051. Thompson Vicki Lewis - U ciebie czy u mnie.pdf

(738 KB) Pobierz
112758929 UNPDF
V ICKI L EWIS T HOMPSON
U CIEBIE CZY U
MNIE?
112758929.002.png
ROZDZIAŁ 1
- To ostateczny sprawdzian odporności na chorobę
morską - powiedziała szeptem Lila do swej przyjaciółki
Penny, gdy kolejna fala zakołysała statkiem wycieczkowym
tak silnie, Ŝe aŜ zabrzęczały srebra stołowe. Mimo sztormu
podano pierwszą uroczystą kolację. Na ich stoliku zupa
cebulowa zachlupotała w sześciu filiŜankach, wino zafalowało
w sześciu kieliszkach.
- Nic nam nie będzie - odrzekła Penny. - Sztorm na
pewno niedługo się uciszy.
- Widzisz te grzywacze w mojej zupie? - W chwili, gdy
Lila mówiła te słowa, wyłoŜony boazerią salonik przechylił
się i cała zastawa zaczęła sunąć w jej stronę.
- Łapcie, co się da! - zawołał męŜczyzna siedzący przy
ich stoliku.
Gdy statek wrócił do normalnej pozycji, Lila powiodła
wzrokiem po sąsiadach, szacując straty. Penny miała cały
przód bluzki ozdobiony zupą cebulową. Siedzący obok
nowoŜeńcy zostali ochrzczeni czerwonym winem.
Przystojnemu siwowłosemu sąsiadowi zupa wylądowała na
rękawie sportowej marynarki, a jego synowi na krawacie.
Tylko czerwona jedwabna suknia Lili pozostała nietknięta.
- Dziękuję państwu bardzo - powiedziała, usiłując
zachować powagę.
- Drobiazg - odrzekł z miłym uśmiechem siwowłosy
męŜczyzna.
Ten uśmiech oraz spojrzenie niebieskich oczu wywarły na
Lili nieoczekiwanie silne wraŜenie. Zawsze ceniła dobre
maniery, ale to nie one były przyczyną jej nagłego dreszczu
podniecenia.
- Powinniście państwo przysłać mi rachunki z pralni -
powiedziała, odnotowując błysk zainteresowania w oczach
nieznajomego.
112758929.003.png
- To raczej wina statku, nie pani - rzekł słodkim jak miód
głosem.
- Chyba tak - zgodziła się Lila i spuściła wzrok.
Wymieniając z nim spojrzenia, wstąpiła na niebezpieczny
grunt, bowiem męŜczyzna wpadł w oko Penny juŜ w chwili,
gdy spostrzegła go na pomoście w Los Angeles. Szczupły,
opalony, przypominał z wyglądu Paula Newmana. Gdy
okazało się, Ŝe siedzi przy ich stoliku, a w dodatku nie ma
obrączki, Penny pomyślała, Ŝe jej modlitwy zostały
wysłuchane i zanosi się na ekscytującą podróŜ.
- Hops! - zawołał młody małŜonek, chwytając filiŜankę z
zupą. - Znów to samo.
- Czy warto było wybierać się w tę podróŜ? -
wykrzyknęła Ŝona. - Nie mogę przełknąć nawet kęsa przy tej
ciągłej huśtawce!
- Rzeczywiście trochę zbladłaś, kochanie.
- Wcale się nie dziwię, cała suknia poplamiona
czerwonym winem! - powiedziała ze zrozumieniem Penny,
wycierając serwetką zupę zakrzepłą na cekinach, zdobiących
jej bluzkę. - Na pani miejscu zaprałabym te plamy, zanim się
utrwalą.
Młoda kobieta spojrzała na swoją suknię, a gdy podłoga
znów zaczęła stawać dęba, przełknęła ślinę i chwyciła męŜa za
ramię.
- Eddie, wracajmy do kabiny.
- Jasne, kochanie. - Eddie wstał od stołu i odsunął jej
krzesło.
- MoŜe to całkiem niegłupi pomysł - powiedział sobowtór
Paula Newmana.
- Och, przecieŜ to świeŜo upieczeni małŜonkowie - rzekła
szybko Penny, mrugając do niego. - Szukają pretekstu, by
pozostać sam na sam.
112758929.004.png
Statek ponownie wpadł w przechył, nie powodując jednak
tym razem spustoszenia na stole. Lila skrzywiła się i
powiedziała cicho do Penny:
- To rozrywka raczej nie dla mnie, Pen. A ty jak się
bawisz?
- Po prostu świetnie - odrzekła ze sztucznym uśmiechem
jej przyjaciółka.
- Jesteś zupełnie zielona.
- Dzięki. Ty równieŜ wyglądasz dziś uroczo. - Po czym
zwróciła się do siwowłosego męŜczyzny:
- Nie pozwolimy, Ŝeby niewielki sztorm pokrzyŜował
nam plany, prawda, Bill?
Lila nie zapamiętała imienia sąsiada, Penny jednak
skrzętnie zanotowała je w pamięci, gdy się sobie
przedstawiali.
Bill spojrzał niepewnie na swego syna.
- Co ty na to, Jason?
- Nie wiem, tato. Ale podróŜ! Jeśli dalej będziemy mieli
takie szczęście, moŜemy spodziewać się w Meksyku zemsty
Montezumy.
- Och, nie będzie tak źle - zapewnił go Bill ciepłym
barytonem, który coraz bardziej podobał się Lili.
- Niech to licho, znowu niosą jedzenie! - zawołał Jason,
patrząc na kelnera, który szedł chwiejnym krokiem, próbując
utrzymać na tacy jej zawartość.
Gdy kelner mijał ich stolik, zapach potraw wywołał nagły
skurcz Ŝołądka Lili.
- Mnóstwo osób juŜ się stąd wyniosło - powiedziała,
rozglądając się po jadalni.
- Ja nie mam zamiaru - uparła się Penny. - Wybrałam się
na tę wycieczkę po to, by jeść, pić i dobrze się bawić.
- Pociągnęła spory łyk wina. - Cztery dni i trzy noce to
niewiele czasu i mam zamiar go wykorzystać.
112758929.005.png
Jason zbladł i odsunął krzesło.
- Rób, jak chcesz, tato, ale ja się stąd zmywam. Nie
wytknę nosa z kabiny, póki się sztorm nie uspokoi.
- Ja chyba wolałbym spacer po pokładzie - odrzekł Bill. -
Poczułbym się znacznie lepiej, gdyby udało mi się wypatrzyć
brzeg, o ile nie jest juŜ zbyt ciemno.
Penny upiła znów spory łyk wina.
- Mój BoŜe, tacy nudziarze potrafią zepsuć kaŜde
przyjęcie - powiedziała. - Czuję się po prostu... - Statek znów
zakołysał mocno i Penny uchwyciła się kurczowo krawędzi
stołu. - No, moŜe rzeczywiście dobrze zrobiłby nam mały
spacer.
- UwaŜam, Ŝe to świetny pomysł - poparła ją Lila.
- ŚwieŜe powietrze to moja jedyna nadzieja. Chodźmy,
Pen.
- Czy przyłączysz się do nas, Bill?
Lila wprost nie mogła uwierzyć, Ŝe jej przyjaciółka potrafi
być tak namolna. Mimo złego samopoczucia najwyraźniej
zagięła parol na nowego znajomego.
- Z chęcią - odrzekł Bill.
Usiłując zachować równowagę, dotarli jakoś do schodów i
wydostali się na pokład, trzymając się kurczowo poręczy.
- Pamiętacie „Tragedię Posejdona"? - spytał Bill, gdy szli
niepewnym krokiem po krytym pokładzie spacerowym.
- Przestań - powiedziała Penny, kryjąc pod szalem
jasnopopielate włosy. - Nasz statek nie zatonie.
- Nie, tej sceny nie było w prospekcie wycieczki - dodała
Lila.
Mimo iŜ niebo było zasnute ciemnymi chmurami, w
oddali majaczyła linia wybrzeŜa Kalifornii. Na twarzach czuli
krople deszczu pomieszanego z pyłem wodnym.
112758929.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin