60 Bro� si�, lordzie Za �niadanie swe zap�aci�em a� trzy pensy, co by�o do�� wysok� zap�at�, gdy� mog�o za ni� �mia�o zje�� �niadanie jakich� dwunastu ludzi. Ale czu�em si� tak dobrze, �e mog�em sobie pozwoli� na t� �rozrzutno��. Ci pro�ci ludzie ch�tnie by podzielili si� ze mn� swymi skromnymi zapasami bez �adnej zap�aty. Widz�c ich szczer� i gor�c� wdzi�czno�� pomy�la�em, �e pieni�dze te by�yby znacznie bardziej na miejscu w ich r�kach ani�eli w moim he�mie. Tym bardziej �e pensy by�y z �elaza i niema�o wa�y�y, a w tej chwili mnie obci��onemu �elastwem ka�dy szyling wydawa� si� m�y�skim kamieniem. Co prawda, moje rzucanie pieni�dzmi t�umaczy�o si� r�wnie� i tym, �e przez d�ugi czas nie mog�em zda� sobie sprawy, i� pens w kraju kr�la Artura r�wna� si� kilku dolarom w moim rodzinnym Connecticut. Farmerzy chcieli koniecznie obdarzy� mnie czym� jeszcze, aby wyrazi� mi sw� wdzi�czno�� za nies�ychan� hojno��. Z przyjemno�ci� przyj��em od nich krzemie� i hubk�. Kiedy tylko te� moi amfitrioni w�adowali mnie oraz Sandy na siod�o, natychmiast zacz��em kurzy� fajk�. Ale nie zd��y�y jeszcze ukaza� si� pierwsze k��by dymu spod mej przy�bicy, kiedy wszyscy obecni pop�dzili w panicznym przestrachu na �eb na szyj� do lasu, a Sandy z przera�liwym wrzaskiem zeskoczy�a na ziemi�. Nie ulega w�tpliwo�ci, �e wszyscy oni byli przekonani, i� jestem rzygaj�cym ogniem smokiem, o czym tak wiele nas�uchali si� od rycerzy i innych profesjonalnych �garzy. Wiele trudu kosztowa�o mnie nam�wienie ich, a�eby wr�cili i zatrzymali si� w przyzwoitej odleg�o�ci ode mnie. Postara�em si� im obja�ni�, �e jest to tylko drobne czarodziejstwo, straszne jedynie dla wrog�w. Z r�k� na sercu przyrzek�em im, �e ka�dy, kto nie �ywi z�ych zamiar�w wzgl�dem mnie, mo�e bezpiecznie si� do mnie zbli�y� i �e �mier� grozi tym tylko, kt�rzy mi nie dowierzaj� i zostaj� w tyle. W�wczas ca�a procesja uroczy�cie przedefilowa�a przede mn�. Nie by�o potrzeby spisywania protoko�u z nazwiskami obecnych, gdy� nikt nie pozosta� w tyle dla przekonania si�, ile prawdy mie�ci si� w moich s�owach. Po tym wszystkim musia�em straci� niema�o czasu, a�eby zaspokoi� ciekawo�� tych poczciwc�w, kiedy ju� strach ich min��. Dopiero po wypaleniu dw�ch fajek mog�em si� uda� w dalsz� drog�. Ale czasu tego nie mo�na by�o uwa�a� za stracony, je�li wzi�� pod uwag�, �e Sandy by�a ca�a pod wra�eniem wszystkiego wy�ej opisanego i jej m�ynek przerwa� na chwil� sw� prac�, co pozwoli�o mi nieco odpocz��. Nast�pn� noc sp�dzili�my w lepiance pustelnika, a przed po�udniem tego samego dnia spotka�a mnie nareszcie pierwsza moja przygoda. Przeje�d�ali�my w�a�nie przez wielk� ��k� i by�em tak zatopiony w swych my�lach, �e nie widzia�em ani s�ysza�em nic dooko�a. Nagle wyrwa� mnie z tych rozmy�la� krzyk Sandy, kt�ra przerwa�a raptem sw� jeszcze z rana rozpocz�t� opowie��: � Bro� si�, lordzie! �ycie twe jest w niebezpiecze�stwie! Po czym towarzyszka moja zwinnie zeskoczy�a z konia, odbieg�a na stron� i zatrzyma�a si� w kilkunastu krokach ode mnie. W pobli�u, pod drzewem, zobaczy�em jakie� p� tuzina uzbrojonych rycerzy wraz z giermkami. Wszyscy ci jegomo�cie ha�asowali i k��cili si� gwa�townie �ci�gaj�c popr�gi na swych koniach. Musz� powiedzie�, �e fajk� sw� mia�em przez ca�y czas w ustach. W tej chwili mocno zaci�gn��em si� par� razy z rz�du i zatrzyma�em w sobie dym, pozwalaj�c mym napastnikom si� zbli�y�. Przeciwnicy moi rzucili si� na mnie zwart� �aw�. Najmniej wsp�lnego mia�o to z rycersko�ci�, o kt�rej tyle si� czyta�o, kiedy to jeden z przeciwnik�w z ugrzecznieniem wy- zywa drugiego na walk�, a pozostali stoj� sobie na uboczu przypatruj�c si� potyczce. O, te indywidua nie mia�y w ka�dym razie najmniejszego zamiaru potwierdzi� legendy, jaka si� o nich zachowa�a; rzucili si� na mnie ca�� kup�, z wyciem i ha�asem na wz�r gradu armatnich kul. G�owy ich by�y nisko nachylone, z ty�u rozwiewa�y si� pi�ropusze, w��cznie wysun�li naprz�d, na wysoko�ci g�owy. Musia�o to by� wspaniale widowisko, oczywi�cie dla widza stoj�cego z dala pod drzewem. Wysun��em r�wnie� sw� w��czni� i czeka�em. Serce wali�o mi m�otem, tak mocno, �e m�j �elazny pancerz got�w by� p�kn��. Lecz oto ukaza� si� k��b dymu spod mej przy�bicy. Warto by�o zobaczy�, jak fala przeciwnik�w nagle si� rozprys�a i znik�a. Daj� s�owo, to widowisko wyda�o mi si� najpi�kniejszym ze wszystkich, jakie mia�em kiedykolwiek sposobno�� ogl�da�. Rycerze jednak�e zatrzymali si� o kilka staj ode mnie i to mnie nieco peszy�o. Tryumf m�j stawa� si� problematyczny: poczu�em znowu� � po prostu m�wi�c � strach. Uwa�a�em si� ju� za zgubionego i nie rozumia�em zupe�nie zachowania si� Sandy, kt�ra nie posiada�a si� z rado�ci i, s�dz�c ze wszystkiego, postanowi�a ju� zrobi� u�ytek ze swego krasom�wstwa. Powtrzyma�em j� jednak i rzek�em, �e czary moje widocznie zawiod�y, i �e radz� jej wobec tego wdrapa� si� na konia i ratowa� si� wraz ze mn� ucieczk�. Ale Sandy nie mia�a do tego najmniejszej ch�ci. Zdaniem jej, moje �arty zupe�nie opanowa�y rycerzy. Nie odje�d�ali oni po prostu dlatego, �e nie byli w stanie tego uczyni�. Kiedy tylko zwal� si� z koni, trzeba b�dzie zaw�adn�� ich rumakami i uprz꿹. Nie uwierzy�em, rzecz jasna, tym bredniom i stara�em si� j� przekona�, �e si� myli. Gdyby moje czary mia�y na nich tak piorunuj�ce dzia�anie, zabi�yby ich z miejsca, lecz poniewa� ci ludzie �yj�, przeto nale�y s�dzi�, �e co� si� w moim aparacie popsu�o. S�owem, musimy zmyka� i to jak najpr�dzej, gdy� lada chwila mo�emy by� zn�w zaatakowani. Lecz Sandy roze�mia�a si� tylko: O nie, sir, niestety, nie s� to ludzie tego pokroju. Sir Lancelot bez namys�u wszcz��by walk� ze smokami i walczy�by z nimi bez strachu dop�kiby ich nie zwyci�y�. To samo uczyni�by i sir Pelbinor i sir Aglowar i sir Karados i, by� mo�e, znalaz�oby si� jeszcze kilku takich �mia�k�w, � ale ci tam nie nale�� do takich, co by chcieli nara�a� �ycie. Czy nie widzisz, �e ze strachu zupe�nie potracili g�owy. Co chcesz uczyni� z tymi tch�rzami? � Ale w takim razie � rzek�em � na co ci ludzie czekaj�? Czemu nie zostawi� nas w spokoju i nie odjad�? Nikt im przecie tego nie broni zrobi�. Wystarczy mi, �e ich zwyci�y�em. � Czemu nie odje�d�aj�? Gdy� nie maj� odwagi. Czekaj� na to, aby si� zda� na twoj� �ask� i nie�ask�. � Dlaczeg� wi�c tego nie robi�, u licha? � Nie s�d� ich zbyt surowo, sir � ale strach przed smokami nie pozwala im si� zbli�y� do ciebie. � A wi�c ja podjad� do nich i... � O nie, szlachetny panie, czmychn� przy pierwszym twoim kroku. Pozw�l raczej mnie pom�wi� z nimi. Sandy skierowa�a si� ku czekaj�cym w oddali rycerzom. Co do mnie, wci�� jeszcze w�tpi�em w swe zwyci�stwo i uwa�a�em jej przypuszczenia za b��dne. Jednakowo�, po up�ywie kilku chwil ju� ujrza�em rycerzy, ruszaj�cych galopem w stron� Camelotu, a Sandy wracaj�c� z powrotem. Odetchn��em z ulg�. Sprawa by�a za�atwiona idealnie. Sandy powiedzia�a mi, �e do�� jej by�o oznajmi�, �e jest wys�anniczka Patrona, uzbrojona kompania nieprzytomna ze strachu przyj�a z najwi�ksz� pokor� wszystkie moje warunki. W�wczas Sandy rozkaza�a im zjawi� si� najp�niej w ci�gu dw�ch dni na dworze kr�la Artura i odda� si� w jego r�ce wraz z giermkami, rumakami i uprz꿹. Trzeba przyzna� mojej towarzyszce, �e �wietnie si� nadawa�a do tego rodzaju pertraktacyj. O wiele� lepiej uda�o jej si� za�atwi� to wszystko, ni�bym potrafi� zrobi� to ja sam. Doprawdy, ta dziewczyna, mimo odmiennych pozor�w, mia�a jednak g�ow� na karku. Dalsza podr� odbywa�a si� bez przyg�d. Ju� zupe�nie o zmierzchu ujrzeli�my w oddali wznosz�cy si� na wzg�rzu zamek. By� to olbrzymi, krzepki, budz�cy szacunek gmach o szarych wie�ach i fortyfikacjach od st�p do wierzcho�ka owitych bluszczem. Majestatyczny i wspania�y wyr�s� przed nami k�pi�c si� w ostatnich promieniach krwawo zachodz�cego s�o�ca. By� to najwi�kszy zamek spo�r�d tych, jakie dotychczas spotkali�my na swej drodze. S�dzi�em, �e ten w�a�nie stanowi cel podr�y, lecz Sandy nie mog�a nawet poinformowa� mnie, do kogo nale�y. Nie przysz�o jej jako� do g�owy zapyta� o jego nazw�, kiedy jecha�a t�dy do zamku kr�la Artura. KONIEC ROZDZIA�U
Biluklb