. Sandy wiedzia�a o celu tej pielgrzymki i poinformowa�a mnie o nim: � Jad� oni do �w. Doliny, a�eby otrzyma� b�ogos�awie�stwo od �wi�tego pustelnika i napi� si� z cudownego �r�d�a wody, kt�ra oczyszcza cz�owieka z grzech�w. � Gdzie jest to �r�d�o? � Znajduje si� w odleg�o�ci dw�ch mil drogi st�d. � Opowiedz mi o nim! C� to za s�ynna miejscowo��? � O tak, rzeczywi�cie s�ynna, drugiej takiej nie ma. Ju� przed wielu, wielu laty �y� tam opat z mnichem, i takich �wi�tych ludzi, jak oni, nie by�o nigdy na �wiecie. Oddawali si� oni ca�kowicie studiowaniu ksi�g �wi�tych, nie rozmawiali ani z sob�, ani z kimkolwiek, od�ywiali si� zwi�d�ymi trawami i korzonkami i spali na go�ej ziemi. W og�le umartwiali ci�gle cia�o, wiecznie si� modlili i nigdy si� nie myli. Zas�yn�li oni swym bogobojnym �yciem i �ci�gali do nich zewsz�d biedni i bogaci. � Co dalej!? � Lecz w �r�dle zabrak�o pewnego dnia wody. Tylko w okre�lonej godzinie, kiedy �wi�ty przeor si� modli�, ogromny strumie� wody wytryska� z bezp�odnej ziemi. Sta�o si� to tak: lekkomy�lni braciszkowie us�uchali podszept�w z�ego ducha i zacz�li natarczywie prosi� przeora, by pozwoli� w tym miejscu za�ywa� k�pieli. Przeor d�ugo nie chcia� si� zgodzi�, lecz w ko�cu ust�pi� ulegaj�c natarczywym pro�bom mnich�w. A teraz zwr�� uwag�. co znaczy zboczy� z prostej drogi i da� si� uwie�� p�ochym ��dzom. Mnichowie weszli do wody, wyk�pali si� tam i wyszli biali jak �nieg. I c�! W tej samej chwili ukaza�y si� oznaki kary boskiej. Skalane �wi�te wody przesta�y ciec i znik�y zupe�nie. � Z k�pi�cymi si� mnichami bardzo mi�osiernie post�piono sobie, Sandy, s�dz�c z tego, jak w waszym kraju odnosz� si� do tego rodzaju zbrodni! � Tak, ale to by� ich pierwszy grzech, do tego czasu odznaczali si� oni surowo�ci� �ycia i nigdy si� nie k�pali. �zy, modlitwy i umartwienia cielesne nic nie pomaga�y, woda si� nie zjawia�a. Ani procesje, ani autoda-f�, ani gromnice �lubowane i ofiarowywane Naj�wi�tszej Pannie � wszystko na pr�no, wody nie by�o ani na z�b. � Jakie to dziwne, �e nawet w tego rodzaju handlowym przedsi�biorstwie zdarza si� panika, kiedy akcje zaczynaj� spada� na �eb i nast�puje zast�j. Co dalej, Sandy? � R�wno po up�ywie roku i jednego dnia dobry przeor ukorzy� si� przed wol� bosk...
Biluklb