Bunch Chris - Ostatni Legion 04 - Pietno czasu.rtf

(1691 KB) Pobierz
Chris Bunch

Chris Bunch

Piętno czasu

(Homefall)

Ostatni Legion 4

Przekład Radosław Kot


 

Dla

Warrena Lapine’a

i Angeli Kessler

 

Dziękuję za pomoc Ringling Bros

i Barnum & Bailey Circus...

no i jeszcze pomniejsze podziękowania dla

Bertolda Brechta.

 

CRB


1

 

Było ich dziesięcioro, wszyscy w plamiastych mundurach i uzbrojeni po zęby. Brudni i spoceni śmierdzieli dżunglą, w której spędzili ostatnie cztery dni.

Tkwiąc na metr w błocku, obserwowali przechodzący skrajem mokradeł patrol wartowniczy. Materiał, z którego zrobiono ich mundury, był niewidoczny dla termowizorów, poza tym chyba nikomu normalnemu nie przyszłoby do głowy szukać kogokolwiek w tym cuchnącym trzęsawisku.

Prowadzący obejrzał się na dowódcę, wskazał pół tuzina kopulastych zabudowań rysujących się w odległości stu metrów i narysował w powietrzu znak zapytania. Dowodząca drużyną kobieta pokiwała głową. Prowadzący uniósł jeden palec. Zdjąć jednego? Kobieta potrząsnęła głową. Nie, dwóch. Wskazała drugiego wartownika, który szedł w pewnym oddaleniu za pierwszym.

Wyznaczyła dwóch ludzi i dotknęła rękojeści noża. Jeden z nich uśmiechnął się lekko, wyciągnął własny nóż i ruszył ostrożnie przed siebie. Drugi pospieszył za nim.

 

Haut Njangu Yoshitaro uniósł kubek z herbatą, upił łyk i skrzywił się z niesmakiem. To nie była jego ulubiona mieszanka. Potem znów spojrzał na ekran.

Problem polega na tym, szefie powiedział że tutaj... oraz tutaj mają baterie rakiet przeciwlotniczych i gotów jestem się założyć, że gdzieś w okolicy kryją się kolejne wyrzutnie. Nie wydaje mi się, aby udało się tam wprowadzić griersony, a bez nich nici z ataku.

Caud Garvin Jaansma, dowódca 2. pułku, przyjrzał się projekcji i obrócił ją kilka razy w różne strony.

A gdybyśmy tak zasypali ich najpierw rakietami i rzucili maszyny, zanim opadnie kurz?

Nie da się powiedział Njangu, obecnie zastępca Garvina. Tutaj mamy kompanię Nan, kompania Rast jest zaraz za nią jako wsparcie. Obie są za blisko, aby uniknąć ofiar od własnego ognia.

Garvin Jaansma był żołnierzem w każdym calu: wysoki, muskularny, jasnowłosy, błękitnooki, a do tego miał kwadratową szczękę. Wszyscy się zgadzali, że jak nic nadawałby się na plakat rekrutacyjny. Wszyscy oprócz samego Jaansmy, co tylko dodawało mu uroku. Niewielu wiedziało, jaki to człowiek kryje się naprawdę pod tą nienaganną ogólnowojskową prezencją.

Prawie wszyscy byli natomiast pewni, że Njangu Yoshitaro jest dokładnie tym, na kogo wygląda. Niebezpiecznym i zwinnym drapieżnikiem. Smukły, o ciemnej karnacji i czarnowłosy, trafił do armii z mroków dzielnicy slumsów przymuszony do tego wyrokiem sądowym.

Cholera mruknął Garvin. Co za dupek wyznaczył nasze pozycje tuż przy okopach złych chłopaków?

Ty sam.

A niech mnie. Domyślam się, że ostrzelanie własnych oddziałów nie spotkałoby się z przychylną reakcją?

Wczoraj jeszcze może by uszło, ale dzisiaj już nie stwierdził Njangu. Na dodatek wszystkie aksaie są uwiązane przy brygadzie. Ale pomyśl: gdybyśmy wyprowadzili ze trzy pary zhukovów ponad pułap skutecznego rażenia rakiet Shadow i kazali im zanurkować prosto na... Przerwał, usłyszawszy ciche chrząknięcie. Do diabła powiedział, przeciskając się przez zawalony sprzętem kopulasty namiot sztabowy ku uprzęży z uzbrojeniem. Ledwie dotknął kolby pistoletu, gdy do środka wskoczyły trzy niemiłosiernie utytłane postaci.

Mimo wszystko próbował wyciągnąć pistolet, jednak napastnicy byli szybsi. Dwa ich blastery zagdakały jednocześnie. Njangu jęknął, spojrzał na swoją pierś, która zmieniła kolor na krwistoczerwony, upadł na twarz i już się nie podniósł.

Garvin zdążył unieść blaster, ale dowodząca napastnikami kobieta strzeliła mu w twarz. Poleciał do tyłu przez holograficzny obraz i upadł, strącając ze stołu projektor.

Dobra robota powiedziała cent Monique Lir. Rozproszyć się i zająć się resztą sztabu. Nie dać się zabić. I nie brać jeńców, po co nam korowody z przesłuchaniami.

Jej ludzie z kompanii zwiadu zniknęli na zewnątrz. Po chwili w okolicy rozległy się kolejne strzały.

Lir przysiadła na jednym składanym krześle, na drugim położyła nogi.

Piękna śmierć, szefie. Nowym bardzo przyda się odrobina realizmu.

Garvin usiadł i starł z twarzy czerwoną farbę.

Dzięki. Jak wam się udało tu przekraść?

Poszukaliśmy największego bagna i zanurkowaliśmy. Njangu wstał i spojrzał z niesmakiem na swój mundur.

Mam nadzieję, że to się da wyprać.

Na pewno. A teraz proszę o wybaczenie, ale muszę wykończyć resztę waszej ekipy.

Wyszła z namiotu.

Fitzgerald jaja mi urwie za to, że dałem się zabić mruknął Garvin.

W tej chwili ma pewnie dość własnych zmartwień odparł Njangu. Ostatni raz, gdy ją widziałem, miała koszmarne sny o desancie. Podszedł do zamaskowanej jako szafka lodówki i wyciągnął dwa piwa. Skoro oficjalnie zostaliśmy zabici, to chyba możemy sobie pozwolić?

Dlaczego nie? odparł Garvin i upił tęgi łyk. Dla nas ta gra już się skończyła, prawda?

Od początku była niepotrzebna. Stwierdziliśmy tylko, że atakując okopaną brygadę, ponosi się ciężkie straty. Dokładnie jak w podręcznikach.

Nie wspominając o tym, że kilka dobrze wyszkolonych drużyn zwiadu może przeniknąć na teren przeciwnika i wyłączyć jego dowództwo. Co nam się właśnie przydarzyło.

Nigdy w to nie wątpiłem mruknął Garvin, znowu sięgając po piwo. Wiesz, o wiele lepiej się bawiłem, kiedy to my byliśmy złymi chłopakami i mieszaliśmy innym szyki.

Aha. Tyle że się człowiek naganiał. Dlatego właśnie dostałem napadu ambicji i zacząłem się wspinać po łańcuchu dowodzenia.

Przy okazji można też więcej zarobić.

Owszem. Ale w czasie pokoju jest wtedy nudniej dodał Garvin.

Żebyś tylko czegoś nie wykrakał.

No to zobaczmy, czy uda nam się jakoś posprzątać ten bałagan. A potem poszukamy prysznicu i flaszki.

Gdy tylko zbierzemy baty za przegraną.

 

Uff... mruknął Garvin, masując wyimaginowane siniaki. Zapomniałem, że przy awansach na wysokie stopnie kierują się tym, jak kto ma gadane. Już bym wolał, żeby to caud Fitzgerald nas sztorcowała, a nie dant Angara.

Odprawy po manewrach dobiegły końca dopiero późnym popołudniem następnego dnia. Wojsko mogło się wreszcie wykąpać, najeść i urwać na dwa dni zasłużonego urlopu.

Płacz i zgrzytanie zębów westchnął Njangu. Jak on to powiedział? Po amatorsku zaplanowane, beztrosko poprowadzone i głupio zakończone?

Ja oberwałem jeszcze gorzej. Niedostateczny nadzór nad pracą wywiadu i personelu sztabowego. Ponadto brak mi pomyślunku i w ogóle zasłużyłem na to, że mnie zabili. Praca mojego sztabu jasno dowodzi, że ćwiczenia odbywane w czasie pokoju uważam za marnowanie sił i środków.

Stary potrafi dopiec zgodził się Njangu, odruchowo odsalutowując aspirantowi truchtającemu na czele plutonu. Weszli na schodki prowadzące do kasyna oficerskiego. O której Jasith ma cię zabrać?

O wpół do siódmej czy jakoś tak. Powiedziała, że nie pozwoli, żebyś upił mnie w sztok.

Ciekawe mruknął Njangu. Maev mówiła to samo o tobie.

Wielkie umysły zawsze podążają tym samym tropem powiedział Garvin. Nawet jeśli wiedzie na manowce. Zachichotał. Ale na pewno dobrze będzie się wykąpać.

Miękniesz rzucił Njangu. Co z ciebie za żołnierz? Nie możesz wytrzymać trzech dni bez prysznica? I ty chciałeś mierzyć się z Lir? Dziadziejesz. Na który ci idzie? Dwudziesty szósty? Jesteś tylko o rok starszy ode mnie.

Może i dziadzieję, ale mam doświadczenie, którego wam, szczeniakom, brakuje. Ale, ale, popatrz tylko. Wskazał na stolik w głębi kasyna, gdzie siedział rosły i przedwcześnie wyłysiały mężczyzna w kombinezonie lotniczym. Gapił się tępo w opróżniony do połowy kufel piwa.

Co mu jest? mruknął Njangu. Nie może być aż tak spłukany, żeby nie miał za co pić. Płacili nam ledwie tydzień temu.

Nie wiem odparł Garvin, podchodząc do baru. Wziął dwa piwa oraz dwie szklanki i ruszyli z Njangu do stolika Bena Dilla.

Coś nie gra? przywitał go Njangu. Dostałeś po nosie za przegapienie tych dwóch aksaiów?

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin