Clayton Donna - Tajemnica niani.pdf

(413 KB) Pobierz
459300782 UNPDF
Donna Clayton
Tajemnica niani
Kochana Mamo i Tato!
Wakacje u wujka Piercea są bardzo udane. Najpierf
trochę się martwiliśmy, bo wujek nie ma dzieci i nie wie
jak się bawić bo wcionsz ciągle pracuje! Ale nasza niania
jest super. Amy codzień wymyśla nam nowe zabawy.
Piekliśmy razem ciasteczka dla was. Te co są najlepsze, z
kawałkami czekolady! Parę sobie zjedliśmy, ale prawie
fszystkie włożyliśmy do waszej paczki.
Trochę się martwimy, bo wujek Pierce i Amy czasami
są dziwni. Patrzą na siebie tak śmiesznie. Jak wy, gdy jest
wieczorek dla dzieci i my sobie oglądamy filmy, a wy
zamykacie się w sypialni. Nie wiemy, co im jest, ale jak
będą mieć go= ronczkę temperaturę, to zadzwonimy po
doktora.
Życzymy wam miłego pobytu w Afryce i nie martwcie
się o nas! My czujemy się bardzo dobie!! Tylko nie
wiadomo co bendzie z wujkiem i Amy.
Całujemy was mocno!!!
Benjamin i Jeremiah
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Amy Edwards przez całe życie starała się unikać
wszystkiego, co wiązałoby jej ręce: stałych związków,
miłości, małżeństwa, a przede wszystkim dzieci. Co
zatem ją pod-kusiło, by podjąć się opieki nad
sześcioletnimi bliźniakami? W dodatku przez całe lato.
Odpowiedź jest jedna: chyba zupełnie straciła
rozum.
Zaśmiała się, wyłączyła silnik i otworzyła drzwi
samochodu.
- Przez chwilowe zaćmienie umysłu zostałam
chwilową nianią - wymamrotała do siebie.
Niedawno zaczęła pracę w liniach lotniczych i wkrót-
ce zostanie stewardesą. Miło pomyśleć, że polata sobie
po świecie, zobaczy nieznane miejsca. Niestety,
najwcześniej dopiero za dwa miesiące. Dopadło ją
zapalenie ucha środkowego, a lekarz zakładowy był
nieugięty. Mogłaby siedzieć w domu w Kansas i czekać
na powrót do zdrowia, zwłaszcza że dostaje niezły
zasiłek chorobowy, a jednak podjęła się nowego
wyzwania...
Zrobiła to tylko ze względu na tatę. Każdemu
innemu by odmówiła, ale dla niego była zdolna do
największych poświęceń. Nigdy nie odwdzięczy się za
to, co dla niej zrobił.
Wyjęła z bagażnika walizkę, po czym rozejrzała się
wokół. Dom wyglądał jak z okładki luksusowego
magazynu.
Kamień łączony z ozdobnym tynkiem, wspaniale
utrzymany ogród, bajecznie kolorowe kwiaty na tle
soczystej zieleni. Nieopodal zielononiebieskie wody
zatoki Delaware. Po prostu raj na ziemi.
Podekscytowana, nie mogła oderwać oczu od spokoj-
nej toni zatoki. Ten widok ją upajał. Przez całe lata staw
w pobliżu Lebo, jej rodzinnego miasteczka, był jedynym
zbiornikiem wodnym, jaki widziała. Dopiero kilka
tygodni temu to się zmieniło. Nic dziwnego, że ciągle
tkwi w niej syndrom dziewczyny z głębokiej prowincji.
Teraz napatrzy się na prawdziwy ocean. Ruszyła ścieżką
wiodącą nad brzeg.
Usłyszała dziecięce głosy i po chwili zobaczyła chłop-
ców. Moi podopieczni, przebiegło jej przez myśl.
Siedzieli w malutkiej łódce niedaleko brzegu. Amy
pospiesznie rozejrzała się wokół, szukając ich opiekuna.
Niemożliwe, by takie małe szkraby samodzielnie
wypuściły się na głęboką wodę.
- Jeremiah! - zawołała, przyjaźnie machając ręką. -
Benjamin!
Gdy matka chłopców przyleciała do Kansas, by
poznać przyszłą opiekunkę swych synów, zażyczyła
sobie stanowczo, by właśnie W ten sposób zwracać się
do dzieci. Żadnych zdrobnień.
Chłopcy byli wyraźnie zaskoczeni przybyciem
nieznajomej, jednak odwzajemnili powitanie. Dopiero
teraz Amy zauważyła, że jeden z nich ma zapłakaną
buzię.
Rzuciła walizkę na trawę.
- Co wy tam robicie?
Malcy byli podobni do siebie jak dwie krople wody.
Jeden z nich uniósł brodę i wyjaśnił:
- Płyniemy na wschód. Przepłyniemy cały Ocean
Atlantycki.
Amy była zdenerwowana nie na żarty. Chciała krzyk-
nąć i kategorycznie nakazać im natychmiastowy powrót
do brzegu, jednak powstrzymała się. Lepiej działać
dyplomatycznie.
- Nie jestem specem od geografii - zaczęła - ale
jestem pewna, że jeśli popłyniecie na wschód, to
dotrzecie do New Jersey.
Obaj chłopcy mieli zaskoczone miny.
Nim zdążyli zareagować, zawołała:
- Może wróćcie na brzeg i pójdziemy to sprawdzić w
atlasie. Wtedy będziecie wiedzieć, gdzie dokładnie
jesteście.
Chłopiec z oczami czerwonymi od płaczu wstał i
oświadczył stanowczo:
- My wiemy, gdzie jesteśmy.
Ogarnęła ją panika.
- Usiądź. Natychmiast usiądź.
Łódka zakołysała się niebezpiecznie, na chłopięcych
twarzyczkach odmalowało się przerażenie. Jedno z
wioseł wyślizgnęło się z dulki i wpadło do wody. Nie
minęły dwie sekundy, a odpłynęło kilka metrów od
łódki.
- Spokojnie, idę do was! - zawołała Amy
Nie zastanawiając się ani chwili, zrzuciła sandałki na
wysokich obcasach i ruszyła na ratunek dzieciom. Miała
tylko nadzieję, że woda w tym miejscu nie jest zbyt
głęboka. W Kansas nie miała okazji nauczyć się pływać.
Woda wprawdzie sięgała jej do pasa, ale okazała się
zaskakująco zimna. Amy od razu poczuła gęsią skórkę.
Wzdrygnęła się.
Kiedy znalazła się niemal przy łódce, zastanowiła ją
Zgłoś jeśli naruszono regulamin