Tombak Michał - Uleczyć nieuleczalne 2.doc

(481 KB) Pobierz

Ludzie nie umierają - oni zabijają sami siebie

Seneka, rzymski filozof

Do Czytelników!

Bóg sztuki lekarskiej Eskulap miał dwie córki. Jedna miała na imię Panacea, a druga Gigea. Obie posiadały dar uzdrawiania ludzi. Panacea całe życie szukała cudownego środka przeciw wszystkim chorobom. “Człowiek nie powinien wiedzieć o swoich chorobach, wystarczy, że ja się o niego zatroszczę" - mówiła Panacea. Gigea próbowała wyjaśnić ludziom, że ich choroby są odbiciem trybu ich życia. Żeby się od nich uwolnić trzeba żyć tak, jak żyje przyroda, naśladować ją, uczyć się od niej. Siostry ciągle spierały się ze sobą, uważając, że każda z nich ma rację. Rozeszły się więc ich drogi. Panacea poszukuje “cudownego eliksiru" przeciw wszystkim chorobom, a Gigea uczy ludzi zasad życia i zdrowia.

Gdy szukamy przyczyn złego samopoczucia, uskarżając się na serce, żołądek, stawy, to uzasadnienie swoich chorób zawsze znajdujemy poza nami samymi. Skłonni jesteśmy pomstować na wszystkich, aby tylko zatuszować swoje lenistwo i nieznajomość podstawowych zasad zdrowego trybu życia! Nigdy jednak nie wymieniamy prawdziwej przyczyny, dlatego, że prawdziwa przyczyna - to my sami.

My, i tylko my odpowiadamy za nasze bóle i choroby, za nasze przedwczesne starzenie się. Żyjemy nieprawidłowo. Sami obniżamy poziom swoich sił życiowych. Źle się odżywiając gromadzimy w sobie “trucizny". Nie opuszczają one naszego organizmu, męczą nas, odzywając się chorobami tych narządów, w których są skoncentrowane.

Nieuporządkowany tryb życia - oto prawdziwa przyczyna przedwczesnego starzenia się i wielu chorób. Człowiek, jeśli zechce, może żyć długo i być zdrowym.

Jestem głęboko przekonany, że w wielu sytuacjach życiowych człowiek sam dla siebie powinien być lekarzem i doradcą. Powi-

17

 


nien tak poznać funkcjonowanie swojego organizmu, żeby móc zlikwidować przyczyny swoich chorób i cierpień.

W swojej praktyce wypróbowałem wiele kierunków i recept, wybrałem z nich to, co naprawdę cenne i skuteczne. To dzieło leży przed Państwem. Rozumnie z niego korzystajcie.

Przedstawione przeze mnie recepty, przepisy i instrukcje nie wywołuj ą żadnych skutków ubocznych. Jeśli niektóre z nich budzą u Państwa jakiekolwiek wątpliwości lub zapytania, proszę przed ich zastosowaniem skonsultować się z lekarzem naturopatą (lekarz, stosujący oprócz środków farmakologicznych, metody medycyny naturalnej).

20 październik 1997 r.

P. S.

Książkę tę polecałbym przeczytać trzy razy:

-   pierwszy raz od początku do końca,

-   drugi raz pod kątem swoich dolegliwości,

-  trzeci raz stosując podane ćwiczenia, kuracje i przepisy.

Michał Tombak

Lekarz przyszłości nie będzie dawać lekarstw,

a zainteresuj e pacjenta odpowiednią dietą.

Thomas Edison

Nie bać się “chorób cywilizacyjnych"

Zanim spróbuję wspólnie z Państwem poznać przyczyny “chorób cywilizacyjnych" chciałbym przedstawić wyniki dwóch niezależnych badań, przeprowadzonych w różnych miejscach i różnym czasie. Niezbicie potwierdzają one mądrość lekarzy Wschodu, którzy głoszą, że od umiaru w jedzeniu jeszcze nikt nie umarł, umiera się zwykle z powodu obżarstwa.

Komisja Światowej Organizacji Zdrowia przeprowadziła badania w kilku klasztorach w Tybecie. Przebadano 90 % mieszkańców, wśród których byli starcy. W wyniku badań zostało stwierdzone, że 60% badanych nie cierpi na próchnicę zębów, zaburzenia w pracy układu krwionośnego i pokarmowego. Wszyscy, niezależnie od wieku, byli sprawni i prawie w 100% zdrowi. Analiza ich pożywienia wykazała, że odżywiają się bardzo skromnie, nie posiadają lodówek, kuchni gazowych, nie używają cukru, mięsa i produktów rafinowanych. Ich podstawowy jadłospis to placki jęczmienne, tybetańska ziołowa herbata, czysta woda. Latem pożywienie wzbogacały rzepa, marchew, ziemniaki i trochę ryżu.

Według danych Światowej Organizacji Zdrowia w takich najbardziej rozwiniętych krajach jak USA, Niemcy, Francja, które stoją w czołówce pod względem spożycia mleka, mięsa i innych rafinowanych produktów, sytuacja zdrowotna ludności wygląda inaczej. W Ameryce na trzy rodziny dwie cierpią na nowotwory, dwie osoby z pięciu - na choroby sercowo-naczyniowe, które stają się przyczyną ich śmierci, odnotowuje się ogromną liczbę cierpiących na cukrzycę. Przewlekłe choroby trapią 19% ludności, a więc cierpi na nie prawie co piąty mieszkaniec.

7


W Niemczech na cukrzycą cierpi 20% ludności, około 20% dzieci w wieku od 8 do 16 lat ma niedorozwój umysłowy i fizyczny. Na reumatyzm i zapalenie stawów choruje od 15 do 17% ludności.

Francja: alergia dotyka od 15 do 20% ludności, 450 tyś. dzieci poniżej 18 roku życia ma różnorodne zaburzenia słuchu i wzroku, 1,5 min dzieci w wieku 6 lat choruje na astmę. We wszystkich krajach wysoko uprzemysłowionych w ciągu ostatnich 25 lat procent noworodków z wrodzonymi schorzeniami podwoił się.

Wychodzi na to, że przy pomocy widelca i łyżki sami sobie kopiemy grób.

Przez całe stulecia wielu badaczy próbowało odkryć i zbadać nieuchwytnego, maleńkiego “mikroba", który jest przyczyną zwykłego przeziębienia. Jeszcze w latach 40-tych uczeni tłumaczyli niewielką skuteczność tych poszukiwać tym, że ów mikrob jest zbyt mały i istniejące mikroskopy po prostu go nie widzą, ale burzliwy rozwój techniki i wynalezienie mikroskopu elektronowego bynajmniej nie zmieniło sytuacji. Trzeba przyznać, że przy pomocy najnowszej aparatury optycznej udało się odkryć ponad setkę różnych rodzajów drobnoustrojów, wirusów i bakterii, ale żaden z nich nie jest przyczyną przeziębienia. Dlaczego nie zdołano odkryć “mikroba" wywołującego przeziębienie? A dlatego, że on nie istnieje. Każdy z poznanych rodzajów drobnoustrojów jedynie żywił się śluzem, który organizm produkuje przy zwykłym przeziębieniu. Dokładniej rzecz biorąc, śluz ten cały czas znajduje się w organizmie, będąc rezultatem nieprawidłowego żywienia. Wiosną i jesienią organizm zaczyna oczyszczać się z tego nadmiaru śluzu. Wówczas pojawiają się bakterie, które rozkładają, niszczą i wchłaniają ten śluz, pomagając nam oczyścić organizm. A co my robimy? Przyjmujemy preparaty, które pozwalają nam “kichać na przeziębienie". W ten sposób zabijamy bakterie, które nas ratują. I co? “Mikroby" zabiliśmy, a śluz pozostał. Po pewnym czasie znów zaczynamy chorować, jeśli nie na przeziębienie, to na grypę - generalnie to to samo, tylko teraz inny gatunek drobnoustrojów żywi się śluzem w naszym organizmie,

I tak od wiosny do jesieni, rok po roku cieknie z nosa, łamie w kościach, ciągle epidemie. Pojawia się coraz więcej nowych le-

ków, żeby zniszczyć “mikroba". Ale “mikrob" chociaż maleńki, “głupi" nie jest, też chce żyć, dlatego próbuje uodpornić się na leki. Nie trzeba być prorokiem, aby przewidzieć rezultat tej wojny - czym silniejsze i bardziej niszczące będą lekarstwa, tym bardziej “złe" i odporne będą drobnoustroje. A kto tu cierpi najbardziej - oczywiście nasz organizm, gdyż każde, nawet najbardziej niewinne lekarstwo (jeżeli takie w ogóle istnieje) wywołuje skutki uboczne.

Czym więc jest przeziębienie? Jest to rezultat nagromadzenia w organizmie zbyt dużej ilości “odpadków" i niedostatecznego ich wydalania. Jelito grube jest magazynem całej tej “zgnilizny". Właśnie stąd krew roznosi toksyny po całym ciele, tworząc niezdrowy śluz. Gdy ilość śluzu staje się niebezpieczna (toksyczna), organizm próbuje się od niego uwolnić za pomocą kataru - i to nazywamy przeziębieniem. Proces łączenia się bakterii, wirusów ze śluzem wywołuje stan zapalny, czego rezultatem jest podwyższona temperatura.

Człowiek myślący powinien zastanowić się nad tymi faktami.

Aby ostatecznie przekonać Państwa, że wiele naszych chorób jest spowodowanych nieprawidłowym sposobem odżywiania spróbujmy wykorzystać doświadczenie hinduskich długowiecznych, którzy żyją w dolinie Chunza. U 32 tysięcy ludności, która nie zna chorób średnia długość życia wynosi 120 lat! Na czym polega sekret?

Szkocki lekarz McCarrison, który przeżył 14 lat w bezpośredniej bliskości Chunzy, doszedł do wniosku, że głównym “źródłem" długowieczności tego narodu jest sposób odżywiania.

Mieszkańcy doliny Chunza są wegeterianami. Zwykle ich jadłospis składa się z surowych warzyw i owoców latem, kiełków zbóż, suszonych moreli, owczej bryndzy zimą.

Żeby upewnić się, że to właśnie odpowiedni sposób odżywiania jest sekretem długowieczności mieszkańców doliny, Carri-son po powrocie do Anglii przeprowadził serię doświadczeń na zwierzętach. Jednej grupie zwierząt podawano jedzenie typowe dla stołu przeciętnej londyńskiej rodziny (białe pieczywo, śledzie, rafinowany cukier, konserwowane i gotowane warzywa itp.). W rezultacie w tej grupie zaczęły się różne “ludzkie" choroby. Druga grupa


zwierząt była karmiona według diety z doliny Chunza. Podczas całego przebiegu doświadczenia zwierzęta z tej grupy pozostawały zdrowe.

Uważa się, że na długowieczność mają wpływ warunki klimatyczne. Interesujący jest fakt, że ludzie mieszkający w takich samych warunkach klimatycznych jak mieszkańcy doliny Chunza cierpiana różne schorzenia i długość ich życia jest dwa razy mniejsza. A więc nasuwa się wniosek, że jeśli człowiek odżywia się nieprawidłowo, to od chorób nie uratuje go nawet górski klimat.

Mieszkańcy doliny Chunza, w odróżnieniu od sąsiednich narodów, są bardzo podobni do Europejczyków. Według teorii historyków, założycielami pierwszych wspólnot rodowych Chunzy byli kupcy i wojownicy Aleksandra Macedońskiego, którzy tam się osiedlili w czasie wyprawy przez górskie doliny rzeki Ind. Tak więc i Europejczycy mogą żyć długo, jeśli tylko będą prawidłowo się odżywiać.

Hipokrates powiedział: “Wszystkie choroby przychodzą do człowieka przez usta z pożywieniem". To genialne powiedzenie ma już kilka tysięcy lat, a my do tej pory nie chcemy z tej mądrości skorzystać. Często zastanawiam się, dlaczego? Może Hipokrates powiedział to zbyt cicho albo nie wszyscy zdążyli zapisać? Jak by to nie było, to my z pokolenia na pokolenie przekazujemy naszym dzieciom złe nawyki, a razem z nimi również trapiące nas choroby. Żeby się jakoś usprawiedliwić mówimy, że żyjemy w ciężkich czasach i przygniata nas wielki ciężar rozwoju cywilizacyjnego. A może bardziej przygniata nas ogromna masa naszego ciała, lenistwo i absolutna pogarda dla reguł fizjologii, zgodnie z którymi funkcjonuje nasz organizm. Ludzie nauczyli się obsługiwać komputery, rozwiązują skomplikowane ekonomiczne problemy. Inżynier elektronik potrafi znaleźć uszkodzenie w gęstej pajęczynie tysięcy przewodów, a na proste pytanie, ile razy dziennie robi siusiu i w jakim kolorze, odpowiedzieć nie potrafi. Dlatego chcę jeszcze raz podkreślić, że jeżeli nie nauczycie się Państwo obserwować funkcjonowania swojego organizmu i nie zrozumiecie, co jest dla niego dobre, a co złe, nigdy nie będziecie zdrowi!

Organizm człowieka zbudowany jest zgodnie z prawami fizyki i chemii.

Prawa te nigdy się nie zmieniają. Wypisane są na każdym nerwie, każdym mięśniu. Prawa te rządzą komórkami, tkankami i narządami ciała, nakładając na nie określone funkcje.

H. Wollmer, doktor medycyny

Osteoporoza - szansa na zwycięstwo

Wiele starszych osób z niepokojem oczekuje nadejścia zimy Śnieg, zimno, śliskie chodniki i nieuniknione upadki, które mogą stać się przyczyną poważnych złamań. Szczególnie podatne na złamania są osoby cierpiące na osteoporozę.

Według statystyk najbardziej niebezpieczne są złamania stawu biodrowego. Około 50% chorych, który doznali takiego urazu zostaje inwalidami. We wszystkich rozwiniętych krajach osteoporoza zaczyna zajmować pierwsze miejsce wśród chorób cywilizacyjnych. I o ile wcześniej panował pogląd, że ofiarami osteoporozy padają kobiety, to ostatnie badania wykazały, że dotyka ona jednakowo kobiety, jak i mężczyzn. Co więcej, przypadki osteoporozy coraz częściej wykrywane są u dzieci w wieku 8-11 lat! Pierwsze objawy osteoporozy u mieszkańców dużych miast Europy występująjuż w wieku 30 lat.

Co to więc jest osteoporoza? Dlaczego mocne, zdrowe kości stają się słabe, kruche i łamliwe?

Osteoporoza oznacza odwapnienie kości. Jak wiadomo, głównym składnikiem tkanki kostnej jest wapń. Jeżeli z różnych przyczyn wapnia w organizmie zaczyna brakować, wtedy kości stają się podobne do sera z dużymi dziurami.

Według medycyny konwencjonalnej osteoporoza jest nieuleczalną chorobą, która w określony sposób jest związana z dziedzicz-


nością. A medycyna walczyć z dziedzicznością nie bardzo umie. To znaczy, że gdy stwierdzona zostaje osteoporoza, szansę na wj -leczenie są minimalne. Jedyne co można zrobić, to zapobiegać jej dalszemu rozwojowi. Z tego powodu specjaliści radzą pić więcej mleka (!), jeść więcej sera. Mężczyznom radzi się, aby przestali nadużywać alkoholu, papierosów, zaczęli stosować syntetyczne preparaty wapnia i witaminy Dr A kobietom? Dla kobiet są te same rady plus terapia estrogenowa.

Jak dowodzi praktyka lekarska stosowanie preparatów zawierających wapń, hormonów itd. może hamować rozwój choroby, ale prawie wszyscy specjaliści, z którymi miałem okazję rozmawiać są zgodni co do tego, że nie można wyleczyć osteoporozy! Nie ja powinienem oceniać efektywność istniejących metod. Badaniem przyczyn powstania osteoporozy i sposobami jej leczenia zajmują się dziesiątki naukowo-badawczych instytutów na całym świecie. Jedno jest pewne: na dzień dzisiejszy cała terapia polega na dostarczeniu organizmowi brakującego wapnia lub na “zmuszeniu" organizmu do przyswajania tego wapnia.

Na jednym ze spotkań poświęconych zdrowemu stylowi życia zwróciła się do mnie kobieta z bardzo smutnym pytaniem: Dlaczego jej kości są słabe, skoro przez całe życie wypijała średnio 1-1,5 litra mleka dziennie, zupy mleczne i kasze pojawiały się w jej jadłospisie co drugi dzień, a gdy była przeziębiona, zażywała w dużych ilościach wapń i witaminę C? Innymi słowy, jej organizm otrzymywał więcej wapnia, niż było to potrzebne, ale kiedy złamała rękę, kość wcale się nie zrastała. Wówczas wykryto u niej oste-oporozę. Myślę, że i wśród moich Czytelników znajdzie się wielu takich, dla których nabiał był podstawą żywienia, a i wapna w tabletkach im nie brakowało. A jednak badanie na osteoporozę wykazało brak wapnia w kościach. Dlaczego? Chodzi o to, że wapń w tej postaci, w jakiej my go przyjmujemy: pasteryzowane, odtłuszczone mleko, syntetyczne preparaty wapnia, tabletki itp. organizm “przepuszcza przez siebie" jakby “tranzytem". Kości praktycznie niczego nie otrzymują, gdyż ten wapń jest jakby innego gatunku (trudno przyswajalny). Każdorazowo kiedy organizm potrzebuje wapnia dla swoich procesów życiowych (np. przy każdej zmianie

pogody wzrasta ilość wapnia we krwi), jest zmuszony pobierać go z kości. Właśnie dlatego ludzie często narzekają na bóle w kościach przy zmianach pogody. Inaczej mówiąc, jeżeli dostarczamy organizmowi trudno przyswajalny wapń, organizm przypomina samochód, który zakopał się w śniegu: czym szybciej kręcą się koła, tym głębiej się zapada, a przy tym silnik pracuje na podwyższonych obrotach, są wielkie straty paliwa, a samochód wciąż tkwi w tym samym miejscu.

Dmę postacie wapnia

W naturze wapń występuje w dwóch postaciach. “Dobry" wapń czyli organiczny, łatwo przyswajany przez kości znajduje się w warzywach i owocach (szczególnie w ich skórce), w świeżo przygotowanych sokach, jajkach, otrębach, kiełkach pszenicy, owsa, w orzechach, miodzie, świeżym mleku krowim i kozim. “Zły" wapń - nieorganiczny, trudno przyswajalny dla kości jest we wszystkich produktach rafinowanych, zawierających wapń, w chlebie, pasteryzowanym lub gotowanym mleku i wszystkich otrzymywanych z niego kwaśnych produktach, w przegotowanej wodzie, we wszystkich produktach poddanych obróbce termicznej (podgrzewanie powyżej 100°C, gotowanie, smażenie) i preparatach wapnia, otrzymywanych syntetycznie. Nasze kości nie są martwym tworem, ale żywą, wciąż odnawiającą się tkanką. Jeżeli niszczenie komórek kości jest szybsze niż ich odbudowywanie, wówczas masa kostna ulega zmniejszeniu (pojawia się osteoporoza). W ten sposób, jeśli podstawą naszego żywienia są produkty rafinowane, pasteryzowane przegotowane mleko, przypieczony, chrupiący chleb, produkty poddane obróbce termicznej, a przy tym używamy przede wszystkim przegotowanej wody (a tak właśnie odżywia się większość ludzi) staje się oczywiste, dlaczego osteoporoza tak szybko “pokonuje" kości współczesnego człowieka.

“Dobry" czyli organiczny wapń tworzy w organizmie łatwo rozpuszczalne sole, które są niezbędne dla procesów krążenia, chronią naszą krew przed dostawaniem się do niej bakterii poprzez naczynia krwionośne, biorą udział w normalnym wzroście kości


i zębów, polepszają pracę systemu nerwowego, wykazują działania obronne, pełnią jeszcze wiele innych pożytecznych funkcji.

“Zły" wapń w bardzo niewielkim stopniu jest wykorzystywany przez organizm do budowy kości. W większości zaś stanowi “budulec" dla nierozpuszczalnych soli wapnia, które tworzą podstawę kamieni w nerkach, wątrobie i woreczku żółciowym. Dlatego wszyscy, którzy lubią świeży biały chleb, pieczone maślane bułeczki (a to szczególnie one dostarczają naszemu organizmowi nieorganicznego wapnia) sami sobie tworzą kamienie (szczególnie w woreczku żółciowym). Aby przyswoić nieorganiczny wapń, organizm czerpie ze swoich zapasów spore ilości makro- i mikroelementów, upośledzając w ten sposób procesy przemiany. “I po co on tak szczegółowo

0 tym wszystkim pisze?" - pomyśli niecierpliwy Czytelnik - “Lepiej dałby kilka przepisów, napisał co można jeść, a czego nie i sprawa załatwiona." Ale taki sposób rozwiązania sprawy byłby zbyt prosty

1 w dodatku mało skuteczny. A to dlatego, że organizm każdego z nas jest niepowtarzalną indywidualnością i nie ma uniwersalnej recepty na osteoporozę. Pokonać tę chorobę (jak zresztą i każdą inną) można tylko wtedy, gdy pozna się “słabe strony swojego przeciwnika" (w tym przypadku osteoporozy). Właśnie dlatego tak skrupulatnie opisuję wszystkie procesy, zachodzące w naszym organizmie, związane z przyswajaniem wapnia i błędy, które popełniamy.

Każdy powinien zrozumieć prostą prawdę: nasz organizm jest całościowym systemem, w którym wszystkie komórki są ze sobą powiązane niezliczoną ilością oddziaływań i tylko kompleksowe wpływanie na wszystkie życiowo istotne systemy i organy pozwala zlikwidować każdą dolegliwość, niezależnie od tego, gdzie się ona umiejscowiła: w kościach, sercu, wątrobie czy lewym palcu prawej nogi.

Przyczyny braku wapnia w organizmie

Wśród pierwiastków, które wchodzą w skład naszego ciała wapń zajmuje 5-tą pozycję po czterech podstawowych: węglu, tlenie, wodorze i azocie. W organizmie jest średnio około 1200 gramów wapnia, przy czym 99% tej ilości znajduje się w kościach.

W tkance kostnej zachodzą dwa procesy:

1. jej zanikanie, w efekcie czego do krwi dostaje się wapń i fosfor,

2. odkładanie się soli wapnia.

W ciągu doby z tkanki kostnej dorosłego człowieka ubywa do 700 mg wapnia i również tyle powinno odkładać się znowu, przy czym u rosnących dzieci szkielet odnawia się w ciągu 1-2 lat, a u dorosłych - w ciągu 10-12 lat.

Tkanka kostna pełni w naszym organizmie funkcję podpory (utrzymuje nasze ciało w pozycji pionowej), a także służy jako magazyn (hurtownia), z którego organizm czerpie wapń i fosfor, gdy jest ich za mało w produktach żywnościowych. Zawartość wapnia we krwi jest zawsze stała, nawet w ostatnim stadium osteoporozy we krwi może być 99,9 % normy wapnia (jest to reakcja obronna organizmu). Jeżeli zawartość wapnia we krwi jest niewystarczająca, to będzie on intensywnie pobierany z kości. Kiedy proces ten odbywa się dzień w dzień, wówczas masa substancji kostnej zaczyna się zmniejszać.

Wiadomo, że takie produkty jak mięso, ser, cukier, tłuszcze zwierzęce podczas trawienia dostarczają organizmowi duże ilości szkodliwych kwasów (mleczny, szczawiowy, moczowy i in.), które zatruwają organizm. Sole wapnia neutralizują te kwasy, tym samym chroniąc organizm przed całkowitym zatruciem. Im więcej w naszym pożywieniu wyżej wymienionych produktów, tym mniej wapnia w kościach.

Cukier - główny wróg wapnia

Jedną z głównych przyczyn deficytu wapnia w organizmie jest zbyt duże spożycie cukru i zawierających go wyrobów. Cukier jest produktem syntetycznym, przy trawieniu którego powstaje wiele trujących kwasów. Ale ponieważ spożywamy go razem z produktami żywnościowymi, organizm jest zmuszony wydalić tę “truciznę". A do tego potrzebna jest ogromna ilość soli mineralnych, w skład których wchodzi przede wszystkim wapń. Skąd organizm je bierze? A stąd, gdzie jest ich najwięcej - z kości i zębów. Jeżeli uwzględ-


 

nimy fakt, że zamiłowanie do słodyczy wpajamy naszym dzieciom od wczesnego dzieciństwa, sami też jemy cukier codziennie i to w ilościach setki razy przekraczających normę (cukier znajduje się w 80% spożywanych produktów, poczynając od jogurtu, a kończąc na sokach z kartonów), od razu staje się oczywiste, dlaczego dzieci walczą z próchnicą, a osoby dorosłe z paradontozą, zaś kości starych ludzi przypominają ser szwajcarski (mam na myśli osteoporo-zę). Czy osteoporoza jest chorobą dziedziczną? Raczej nie. “Dziedzicznie" przekazujemy przeważnie nasze złe przyzwyczajenia, które stają się przyczyną chorób.

Tak więc teraz możemy wysnuć pierwszy wniosek: Jedną z podstawowych “dziedzicznych" przyczyn oste-oporozy jest nadmierne zamiłowanie do słodyczy, przekazywane z pokolenia na pokolenie. Często słyszę od rodziców: “Jak tu nie dać dziecku cukierka, przecież dzieciństwo powinno być słodkie." Tym rodzicom radzę, żeby zatroszczyli się o to, aby dzieciństwo ich dziecka było zdrowe i szczęśliwe. Żeby to dziecko, kiedy przyjdzie starość, nie musiało za chwilę “słodkiej" przyjemności w dzieciństwie latami wylewać gorzkich łez z bólu w kościach i kręgosłupie.

Ostatnio przeprowadzone badania naukowe ujawniły 3 ważne reguły przyswajania przez organizm wapnia:

1. W przypadku nadmiaru lub braków tłuszczu wapń jest wypłukiwany z organizmu (dlatego nie ma różnicy w przyswajaniu wapnia z mleka chudego a pełnego).

2. Negatywny wpływ na przyswajalność wapnia ma nadmiar lub brak w produkcie fosforu i magnezu.

3. Wpływ na przyswajalność wapnia ma zawartość w produkcie witaminy D.

Odkrycia te wyjaśniają, dlaczego osoby, które regularnie piją“niepełnowartościowe" mleko (pasteryzowane, przegotowane) nie otrzymują takiej ilości wapnia, jak to sobie wyobrażają.

Chciałbym nieco dłużej zatrzymać się na kwestii mleka, gdyż produkty mleczne stanowią 70-80% jadłospisu mieszkańców Europy Zachodniej i Wschodniej. Ci z Państwa, którzy przeczytali w mojej poprzedniej książce rozdział “Mleczny nałóg" (str. 90-93)

znają mój stosunek do mleka. Jeżeli już chcecie Państwo pić mleko (i to jedynie w celach leczniczych), to tylko świeże, “jeszcze ciepłe, prosto od krowy", która pasła się na ekologicznie czystych pastwiskach, a ponieważ taką możliwość mają tylko nieliczni spośród dziesiątków tysięcy, to nie będę się zatrzymywał na przedstawianiu zalet takiego mleka. Nasz organizm w pełni przyswaja wapń, gdy stosunek zawartości wapnia i fosforu w produkcie wynosi l : 1,3, a stosunek wapnia i magnezu l : 0,5. W mleku pasteryzowanym czy gotowanym proporcje wapnia do fosforu wynoszą l : 0,7, a wapnia do magnezu l : 0,1. Oprócz tego w procesie pasteryzacji ginie prawie 40-60% witaminy D. W ten sposób niemal 80-90% wapnia zawartego w pasteryzowanym mleku nie zostaje przyswojone przez organizm. Cóż więc pozostaje w organizmie po spożyciu pasteryzowanego mleka? Kazeina (ciężkostrawne białko, wykorzystywane w przemyśle jako surowiec do produkcji organicznego kleju), tłuszcz zwierzęcy, który zwiększa poziom cholesterolu i promieniotwórczy (radioaktywny) pierwiastek stront 90, będący nieodłącznym towarzyszem wapnia w mleku.

Okazuje się więc, że zamiast niezbędnego wapnia organizm otrzymuje z mleka “klej", który “skleja" naczynia krwionośne, kamienie w nerkach i wątrobie, powoduje powstawanie w ciele guzów, deformację stawów rąk i nóg oraz osadza się w tkankach i ścięgnach pod postacią śluzu; tłuszcz nasycony (z mleka) “zapycha" naczynia krwionośne, szykując nam powoli stan przedzawa-łowy, a promieniotwórczy stront 90 sprzyja powstawaniu komórek nowotworowych. Ostatnio coraz częściej nazywa się mleko “cichym zabójcą". W pełni zgadzam się z tym określeniem.

Na II międzynarodowym kongresie poświęconym wpływowi warunków życia i pracy na zdrowie ludzi, lekarze ze zdziwieniem stwierdzili, że mieszkańcom Europy brakuje 900 mg wapnia dziennie, przy czym 90% wapnia otrzymywali oni wraz z mlekiem i produktami mlecznymi, a większości Hindusów, mieszkańców Chile, RPA, Turcji wystarcza 300 mg wapnia na dobę, przy czym produkty mleczne stanowią w ich jadłospisie zaledwie 10%, reszta to zboża, warzywa, owoce, orzechy, kiełki. Nie ma w tym nic dziwnego. Po prostu w naturalnych produktach istnieją idealne propor-


cje dla przyswojenia wapnia przez organizm, a w produktach, które były poddane obróbce przemysłowej te proporcje są zaburzone. Odnosi się to przede wszystkim do pasteryzowanego mleka.

Na podstawie tego, co przedstawiłem wcześniej nasuwa się drugi ważny wniosek: “dziedziczny" nawyk picia mleka krowiego (jako źródła wapna) od lat dziecięcych doprowadza do totalnego braku wapnia w organizmie, przy czym szkody, jakie wyrządza sobie człowiek pijący mleko kilkaset razy przewyższają pożytki.

Witamina D “wspólnikiem" wapnia

Podstawową funkcją witaminy D jest regulacja wymiany wapnia w organizmie. W nerkach z witaminy D powstaje związek, który sprzyja przyswajaniu wapnia, przy czym reakcja ta jest możliwa tylko przy udziale witaminy C. W ten sposób witaminy D i C są niezbędnymi składnikami w reakcjach przyswajania wapnia przez układ kostny. Nie jest możliwe dostarczenie organizmowi dostatecznych ilości witaminy D w produktach żywnościowych. Podstawowym źródłem witaminy D są: jajka, których nie poleca się jeść ze względu na wysoką zawartość tłuszczu i powstającego z tego powodu cholesterolu (z czym zdecydowanie nie mogę się zgodzić); masło śmietankowe, które uparcie próbuje się zastąpić syntetyczną margaryną, z której witamina D uwalnia się z wielkim trudem; wątroba i ryby (ani surowej wątroby, ani surowych ryb nie jemy, a po obróbce termicznej pozostają znikome ilości witaminy D). Witamina ta nazywana jest “słoneczną witaminą", gdyż powstaje w organizmie pod wpływem promieni ultrafioletowych. Od pewnego czasu wszystkim nam próbuje się wmówić, że przebywanie na słońcu szkodzi naszemu organizmowi, że promienie słoneczne sprzyjaj ą po wstawaniu chorób nowotworowych. Słońce stało się głównym sprawcą naszych problemów zdrowotnych. Ze wszystkich stron specjaliści ostrzegają: unikaj słońca - ono niszczy twoje zdrowie! Ale zapominamy przy tym, że słońce jest źródłem wszystkiego, co żyje na ziemi.

Znany amerykański naturopata Paul Berg w wieku łat 90 był silny, zdrowy, sprawny fizycznie, zwinny. Przebiegał codziennie

5 kilometrów, dużo pływał, chodził po górach, grał w tenisa, tańczył. Gdy miał 95 lat pracował po 12 godzin dziennie, nie wiedział co to choroby i zmęczenie, był zawsze rześki i pełen chęci życia. W wieku 16 lat umierał na gruźlicę. Sławni lekarze w USA postawili diagnozę: przypadek beznadziejny, nie da się wyleczyć. Lecz Paul Berg trafił do doktora Augusta Raulien z Lozanny - jednego z największych autorytetów w dziedzinie helioterapii (leczenia słońcem). Później Berg napisał: “Wysoko w Alpach doktor Raulien oddziaływał na moje ciało uzdrawiającymi promieniami słonecznymi i przepisał mi dietę z warzyw i owoców. W ciągu dwóch lat z umierającego chłopca zmieniłem się w pogodnego, cieszącego się życiem, silnego człowieka. Od tego czasu pilnie przestrzegałem, pilnowałem, by moje ciało stale otrzymywało dawkę promieni słonecznych, a mój organizm - owoce i warzywa."

Porozmawiajmy teraz o słońcu, nie z punktu widzenia chorób, które ono powoduje, a zdrowia, które można osiągnąć, dzięki jego wpływowi. Pod wpływem promieni słonecznych w naszym organizmie wytwarza się witamina D. Podstawową jej funkcją jest umożliwienie organizmowi przyswajania wapnia. Witamina D jest niezbędna dla krzepnięcia krwi, normalnego wzrostu kości i tkanek, pracy serca i układu nerwowego. Przy niedoborze witaminy D (na skutek braku światła słonecznego) jest silnie zaburzona przemiana materii i słabiej pracują naczynia krwionośne. Te ostatnie nie zapobiegają przedostawaniu się do krwi bakterii, co w znacznym stopniu osłabia funkcje obronne organizmu. Wzrasta uzależnienie od zmian warunków pogodowych, człowiek staje się mało odporny na infekcje. W ten sposób niedobór w organizmie witaminy D, a co się z tym wiąże - wapnia i jego soli, może zagrażać naszemu zdrowiu.

Co prawda można otrzymywać witaminę D i wapń pod postacią tabletek, zawsze dostępnych w aptece, jednak gdy uwzględni się odmienne zapotrzebowanie różnych ludzi na witaminę D, to praktycznie bardzo trudno jest ustalić odpowiednią dawkę. Trzeba sobie uświadomić, że przy jej niedoborze lub nadmiarze organizm nie będzie przyswajał wapnia, dlatego przyjmowanie go w takiej sytuacji może spowodować więcej szkód niż korzyści.


Zaspokajając potrzeby organizmu na witaminę D, człowiek nie może być zależny ani od pokarmu, ani od preparatów chemicznych. Musi ona sama powstać w organizmie, w sposób naturalny, pod wpływem światła słonecznego.

Ludzie pierwotni, żyjący pod gołym niebem, nie cierpieli na brak witaminy D, Niektóre współcześnie żyjące prymitywne plemiona nie cierpią nań dotychczas. Dopiero gdy ludzie zaczęli mieszkać w wielkich miastach, gdzie małe okna mieszkań nie pozwalają przenikać promieniom słonecznym, odczuwalny stał się niedobór tej witaminy. Poddając się działaniu promieni słonecznych należy zawsze pamiętać o tym, że człowiek powinien pobierać je w małych dawkach. Dlatego czas przebywania na słońcu to 20 - 30 minut każdego dnia. Potem powinno się chronić w cieniu. Wykorzystujcie słońce nie dla opalenizny, a dla zdrowia!

Naukowo dowiedziono, że najlepsza pora na kąpiele słoneczne to godziny poranne - od wschodu słońca do godziny dziesiątej. Między godzinami 10 a 17 promienie słoneczne mają wysoką radiację, parzą ciało, prowadząc do przedwczesnego starzenia się skóry. Japoński profesor Nishi stwierdził, że określone zabiegi wod-no-powietrzne stymulują w organizmie syntezę witaminy D. Dlatego należy wyrobić w sobie nawyk korzystania z porannych i wieczornych naprzemiennych pryszniców. Regularne uczęszczanie do sauny również sprzyja syntezie tej witaminy. Trzeba jednak pamiętać, że kiedy skóra pokrywa się warstwą opalenizny, produkcja witaminy D zostaje wstrzymana, dlatego - w miarę jak skóra ciemnieje - należy jak najwięcej przebywać w cieniu. Polecam następujące ćwiczenie, które “konserwuje" witaminę D:

Proszę położyć się na plecach, złączyć dłonie i stopy i leżeć tak około 2-3 minut. Codzienne wykonywanie tego ćwiczenia pomoże organizmowi uniknąć niedoboru witaminy D.

Podczas pobytu na urlopie, kiedy mamy już ładną letnią opaleniznę, należy korzystać również z takich źródeł witaminy D, jak: jajka, masło śmietankowe, wątroba, ryby, warzywa i owoce.

Słońce jest bezcennym darem przyrody. Korzystajcie Państwo z niego rozsądnie, a jego energia będzie zawsze służyła Waszemu zdrowiu.

Witamina D ma jeszcze jedną bardzo ważną właściwość -wchodzi w skład gruczołów wydzielniczych skóry, co oznacza, że im częściej myjemy ciało różnymi syntetycznymi preparatami (tj. dzisiejszymi kosmetykami), tym więcej wymywamy z naszego organizmu witaminy D. Więc co, przestać się myć? - może spytać Czytelnik. Myć się można, a nawet trzeba, ale jeśli już używacie Państwo syntetycznych płynów do ciała, powinniście po myciu nasmarować się naturalnym olejem roślinnym, jeżeli już nie cate ciało, to przynajmniej ręce i nogi, gdyż właśnie tam przede wszystkim odbywa się synteza witaminy D. Zwyczaj nacierania ciała po kąpieli wonnymi olejkami wywodzi się z zamierzchłej przeszłości. Przygotować taki olejek może bez trudu każdy. Wystarczy do 200 g oleju roślinnego dodać 2 garści płatków róży, postawić buteleczkę w ciemnym miejscu na siedem dni i gotowe. Należy mieć ten płyn pod ręką i po każdej czynności: zmywaniu, praniu wcierać go chociażby w dłonie. Wykorzystujcie Państwo właściwość naszej skóry, która działa na zasadzie podwójnego filtra. Z jednej strony przez pory wydala toksyny, a z drugiej - wchłania pożyteczne substancje.

Myślę, że Czytelnik po tym opisie zrozumiał własności witaminy D oraz to, że przy obecnym stylu życia chronicznie brakuje nam tej witaminy, a to uniemożliwia pełne przyswojenie wapnia.

Teraz o witaminie C. Jest ona niezbędna do tego, aby organizm był zawsze zdrowy, bez niej w organizmie nie zachodzi ani jedna reakcja utleniania, gdyby nie było witaminy C, zginęlibyśmy z powodu nieustannie atakujących organizm wirusów, bez tej witaminy nasze naczynia krwionośne zamieniłyby się w puste rurki, niezdolne do transportowania krwi.

Nie jest to jeszcze pełna charakterystyka właściwości witaminy C, bardziej szczegółowo napiszę o niej poniżej. Obecnie nie interesuje nas rola witaminy C w funkcjonowaniu organizmu, a jedynie jej właściwości fizyko-chemiczne. Niestety, jest to witamina bardzo “delikatna", niszczy j ą światło dzienne lub słoneczne i podgrzewanie powyżej 100°C. Jeden tylko przykład: kiedy przygotowujemy zupę warzywną, w trakcie gotowania zniszczeniu ulega


do 50% witaminy C, gdy zupa stoi na kuchence 3 godziny - tracimy jeszcze 20%, a po 6 godzinach albo po powtórnym podgrzaniu nie ma w niej już witaminy. Obierając ziemniaki tracimy do 30% witaminy, gotując je -jeszcze 30-40%. W ten sposób, gdy ciągle spożywamy gotowaną żywność, którą w dodatku kilkakrotnie podgrzewamy, witamina C dostaje się do naszego organizmu z żywnością w minimalnych ilościach. Na szczęście witaminy C jest dużo w warzywach i owocach. Ale dopiero od paru lat mówi się

0 wartościach surowych ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin