Forbes Colin - Plonacy krzyz.txt

(901 KB) Pobierz
Powie�ci Colina Forbesa w Wydawnictwie Am ber
Ekspres pod lawin� Fala uderzeniowa
Grecki klucz
Kamienny Lampart
Kamufla�
Martwy punkt
Na szczytach Zervos
Niewidzialna bro�
Pancerna ucieczka
P�on�cy krzy�
Podw�jne ryzyko
Pu�apka w Palermo
Rok Z�otej Ma�py
Stacja nr 5
Syndykat zbrodni
Terminal
W�adza
W�dz i przekl�ci
W�ciek�o��
Wytropi� zdrajc�
Zab�jczy wir
w przygotowaniu Przepa��
iOlililS
toOXJ O
<3
P�on�cy
Krzy�
Prze�o�y� MArEK CEGIE�A
AMBER
1000059838
Tytu� orygina�u CROSS OF FIRE
Ilustracja na ok�adce PIOTR SZA�KOWSKI
Redakcja HANNA MACHLEJD-MOSCICKA
689518
Copyright � 1992 by Colin Forbes
For tlie Polish edition Copyriglit � 1994 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 83-7082-550-8
Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
Warszawa 1996. Wydanie II
Druk: Zak�ady Graficzne w Katowicach
BUW-EO-       /        t
\%%*
7
Prolog
Listopad. Paula Grey ucieka�a, by ratowa� swoje �ycie...
Pod burzowymi chmurami, kt�re zas�ania�y niebo nad hrabstwem Suffolk w Anglii, bieg�a przez g�bczaste bagna w kierunku g�stego zagajnika, gdzie ros�y wiecznie zielone drzewa. Poprzez wycie wiatru znad morza zn�w us�ysza�a ujadanie ps�w i okrzyki szczuj�cych je ludzi.
Obejrza�a si� przez rami�. Jej przyjaci�ka, Karin Rosewater, zosta�a w pewnej odleg�o�ci za ni�, mia�a bowiem k�opoty z pokonywaniem zdradliwego gruntu. Paula zastanawia�a si�, czy nie wr�ci�, �eby j� ponagli�, ale straszliwi prze�ladowcy byli coraz bli�ej.
� Karin! Biegnij do drzew! � wykrzykn�a.
T�ej�cy wiatr zag�uszy� jednak jej wo�anie. Ze strachu p�dzi�a dalej, ile si�, ci�ko dysz�c. Wreszcie znalaz�a schronienie w�r�d czarnych jode�. Ubrana w d�insowe spodnie i wiatr�wk�, wbieg�a w g��b zagajnika. Z�e psy szczeka�y coraz bli�ej. Nie by�o ucieczki.
Musia�a znale�� jakie� wyj�cie. Ukryta w�r�d jode�, popatrzy�a w g�r� na pot�ne ga��zie, kt�re wyci�ga�y si� do niej niczym ramiona gotowe wzi�� j� w obj�cia. Nogawki spodni mia�a wsuni�te w sk�rzane buty na gumowych podeszwach z protektorami. Chwyci�a jedn� z dolnych ga��zi i zacz�a si� po�piesznie wdrapywa� po grubym pniu. Cho� w mokrych butach, niedawno bowiem przebieg�a przez zatoczk�, wspina�a si� zr�cznie jak ma�pa, dzi�kuj�c Bogu, �e jest szczup�a i sprawna.
Blisko czubka jod�y, kt�ra wyrasta�a ponad s�siednie drzewa,
7
usiad�a okrakiem na ga��zi, a plecami opar�a si� o pie�. Czeka�a, a� odzyska normalny oddech. Spojrzawszy w d� stwierdzi�a, �e jest prawie ca�kiem ukryta, gdy� z ziemi mo�na by�o j� zobaczy� tylko przez niewielki prze�wit. W zapadaj�cym zmierzchu machinalnie popatrzy�a nad bagnami w stron� rzeki Aide. Ku swojemu przera�eniu spostrzeg�a Karin biegn�c� przez otwart� przestrze� w kierunku ��dki przycumowanej u brzegu kr�tej zatoczki, kt�ra ��czy�a si� z basenem jachtowym. Tu� za Karin p�dzili jej prze�ladowcy. W tym momencie Paula us�ysza�a pod drzewem jaki� szmer, a kiedy zerkn�a w d�, zdr�twia�a ze strachu.
Jaki� owczarek alzacki, spuszczony ze smyczy przez swojego przewodnika, obw�chiwa� pie� jod�y. Paula tylko czeka�a, a� pies uniesie �eb i dojrzy jej kryj�wk�. Pojawili si� dwaj prze�ladowcy: wysocy m�czy�ni w kominiarkach z otworami na oczy. Mieli na sobie kombinezony w barwach ochronnych i wojskowe buty, a w r�kach karabiny.
Paula cichutko si�gn�a do torby przewieszonej przez rami� i wyj�a z niej brauning. W�wczas us�ysza�a, �e nadchodzi wi�cej prze�ladowc�w. Pies zatacza� ko�a, jakby zdezorientowany, i w ko�cu znikn�� jej z pola widzenia. W�wczas przypomnia�a sobie o zatoczce, na kt�r� przypadkiem natkn�a si� po drodze. Pewnie tam zwierz� zgubi�o �lad. Prze�ladowcy odeszli. Paula westchn�a z ulg�.
Wci�� siedz�c, przeci�gn�a si� i popatrzy�a w kierunku Aldebur-gha, dziwnego nadmorskiego miasta. Dachy dom�w gin�y w mroku i tylko przez moment widzia�a pas morza z bia�ymi grzywami fal, ono bowiem r�wnie� znikn�o w ciemno�ciach bezksi�ycowego wieczoru.
Gdzie jest Karin?
Jakby w odpowiedzi na swoje pe�ne niepokoju pytanie, us�ysza�a przera�liwy krzyk, kt�ry zak��ci� cisz� na bagnach. Dochodzi� z miejsca, gdzie Paula widzia�a Karin biegn�c� do ��dki. �w rozdzieraj�cy krzyk nagle zosta� zd�awiony. Zapad�a z�owroga cisza.
Bo�e! Czy�by j� dopadli? Co jej zrobili?
Dr��c z zimna, zapi�a wiatr�wk� a� pod szyj� i spojrza�a na �wiec�ce wskaz�wki zegarka. By�o wp� do sz�stej. Do�wiadczenie nakaza�o jej czeka� w kryj�wce. Prze�ladowcy wszak wiedzieli, �e by�y dwie kobiety, a poza tym s�ysza�a w oddali szczekanie ps�w.
Zacz�y j� bole� nogi � skutek rozpaczliwego biegu przez moczary,  a   tak�e   wyczerpania  spowodowanego   d�ugotrwa�ym
8
siedzeniem na drzewie. Wiatr porusza� mniejsze ga��zie i k�uj�ce ga��zki muska�y Paul� po twarzy. Dopiero o wp� do si�dmej z kieszeni kurtki wyci�gn�a przeno�ny telefon. Od trzech kwadrans�w ani nie widzia�a, ani nie s�ysza�a poluj�cych na ni� ludzi. Zdr�twia�ymi z zimna palcami nakr�ci�a numer centrali SIS-u* przy Park Crescent.
Robert Newman, �wiatowej s�awy korespondent zagraniczny, p�dzi� drog� A1094 swoim mercedesem 280E; ledwie przyhamowa�, skr�caj�c w aldebursk� High Street, o tej porze niesamowicie wyludnion�. Wcze�niej tego wieczoru przypadkowo zajrza� na Park Crescent, akurat w momencie, gdy dzwoni�a Paula wzywaj�c pomocy.
Obok niego siedzia� szczup�y i drobny Marler, najlepszy strzelec wyborowy w Europie Zachodniej, trzymaj�c na kolanach karabin Armalite. Tylne siedzenie zajmowa� ma�om�wny Harry Butler, g�adko ogolony, dobrze zbudowany trzydziestoparolatek, kt�remu towarzyszy� jego m�odszy partner, Pete Nield, szczuplejszy od niego elegancik ze starannie utrzymanym czarnym w�sem.
Robert Newman, m�czyzna �redniego wzrostu, po czterdziestce, mia� w kaburze pod pach� sw� ulubion� bro�: Smith & Wesson Special. Butler i Nield byli uzbrojeni w waltery kalibru 7,65.
Newman, jako jedyny cz�onek tego zespo�u, nie nale�a� do etatowych pracownik�w S�u�by Specjalnej, ale zosta� dok�adnie sprawdzony i pomaga� w przeprowadzaniu kilku niebezpiecznych misji. Poza tym uwielbia� Paul�, kt�ra te� by�a agentk� SIS-u.
�  Zbudzi�by� nieboszczyka � odezwa� si� Marler swoim tonem arystokraty.
�  O �smej wieczorem to miasto jest wymar�e � burkn�� Newman.
�  Wygl�da na to, jakby� wiedzia�, dok�d jedziesz � zauwa�y� Marler.
�  Powinienem. By�em tu jaki� czas na rekonwalescencji. G��wnie spacerowa�em. Przypuszczam, �e uda mi si� zaprowadzi� was prosto do tego zagajnika, o kt�rym m�wi�a Paula przez telefon...
* SIS � ang. Specjalna S�u�ba Wywiadowcza (przyp. t�um.)
9
�  Oby tylko jeszcze tam by�a... Paskudna noc. Wiatr wyje jak op�tany. Ciekaw jestem, o co w tym wszystkim chodzi.
�  Dowiesz si�, kiedy j� znajdziemy � rzek� Newman opryskliwie, maj�c nadziej�, �e Marler zamilknie.
Newman jecha� na d�ugich �wiat�ach, w kt�rych High Street jawi�a si� Marlerowi jak jeden ci�g sklep�w i starych dom�w. Ich dachy zdawa�y si� falowa�. Niesamowite wra�enie.
�  Idiotyczne miasto � powiedzia�.
�  Raczej staro�wieckie � burkn�� Newman.� Zbli�amy si� do ko�ca przejezdnej drogi. Za miastem p�jdziemy na piechot�. To znaczy tutaj...
Tam, gdzie miasto nagle si� ko�czy�o, nawierzchnia drogi gwa�townie si� pogarsza�a. �wiat�a reflektor�w wy�owi�y szeroki, pokryty �wirem trakt. Wysiadaj�c us�yszeli grzmot fal przyboju, atakuj�cych niewidoczn� pla��. Zanosi�o si� na burz�. Newman spojrza� na zegarek. �sma, a Paula dzwoni�a o wp� do si�dmej.
�  Dok�d prowadzi ta droga? � spyta� Marler.� I co to za ogromny wa� z tymi d�wigami?
�  Umacniaj� falochron. Je�li morze go przerwie, zaleje bagna, przez kt�re b�dziemy szli � odpar� Newman, kt�ry wy��czy� reflektory, zamkn�� samoch�d na klucz i sta� przez chwil�, �eby przyzwyczai� wzrok do ciemno�ci. � A ta droga prowadzi do Jachtklubu Slaughden. Miasteczko Slaughden morze zabra�o przed wielu laty. Podobnie jak le��ce troch� dalej Dunwich... O, jest ten jod�owy zagajnik. Pro�my Boga, �eby Paula jeszcze tam by�a. �ywa....
Zszed� z drogi i poprowadzi� ich na bagna. Pozostali trzej natychmiast odruchowo si� rozproszyli, by nie stanowi� �atwego celu � w swojej kr�tkiej informacji Paula ostrzeg�a ich przed uzbrojonymi lud�mi. Id�c po k�pach trawy, Newman o�wietla� sobie drog� siln� latark�. Jeden fa�szywy krok grozi� wpadni�ciem w,�luzowate bagno.
Wieczorami by�o ju� bardzo zimno i dlatego Newman wr�ci� z Park Crescent do domu po sk�rzane buty, przykrywaj�ce kostki. Tak jak pozostali trzej mia� na sobie ciep�� wiatr�wk�. Z latark� w lewej r�ce, z rewolwerem w prawej, pierwszy dotar� do zagajnika i wszed� mi�dzy drzewa.
-� Paula!... Tu Bob!...Paula! � nawo�ywa� p�g�osem.
10
Zatrzyma� si� wdepn�wszy w szcz�tki zgni�ej paproci. Stoj�c pod ogromn� jod��, skierowa� �wiat�o latarki w g�r�. Zesztywnia�, gdy na ziemi� spad�a ga��zka.
�  Bob! Tu jestem! Ju� schodz�!... Bo�e! Jak ja zmarz�am...
Mia� ze sob� p�aszcz, kt�ry po drodze zabra� ze swojego mieszkania na South Kensington, jad�c do Suffolk. Owin�� we� Paul�, kiedy zeskoczy�a na ziemi�. Obj�a Newmana i mocno si� do niego przytuli�a.
�  Ju� wszystko w porz�dku, Paulo.
�  Ale tamci mieli karabiny...
�  My te� mamy z czego strzela�. Ja, Marler, Butler i Nield.
�  Musimy natychmiast odnale�� Karin.
�  Jest ciemno cho� oko wykol...
�  Musimy j� odnale�� � nalega�a, uwolniwszy si� z jego obj��. � Widzia�am, gdzie bieg�a. Znam ten teren. Bob, daj mi latark�. B�agam...
Wyszli z zagajnika, a tam ju� na nich czekali trzej towarzysze Newmana. �wiec�c sobie latark� Paula, nieco zesztywnia�a z zimna, z zaskakuj�c� szybko�ci� ruszy�a w stron� basenu jachtowego, gdzie na bojach sta�y �odzie przykryte p��tnem na zim�.
Przeskakiwa�a z k�py na k�p�, staraj�c si� nie wdepn�� w oleist� wod�, ale b�l w zdr�twia�ych nogach sprawi�, �e ruchy jej stawa�y si� coraz powolniejsze. M�czy�ni szli jej �ladem, �wiec�c sobie latarkami. W ci�gu pi�ciu minut wdrapa�a si� na wa� otaczaj�cy kotwicowisko. Zgasi�a latark� i przez chwil� sta�a na biegn�cej po wale w�skiej �cie�ce. Wzrok szybko oswoi� si� z ciemno�ci�. Zmys� orientacji nie zawi�d� Pauli � by�a blisko miejsc...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin